Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

~38~

-Louis! – powiedziałam, szybko doskakując do przyjaciela. Obejęłam go ramieniem, aby nie upadł. –Musisz usiąść. – dodałam, po czym spróbowałam przetransportować Tomlinson'a na krzesełko obok. Po dłużej chwili udało mi się bezpiecznie posadzić mężczyznę. Obejęłam dłońmi jego policzki i spoglądnęłam na jego oczy. –Nie mdlej mi tutaj. Idę po wodę. Zaraz wracam. –dodałam, po czym odsuwam się od szatyna.

Po drugiej stronie korytarza zauważyłam dystrybutor wody. Podbiegłam do plastikowej beczki i wyjęłam mały kubeczek. Napełniłam go zimną cieczą, po czym w nieco wolniejszym tempie wróciłam do świeżo upieczonego tatusia. Podałam mu kubeczek i poleciłam wypić jak najwięcej.

-Coś się stało? – usyłyszałam w oddali zachrypnięty głos. Odwróciłam głowę w tamtą stronę i zauważyłam idącego do nas Harry'ego. Uśmiechnęłam się szeroko w jego stronę i przeniosłam na chwilę wzrok na Louis'a.

-Gemma urodziła. – oznajmiłam, gdy mój mąż postawił kubeczki z kawą na sąsiednim krzesełku. –Urodziła chłopca. – powiedziałam, na co Harry zaczął się głośno śmiać.

-Byli przekonani, że będzie dziewczynka. – odezwał się przez śmiech. –Stary, gratulacje! – zwrócił się w stronę Lou, z twarzy którego zniknęła już bladość.

-Dz..dzięki. – odpowiedział. –Dalej w to nie wierzę. Jestem ojcem. – powiedział cicho, a na jego ustach pojawił się uśmiech.

-Panie Tomlinson. – usłyszałam za moimi plecami. Odwróciłam się i ujrzałam kobietę w lekarskim kitlu. Odsunęłam się, chcąc dać jej dostęp do mojego przyjaciela. –Gratuluję synka. Dziesięć na dziesięć punktów. Okaz zdrowia. – odezwała się radośnie. –Może pan odwiedzić żonę i syna. – dodała, po czym wskazała korytarz, z którego przyszedł wcześniej mój mąż,

Louis podniósł się z krzesełka i ruszył za lekarką, a ja z Harry'm podążyliśmy za nimi w pewnej odległości. Styles objął moje ciało ramieniem i podał mi jeden z kubeczków kawy. Chętnie przyjęłam go od niego i upiłam kilka łyków.

W niedługim czasie znaleźliśmy się na korytarzu, z którego odchodziło wiele drzwi. Lekarka zatrzymała nas przed jedynymi z nich i wpuściła do środka Tommo. Powiedziała, że jeśli Gemma będzie na siłach, to będziemy mogli wejść do środka. Nie pozostało nam więc nic innego jak usiąść i poczekać.

-Będą cudownymi rodzicami. – powiedziałam, układając głowę na ramieniu męża. Zielonooki objął mnie ramieniem i pocałował w czoło.

-Nadeszła pora i na nich. – westchnął. –Teraz będzie bardzo głośno na naszych wszystkich rodzinnych spotkaniach. – parsknął śmiechem. Na słowa bruneta na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Przymknęłam oczy i wtuliłam się w ramię męża. Nie byłam przyzwyczajona do wstawania tak wcześnie, przez co dopadła mnie teraz senność.

-Może chcesz wrócić do domu? – wyszeptał Harry.

-Nie. – odpowiedziałam równie cicho. –Będziemy musieli potem pojechać po dzieciaki. Nie chcę żeby nasza sąsiadka przez cały czas je pilnowała. Może miała jakieś plany.

-Zapytamy Gemmy czy możemy je przywieźć. – dodał brunet i oparł swój policzek na mojej głowie.


******

Niedługo później do naszych uszu dobiegł szczęk klamki. Uniosłam wzrok i zobaczyłam uśmiechniętego Tomlinson'a, po którego policzkach spływało kilka łez.

-Wejdziecie? – spytał ukazując białe zęby.

Nie ukrywam, że podekscytowana podniosłam się razem z Harry'm z krzeseł i podeszliśmy do przyjaciele. Przekroczyliśmy próg, po czym mężczyzna zamknął drzwi. Spojrzałam w głąb pokoju i dostrzegłam półsiedzącą Gemmę na łóżku. W ramionach trzymała małe zawiniątko.

-Hey. – przywitałam się szeptem. Na wszelki wypadek, gdyby Maluch zasnął.

-Chodźcie. – odezwała się równie cicho i posłała nam szeroki uśmiech. Od razu widać było, że kobieta jest bardzo zmęczona, jednak dzieciątko w jej ramionach sprawia, że zapomina o śnie.

-Jaki on śliczny. – wyszeptałam, stając obok Gemmy. Chłopiec miał zamknięte oczka i był pogrążony we śnie.

-Podobny do Louis'a. – dodał Harry, stając po drugiej stronie łóżka. Pochylił się i pocałował siostrę w czoło. –Jesteś taka dzielna. – wyszeptał w jej stronę, po czym pogładził jej ramię. –Louis, masz o nich dbać. – odezwał się w stronę Tomlinson'a, który jak urzeczony wpatrywał się w swoją żonę i synka. –Inaczej obiecuję, że urwę ci jaja i już żadnego dziecka nie zrobisz. – dodał poważnym głosem Styles, jednak ja i Gemma nie mogłyśmy powstrzymać rozbawienia.

Widząc jak Tommo rusza w stronę Gemmy odsunęłam się i podeszłam do mojego męża. Szatyn pochylił się nad swoją żoną i musnął jej usta, po czym objął. Oboje przenieśli wzrok na małego chłopca w ramionach kobiety. W mojej głowie pojawiło się wspomnienie z porodu Blake'a i Katy. Kiedy Harry był przy mnie i scena, która właśnie się odgrywa nie tak dawno była nasza. Wspomnienia spowodowały u mnie wypływ łez, przez co schowałam się w torsie mojego męża. Harry najwyraźniej wyczuł o co mi chodzi, gdyż od razu objął mnie ramionami, schylił głowę i pocałował w czoło. Dawał mi poczucie bezpieczeństwa, troski. Odpędzał moje koszmary i złe wspomnienia.

-Gdzie bliźniaki i Blake? – spytała nagle Gemma. Odsunęłam się lekko od Styles'a i przetarłam policzki.

-Zostali w domu z naszą sąsiadką. Spali, kiedy tutaj przyjechaliśmy. – odpowiedział Zielonooki, nadal nie wypuszczając mnie z objęcia.

-Pojedźcie do domu. Wyśpijcie się jeszcze i wrócicie z dzieciakami. W końcu muszą poznać Charlie'ego. – odpowiedziała Gemma z uśmiechem.

-Charlie? – spytałam cicho.

-Razem z Lou wybraliśmy przed chwilą to imię. – oznajmiła Gemma, po czym przeniosła wzrok na męża. Tommo posłał jej szeroki uśmiech i pochylił się, aby ponownie zasmakować warg żony. 

***********

To już ostatni rozdział! 

Alien 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro