85) 20.08.2019 Fale wibracyjne
– (pl) Potrzebuję więcej dowodów – odezwała się w końcu Sisi.
– (pl) Jakich ty chcesz dowodów?! – wybuchłam. Przecież jasno i wyraźnie było wiadome, o kogo chodzi. Jeżeli to do niej nie dotarło, to bez okularów wiele nie zdziała.
– Sorry, że się wtrącę – rzekł Mike – ale mogę? – wskazał za mój laptop.
– Jasne – powiedziałam do niego, wypuszczając powietrze i wskazując na urządzenie.
Ten podziękował i dobrał się do mojego laptopa. Podłączył coś do niego i zaczął czegoś szukać.
Oby podświadomie nie zainstalował mi jakiegoś wirusa.
Sisi znów coś marudziła i się ze mną wykłócała. W pewnym momencie Mike poprosił nas na chwilę, bo chyba coś znalazł.
– Skąd to masz? – spytałam.
– To z pendriva Vincenta. Kazał mi go popilnować pod jego nieobecność – Mike dalej przeszukiwał filmik i zatrzymał w pewnym momencie. – Myślisz, że to może być coś, o co wam chodzi? – spytał po chwili.
Przyjrzałyśmy się bliżej postaciom zatrzymanego kadru. Sisi otworzyła szeroko oczy ze zdziwienia.
– (pl) Musimy wracać do domu – powiedziała stanowczo.
– (pl) Nie ma takiej opcji – postawiłam się. – Musimy jeszcze znaleźć GFrey'a i Springtrapa.
– A po jaką cholerę?
– Muszę im coś powiedzieć.
– Niektórym osobom też należałoby coś powiedzieć.
– Ale ja potem nie będę mogła tu wrócić, nie dotarło to jeszcze do ciebie?!
– Dziewczyny! – krzyknął Scott. – Przestańcie się kłócić, szczególnie, że i tak nie można was zrozumieć!
W tym momencie zadzwonił telefon Sisi.
– (pl) No świetnie! Kto po jaką cholerę dobija się do mnie o czwartej nad ranem?!
– Sisi... – powiedziałam, chcąc, aby w końcu się uspokoiła.
– O ja nie mogę! To pułapka! Pewnie nas namierzyli, że nie ma nas w domu!
– Czy ty w końcu przestaniesz histeryzować i odbierzesz ten telefon?! – spytałam zniecierpliwiona. – Panikujesz jakbyś miała bombę rozbroić, a nie odebrać telefon!
– Ona to czasem taka tykająca bomba. Jeden niewłaściwy ruch i eksploduje.
Przewróciłam oczami. Nagle komórka od tak się rozładowała.
Świetnie.
– Kto to w ogóle był? – spytał Mike.
– Chyba moja mama – powiedziała Sisi.
– Oby jednak nie – powiedziałam.
– A kto inny? Dostawca pizzy?
– To my jesteśmy ci od pizzy – dodał Scott. – To znaczy ten lokal, my tu tylko porządku pilnujemy.
– No to coś wam nie idzie, bo czysto tu jak w chlewie – powiedziała Sisi.
– Chyba chciałaś powiedzieć...
– Wiem dobrze, co chciałam powiedzieć.
W tym momencie resztki mojego plecaka zaczęły uprawiać dzikie densy.
Żartuję, nie aż tak.
Po prostu telefon mi dzwonił.
– Może jak nie odbierzecie, to pomyśli, że jeszcze śpicie? – spytał Mike. – A tak w ogóle, to ona po prostu nie może wejść do waszego pokoju i po prostu sprawdzić a nie być leniwa i dzwonić?
– Mieszkamy w dwóch osobnych domach – wyjaśniłam mu.
Mój telefon ucichł, po czym znowu zaczął wibrować.
– Może lepiej odbierz, bo na serio przyjedzie i sprawdzi.
Uznałam, że jednak to może być całkiem prawdopodobne, więc zaczęłam przeszukiwać moje resztki plecaka. Zniecierpliwiłam się, gdy po raz trzeci telefon zaczął powtarzać fale wibracyjne.
Co? Fale wibracyjne? Nie no spoko.
Odwróciłam plecak do góry nogami, wysypując wszystko ze wszelkich możliwych dziur, łącznie z telefonem. Nie zastanawiałam się długo nad tym, co robię, tylko rzuciłam się na ten mały przedmiot i jakoś udało mi się przez te bandaże odebrać połączenie.
– (pl) Halo?... – spytałam niepewnie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro