Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

~34~

Podążyłam za Harry'm. Weszliśmy na piętro i zatrzymaliśmy się przed drzwiami, które kiedyś prowadziły do pokoju gościnnego.

– Chciałbym mieć was tutaj coraz częściej, dlatego coś przygotowałem. Otwórz. – wskazał na brązową klamkę.

 Wzięłam głęboki wdech i pociągnęłam za nią, a drzwi ustąpiły. Pchnęłam je i weszłam do środka pomieszczenia, gdzie doznałam po raz kolejny szoku. Sypialnia była w stylu starego salonu. Trzy jasne ściany i jedna wyłożona drewnem. Tuż przed nią stało wielkie łóżko z wieloma poduszkami. Po jego obu stronach szafeczki, a na nich kwiaty i lampki. Oprócz tego wielka szafa, puchaty dywan, okno ze specjalnym miejscem do siedzenia, bujany fotel i kamienny kominek specjalnie zabezpieczony przed dziećmi. A wszystko ozdobione klimatycznymi dekoracjami. Na jednej ze ścian znajdowały się dwie pary białych drzwi. Podeszłam bliżej i pociągnęłam za klamkę pierwszych. Pomieszczenie okazało się być łazienką w kolorach beżu i bieli. Uśmiech na mojej twarzy wywołał widok niebieskiej dziecięcej wanienki włożonej do wanny oraz dziecięcych płynów do kąpieli na półce. 

– Został jeszcze jeden pokój – usłyszałam szept, a następnie ciepła dłoń złapała moją i wyprowadziła z łazienki.

Podeszliśmy do drugich drzwi i tym razem Harry je otworzył. Weszłam jako pierwsza i zaniemówiłam. Pokój okazał się być niewielkim, lecz bardzo przytulnym pokoikiem dziecięcym. Trzy ściany pomalowane były na jasnoszary kolor. Czwarta z nich była pokryta tapetą, przedstawiała białe tło, a na nim w rzędach turkusowe, a poniżej nich szare chmurki. Ułożone w odpowiedniej odległości od siebie rysunki, powtarzane na całej tapecie tworzyły niesamowity efekt. Pod obiema ścianami stało po jednym białym łóżeczku. Dzięki temu, że jedno z nich miało niebieską pościel, a drugie różową bez problemu można było odnaleźć właścicieli danego mebelka. Pomiędzy łóżeczkami znajdowało się duże okno wychodzące na ogród. Ozdobiono je [okno] długimi, cienkimi firankami i turkusowymi, zwiewnymi zasłonami. W pokoju znajdowała się również duża komoda, przewijak, sofa z turkusowymi i różowymi poduszkami oraz puchaty dywan. A także kosze na zabawki. Na prośbę Harry'ego podeszłam do komody i odsunęłam szuflady. Były pełne ubranek, pieluch i dziecięcych specyfików. 

– Mama powiedziała, że to powinno pasować na Maluchy, ale będziesz musiała sama sprawdzić. Nie znam się na tym za bardzo – powiedział pocierając dłonią kark. 

W oczy rzuciła mi się para śpioszków. Jedne różowe, a drugie niebieskie. Jednak na obu pisało ,,I love my Daddy". Mimowolnie po moim policzku spłynęła łza. Harry przygotował to wszystko dla nas. Dla dzieci, dla mnie. 

 – Podoba się? - spytał przerywając ciszę. 

Odłożyłam ubranka i odwróciłam się do Styles'a. Podeszłam szybkim krokiem i mocno objęłam go w pasie. Chłopak stał przez chwilę zszokowany, jednak zacisnął wokół mnie swoje ramiona, a głowę oparł na mojej.

– To jest piękne – wyszeptałam w jego ramię całkowicie się rozklejając. – Dziękujemy. Ale nie musiałeś tego robić. To z pewnością kosztowało bardzo dużo.

– Nie mówmy o pieniądzach, bo nie są tu ważne. Ani one, ani żadna Cynthia. Tylko ty, Darcy i Lou – powiedział, tuląc mnie do siebie. Chciałam by ta chwila trwała jak najdłużej. Potrzebowałam tego ciepła, miłości, troski i opieki. Może i dawał mi to Louis podczas naszych spotkań, lecz nie czułam tego tak mocno jak teraz.

– Dziękuję – powiedziałam odsuwając się od bruneta. – I przepraszam za to. – przetarłam dłonią mokre policzki.

– Nie przepraszaj za to. To oznaka, że jesteś wrażliwa i niesamowita. – uśmiechnął się tak szeroko, że nie sposób było tego nie odwzajemnić. – To co, myślisz, że możemy tutaj przynieść Maluchy? – spytał, a ja ochoczo pokiwałam głową. Już po chwili każde z bliźniąt wtulało się w ciepły kocyk w swoich łóżeczkach. – To teraz mamy czas dla siebie – uśmiechnął się i podszedł do komody. Odsunął jedną z szuflad i wyjął dwa białe urządzenia. – Elektryczna niania. – jedną z części postawił na parapecie obok łóżeczek, a drugą zabrał ze sobą. – Zapraszam do kuchni. Zrobimy coś dobrego na kolację.

Zeszliśmy na parter i przeszliśmy do kuchni. Harry posadził mnie na krześle przy stole przy którym miałam idealny widok na aneks kuchenny i wyspę pośrodku kuchni.

– Herbaty? – spytał napełniając czajnik. Potwierdziłam kiwnięciem głowy i usiadłam wygodnie. Po chwili spoczął przede mną kubek z gorącym napojem oraz talerzyk z ciastkami. Nie ukrywając, najchętniej zjadłabym je wszystkie. Harry wyjął na blat wyspy różne składniki i miski. Poprawił swoją fryzurę i zaczął mówić próbując naśladować włoski akcent.

– A teraz droga Signora* gotujemy makaroni! – krzyknął wesoło, wrzucając długi makaron do garnka. Jego głos był tak śmieszny, że nie mogłam się powstrzymać i po raz kolejny wybuchłam głośnym śmiechem. Nagle doszedł do mnie dość niemiły zapach spalonego dania.

– Harry...sos – powiedziałam przez śmiech. Chłopak z przerażeniem na twarzy wziął łyżkę i zaczął mieszać sos. A ja, jak to ja zwijałam się ze śmiechu.

*****

Ku mojemu zaskoczeniu Harry'emu udało się już niczego nie przypalić i dokończyć naszą kolację. Tuż po niej, która swoją drogą była przepyszna usiedliśmy w salonie. Rozmawialiśmy z kubkami herbaty w dłoniach w akompaniamencie piosenek z programu muzycznego w telewizorze.

– A ty, masz kogoś? – spytał nagle. I mówić mu o Louis'ie czy nie? Swoją drogą jeśli Tomlinson będzie miał nadal takie zdanie o Harry'm przez co zabraniałby mi się z nim spotykać nie ratowałabym tego związku. Cholera no, Styles to ojciec moich dzieci i to oczywiste, że będziemy się widywać.

– Tak. Ale nie wiem jak to będzie z nami – powiedziałam szybko upijając łyk herbaty.

– Dlaczego?

– Ostatnio pokłóciliśmy się trochę. No może trochę bardzo.

– Poszło o coś poważnego? - spytał ponownie.

– Nie – przeciągnęłam słowo, a chłopak uniósł brew.

– Poszło o mnie? – spytał, a ja nie odpowiedziałam. – Lily.

– Tak – przyznałam. – Twierdził, że nie powinnam tutaj przychodzić po tym jak nas potraktowałeś. – nie ukrywam, że wkroczyliśmy na trudny i jednak lekko krępujący temat.

– Zmieniłem się Lily. Naprawdę – zaczął głosem jakiego nigdy u niego nie słyszałam. – Chcę być obecny w życiu tych Maluchów. Nie chcę być już tchórzem.

– Widzę i wiem, że się zmieniłeś. I bardzo cieszy mnie ten fakt – przyznałam szczerze.

– Mnie również cieszy moje lepsze zachowanie. Ale Cynthia – skrzywił się. – Nie pasuje jej to co robię i robi mi o to awantury. I według niej to jest powodem jej nocnych pobytów poza domem. Mimo, iż miały miejsce jeszcze przed tym całym wydarzeniem – westchnął masując skronie. – Rozważam opcję rezygnacji z oświadczyn i całego tego cyrku wokół niej. – wziął głęboki wdech. – To wszystko jest takie trudne – westchnął i spojrzał na mnie zielonymi tęczówkami. 

Tymi, które kiedyś codziennie widziałam jako ostatnią rzecz przed snem i tymi, które widziałam rankiem jako pierwsze. Teraz te dwa wręcz szmaragdowe kamienie wpatrzone były we mnie z wielkim smutkiem, bólem, rozpaczą i brakiem sił. Niepewnie przybliżyłam się do Harry'ego i objęłam go ramionami. Chłopak wtulił twarz w zagłębienie mojej szyi. Łkał. Ułożyłam dłoń na jego głowie i delikatnie ją gładziłam.

– Wszystko będzie dobrze Harry. Wszystko będzie dobrze. – pomogę ci, nie opuszczę cię, nie zostawię cię samego, nie pozbędę się mojej miłości do ciebie.

*******

Jak wieczorek Lily i Harry'ego?

*Signora – (czyt. Siniora) – z włoskiego ,,panna". Nie znalazłam nigdzie tłumaczenia na język włoski pani/panna/panienka jako Signorita, które wymawiałoby się jako Siniotira, które sugerowałyście. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro