Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

19) 26.07.2019 Naprawa Mangle i kwękanie Tostera


Zaczęliśmy ją składać od nowa. Nie było to łatwe zadanie, albowiem była mocno zdeformowana. Na szczęście od czego była instrukcja.

– Ile osób wie, że jesteś humatronikiem? – zagadnął nagle Toster. Zdziwiłam się bardzo na jego słowa spoglądając trochę w górę wprost w jego oczy.

– To zależy, czy Mangle słyszy.

– Nie słyszy.

– Jesteś tego pewien? – spytałam, a on mnie zapewnił, że tak. – Skoro tak... To tylko ty –rzekłam. – No i Luna – dodałam po chwili.

– A ona skąd?

Zastanowiłam się przez chwilę. Musiałam jakoś mu powiedzieć, żeby nie powiedzieć za dużo.

– Pracowałyśmy przez jakiś czas w jednej placówce...

– Też była humatronikiem? – spytał nagle Toster. Przez chwilę nie wiedziałam, co powiedzieć.

– A widzisz, żeby była? – odpowiedziałam pytaniem na pytanie.

– No...

– Właśnie.

Przez chwilę pracowaliśmy w ciszy.

– Cóż... – zaczął nagle. – Czasy się zmieniają, przyjaźnie odchodzą...

– Ta... Czasem... Czasem bywa.

– Bywa?

– No... tak. Nie jest to łatwe, ale czasem da się przeżyć – uśmiechnęłam się sztucznie pod nosem. Dziobem. Nieważne.

– Oj da się... – rzekł cicho pod nosem.

– Miałeś kiedyś przyjaciela? – spytałam, a dopiero po chwili zdałam sobie sprawę, że może nie powinnam.

– Przyjaciółkę – ujął krótko. – Lecz.. To trochę bardziej skomplikowane...

– Dla... – zaczęłam, lecz ugryzłam się w język.

– Dlaczego? Eh... – westchnął. – Jakby to powiedzieć... Była adoptowana.

– I co z tego?

– Nie rozumiesz. To... To myśmy ją adoptowali.

– Co? – zająknęłam się.

– To dość skomplikowane. To wszystko jest zbyt skomplikowane. To wszystko jest zbyt trudne... To wszystko minęło tak szybko, żeby wydało się prawdziwe... Ale równocześnie zbyt bolące, żeby nie było prawdziwe... – robot zawiesił się patrząc pusto w blat. A przynajmniej tak wyglądał.

Zrobiło mi się go szkoda. Przeze mnie odświeżył smutne wspomnienia. Nie wytrzymałam. Musiałam. Po prostu musiałam. Nawet, jeśli to był tylko robot.

Podeszłam do niego i go przytuliłam. Robot odwrócił głowę w moją stronę. Nie krył zaskoczenia podnosząc wysoko powieki. Dopiero po chwili odwzajemnił uścisk.

– Dzięki... – rzekł po chwili. – Nie musiałaś...

– Drobnostka – powiedziałam odklejając się od niego.

Wznowiliśmy pracę. Staraliśmy się stosować do instrukcji, lecz Golden Freddy był jakby nieobecny.

– Słuchaj – zaczęłam. – Jeśli chcesz się po prostu wyżalić, zawsze możesz. Może ci to nawet ulży.

– Myślisz?...

– No tak... To zawsze pomaga. A przynajmniej prawie zawsze. A przynajmniej tak jest u mnie...

Goldie westchnął.

– Dobra... Niech ci będzie...

– Ale nie czuj się do tego zmuszony! – zawołałam.

– Nie no może faktycznie mi ulży... Ileż przecież będę trzymał to w sobie. Więc... Tak jak mówiłem. Adoptowaliśmy ją. Była wtedy taka mała... Ktoś ją po prostu porzucił... Cóż mieliśmy zrobić?... A wiesz, co było najzabawniejsze?... Też była humatronikiem...

Byłam w lekkim szoku, lecz jeszcze bardziej opowieść mnie zaintrygowała. Zerknęłam na niego i lekko się uśmiechnęłam.

W sumie to by miało sens. Springtrap przecież też coś wspominał o tym. Tylko że on nie chciał o tym gadać.

– Później zaprzyjaźniła się z taką jedną. Bardzo miła dziewczyna. Specyficzna, ale miła. W sumie nasza też była niczego sobie. Wymyśliła sobie, że będzie się uczyć języków, lecz tak naprawdę tylko dwa jej przypadły do gustu. A to wszystko po tym, jak jednego musiała się nauczyć, aby się z nią porozumieć. Do tej pory nie mam pojęcia, co to był za język. Wiem tylko tyle, że nie w sposób go było go sobie zaprogramować. Ale to nieważne... – urwał.

Znów minęła chwila milczenia. Goldie już sprawniej składał Mangle. Jak widać, naprawdę było mu nieco lepiej.

– Lecz stała się pewna rzecz, która na zawsze zaburzyła nasze relacje... – znów zaczął i się zawahał. Odłożył narzędzia na bok i westchnął z lekkim załamaniem. – To... To... To wszystko moja wina.

Głos trochę mu drżał, pomimo że był robotem. I gdyby nie to, to zapewne by płakał. Maszyny również miały uczucia. A Goldie był tego istnym przykładem.

Spuścił głowę, a ja przerwałam pracę. Dopiero po chwili spojrzał się na mnie takim wzrokiem, co było dla mnie znakiem, że mam do niego podejść i przytulić. Nie protestowałam. Widziałam wdzięczność w jego oczach.

– Miała jeszcze kolegę – zaczął ponownie. – Słabo go znałem. Trochę strachliwy... – urwał na chwilę. – I... I... I to właśnie o to chodzi. To znaczy nie zupełnie o to, ale konkretniej o niego... Ja... Ja nie pamiętam, jak dokładnie to się stało... Byłem tego dnia jakiś nieprzytomny... Coś... Coś tego dnia z moim systemem było... Było coś nie tak... – znów urwał. – Cze-czemu to wszystko musiało się zdarzyć jednego dnia?... – ponownie urwał. – On miał brata. Lubił się czasem nad nim poznęcać. Podokuczać. Jak brat bratu... Ale... Ale tego razu było już za wiele... Przesadził... Aż sam zdał sobie z tego sprawę... – nie był w stanie dalej tego kontynuować.

– Nie żyje?... – spytałam niepewnie.

– Nie chciałem... Ja naprawdę nie chciałem...

Wtuliłam się w niego jeszcze mocniej. Doskonale go rozumiałam. Ja też popełniła w życiu jeden znaczący błąd. Można nawet powiedzieć, że podobnej wagi...

– Podczas czyszczenia u Springtrapa wystąpiło zwarcie, więc go gdzieś wywieźli. Dopiero niedawno tak naprawdę znów się spotykaliśmy. Lecz ona... Ona mnie znienawidziła. A przynajmniej przez kilka pierwszych lat... – znów urwał. – Przenieśli nas, ale nigdy nie zapomnę jej wyliczanki dni. Z czasem znów zaczęła mnie tolerować... Wyprowadziły się, gdy tylko skończyły osiemnastkę... Raz... Tylko raz dała mi znak życia.

– Kiedy to było?... – spytałam niepewnie.

– Siedemnaście lat temu...

– Dawno...

– Bardzo... – westchnął. – Ale mam do ciebie jedną prośbę... Nie mów nic Springtrapowi... Ja... Ja nie chcę przy nim tego poruszać... Jego to równie mocno boli jak mnie... A nawet może i mocniej... A pomyśleć jak bardzo byliśmy kiedyś wszyscy ze sobą zżyci...

– Obiecuję – rzekłam z ręką na sercu.

Po raz kolejny wzięliśmy się do pracy. Widać, że było mu lepiej. Sam nawet przyznał mi rację. Mangle powoli wyglądała należycie. Przyjemnie nam się pracowało.

W pewnym momencie Goldie dodał po nosem jedno zdanie i już więcej nie drążył tematu:

– Mówiła mi wujku...


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Hej gołąbeczki (dajcie znać, że mogę Was tak nazywać)

Przy okazji wszystkiego najlepszego dla mojej kuzynki Lucy (aka Luny aka @LuCy_Creepypasta7 ) w dniu jej 15-stych urodzin <3

I tak pewnie tego nie przeczyta... ;-; ale w razie czego żeby nie było, że zapomniałam czy coś ;-;

To już raczej wszystko, więc gruchajcie się, yyy... to znaczy trzymajcie się.

Cześć

~Betty

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro