29) 30.07.2019 Tym coś
Mówiłam coś o powolnym przyswajaniu informacji i nagłym jej wybuchu? Jakoś tak?
Świetnie.
Scott otworzył szeroko szafkę i z niej wprost wyskoczył. Oczywiście z bulwersjami.
– A mówiłaś, że nic nie wiesz. A to ty!...
– Cicho bądź, nie wrzeszcz tak.
– Mieliśmy już nie mieć sekretów! A tu proszę!...
– Powiedziała coś do ciebie... – GFrey postanowił zainterweniować i podszedł bliżej. Scott się lekko cofnął.
– No okay, okay... Bez spiny... – chłopak wystawił ręce w geście obronnym. – Możesz mi tylko powiedzieć jakim kuźwa sposobem...
– Jestem humatronikiem – powiedziałam to jak najciszej tylko mogłam, lecz tak, by zdołał usłyszeć, przerywając mu.
– Czym kuźwa?
– Tym coś – rzekł robot.
– Nie no fajna definicja, Toster. Tym coś.
– Że kto proszę? – spytała zdezorientowana i oburzona maszyna.
– Dobra, może kiedy indziej ogarnę – rzekł Scott. – Ale to nie zmienia postać rzeczy, że mnie okłamałaś!
– Przepraszam, no! Ale nie tylko ty nie wiedziałeś! Nikt praktycznie nie wie!
– Chłopaki też?
– Też.
– Okay...
– Czekaj – powiedzieliśmy to równocześnie.
– My ich zostawiliśmy samych, co nie? – spytał Scott.
– No tak... – powiedziałam niepewnie.
– To chyba na mnie czas... – rzekł Toster powoli zmierzając do wyjścia. – Cześć...
Popatrzeliśmy po sobie z wytrzeszczonymi oczami. Chwila skupienia, wyłączenia, analizowania. Rzuciliśmy się do wyjścia i ruszyliśmy w długą. Biegnąc się zmieniłam, a ani Scott, ani inni nie zwrócili na to uwagi.
Spodziewałam się najgorszego. Biura czerwonego, wszystko zakrwawionego, trupy na stole bądź na podłodze, psychopatyczne śmiechy bądź co innego dusza zapragnie.
Nie ma to jak wyobraźnia.
W biurze byłam pierwsza. Zatrzymałam się gwałtownie, przez co Scott na mnie wpadł i zwaleni z nóg leżeliśmy na podłodze.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro