~5~
Obudziłam się pod wpływem kwilenia Louis'a. Jestem pewna, że to on. Ma piskliwy głosik gdy płacze. Podniosłam się z łóżka i poszłam do ich pokoju. Spojrzałam do łóżeczka. Mówiłam, że to Lou. Wyjęłam chłopca z kołyski i pocałowałam w czoło oraz policzki.
– Dzień dobry syneczku - uśmiechnęłam się, co Malec odwzajemnił. Ten uśmiech, to uśmiech Harry'ego. – Mamusia idzie dzisiaj do pracy. Ale przychodzi do was wujaszek Landon. Cieszysz się, hm? - musnęłam jego nos swoim, po czym zaśmiałam się i poszłam nakarmić Lou. Następnie zmieniłam mu pieluchę i przebrałam. Dzisiaj na niebiesko-biało. Następnie włożyłam go do łóżeczka i włączyłam pozytywkę. Jego ulubiona zabawka. Chciałam iść posprzątać trochę, jednak obudziło się moje drugie Słoneczko. Wzięłam Darcy na rączki i wykonałam standardowe czynności. Gdyby Harry tu był, wszystko szło by dwa razy szybciej. Włożyłam bliźniaki do wózka i zawiozłam do kuchni. Odciągnęłam mleko dla nich na później i zajęłam się śniadaniem. W czasie jedzenia śniadania ktoś zadzwonił do drzwi. Podeszłam do nich i przed otworzeniem przeglądnęłam się w lustrze. Typowa samotna matka.
– Hej Lily. Jestem – zawołał radośnie Landon i objął mnie mocno.
– Cześć. Wchodź - wciągnęłam go do mieszkania i szybko zamknęłam drzwi.
– Jak noc?
– Spokojnie. Mogą ci więc teraz dać popalić - zaśmiałam się i rozłożyłam ręce.
– Wujek Landon stanie na wysokości zadania.
Oboje weszliśmy do kuchni, gdzie dokończyłam śniadanie. Landon został z dzieciakami, a ja pobiegłam przygotować się do pracy. Pół godziny później szłam spokojnie w stronę metra. Przechodząc przez pasy zauważyłam jadący szybko w moją stronę czarny, sportowy samochód. Odskoczyłam na bok, a przejeżdżający mężczyzna krzyknął coś obraźliwego w moją stronę. Co jest? Przecież przechodziłam na zielonym. Idiota. Moją uwagę przykuły jednak brązowe loki opadające mężczyźnie na ramiona. Ale nie, to nie możliwe. Przecież jest wielu mężczyzn w Londynie z takimi włosami. Ale czy któregokolwiek stać na taki wóz? Popadam w paranoję.
Kupiłam bilet na metro i wbiegłam do niego w ostatniej chwili. Usiadłam na wolnym miejscu i oczekiwałam na moją stację. Ciekawe czy gdybym była z Harry'm pracowałabym? Musiała jeździć metrem? Musiałabym zostawiać dzieci z obcymi im ludźmi żeby zarobić pieniądze?
Po kilku minutach wysiadłam na mojej stacji. Wyszłam z podziemnej stacji i ruszyłam w stronę kawiarni. Byłam piętnaście minut przed czasem. Zadowolona weszłam do środka. Dziwne, że drzwi były otwarte. Poszłam w stronę gabinetu pani Smith jednak drzwi były zamknięte.
– Ty pewnie jesteś Lily – usłyszałam za sobą i odwróciłam się szybko. Ujrzałam wyższego ode mnie szatyna. Miał piękne błękitne oczy. Nie dość ci miłości Lily?
– Tak, to ja. A ty to...?
– Louis Tomlinson. Pracuję tutaj. Pani Smith dzisiaj się spóźni i prosiła żeby ci wszystko powiedzieć co i jak - uśmiechnął się, a mi zmiękły nogi.
– Lily Coventry – wyciągnęłam dłoń, którą szybko uścisnął. Jego duża i moja mała. Dlaczego porównujesz?
– Chodź wszystko ci pokażę – uśmiechnął się i pełen energii zaczął mnie oprowadzać. Ciekawe czy przy moich dzieciach też miałby takie pokłady energii?
– Ja idę przekręcić tabliczkę, a ty za ladę - zaśmiał się, a ja zajęłam miejsce za blatem. Tuż po dziesiątej zaczęli pojawiać się pierwsi klienci. Wszystko było idealnie to pewnego momentu.
– Lily! - usłyszałam krzyk.
– Tak?
– Musisz zawieść zamówienie klientowi – powiedział spokojnie Louis.
– Nie macie tutaj kogoś od tego?
– Jest Zayn, ale jest chory. Musisz zawieść czarną kawę i muffinkę jagodową do firmy H.Styles - powiedział czytając z kartki, a mi serce podeszło do gardła. Nie, nie pojadę tam. -Tutaj masz adres. - podał kartkę. - Coś nie tak? Zbladłaś.
– Nie, jest okey. Mam dostarczyć do recepcji, tak? - błagam, niech powie, że tak.
– Styles prosi o dostarczanie do rąk własnych. Także musisz iść do jego gabinetu. Spokojnie, w recepcji wszystko ci powiedzą. - żeby spotkanie z recepcjonistką było dla mnie problemem.
-W takim razie szybko rób zamówienie i jedź. Styles nienawidzi czekać. Tu masz klucze. Biały Ford na parkingu. - puścił mi oczko i zostawił mnie z kartką i wizją wizyty u mojego byłego i ojca moich dzieci. Ciekawe czy on jest świadomy, że jego dzieci już przyszły na świat?
*************************************************************************
Cześć!
Bardzo przepraszam Was, ale nie mam ostatnio czasu na pisanie. Mam na głowie dużo obowiązków i ledwo jestem w stanie się wyspać. Mam nadzieję, że zrozumiecie oraz spodobał Wam się ten rozdział.
Alien xx
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro