Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

68) 16.08.2019 Mim i klaun

– Te-też mógłbym? – spytał niepewnie.

– Jasne, siadaj – odpowiedziałam z lekkim uśmiechem.

Nie widziałam powodów, żeby jego również nie pomalować.

– Ja też mogę? – spytał pospiesznie Scott.

– Wybacz, ale Jeremy był pierwszy. Ola jest wolna.

(pl) I to dosłownie. Hashtag forever alone.

(pl) Piona. Rzymska. Zdechła – powiedziałam i obie wykonałyśmy omówioną czynność, czyli przybiłyśmy sobie odwrócone „V".

– Ej no, na pewno kiedyś się kto... – zaczął Scott, zrozumiawszy tylko te dwa angielskie słowa, ale Ola mu przewała.

– Chodź, lub nie, jeśli się mnie boisz.

– Tak źle to nie jest... – odparł, po czym usiadł przed dziewczyną.

– J-jesteś leworęczna? – spytał Jeremy widząc pędzel w mej ręce.

– Przecież już... – zaczęłam lekko się denerwować.

– Bett, uspokój się. Nie było go wtedy z nami – przerwał mi Scott.

– Nie, kuźwa, jestem odmieńcem. Żywym zombie, który zaraz przez ten pędzelek odessie ci mózg, byś stracił swoje wszystkie zdolności manualne i musiał zdominować inną rękę... – powiedziałam. – Co chcesz mieć na twarzy?

– Długo nad tym myślałaś? – spytał Scott.

– No właśnie – rzekła Ola do Scotta. – Co chcesz?

– Powiedziałbym coś, ale lepiej nie – odparł brunet, a dziewczyna uniosła brew.

– No mów, bo nie wiem od czego zacząć – odparła.

– Nie. Nie ma do tego odpowiedniej osoby.

– Dobra, nie to nie. Nie chcesz powiedzieć, to zrobię z ciebie mima. Pasuje? Wiem, że tak.

– Co? Nie! Jak ja potem będę gadać?!

– Na migi.

– A przez telefon?

– A wiesz, co to wideo-czat?

– No...

– No więc właśnie.

– A co, jeśli się nie zgodzę, hm?

– To sam będziesz musiał sobie zrobić make-up.

W międzyczasie gdy oni się kłócili, spytałam Jeremiego:

– To co w końcu chcesz?

– O-obojętnie.

– Jak obojętnie? To najgorsza odpowiedź spośród możliwych.

– N-no ale ni-nie wiem...

– Patrz mi w oczy chociaż jak do mnie mówisz.

– O-ok... – Jeremy niepewnie zwrócił na mnie swój wzrok.

– I powiedz mi, co chcesz, abym ci namalowała na twarzy. Szczerze. I lepiej się pospiesz, bo dzieciaki się niecierpliwią. Ej, nie uciekaj wzrokiem!

– So-sorry... Ciągle nie mogę przyzwyczaić się d-do twojej twarzy...

– Uznam to za urazę.

– Liv, skończyła mi się biała farba. Masz może pożyczyć?

– No mam, ale nie wiem jak bardzo mi będzie potrzebna.

– To też go zrób na mima i tyle.

– O, dobry pomysł.

– Albo na klauna.

– O, jeszcze lepszy.

– Jeremy klaunem? Dobre...

– Miałeś nie mówić! – skarciła Scotta Olka.

– Nie gotowe, więc mogę – zaśmiał się, wystawiając jej język.

– Wiesz co, Scott? – spytałam.

– Co?

– Jak na razie wyglądasz idiotycznie z tą poniekąd białą twarzą.

– Dzięki...

– Ale wiesz co? Nie martw się... – położyłam mu rękę na ramieniu. – Potem będziesz wyglądał jeszcze gorzej. A szczególnie przy zmywaniu.

– Nie no dzięki. Umiesz pocieszyć.

– Czy ty właśnie obraziłaś moje zdolności charakteryzatorskie? – spytała Ola, a ja jej nie usłyszałam.

O tym dowiedziałam się znacznie później.

– Od tego są przyjaciele – powiedziałam do Scotta.

– Przyjaciele? – spytali naraz Scott i Olka, lecz ona troszkę głośniej.

– A nie? – spytałam znów Scotta.

– Nie! – krzyknęła Olka.

– Możesz mi się nie drzeć do ucha? Nawet nie wiem o co ci chodzi... – powiedziałam, a ona prychnęła. – Nie? Nie to nie – powiedziałam do niego.

– Nie no, tak. Jasne, że tak.

– Scott... – zaczął Jeremy, po czym dodał coś bezgłośnie.

– Wiem... Jeszcze...

– Czyżby odprawiały się tu jakieś niecne plany? – spytała Ola.

– Nie... S-skądże...

– Ola, to chcesz tej farby? – spytałam widząc jak przyjaciółka próbuje coś wyskrobać ze starego opakowania.

– Nie, poradzę sobie – odpowiedziała szorstko.

– Ok... Jak chcesz... – powiedziałam niepewnie, nie wiedząc, o co jej chodzi.

Położyłam białą farbę na krześle pomiędzy nami, na którym leżały też inne farby. Chwilę to zajęło, ale z czasem zaczęła podkradać śnieżny pigment.

Malowałyśmy chłopaków na tyle szybko, aby dzieci się nie niecierpliwiły, ale na tyle dokładnie, że mleczny barwnik pokrył ich lekko zarośnięte twarze.

Gdy skończyłyśmy, wokół nas zgromadziła się mała grupka gapiów, chcąca zobaczyć nowych animatorów.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro