~39~
Było tak jak kiedyś. Jego malinowe usta idealnie uzupełniały z moimi. Z każdą chwilą pocałunek stawał się coraz bardziej namiętny, a nasze języki toczyły walkę o dominację. Wplotłam dłonie w jego włosy i delikatnie pociągnęłam za końcówki, przez co Harry jęknął. Jego ręce powędrowały na moje plecy, a jedna z nich zsunęła się z policzka poprzez szyję i bok ciała na biodra. Delikatnie wsunął dłoń za materiał koszulki. Zimne palce spowodowały dreszcze, które przebiegły moje ciało. Delikatnie ścisnął moje biodro przygryzając jednocześnie moją wargę. Jęknęłam mimowolnie w jego usta i poczułam jak uśmiecha się. Chłopak pociągnął mnie w swoją stronę i już po chwili siedziałam na jego kolanach, obejmując jego kark. W pomieszczeniu zrobiło się duszno i gorąco, więc zrzuciłam z siebie kardigan. Dłoń Harry'ego powędrowała na dół moich pleców, aby wsunąć się za pas moich jeansów. Niezwykłą chwilę przerwał nam donośny płacz dochodzący z piętra. Przerwałam pocałunek odsuwając się lekko od Styles'a. Gdy uświadomiłam sobie do czego doszło, albo do czego mogło dojść szybko zeszłam z jego kolan i po chwyceniu kardiganu pobiegłam w stronę źródła płaczu. Przeszłam do pokoju dziecięcego przez swoją sypialnię i stanęłam pomiędzy łóżeczkami. Zarówno Darcy jak i Lou głośno płakali kopiąc nóżkami o materac. Wzięłam w ramiona dziewczynkę i szybko znalazłam źródło problemu. Ułożyłam ją na przewijaku i zmieniłam pieluchę. Następnie wystarczyła chwila przytulania, aby Mała się uspokoiła. Odłożyłam ją do łóżeczka i odwróciłam się aby zająć się Louis'em. Prawie dostałam zawału, gdy zobaczyłam obok kołyski bruneta. Dłonią ocierał policzki chłopca i starał się go uspokoić. Próbując nie patrzeć Harry'emu w oczy zajęłam się synem, którego problem był głód. Nakarmiłam chłopca i po chwili spaceru po pokoju odłożyłam do łóżeczka. On również szybko zasnął. I tak oto pojawiła się cisza przerywana cichym pochrapywaniem Lou. Upewniwszy się, że Maluchy są dobrze okryte wyszłam z pokoju pozostawiając w nim bruneta. Podeszłam do szafy, w której zostawiłam trochę moich ubrań. Wyjęłam służące mi za piżamę krótkie spodenki i koszulkę. Już miałam wychodzić do łazienki, gdy przerwał mi pewien głos.
– Lily porozmawiajmy – zaczął cicho. Szczęk drzwi świadczył o tym, że zamknął pokój dziecięcy. –Proszę.
– Harry...– zaczęłam łamiącym się głosem. – To nie powinno się wydarzyć – zakończyłam szybko.
– Dlaczego tak mówisz Lily? – oburzył się i zbliżył do mnie. Wyciągnęłam rękę w geście zatrzymania, co chłopak uczynił i usiadł na skraju łóżka. – Nie mam już narzeczonej, jestem wolny.
– Harry, to nie takie łatwe jak ci się wydaje – westchnęłam. Dlaczego nagle w mojej głowie pojawił się Tomlinson? Nie jesteśmy już razem, więc nie powinnam się czuć winna przez to, że całowałam się z Harry'm.
– Więc powiesz mi, że to trudne? Z tego co wiem, też nie jesteś już w związku, więc o co chodzi Lily? – jego głos się nagle zmienił. Z wkurzonego w rozczarowany. Westchnęłam głośno i odłożywszy ubrania na stolik usiadłam obok bruneta. – Lily.
– Ciągle mam wyrzuty sumienia za to jak potraktowałam mojego byłego chłopaka. Był dla mnie taki dobry, a ja z nim zerwałam kiedy pojawiłeś się ty. I całe moje uczucie do ciebie odżyło. – przecież ono nigdy nie wygasło. – Louis mówił, że zauważył jak się zachowuje gdy poruszany jest twój temat. Stwierdził, że tak będzie lepiej, kiedy się rozejdziemy – powiedziałam, spoglądając na bruneta. Szybko jednak tego pożałowałam. Te jego cholerne, magnetyczne, szmaragdowe oczy zabijają. – Teraz jesteśmy przyjaciółmi. Ale odnoszę wrażenie, że nadal coś do mnie czuje. Czasem coś mi mówi, że się zabawiłam jego uczuciami. Ale tak nie było. Naprawdę się w nim zakochałam. Ale potem wróciłeś ty. Twoja inna twarz, twoja zmiana na lepsze. A z tobą powróciła moja miłość. – zakryłam twarz.
– Jeśli chodzi o tą sytuację to jestem złym kompanem do rozmowy, bo jednak chodzi tutaj również o mnie. Ale tak ode mnie, nie powinnaś czuć się źle. Poszłaś za głosem serca, zaufałaś mi i dzięki temu pomogłaś mi przed popełnieniem prawdopodobnie największego błędu w moim życiu. Dzięki temu mam Darcy i Lou. Mam ciebie. Zależy mi na was, naprawdę. A jeśli Louis zauważył, że coś zmieniło się w twoich uczuciach to znaczy, że cię kocha i chce twojego szczęścia. Wiesz, jak się kogoś kocha to trzeba pozwolić mu odejść – westchnęłam głęboko czując jak zaczyna boleć mnie głowa. Kochana migreno wróciłaś! Tak bardzo tęskniłam.
– Może masz i rację. Louis mówi podobne rzeczy za każdym razem, gdy poruszamy ten temat. Z resztą, mówił, że ostatnio poznał jakąś dziewczynę. Widać, że jest zakochany. Mam nadzieje, że im się uda – uśmiechnęłam się lekko na wspomnienie wesołej twarzy Tomlinson'a.
– Będziemy im kibicować. Razem – powiedział łapiąc moją dłoń i splatając nasze palce. Uśmiechnęłam się i oparłam o ramię bruneta. Może powinnam w końcu przestać myśleć o przeszłości? Będę potrafiła? – Jesteś gotowa na powrót? Mój i twój? Nasz? – pytał przyglądając mi się uważnie. Nie ukrywam, że zszokował mnie trochę swoimi pytaniami. – Tylko nie mów, że mnie nadal nie kochasz, bo przed chwilą sama mówiłaś, że odżyło twoje uczucie do mnie – zaśmiał się dźwięcznie, a po moim ciele przeszła dziwna fala ciepła. Może rzeczywiście powinnam spróbować? – W przyszłości jako państwo Styles? – uniósł brew do góry, gdy spojrzałam na niego. Przełknęłam nerwowo ślinę i wzięłam głęboki oddech. – To jak Lily? – ponowił pytanie z szerokim uśmiechem.
– Chcę spróbować – powiedziałam cicho, lecz najwyraźniej chłopak usłyszał gdyż szybko mnie przytulił, a jego usta wielokrotnie całowały moje policzki. Teraz pewnie zarumienione policzki.
– To co, teraz wspólny prysznic? – spytał zacierając ręce.
– Woah, że co? – spytałam szybko zszokowana.
– Żartowałem. Ale tylko ten jeden raz.– zaśmiał się całując mnie w głowę, a ja wraz z nim.
******
Zmieniłam numerację, bo zaczęłam już gubić się w tych jedynkach
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro