Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

33) 31.07.2019 Plan (nie)samobójczy


(pl) Chyba sobie ze mnie kuźwa jaja robisz! – powtórzyłam

(pl) Ja? No skąd... Poznaj moją ekipę. Mangle już myślę, że znasz – rzekła Luna. – A może chciałabyś do nas dołączyć?... – zaproponowała.

Vincent lekko przysunął się w moja stronę.

Że w sensie do bandy tosterów? – spytałam.

Można tak powiedzieć...

Vincent stał praktycznie koło mnie, a Scott mu się bacznie przyglądał.

Jest tylko jeden mały szczegół – rzekłam.

Niby jaki?

Nie jestem robotem.

No wiesz... Zawsze można to zmienić.

Vincent mnie szturchnął.

Czy ja wiem? – powiedziałam nie zważając na niego.

Wiesz, że to nie problem. Rach-ciach i po bólu.

Vincent znów mnie szturchnął. Spojrzałam na niego z ukosa. Chciał mi coś przekazać. Poczułam, jak mnie czymś z tyłu dotyka. Ledwo się powstrzymałam, aby nie odskoczyć. Niepewnie schowałam rękę za plecy i odebrałam przedmiot. Już się domyślałam, co to mogło być. I miałam rację.

A może byś się najpierw spytała, czy tego chcę?

Chcesz, chcesz.

A nawet gdyby... Może powinnam cię wyręczyć?

Co masz na myśli?

Zza pleców wyjęłam nóż i przełożyłam go do lewej ręki. Skierowałam go w swoją stronę, a Vincent się odsunął z lekkim uśmiechem pod nosem.

Ostro – stwierdziła kuzynka.

– Betty, co ty robisz? – spytał Scott z lekkim zająknięciem.

To, co muszę... – nie zważałam, że mnie nie zrozumiał.

To chyba nie jest dobry pomysł... – rzekła Luna. – Wiesz, wolałabym własnoręcznie...

Oszczędzę ci roboty – przesunęłam nóż trochę bardziej w lewo.

Ale naprawdę wolę sama. wiesz, taka inicjacja.

Mam w ogóle pytanie do ciebie.

Co znowu?

Czemu chcesz to zrobić? Z tęsknoty? Z zemsty? Wiedz, że to co się wydarzyło kiedyś nie tylko zaprząta twoją głowę.

– Nie tylko ja przyszłam wyrazić swoje uczucia. Prawda, Mangle? – Luna zmieniła język, by mogła ją zrozumieć. W sumie nie tylko ona.

Robotka jej potwierdziła

– Błagam cię. Nie wzięłam za to ani grosza. I nie wezmę. Nawet, jakby pod nos by mi ją podstawili – również zmieniłam język. – Spytaj Golden Freddego.

– Ja bym wziął – wtrącił Vince.

– Ja też – rzekł Mike.

Robotka zamilkła. Zapanowała w niej głęboka cisza i wewnętrzne zamyślenie.

Lub po prostu kolejny lag systemu.

– Betty... – zaczął Scott.

(pl) Wiedz, że mnie się już nie pozbędziesz, gdy będę jedną z was – w ogóle nie zwracałam uwagi na lekko przerażonego chłopaka znowu zmieniając język.

(pl) Będziemy wtedy razem czuły to samo – rzekła Luna.

Ale co to samo? To, że zostałybyśmy zabite przez jedną, tę samą osobę?

– Może byś odłożyła ten nóż?... – kontynuował chłopak.

Zawsze mogę ja ciebie, jak ty mnie...

Wiesz, że specjalnie nie jest przypadkiem? – upomniałam ją.

Zapanowała chwilowa cisza.

Wiem... – rzekła po jakimś czasie.

– A ci twoi koledzy, to przyszli tak dla towarzystwa? – spytał Mike wskazując na tostery. Wszyscy go zignorowali.

Łucja, ja wiem, że tam dalej jesteś. Ta stara ty. I mam właśnie do ciebie tylko jedną prośbę – zaczęłam. – Co ma być, to będzie, co ma wisieć, nie utonie, ale dopilnuj, żeby moje ciało spoczęło w robocie mnie przypominającego. Wiesz, tą drugą ja.

Może... Może coś będzie się dało załatwić... – odparła.

To co?... Do zobaczenia?...

Luna zamilkła, a ja oddaliłam od siebie ostrze. Scott przyglądał mi się z rozpaczą w oczach, Vincent z zaciekawieniem, a Mike... nie mógł się zdecydować na co patrzeć. Trochę się zestresowałam, nie powiem, przez co dłonie zaczęły mi się robić coraz cieplejsze. Na szczęście drewno i stal mają dość dużą temperaturę spalania i nie doszłoby do zniszczeń sprzętu przez moją magiczną zdolność w tak krótkim czasie.

Stało się. Zamachnęłam nożem w swoją stronę. Jęknęłam i zamknęłam oczy. Scott krzyknął i chciał rzucić się w moją stronę, ale chłopaki go przytrzymali. Padłam na ziemię na jeden z boków. Nie minęła chwila, a Luna znalazła się obok mnie. Zwaliła mnie z boku na plecy. Jej mina była bezcenna.

Niespodzianka, kuźwa! – krzyknęłam wyjmując nóż spod pachy.

Idiotka! – krzyknęła.

Szkoda, że nie widziałaś swojej miny! – zaczęłam się śmiać. – Bezcenna!

Robotka usiadła i zaplotła ręce na piersi. Chłopaki puścili Scotta, który miał teraz niezły mętlik w głowie. Pozostali chyba z resztą też.

Przyznaj się. Wcale nie chciałaś mnie zabić. A przynajmniej jeszcze nie – powiedziałam.

Robotka opuściła uszy i spuściła wzrok na podłogę.

Dalej mnie kochasz – stwierdziłam.

Hola, hola, nie zapędzaj się tak! – rzekła podnosząc wzrok. – No... Może troszeczkę...

Siadłam koło kuzynki i ją przytuliłam. Ona na początku nie wiedziała, jak na to zareagować, więc poklepała ręką moje plecy.

Starczy, jak na jeden raz... – powiedziała, a ja ją puściłam.

– Mógłby mi ktoś łaskawie wytłumaczyć, co się tu odpitoliło i czemu oni nadal się na nas lampią? – spytał Mike.

– Lekkie nieporozumienie – odpowiedziałam.

– Lekkie? – spytał z niedowierzaniem Scott. – Ty prawie się zabiłaś!

– No wiesz, to był plan.

– Jaki niby? NIEsamobójczy? – spytał akcentując te trzy litery.

– Dokładnie – powiedziałam.

– Ni wierzę ci!

– Ale to prawda.

– Nieprawda!

– Kłócicie się częściej, niż my – wtrącił Vince.

– Warkocze przez tydzień – odparłam.

– No weź!

– Non-stop.

– Ale!...

– Mówiłeś coś? – spytałam.

Zamilkł.

– Tak też myślałam.

– Jesteś pewna, że nie wzięłaś ani centa?... – spytała niepewnie Mangle.

– No proszę! Ta to dopiero ma wyczucie. Gorzej niż Explorer! – rzekła Luna.

– Ani centa.

– Na pewno?

– Zrób se aktualizację, jak ciężko przyjąć do wiadomości – warknął Vincent.

– To co? Może rozejm? We trójkę – zaproponowałam.

– Zgoda – powiedziały wspólnie.

No i zajefajnie – odparłam, a Luna zaczęła chichotać.

– Ej, a my, to co? – spytał jeden ze stojących tosterów.

– Nie jesteście już potrzebni – odparła zmechanizowana samica fenka.

Dopiero po jakimś czasie pełni wyrzutów i pretensji zaczęli opuszczać to miejsce. Po kilku minutach, gdy wszystkie obce tostery wyszły z biura, wybiła szósta. Luna powiedziała, że musi się zbierać, a Mangle dodała, że zostało im mało czasu, zanim zesztywnieją. Na mnie zresztą też była już pora. Luna zaproponowała, że odprowadzi mnie do wyjścia. Chłopaki, a przynajmniej Scott nie widział tego jako dobrego pomysłu. Przecież przez te sto pięćdziesiąt metrów co mogłoby mi się stać? Szczególnie z nowym sojusznikiem u boku? Pożegnałyśmy się i wyszłyśmy z biura.



~~~~~~~~~~~~~

Jak pewnie zdążyłaś/-łeś zauważyć, wypowiedzi w języku polskim są pisane kursywą.

Dzieje się tak tylko wtedy, gdy w tym samym pomieszczeniu przebywa choć jeden Amerykanin lub robot nie rozumiejący Polskiego.

Jeżeli w pomieszczeniu, w którym rozgrywa się akcja, są sami Polacy, rozmowa przebiega w języku polskim, lecz jest zapisywana normalnie bez kursywy.

Mam nadzieję, że wyjaśniłam wystarczająco, jakby ktoś jeszcze miał jakieś wątpliwości.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro