~16~
Stanęłam jak wryta. W pomieszczeniu obok znajdował się mój były, a w salonie obok nasze dzieci, o których nie wiedział. Gdzie ja w ogóle jestem?
– Dzień dobry Cynthio. – usłyszałam głos Anne. Więc tak suka też tu jest. Jakby jej nie mogło tu być?
– My tylko się przywitać. Idziemy teraz na spacer i chciałbym odwiedzić mojego przyjaciela. Będziemy na kolację i zostaniemy na noc. Nie masz nic przeciwko? – Harry, H-a-r-r-y, Ha-rry. Moja miłość. Jego głos. Jest tak blisko mnie, a tak daleko do osiągnięcia. Czy zapomniałam nagle o Louis'ie? Tak, Harry zawrócił mi w głowie. Bo wrócił. Liczyłam się z czymś takim, ale nie sądziłam, że przyjechałby w środku tygodnia.
– Lily? – cichy głos Anne wybudził mnie z transu. Przeniosłam na nią wzrok i ujrzałam jej smutne oczy. – Nie miałam pojęcia, że Harry dzisiaj przyjedzie. Naprawdę.
– Spokojnie, wierzę ci. Sama na to nie liczyłam – przyznałam smutno i nagle zakręciło mi się w głowie. Przymknęłam oczy i przytrzymałam się blatu.
– Lily? Dobrze się czujesz? – kobieta doskoczyła do mnie i odebrała talerzyki.
– Tak, po prostu zakręciło mi się w głowie. Trochę się denerwuję. Nie chcę spotkać Harry'ego. Wrócę do Londynu. Tak będzie bezpieczniej.
– Lily co ty wygadujesz? Nigdzie nie wracasz! Nie ma takiej możliwości– zaprzeczyła szybko brunetka. – Damy sobie radę. Gemma pomoże ci z dzieciakami, żebyś mogła odpocząć, a one nie płakały. Dopiero co przyjechałaś. Chcę się wami nacieszyć. Nie wiadomo kiedy znowu was zobaczę – mówiła tak smutno, że moje serce łamało się na kawałeczki. Było jej wstyd za syna. Ale nie chciała mnie stracić. Liczyła się z tym, że w każdej chwili mogę zakazać jej kontaktu z Darcy i Lou, więc cieszyła się tym co teraz ma. Ale ja nie myślałam czegoś takiego robić. Anne była dla mnie ważna. Była dla mnie jak matka.
– Niech będzie. Dziękuję – uśmiechnęłam się, a kobieta objęła mnie mocno.
– Nie masz za co kochana. To ja dziękuję, że mogę was widzieć – pociągnęłam nosem i starła samotną łzę z policzka.
– Nie mówcie, że Harry przyjechał. – Gemma weszła do kuchni tuląc do piersi Darcy, ubraną w różowy kombinezon.
– Tak – westchnęła Anne, a oczy Gemmy pociemniały.
– Z Cynthią? – spytała, a kobieta przytaknęła.
– Zabiję go.
– Gemma daj spokój.
– Jak on śmie się z nią tutaj pokazywać?! Po tym co zrobił? On jest chory na głowę? – uniosła głos, a Darcy wyraźnie się przestraszyła. Podeszłam do dziewczyny i zabawiłam dziewczynkę. Przerażona Gemma spojrzała na Małą i zaczęła przepraszać.
– Zjedzmy wspólnie obiad i coś wymyślimy – stwierdziła Anne i pogoniła nas do stołu.
*************************
Było przed godziną dziewiętnastą, gdy rozległ się dzwonek do drzwi. To z pewnością Harry. Wraz z Gemmą zabrałam bliźniaki na piętro do naszego tymczasowego pokoju. Ułożyłam Darcy i Lou w łóżeczku i spojrzałam na dziewczynę. Była przerażona i zła.
– Nie zejdę tam – stwierdziła ostro.
– Gemma, to twój brat.
– Nienawidzę go.
– Proszę cię. Zrób to dla maluchów. – wyraz jej twarzy złagodniał, a sama skierowała się do łóżeczka. Uśmiechnęła się wesoło na widok ich złączonych rączek i pogładziła zgiętym palcem policzki. Louis'owi chyba się to spodobało bo zaczął jakby mruczeć. Szeroki uśmiech sam pojawił się na mojej twarzy.
– Gemma! – usłyszałyśmy donośny krzyk Robina. Dziewczyna odsunęła się i spojrzała na mnie.
– Gdyby coś się działo to pisz.
– Tak, wiem. Idź teraz na dół i nie przejmuj się nami. Spędź czas z rodziną – uśmiechnęłam się.
– Cynthia nie jest moją rodziną – szybko odpowiedziała.
– Ale Harry jest i z pewnością chce cię zobaczyć. No idź już – zaśmiałam się i popchnęłam ją w stronę wyjścia. Gemma wyszła zamykając drzwi, a ja usiadłam na łóżku.
W pokoju panował mrok, który rozświetlała duża lampa w rogu pomieszczenia. Nadchodziła pora karmienia, więc wzięłam w ramiona Darcy i usiadłam z nią na poprzednim miejscu. Oczywiste jest to, że musiała okazać swoje niezadowolenie z powodu odłączenia od brata. Ułożyłam Małą wygodnie i przystawiłam do odkrytej piersi. Niedługo potem zadowolona i przebrana dziewczynka leżała w łóżeczku, a jej miejsce zajął jej braciszek. Z uśpieniem Lou nie miałam problemu, gdyż zasnął w chwili zakładania mu skarpetek. Nie wiem dlaczego, ale często mu się to zdarza. Kołysałam go jeszcze przez chwilę i mając pewność, że zasnął na dobre odłożyłam go do łóżeczka. Z Darcy był większy kłopot. Zdecydowanie odziedziczyła to po Harry'm. On też często miał problemy z zaśnięciem. Przytulałam go wtedy do siebie, gładziłam po głowie i cicho śpiewałam. Zasypiał od razu. Zawsze. Po około czterdziestu minutach mogłam odetchnąć. Chciało mi się pić, a jak na złość nie zabrałam nic ze sobą do pokoju. Uchyliłam drzwi i podeszłam bliżej schodów chcąc się upewnić, że kolacja się skończyła, a rodzina przeniosła się do salonu. Nie zobaczyliby mnie z tego pomieszczenia. Słyszałam ich głośne głosy, więc nie byłam pewna gdzie są. Napisałam szybko do Gemmy. Byli w salonie. Po cichu zeszłam na parter i szybko udałam się do kuchni. Na szczęście nie zauważona. Szybko zgarnęłam sok pomarańczowy i udałam się na piętro. Wchodząc po schodach zobaczyłam Harry'ego. Siedział tyłem do mnie. Miał ubraną czarną koszulę i jestem pewna, że jej pierwsze trzy guziki były odpięte. Jego gęste loki były idealnie zaczesane do tyłu. Nagle usłyszałam słowa, które doszczętnie złamały moje serce.
– Ja i Cynthia zaręczyliśmy się – powiedział Harry, a w pomieszczeniu obok zapanowała głucha cisza.
***********************************************
Harry, Harry, Harry...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro