Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 1.

Michael  jak co dzień został obudzony przez mokre pocałunki składane na jego ustach.

Michael  jak co dzień potrzebował chwili, aby zrozumieć, że tak naprawdę nie było żadnych pocałunków.

Michael  jak co dzień zaczął zastanawiać się dlaczego jeszcze nie wykopał tego psa z domu za tak bestialskie pobudki. 

Harvey zdecydowanie należał do wymagających istot, a jego pan uwielbiał spełniać każdą zachciankę swojego pupila. Mimo, że Michael często wściekał się na psa to śmiało mógł go nazywać swoim najlepszym przyjacielem. Dlatego też mimo ogromnego kaca, po urodzinowej imprezie Caluma, Mike jakimś cudem wyszedł z łóżka i postanowił zabrać Harveya na poranny spacer. 

Punktualnie o dziewiątej trzydzieści Clifford wyszedł z domu, a gdyby Harvey mógł latać z radości najpewniej właśnie unosiłby się nad ziemią. Blondyn skierował się w stronę osiedlowego parku, jak co dzień. Jak co dzień też mijał mnóstwo biegających osób, które przez słuchawki w uszach kompletnie nie zwracały uwagi na to co dzieje się wokół nich. Przy fontannie tak jak zawsze przesiadywało mnóstwo dzieciaków i o zgrozo, praktycznie każde z tych małolatów po prostu wgapiało się w swój telefon. Michael zignorował wszystkich napotkanych na swojej drodze i kierował się dalej, do jego miejsca. Zaraz za placem zabaw i rzędem krzewów magnolii znajdowała się rzadko używana przez innych polana. Harvey i jego pan zdecydowanie kochali to z pozoru zwyczajne miejsce. Mimo, że nie był to ósmy cud świata to najzwyczajniej w świecie doceniali ciszę i spokój od tego ciągłego zgiełku. Świeże powietrze, dwa drzewa i trawa były wszystkim czego potrzebował husky i jego skacowany właściciel.

 Clifford spuścił czworonoga ze smyczy i z uśmiechem na twarzy obserwował jego poczynania na wolności. Korzystając z tego, że Harvey jak zwykle miał na chwilę zająć się sobą sam usiadł pod jednym z drzew, wyjął z kieszeni słuchawki i telefon i po prostu zaczął rozkoszować się pierwszymi dźwiękami jakie zaczęły wydawać się z urządzenia. 

Mijały minuty, a Michael zaczął tracić panowanie nad swoim umysłem. W pewnym momencie jego powieki po prostu zamknęły się. Musiało minąć jakieś trzydzieści minut, nim chłopak oprzytomniał i zdał sobie sprawę, że właśnie zasnął pod drzewem. Biorąc pod uwagę jego ubiór i to w jakim miejscu miało miejsce to zdarzenie wiedział, że gdyby ktoś przechodził polaną raczej wziąłby go za pijanego menela. 

Blondyn przeciągnął się i niechętnie wstał z miejsca. Szybko pożałował gwałtownego ruchu jaki wykonał, najwidoczniej jego nogi wciąż znajdowały się w fazie snu. Jego zielone tęczówki prześwidrowały uważnie całą polanę na kilka sekund przed tym kiedy usta Michaela wypowiedziały jedno, krótkie słowo.

- Kurwa.

Harvey zniknął.

Kolejne rozdziały będą dłuższe, obiecuję.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro