Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

~49~


– To jest takie popieprzone – warknął Harry, opierając głowę o szybę samochodu.

– Zgadzam się z tobą – odezwał się Louis i zmienił bieg. Przez to, że Harry wczoraj trochę popił nie pozwoliłam mu prowadzić. A jakby to ująć, Tommo się napatoczył i sam zaproponował, że z nami pojedzie. 

– Przecież potrafisz rozpoznać swoje dzieci - zwróciłam się w stronę siedzącego obok bruneta. -Nie powinno być więc z tym problemu. Bierzemy Maluchy i do domu.

– No, wiesz. Te wszystkie dzieci są podobne do siebie – odezwał się zawstydzony Styles.

– Nie żartuj Harry. Nie wiesz jak wyglądają twoje dzieci? – spytałam z naciskiem na ,,twoje".

– Jeju no Lily, wiem. Są do mnie bardzo podobne, ale wiesz o co mi chodzi. – pokręciłam zrezygnowana głową i wzięłam głęboki wdech.

– Jesteśmy już. – do mojej głowy dotarł głos Louis'a. Wysiadłam z samochodu i ostrożnie zamknęłam drzwi. Spojrzałam na średniej wielkości, nowoczesny budynek komisariatu policji. –Poczekam tutaj na was. A wy idźcie i zróbcie wszystko co trzeba na spokojnie – powiedział Tomlinson, po czym odszedł w stronę kawiarni po drugiej stronie ulicy. 

Z lekkim zdenerwowaniem ruszyłam w stronę drzwi, gdy poczułam ciepłą rękę na swojej. Spojrzałam w bok i napotkałam uśmiech i cudowne dołeczki Harry'ego. Brunet splótł nasze dłonie i razem przekroczyliśmy próg komisariatu. W środku panowała jakaś dziwna atmosfera, po prostu nie czułam się pewnie.

Podeszliśmy do recepcji, gdzie za biurkiem siedział lekko otyły mężczyzna.

– Dzień dobry. Harry Styles. Ja chciałem się...

-Dzień dobry. Wszystko wiem. Proszę tędy. – mężczyzna przerwał brunetowi i podniósł się z krzesła. Wyszedł zza biurka i podszedł do nas. – Pójdziemy tędy. – wskazał korytarz po prawej stronie i ruszył jako pierwszy. 

Harry spojrzał na mnie dziwną i śmieszną miną, która wyrażała jego zaskoczenie. Nie mogłam się powstrzymać i parsknęłam śmiechem, co nie umknęło uwadze policjantowi. Spojrzał na nas przez ramię i lekko się uśmiechnął. Po chwili zatrzymaliśmy się przed jakimiś drzwiami.

–Tutaj są wszystkie dzieci, które zabraliśmy z mieszkania Cynthii May. Proszę się nie spieszyć i odnaleźć swoje dzieci. – policjant otworzył drzwi i wpuścił nas do środka. 

W rogu pomieszczenia przy małym stoliku siedziała jakaś kobieta. Spojrzała na nas i skinęła głową, co odwzajemniliśmy. Mój wzrok pokierował się na drugą stronę pokoju. Stały tam trzy małe łóżeczka i jakieś pufy, na których siedziała dwójka dzieci. Chłopiec i dziewczynka. Wyglądali na około trzy lata. Spojrzeli na nas z zaciekawieniem, lecz nie odezwali się, a powrócili do zabawy. Rzuciłam Harry'emu krótkie spojrzenie i delikatnie pociągnęłam w stronę łóżeczek. Stanęłam w takiej odległości żebym mogła objąć wzrokiem wszystkie trzy. Od razu wiedziałam, w których leżą moje dzieci. Dziewczynka w różowym ubranku, z główką pokrytą brązowymi włosami i szmaragdowymi oczami wpatrywała się we mnie z szerokim uśmiechem. Moja Darcy. W łóżeczku obok leżał chłopiec w jasnozielonym kombinezonie. Główkę również pokrywały brązowe włosy, a oczy identyczne jak Harry'ego. Jestem pewna, że to nasze dzieci. Jestem ich matką. A co do trzeciego łóżeczka. Leżała w nim dziewczynka, lecz z pewnością była dużo starsza od moich dzieci. Do tego miała jasne włosy, a jej oczy były błękitne. Wzięłam w ramiona Lou i przytuliłam do piersi. Mimowolnie po policzku spłynęło kilka łez. Wreszcie mam je przy sobie. Mój synek wtulił twarz w moją szyję i zaczął ją delikatnie ssać. Zaśmiałam się na jego poczynania i odsunęłam delikatnie chłopca.

– Co ty wyprawiasz Maluchu? – zaśmiałam się, trącając nosem jego nosek. Chłopiec był wniebowzięty. Pisnął głośno i ponownie się do mnie wtulił. Spojrzałam na lewo i ujrzałam niezwykle słodki widok. Harry tulił do siebie Darcy, która zasnęła wtulona w jego pierś. Moją uwagę przykuła jej drobna rączka owinięta wokół palca bruneta.

– Czyżby nasz syn chciał ci zrobić malinkę? – usłyszałam szept bruneta, na co zaśmiałam się cicho. – To tylko mój przywilej – powiedział w stronę Louis'a i pogładził jego rączkę. Nagle drzwi pokoju otworzyły się z impetem, a do środka wpadła zapłakana kobieta.

– Jasmine! – krzyknęła i rzuciła się na dziewczynkę bawiącą się z chłopcem. – Kochanie – wyszeptała i pocałowała ją w czoło, po czym przytuliła mocno. Dziewczynka zaczęła płakać.

– Mamusiu – powiedziała i wtuliła się w ciało kobiety. Po chwili do pokoju wszedł również wysoki blondyn. Gdy zobaczył kobietę tulącą dziecko szybkim krokiem podszedł do nich i objął je obie. Spojrzałam ukradkiem na Harry'ego, który próbował ponownie uśpić Darcy. Musiała się obudzić przez krzyk tej kobiety.

– Wyjdźmy już – wyszeptałam i pociągnęłam bruneta. Pożegnaliśmy się z kobietą za biurkiem i wyszliśmy na korytarz. Nagle usłyszałam ciche kichnięcie. Spojrzałam w dół i zobaczyłam, że Louis delikatnie się trzęsie.

– Potrzymaj Darcy przez chwilę. – z zamyślenia wybudził mnie brunet. Wzięłam do drugiej ręki dziewczynkę i ucałowałam jej czółko. Moja córeczka. Spojrzałam na Harry'ego, który zdjął swoją kurtkę i okrył nią Louis'a. Podziękowałam mu uśmiechem i szybkim buziakiem. – Wreszcie jesteśmy razem – wyszeptał do mojego ucha. 

Z naszej rodzinnej chwili wybudziło nas chrząknięcie. Oboje unieśliśmy wzrok i zobaczyliśmy tego samego mężczyznę, który nas tutaj przyprowadził, a także innego policjanta. Pewnie przyszedł z tamtymi drugimi rodzicami.

– To państwa dzieci? – spytał policjant podchodząc do nas.

– Tak – odpowiedziałam stanowczo.

– Dobrze. Będziemy musieli załatwić jeszcze pewne dokumenty i będą mogli państwo odejść. Jest jeszcze pewna sprawa – powiedział pocierając dłonią kark. – Cynthia May przebywa obecnie w areszcie oczekując na rozprawę. Zostanie jej zarzucona współpraca w nielegalnym handlu dziećmi. Czy chcieliby państwo zeznawać w sądzie? Oczywiście nie musicie państwo oboje – dodał szybko.

– A czy jest możliwość złożenia również zeznać obciążających ją? Jakiś czas temu Cynthia oblała moją partnerkę kwasem. Mamy dokumentację medyczną potwierdzającą te zdarzenia i myślę, że Lily mogła by zeznawać – powiedział Harry. Nie konsultował tego ze mną, ale to chyba dobry pomysł. Cynthia dostanie wreszcie karę adekwatną do zła, które nam wyrządziła.

– Louis mógłby jeszcze zeznawać – zwróciłam się do Harry'ego. – Nasz przyjaciel był pierwszą osobą, która mi pomogła – wytłumaczyłam policjantowi. Mężczyzna pokiwał twierdząco głową i wziął głęboki wdech.

– Z tego co wiem mieszka pani w bloku. Jeśli na klatce schodowej jest kamera to mamy pewność, że sąd weźmie tą sytuację pod uwagę. Proszę być dobrej myśli, wszystkim się zajmiemy. Będziemy z państwem w kontakcie. A teraz proszę jednego z państwa do wypełnienia tych dokumentów. – Harry stwierdził, że to właśnie on pójdzie, lecz wpierw zadzwonił do Louis'a i nie pozwolił mi się ruszać z korytarza. Zaśmiałam się na jego poczynania i pogoniłam za policjantem. Z szerokim uśmiechem usiadłam na krześle, gdzie czekałam na dużego Louis'a.

*****

– Wreszcie zasnęły – jęknęłam siadając na sofie obok Harry'ego. 

Chłopak przyciągnął mnie do siebie i pocałował krótko w usta. Mruknęłam, gdy odsunął się ode mnie i położył moją głowę na swoich udach. Ale nie powiem, że to nie było złym pomysłem. Miałam idealny widok na perfekcyjną twarz Harry'ego. Chwyciłam dłoń bruneta i przyglądnęłam się po raz setny trzem sygnetom na jego długich palcach.

– Uwielbiam ten. – wskazałam sygnet z różą. – Też sobie kiedyś taki sprawię – uśmiechnęłam się w jego stronę, co brunet odwzajemnił. Wyciągnęłam palce w górę i włożyłam je w jeden z jego dołeczków.

– Co ty robisz? – spytał ze śmiechem.

– Badam miejsce, w którym mogłabym zamieszkać – wypowiedziałam, skupiona na swojej czynności. Niestety głośny wybuch śmiechu Harry'ego mi to uniemożliwił.

– Oj Lily, Lily. Kocham cię – wypowiedział przez śmiech przecierając dłonią policzki mokre od łez. Tym razem wywołanych śmiechem. Schylił się i musnął malinowymi wargami moje usta. Delikatnie przygryzłam jego wargę, co bardzo mu się spodobało. – Lily jest pewna sprawa. – wyszeptał odsuwając ode mnie głowę.

– Tak? – spytałam siadając obok niego.

– Chciałbym mieć was na oku cały czas, zwłaszcza po tym co się ostatnio stało. Chciałbym stworzyć dla was bezpieczny dom, w którym czulibyście się jak u siebie. A przede wszystkim chciałbym móc widzieć was codziennie i bez ograniczeń. Dlatego, co powiesz na to abyś przeprowadziła się z dziećmi do mnie? 


***********************

Hej!

Postanowiłam zorganizować dla Was maraton.  Mam nadzieję, że się cieszycie. Niestety muszę Was również powiadomić, że do końca Our Twins pozostało 3 rozdziały (nie licząc tego) i epilog. W tym maratonie dostaniecie więc razem z tym rozdziałem 3 częsci :D


1/3 maratonu 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro