Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

7) 22 - 23.07.2019 Spotkanie z gadatliwym chłopakiem.



Obudziłam się po osiemnastej. Niechętnie zwlekłam się z łóżka. Wzięłam byle jakie ciuchy i przebrałam się w łazience. Wracając zajrzałam jeszcze do pokoju przyjaciółki. Ola jeszcze spała. Tego dnia nie chciało mi się jej budzić. Wróciłam do siebie. Schowałam piżamę, pościeliłam łóżko i z grubsza ogarnęłam pokój. Zeszłam na dół i zrobiłam sobie coś do jedzenia. Zarówno na miejscu jak i do pracy. Po zjedzeniu ponownie wróciłam do pokoju, spakowałam torbę i przebrałam się w uniform. Wychodząc z domu zauważyłam schodzącą współlokatorkę. We Freddy's byłam około wpół do dziewiątej. Udało mi się jeszcze złapać szefa w jednym z pomieszczeń gospodarczych. Porozmawiałam z nim i doszliśmy do porozumienia. Oprócz jakiś ważnych uroczystości nie musiałam nosić uniformu. Dowiedziałam się również, że drzwi, oświetlenie i klimatyzacja jest zasilana przez główny akumulator. W razie jakichkolwiek trudności bądź awarii wystarczy go zrestartować lub wezwać serwis. Przed rozejściem dostałam jeszcze plakietkę z imieniem i nazwiskiem.

– Masz – powiedział szef wręczając mi rzecz. – Zapomniałem wcześniej.

Podziękowałam grzecznie nie zapominając przestawić swojego mózgu na angielski i wziąwszy plakietkę udałam się do łazienki, aby się przebrać. Na szczęście miałam przy sobie jakieś codzienne ubrania. Wróciłam do Dining Area. Ludzie powoli wychodzili z lokalu. Podążyłam za nimi wzrokiem aż do głównego wejścia, które znajdowało się niedaleko sceny. Moja dłoń spotkała się z czołem. Westchnęłam i zasiadłam przy jednym ze stolików nieopodal miejsca, w którym znajdowały się animatroniki. Zapatrzyłam się w nie przekładając plakietkę pomiędzy palcami. W pewnej chwili byłam tak zamyślona, że nie zdałam sobie większej sprawy, że ktoś cokolwiek do mnie mówił.

– A ty nie wychodzisz? Zaraz zamykamy.

– Ja tu zostaję – powiedziałam automatycznie nie przerywając robionej czynności.

– Zdaje mi się, że to niemożliwe. Proszę opuścić lokal po dobroci, albo będę zmuszony zawiadomić policję.

Wyrwałam się z zamyślenia i spojrzałam na dość wysokiego bruneta z zielonymi okularami na nosie wzrokiem lekkiego niezrozumienia. Lekko się zmieszał, nawet nie wiem z jakiego powodu.

– Dowód osobisty poproszę – powiedział tonem jakby nie do końca pewnym siebie.

Pogrzebałam w torebce, która zawierała w sobie całkiem sporo rzeczy i dopiero po około minucie udało mi się odnaleźć poszukiwaną rzecz. Podałam mu ją, a on nieudolnie przeczytał na głos moje nazwisko.

– Beata Fi-niks...

– Feniks. Przez e – poprawiłam go od razu.

– Aha – rzekł krótko.

– A, no i jeszcze to – wzięłam małą metalową plakietkę i skierowałam w jego stronę.

On spojrzał na nią, potem na mnie, po czym jeszcze raz na nią i dopiero wtedy wziął ją do ręki. Obejrzał ją dokładnie, znów spojrzał na mój dowód i znów na plakietkę.

– No tak... – oddał mi obie rzeczy i podrapał po karku. – To wiele wyjaśnia... Byłaś może wczoraj na nocnej zmianie?... – spytał niepewnie, a ja kiwnęłam głową.

– Czekaj chwilę – powiedziałam nagle sobie coś przypominając.

– Co? – spytał zaskoczony.

– Chyba poznaję twój głos. Czy ty przypadkiem nie dzwoniłeś wczoraj?

– Tak, a co?...

– Nie, nic. Ale mam tylko pytanie. Jak można w pojedynkę tak długo gadać? – spytałam, a on wzruszył ramionami.

– Zawsze tak mam, jak mam podać jakieś przydatne wskazówki nowym pracownikom. A akurat w ostatnim czasie to dość często się zdarza, albowiem stali nocni stróże mają nowych gdzieś. Albo pracują razem i ciągle się kłócą, albo biorą naraz urlop i żaden z nich nie pracuje. Akurat tak jest i tym razem – powiedział dość szybko.

– Aha... Warto wiedzieć... – próbowałam przetworzyć wszystkie otrzymane informacje w logiczną całość.

– Ogólnie to nie polecam tej roboty. Szczególnie nocą. Za dnia da się jeszcze wytrzymać.

– Czemu niby?

– Jakby to delikatnie ująć... Tu jest niebezpiecznie. Możliwe, że nie przeżyjesz tygodnia. Naprawdę szkoda mi cię...

Albo mi się wtedy zdawało, albo chłopak nabrał delikatnych rumieńców.

– Aha. Poradzę sobie – powiedziałam pewna siebie.

– Ty chyba nie rozumiesz jak bardzo poważna jest to...

– Poradzę sobie – przerwałam mu.

– Jak chcesz. Ja tylko ostrzegałem.

– Ok.

Pożegnaliśmy się i po niedługim czasie udałam się do biura. Do rozpoczęcia zmiany zostało mi niewiele czasu. Uznałam jednak, że chce mi się do toalety, więc pognałam co sił w nogach, aby tylko przed dwunastą być z powrotem w biurze. Po powrocie zmieniłam się w humatronika i czekałam na Chicę.

– Gotowa poznać nowych przyjaciół? – spytała niecałe dziesięć minut po północy.

– Jasne... – odpowiedziałam lekko niepewnie.

– Więc chodźmy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro