Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

~22~

Po męczącym dniu pracy, oraz po dniu udawania przed każdym, że wszystko jest dobrze stanęłam przed znienawidzonym przeze mnie budynkiem firmy H.Styles. Wysoka, oszklona budowla już z zewnątrz mnie odrzucała. Zdobyłam się na odwagę i przekroczyłam próg firmy, a w oczu rzuciły mi się kobiety i mężczyźni w idealnie dopasowanych ubraniach. Doskonale pamiętając drogę do gabinetu Harry'ego od razu udałam się do windy. Miałam szczęście, że jedna z czterech była wolna. Weszłam i szybko kliknęłam przycisk ostatniego piętra. Po kilku sekundach ciężkie, drzwi rozsunęły się, a ja stanęłam na korytarzu. W oczy rzuciło mi się biurko na jego końcu, które tym razem było zajęte. Zbliżyłam się i ujrzałam skupionego szatyna, który przeglądał coś w komputerze.

– Dzień dobry – zaczęłam cicho chcąc zwrócić uwagę mężczyzny. Uniósł on na mnie wzrok i uśmiechnął się lekko. – Jestem Lily Coventry. Miałam zjawić się u pana Styles'a – mówiłam łącząc dłonie.

– Ach tak. Już powiadomię szefa. – mężczyzna wziął w dłoń telefon i po naciśnięciu czarnego przycisku przemówił. – Proszę – powiedział po odłożeniu słuchawki i wskazał na drzwi obok. Podziękowałam skinieniem głowy i po głębokim wdechu pociągnęłam za klamkę. Szybko zamknęłam drzwi i powoli odwróciłam się. Harry siedział wygodnie na fotelu pocierając jedną dłonią brodę. Wyglądał nieziemsko.

– Cieszę się, że przyszłaś. – nawet nie wstał.

– Do rzeczy, śpieszy mi się.

– Och nie przesadzaj Lily. Co masz ciekawszego do roboty? – zajmowanie się naszymi dziećmi. – Usiądź – powiedział wskazując krzesło po drugiej stronie biurka. Och dziękuję Łaskawco.

– O czym chciałeś porozmawiać? – spytałam siadając.

– Byłem ostatnio u mojej matki i dowiedziałem się pewnej rzeczy – wyprostował się na fotelu i przysunął do biurka.

– Jakiej to? – próbowałam udawać niewzruszonej, mimo iż wiedziałam jaki temat poruszy.

– Podobno nadal masz z nią kontakt.

– To prawda. Bardzo się lubimy – powiedziałam, na co Harry mruknął coś pod nosem.

– Powiedziała mi, że podobno byłaś w ciąży. I urodziłaś.

– Byłam. – odpowiedziałam stanowczo. – Kazałeś mi znikać z twojego życia, więc po co o to pytasz?

– Podobno to moje dziecko.

– Dzieci – poprawiłam go, a on pokręcił głową ze śmiechem.

– W takim razie dzieci – stwierdził z szyderczym uśmiechem. – Chcę zrobić testy na ojcostwo. Chcę mieć pewność, że się nie puściłaś.

– Jak....jak śmiesz nawet tak mówić?! – podniosłam się gwałtownie prawie przewracając krzesło. – Zostawiłeś mnie samą w bliźniaczej ciąży uprzednio wyzywając od suk i puszczalskich. Nie było cię dziewięć miesięcy. Dzwoniłam do ciebie kiedy urodziły się dzieciaki, a ty nawet nie odebrałeś! Nawet nie wiesz jak mają na imię! Jakiej są płci! Teraz masz do mnie pretensje o to, że mam kontakt z twoją rodziną?! Co jest nie tak z tobą Harry?! I jeszcze ta Cynthia?! Polecam ci wizytę u okulisty, bo coś czuję, że nie widzisz jak z twojego konta uciekają cyferki na ubrania dla tej suki! – wykrzyczałam mu wszystko w twarz po czym zdenerwowana ruszyłam w stronę drzwi. Już chciałam nacisnąć klamkę, gdy zostałam gwałtownie przyparta do ściany.

– Nigdy nie mów tak o mojej narzeczonej. – usłyszałam ton głosu Harry'ego, który niczego dobrego nie świadczył. Jego dłonie zacisnęły się na moich nadgarstkach tak mocno, że z pewnością powstaną ślady.

– Zostaw mnie Harry – próbowałam się wyrwać

– Przyślę kogoś do pobrania próbek. – puścił moje nadgarstki po czym lekko pchnął na ścianę.

 Skuliłam się gdyż dostałam w miejsce, które najbardziej bolało mnie po cesarskim cięciu. Moje przeczucia również były trafne, moje nadgarstki były czerwone, a dłonie lekko sine. Uniosłam wzrok na Harry'ego. Podszedł do małego stolika i nalał sobie całą szklankę jakiegoś alkoholu po czym zaczął pić stając do mnie plecami. Jak mogłam kochać takiego idiotę? Wyprostowałam się i wyszłam z gabinetu. Siedzący przy biurku mężczyzna od razu wstał i spojrzał na mnie.

– Wszystko w porządku? Może chce się pani napić? – spytał okrążając biurko i podchodząc do mnie. Uniosłam na niego wzrok, a w jego oczach ujrzałam troskę i lekkie zmartwienie. Musiał słyszeć naszą rozmowę.

– Nie, dziękuję. Wszystko jest dobrze – zmusiłam się na uśmiech i zaczęłam odchodzić. 

Podeszłam do windy i zobaczyłam, że ktoś jedzie na ostatnie piętro. Odsunęłam się kawałek i przymknęłam oczy. Po co ja tutaj w ogóle przyszłam? Nabawiłam się tylko bólu głowy i strachu o moje dzieci. Drzwi windy się otworzyły, a na korytarzu pojawiła się wysoka blondynka z toną tapety na twarzy. Cynthia. Spojrzała na mnie z pogardą i skierowała się w stronę gabinetu Harry'ego. Podeszła do biurka, gdzie siedział młody mężczyzna i oparła się na drewnie ramionami wypinając w stronę pracownika dekolt. I kto tu jest dziwką. Mężczyzna był wyraźnie nie zainteresowany jej osobą, wręcz zdenerwowany. Od razu wstał i podszedł do gabinetu Styles'a. Otworzył jej drzwi, a one weszła do środka mocno kręcąc pośladkami. Prychnęłam pod nosem i spojrzałam na mężczyznę. Przewrócił oczami i wrócił na swoje miejsce, gdzie po kilku wdechach wrócił do pracy. Pieprzona Cynthia. Ale to w końcu ona jest teraz narzeczoną Harry'ego. Jest na miejscu, gdzie ja byłam ponad dziewięć miesięcy temu. Jest ode mnie lepsza. Ale to nie ja jestem z kimś w związku, aby mieć pieniądze na ciuchy od Chanel, szpilki od Jimmiego Choo czy torebkę od Prady.

***********************

Hej!

Harry cwel...

Chciałam Was zaprosić na nowe opowiadanie o Harry'm Sketch Tower Bridge. Znajdziecie je oczywiście na moim profilu!

xoxo


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro