Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

~38~

Zaskoczona tuliłam do siebie drżącego bruneta. Zerwał zaręczyny z Cynthią. Czy się cieszyłam? Tak. Mimo iż mój mózg tworzył już obrazy naszej czwórki jako szczęśliwa rodzina, wiedziałam że pewnie tak się nie stanie. Wątpię, żeby Harry od razu chciał się z kimś wiązać.

– Cichutko Harry – wyszeptałam w jego stronę. – Uspokój się i nie płacz już. – brunet wtulił się we mnie mocniej, przez co miałam wrażenie, że zaraz zwymiotuję. Od tego uczucia uratował mnie głośny płacz bliźniaków. – Nie płacz już Harry. Muszę zająć się Darcy i Lou, mam nadzieję, że mi w tym pomożesz. Maluchy nie mogły się doczekać spotkania z tatusiem – uśmiechnęłam się przecierając jego mokre policzki. Chłopak spojrzał na mnie zaszklonymi oczyma i dłonią założył za ucho kosmyk moich włosów.

– Ja też się nie mogłem doczekać– odezwał się ochrypłym głosem i wstał. Poszłam w jego ślady i również się podniosłam. – Ale tutaj jest syf – westchnął, rozglądając się dookoła. – Przepraszam cię bardzo. Za wszystko, za to, że musisz to oglądać – pokręcił głową zrezygnowany.

– Nic się nie dzieje. Chyba nie tak sobie wyobrażałeś dzisiejszy dzień.

– Nie tak wyobrażałem sobie zerwanie z Cynthią. Ale nie żałuję tego, to dobra decyzja – przyznał szczerze.

– Cieszę się, że wreszcie przejrzałeś na oczy w jej sprawie. Pomóż mi z Maluchami, a potem ja pomogę tobie posprzątać tutaj. – wskazałam zdemolowane pomieszczenie.

– Z wielką przyjemnością. – brunet poprawił koszulkę i razem ze mną podszedł do wózka. 

Wzięłam w ramiona płaczącego Louis'a i przytuliłam do piersi. Harry poszedł w moje ślady i objął Darcy. Dziewczynka wyraźnie zachwycona i usatysfakcjonowana pisnęła. Jej rączka powędrowała w stronę włosów bruneta, lecz nie mogła ich dosięgnąć. Brunet schylił głowę na tyle, że dziewczynka mogła je chwycić. Louis wtulił się we mnie i po chwili również przestał płakać.

– Nakarmię je i przebiorę. A potem tutaj posprzątamy – odezwałam się w stronę Harry'ego. Ten jednak zafascynowany małą istotką w jego ramionach zdawał się mnie nie słyszeć. – Harry – powtórzyłam, dzięki czemu udało mi się zwrócić jego uwagę. Spojrzał na mnie lekko zdezorientowany. – Zanieś Darcy na górę.

– Tak, tak – powiedział szybko i wpatrzony w córeczkę udał się w stronę schodów.


*****

– Były sobie ładne zasłony – mruknęłam zdejmując zniszczony materiał. One naprawdę były ładne.

– Kupię nowe – ach tak, zapomniałam. Jestem Harry Styles i stać mnie na wszystko. Zawsze i wszędzie.

– Szkoda pianina – powiedziałam zbierając z dywanu oderwane klawisze. Co tu się musiało dziać, że aż one ucierpiały. 

– Może uda się je jakoś naprawić – westchnął prostując się i grymasem na twarzy. – Ale boli mnie kręgosłup – jęknął.

– Ja chodziłam przez dziewięć miesięcy z dodatkowym ciężarem, to dopiero sprawiało ból kręgosłupa – stwierdziłam, wrzucając klawisze do pudełka. Może rzeczywiście da się to jakoś naprawić?

– Ale dzięki temu mamy piękne dzieci – Harry pojawił się nagle obok mnie, a jego usta spoczęły na moim policzku. Zamarłam, a mój oddech się zatrzymał. W ciągu ostatniego miesiąca takie buziaki były normalne. Zresztą, w ciągu ostatniego miesiąca wiele się zmieniło.

– Musisz wynieść te worki i koniec pracy – powiedziałam stawiając przy ścianie pełny worek na śmieci. Harry mruknął coś pod nosem i wykonał moje polecenie. Gdy brunet zniknął mi z pola widzenia podeszłam kolorowego kojca, w którym Darcy i Lou bawili się w najlepsze. – Co tam Maluchy? – spytałam gładząc główkę Louis'a pokrytą małymi, brązowymi lokami. Mały Harry. Chłopiec spojrzał na mnie zielonymi oczyma i pisnął głośno. Trzymaną w dłoniach pluszową zabawkę rzucił przed siebie, trafiając w nóżki Darcy. Dziewczynka wydawała się jednak tym nie wzruszona i przyglądała się różowemu misiowi. Lou wziął w rączki gumową literkę i ponownie rzucił w siostrę. Znowu nie zareagowała. Kiedy chłopiec ponownie wybierał swoją broń wzięłam go na ręce.

– Nie wolno rzucać zabawkami Książę – powiedziałam wiedząc, że on i tak nie posłucha. Usiadłam na sofie i ułożyłam nogi na tapicerce. Pomiędzy nimi położyłam Louis'a i podałam mu kilka zabawek. Przymknęłam oczy i ułożyłam głowę na oparciu mebla. Niby nie tak wiele sprzątania, a cholernie męczy.

– Zmęczona? – usłyszałam za sobą zachrypnięty głos.

– Yhm – mruknęłam, oddychając głęboko. Po chwili poczułam ciepłe dłonie na moich ramionach. Harry zsunął z moich ramion kardigan i zaczął masować moje ramiona, do których miał świetny dostęp dzięki mojej koszulce na ramiączkach. Uniosłam głowę do pionu i z przyjemności odchyliłam ją do tyłu. – Dobrze? – spytał mocniej naciskając.

– Tak – wymruczałam. – Nie pamiętam kiedy ostatnio ktoś robił mi masaż – westchnęłam.

– Teraz masz od tego mnie. – mimo zamkniętych oczu mogłam bez problemu stwierdzić, że na twarzy bruneta pojawił się chytry uśmieszek. – Kiedy dzieciaki zasnął zapraszam na maraton filmowy – wyszeptał do mojego ucha, a ja poczułam jak moje ciało zalewa fala gorąca.


*****

– Jeszcze raz – zaśmiał się Harry, otwierając szeroko usta. Rzuciłam w jego stronę ziarenko prażonej kukurydzy, a on po raz kolejny je złapał. Zaklaskałam ze śmiechem i odłożyłam miskę na stolik. Zamiast niej w dłonie wzięłam kubek z sokiem. Upiłam kilka łyków i odłożyłam naczynie na stolik. – Muszę coś zrobić z tym salonem. Okropnie mi się nie podoba. Chyba nie obejdzie się bez konkretnego remontu.

– Nie koniecznie – odezwałam się opierając o tył sofy. – Wystarczy nałożyć tapetę, albo przemalować ściany, jakieś fajne dodatki i będzie super – stwierdziłam, rozglądając się po pomieszczeniu.

– Pomogłabyś mi w tym? – spytał spoglądając na mnie.

– Nie znam się na tym za bardzo – zaśmiałam się. – Trzeba chyba zasięgnąć porady specjalisty.

– Załatwię wszystko jutro – odezwał się zadowolony i rzucił na oparcie sofy. –Lily – szepnął.

– Tak? – spytała zwracając twarz w stronę tych cudownych szmaragdowych oczu.

– Jest pewna rzecz, którą chciałbym zrobić. Nie wiem tylko czy nie będziesz z tego powodu zła – zaczął zdenerwowany. Podniosłam się do pionu i spojrzałam na niego niezrozumiale.

– Wiesz, no. Nie dowiesz się póki nie spróbujesz – powiedziałam. 

Harry spojrzał na mnie niepewnie, lecz zbliżył się. Wbił we mnie swoje niezwykłe spojrzenie, w którym doszczętnie zatonęłam. Nie zwróciłam uwagi na zbliżającą się w moją stronę jego twarz. Nim zdążyłam zareagować jego miękkie, malinowe usta spoczęły na moich.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro