~4~
-Darcy, Lou! - zawołałam, jednocześnie wlewając do dwóch kolorowych kubków sok pomarańczowy.
Pierwsza w kuchni zjawiła się Darcy, która od razu zajęła swoje miejsce na stołku barowym.
-Tak mamusiu?-spytała i odgarnęła z czoła bujne kosmyki lokowanych włosów.
-Śniadanie zaraz będzie.-oznajmiłam i podeszłam do niej wraz z kubkiem, który napełniony był pomarańczową cieczą.
Postawiłam szkło na stole przed dziewczynką.
Był weekend i bliźniaki nie musiały iść do szkoły.
-A gdzie Louis? Jeszcze śpi? - zwróciłam się do dziewczynki z pytaniem o jej brata.
-Zaraz przyjdzie, musiał iść jeszcze do toalety. - wyjaśniła i wzięła kubek do rąk.
Dziewczynka spojrzała na sok z obrzydzeniem, po czym wystawiła język.
-Bleee, w tym soku coś pływa. - skrzywiła się.
Następnie odsunęła go jak najdalej od siebie. Nie spodobało mi się jej zachowanie, więc postanowiłam zwrócić córce uwagę.
-Darcy, proszę cię, nie wybrzydzaj. W tym soku nic nie pływa, to tylko naturalny miąższ z pomarańczy. - wytłumaczyłam spokojnie.
-Ale ten cały miąższ obrzydliwie wygląda. - dziewczynka skrzyżowała ręce na piersi.
-Zobaczysz, że jak się napijesz to nie będzie tak źle. - odpowiedziałam i wróciłam do robienia śniadania.
-A gdzie Blake i tata? - spytała, po czym przysunęła szklankę z powrotem do siebie i upiła łyk soku.
-Tata jeszcze śpi, Blake też. - po moich słowach do kuchni wbiegł Lou.
-Cześć mamo! - przywitał się i przytulił się do mnie. - Co będzie dziś na śniadanie? - zapytał po chwili.
-Jajecznica na bekonie. - odpowiedziałam. -Kiedy zjecie, proszę, przebierzcie się z piżam. Lou, to twój sok, proszę. - wzięłam z blatu drugi kolorowy kubek i postawiłam go po drugiej stronie stołu.
-Dziękuję mamo. - chłopczyk bez wybrzydzania wypił parę łyków.
Doprawiłam jeszcze jajecznicę solą i pieprzem. Wyłączyłam płytę indukcyjną i przeniosłam patelnię na stół. Następnie z szafki nad zlewem wyciągnęłam dwa czyste talerze, które postawiłam obok patelni.
-Proszę, niech każdy nałoży sobie tyle, ile chce. Tylko nie zjedzcie całej, musi wystarczyć dla mnie i taty. - oznajmiłam, wręczając bliźniakom widelce.
-Dobze mamo. - odpowiedziały zgodnie z pełnymi buziami.
*****
Po śniadaniu Harry wydrukował bliźniakom kolorowanki i usadowił je przy stoliku w salonie. Dodatkowo w tle puścił animowaną bajkę. Natomiast ja udałam się do sypialni i położyłam na łóżku wraz z Blake'iem.
-Popatrz. - zwróciłam się do naszego synka. - Tutaj. - wskazałam na mój brzuch. -Siedzi twój braciszek, albo siostrzyczka. A może braciszek i siostrzyczka. - parsknęłam śmiechem. - Tak naprawdę kolejnych bliźniaków nam nie trzeba. Wystarczą już Darcy, Lou i ty synku. - dodałam, po czym przytuliłam do siebie dwulatka, który i tak niewiele z tego wszystkiego rozumiał.
-Mama! -zaśmiał się wesoło. -Dał mi Louis. - powiedział i wyciągnął z kieszeni spodenek zabawkowy samochodzik bruneta.
-Widzisz, to oznacza, że Lou nie jest samolubny. - uśmiechnęłam się do najmłodszego dziecka.
Kto wie, może niedługo Blake wcale nie będzie najmłodszy...
*****
-Kochanie! - z parteru dało się słyszeć krzyki Styles'a. - Idziemy na spacer, idziesz z nami?! - krzyknął.
Chyba trochę sobie pospałam. Rozbudziłam się i przetarłam dłońmi oczy. Blake uchylił powieki i przytulił się do mojej ręki.
-Mama...- odezwał się sennym głosem. -Ja ne ce. - dodał, po czym ziewnął i podniósł się do pozycji siedzącej.
-Czego nie chcesz synku? - spytałam zdziwiona. - Idziemy na spacerek, będziesz miał lepszy apetyt i zjesz potem cały obiad. A co za tym idzie? Dostaniesz na deser paczuszkę herbatników. - na moje słowa chłopczyk zerwał się z łóżka. Zsunął się po kołdrze i stanął na dywanie, gdzie zaczął wesoło podskakiwać.
-Ciastka! - krzyknął i zaśmiał się charakterystycznym dziecięcym głosem. -Chotmy na spacelek!
-Już, już. - uśmiechnęłam się szeroko na jego poczynania.
Wygramoliłam się z łóżka i stanęłam obok synka. Wzięłam go w ramiona i zeszliśmy po schodach na parter. Harry i bliźniaki bawili się w berka na korytarzu.
-Ubierzemy się i możemy iść. - powiedziałam.
Postawiłam na ziemi Blake'a i podeszłam do wieszaka. Zdjęłam swój sweter i bluzę dla chłopca. Harry przejął ode mnie ubranie Blake'a i ubrał go, a ja zarzuciłam na siebie sweter. Sprawdziłam jeszcze ubiór bliźniaków i uśmiechnęłam się. Darcy i Lou złapały Blake'a za ręce i wyszli jako pierwsi. Zamknęłam dom na klucz i razem z Harry'm szliśmy tuż za nimi.
-Kochanie. - szepnął Zielonooki i splótł nasze dłonie. -Umówiłem nas na wizytę do ginekologa. Chcę już wiedzieć, czy nam się udało. - na mojej twarzy pojawiło się widoczne zdziwienie.
-Wiesz, zaskoczyłeś mnie tym. Na kiedy nas umówiłeś? - spytałam, chcąc dowiedzieć się szczegółów.
-Na dzisiaj. A dokładniej na dwunastą. - odparł, gładząc kciukiem skórę mojej dłoni. -Czyli za pół godziny musimy być w klinice.
-A co z dziećmi? Przecież nie zabierzemy ich ze sobą.
-Wszystko jest już załatwione. Idziemy teraz do Gold Bridge*, zostawimy tam dzieciaki i pojedziemy metrem do kliniki. Później odbierzemy Maluchy i wrócimy do domu. - nie spodziewałam się, że Harry będzie w stanie wszystko tak dobrze zaplanować. Chociaż w sumie, jest prezesem wielkiej firmy.
-No, Panie Styles. Jestem pod wrażeniem. - uśmiechnęłam się i zatrzymałam. Wspięłam się na palce, żeby dorównać wzrostem bruneta i cmoknęłam go w policzek. Następnie ruszyliśmy w dalszą drogę.
*****
-Lily Styles! - usłyszałam krzyk pielęgniarki, która w swoim uniformie wyglądnęła zza drzwi gabinetu.
-To ja. - odparłam cicho i podniosłam się. Harry poszedł w moje ślady i trzymając się za ręce udaliśmy się w stronę kobiety. -Zapraszam, Pani doktor już czeka. - brunetka uśmiechnęła się i otworzyła szerzej drzwi, abyśmy mogli wejść.
Kiedy znaleźliśmy się już w środku gabinetu, nagle coś sprawiło, że się wystraszyłam.
-Harry, boję się. - przyznałam. - A jeżeli się nam nie udało? - spytałam.
-Na pewno nam się udało. A nawet jeśli nie, to będziemy się starać do skutku. - musnął delikatnie ustami moje czoło, chcąc dodać mi otuchy. Naszą rozmowę przerwała doktorka. Tęga blondynka w średnim wieku. Na pierwszy rzut oka wydawała się miła.
- Witam państwa.-przywitała się. - Panią zapraszam na kozetkę, proszę podwinąć bluzkę i wygodnie się położyć. A panu zadam za chwilę parę rutynowych pytań. - zrobiłam to, o co mnie poprosiła.
Pięć minut później skończyło się "przesłuchanie" Harry'ego, który dołączył do mnie i usiadł na krześle obok kozetki. Blondynka podeszła do nas i włączyła aparaturę do USG. Nałożyła na specjalną "gałkę" żel do badania, a po chwili poczułam go na moim podbrzuszu. Z początku nic szczególnego nie widzieliśmy na monitorze. Aż do czasu.
-O! - lekarka zrobiła zrzut ekranu. - Widzą państwo tą szarą plamkę? - kobieta wskazała na małą kropkę, która wyróżniała się na tle reszty. - To drugi tydzień. - na te słowa wydałam z siebie pisk podekscytowania.
- Udało się!-pisnęłam i wpiłam się w usta Harry'ego, który podzielał moje uczucia. Coraz mocniej zatapialiśmy się w namiętnym, pełnym uczuć pocałunku.
- Kocham was najbardziej na świecie. Was , bliźniaki, i Blake'a.-wyszeptał Harry, co wywołało na mojej twarzy niezmienny uśmiech.
*************************************
Wiem, że rozdział mi nie wyszedł, ale proszę o gwiazdki i komentarze. Z góry dzięki <3
Gold Bridge* - park rozrywki dla dzieci, których rodzice muszą coś pilnie załatwić, lub są w pracy,i nie mogą zabrać ze sobą dzieci (oczywiście sama sobie takie miejsce wymyśliłam :D )
Julia
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro