62) 13.08.2019 Vincy prawdziwą kobietą jest
Na widok Vincy wszystkie dzieci znieruchomiały. Cały czas przyglądały się księżniczce. Zapanowała niepokojąca cisza. Na twarzy Jeremiego i Scotta widać było zaniepokojenie. Mnie i Oli również zrzedła mina. No tak, zapomnieliśmy odebrać Vincy nóż. No ale nosi go tak samo jak ja scyzoryk, prawda?
Mieliśmy nadzieję, że jednak dzieci go nie zauważyły. Ja dalej nie mam pojęcia jak on go przemycił. Minęła może dwudziesta sekunda. Nagle na ich twarzach pojawił się szeroki uśmiech, a wrzask powrócił, tylko że ze szczęścia. Cała chmara małych szarańczy wnet znalazła się koło Vincy otaczając ją/go, jak kto woli, ze wszystkich stron. One nawet nie zauważyły, że stoi tam dorosły facet. One myślały, że Vincy to prawdziwa księżniczka.
Tak oto Vincent stał się kobietą.
Ulżyło nam. Wkrótce i my zaczęliśmy się śmiać z Vincy, próbującej odczepić się od żywych rzep. Czas mijał, żarcie znikało, a gość specjalny nadal był w centrum uwagi. Chłopaki bacznie obserwowali Vincy, aby przypadkiem jej nie odbiło. Mnie od czasu do czasu nurtowały wspomnienia, a całe moje życie tego dnia postanowiło mi przebiec przed oczami. Próbowałam wszystko połączyć w jedno, ale coś nie dawałam se rady. Dalej myślałam, że wszystko jest zbyt skomplikowane. Jednak szybko uciekałam od tych myśli, bo przeważnie wtedy zastygałam, patrząc w jedno miejsce i nie reagując na świat zewnętrzny.
Dość dziwnie to wtedy wygląda.
W pewnym momencie przyszedł do nas Scott.
– No hej – powiedział.
– Hej – odpowiedziała Ola.
– Część – powiedziałam po czasie, wracając do rzeczywistości.
– Zastanowiłaś się już? – spytał mnie. – Wiem, że miałaś zadzwonić, ale chciałem spytać przy okazji, jak jesteś.
– Ok... – domyśliłam się, o co mu mogło chodzić. – Ale czy jest szansa, żeby Ola też była księżniczką?
– Jasne, nie ma spawy, o ile też jesteś humatronikiem.
– Jestem – odpowiedziała dziewczyna. – I Sam też. Ale chyba wątpię, żebyście się chcieli spotkać.
– Racja – przyznał. – Betty, czemu nie chodzisz częściej w uniformie?
– Bo niewygodnie mi, a co?
– Ładnie w nim wyglądasz.
– Dziękuję?...
Nie często dostaję komplementy.
– Jak myślicie, zostanie cokolwiek dla nas? – spytała Olka, zmieniając nagle temat.
– Możliwe, jeśli Vincy dalej będzie w centrum uwagi – zaśmiał się Scott. – Ale tak czy inaczej trzeba mieć na niego oko.
– Czemu? – spytała Ola.
– Oj, czasem bywa nieobliczalny...
Scott chciał coś jeszcze dodać, ale Vincy przerwała mu swoim jakże „kobiecym" głosem.
– Ej, dzieci, kto ma ochotę na tort?!
– Ja! – wrzasnęła chórem dzieciarnia.
Cała chmara rzuciła się w naszą stronę, bo staliśmy blisko okrągłego przysmaku. Bardzo powstrzymywały się, aby nie zacząć wyrywać kawałków, a potem nie wsadzać ich do ust.
– Który z was to jubilat? – spytała Vincy jakże (nie)naturalnym głosem.
– Ja! – jeden z maluchów podbiegł do księżniczki, a ona wyciągnęła nóż zza sukienki.
Ja dalej nie wiem jak ona go tam przemyciła.
Wiem, powtarzam się.
No ale niech mi to ktoś wytłumaczy...
– W takim razie pomyśl życzenie... – uśmiechnął się dziwnie.
Już chciałam podbiec i odebrać jej ostrze, ale Olka mnie trzymała i nie pozwalała ruszyć.
– A potem możesz jako pierwszy pokroić tort – dodała Vincy.
Znów nam ulżyło. Na szczęście cała impreza obyła się bez rozlewu krwi, a najdziwniejsze było to, że dzieci prawie w ogóle nie zwracały uwagi na animatroniki, które wyjątkowo były dziś wyłączone.
Co ja mówię.
Najdziwniejsze było to, że jubilatem był mały chłopiec, nie żadna dziewczynka, który chciał mieć na przyjęciu urodzinowym księżniczkę.
To właśnie było najdziwniejsze.
No ale co kto lubi...
Nareszcie przyjęcie się skończyło. Tort był całkiem duży, więc go trochę zostało. Udało nam się przekonać rodziców jubilata, żeby nam go zostawili, jak i inne pozostałe produkty. Nie było łatwo, ale się udało.
Mały nie był zadowolony.
Poza tortem została jeszcze paczka chipsów, kubek paluszków, orzeszki, żelki i kilka butelek napojów. Ola zadzwoniła do szefa, że się do pracy spóźni, więc przynajmniej miała chwilę czasu, by z nami zostać. Nie chciało mi się już iść przebierać, pomimo tego, że było mi niewygodnie. Scott i Jeremy również postanowili zostać, aby pomóc nam sprzątać, ale najważniejsze, to pomóc w pałaszowaniu resztek. Po uprzątnięciu całego zamieszania w Dining Area, w końcu mogliśmy wszyscy w szóstkę, bo pod koniec doszedł do nas Mike, usiąść w biurze i zajadać zasłużoną nagrodę. Mike oczywiście dostał najmniej, a mianowicie prawie wcale, bo nie pomagał.
~~~~~~~~~~~~~~~
Zachęcam do komentowania, a jeśli Ci się spodobało, możesz zostawić gwiazdeczkę.
Te rzeczy motywują mnie do dalszej pracy.
Do następnego, moje Gołąbeczki <3
~Betty
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro