~31~
<rozdział publikowany ponownie>
-Do wesela się zagoi.-skomentował rozbawiony Tomlinson, uśmiechając się w stronę Darcy.-Gemma, która jest godzina?-następnie zwrócił się do swojej żony, która uniosła swój lewy nadgarstek.
Blondynka zerknęła na swój zegarek i zrobiła wielkie oczy. Widać było, że coś ją zaniepokoiło. Najprawdopodobniej godzina.
-Już po dziewiętnastej.-odparła wyraźnie zdziwiona.-Chyba musimy się już zbierać.-stwierdziła.
Spojrzałam w stronę Harry'ego, który mówił coś do naszej córki. Nie słyszałam za dobrze, ale chyba rozmawiali o wypadku Małej brunetki. Kiedy wróciliśmy do domu, opatrzyłam ranę, a ze słów Darcy wynikło, że ból trochę ustał.
-Cóż, faktycznie.-przyznał Tommo.-Chyba będziemy musieli was opuścić.
Nasi synowie nie byli zadowoleni. Wraz z Gemmą dyskutowali o dziecku. Najbardziej rozgadany był nasz starszy syn. Blake tylko mu przytakiwał albo wydawał z siebie pojedyncze słówka. Myślałam, że mógłby się pochwalić swoim bardzo dobrze rozwiniętym słownictwem.
-Będzie jeszcze wiele okazji do spotkań. W sumie czas najwyższy żebyście odpoczęli , bo widać, że Blake jest już trochę zmęczony. Darcy trochę już dzisiaj przeszła, więc zapewne również nie ma tak dużo energii.-skwitowałam, popierając decyzję małżeństwa.
Harry kiwnął głową, potwierdzając moje słowa. Mały Louis chyba też przekonał się do tego pomysłu, bo ziewnął. Wszyscy byliśmy zmęczeni po całym dniu.
-W takim razie odprowadzimy was do drzwi.-zaproponowałam i wstałam z kanapy.
W moje ślady poszli wszyscy obecni. Ja i brunet pożegnaliśmy się z Tomlinson'ami a następnie zrobiły to nasze dzieci. Na sam koniec odprowadziliśmy ich do drzwi i wróciliśmy do wnętrza domu.
-Mamo, jestem zmęczona. - jęknęła Darcy, tuląc się do mnie.
-W takim razie idź się kąpać. Później Lou, a na końcu ja pomogę umyć się Blake'owi.-ustaliłam, po czym wzięłam w ramiona nasze najmłodsze dziecko.
-Dobrze.-odparła i pobiegła na piętro. Chwyciłam mojego męża za rękę i ruszyliśmy z chłopcami do salonu. Lou ułożył się wygodnie na kanapie, opierając głowę na moich kolanach. Przekazałem Blake'a Zielonookiemu, który objął Małego swoim silnym ramieniem.
-Co powiecie na wycieczkę? Za granicę.-zagadnął brunet, zwracając swoimi słowami naszą uwagę. Byłam zdziwiona, przecież taka decyzja jest warta przedyskutowania.
-Coś kombinujesz.-zaśmiałam się, marszcząc brwi. -Ale w każdym razie dobry pomysł.-dodałam, chwytając za rękę Lou.
-Tato, nigdy nie byłem za granicą.-skwitował nasz starszy syn, a na jego ustach zaczął malować się lekki uśmiech.-Dlatego uważam to samo co mama.-przyznał mi rację.
-A Ty, Blake, co o tym wszystkim sądzisz?-Styles zwrócił się do Małego, spoglądając na niego. Chłopczyk wyraźnie zastanawiał się nad odpowiedzią, ale już po chwili zaskoczył nas swoim rozbudowanym zdaniem.
-Lubię wycieczki. Tak samo jak Loouu..-stwierdził, a my wpadliśmy w rozbawienie.-Za granicę.-dodał, ukazując rząd białych ząbków, które swoją drogą za niedługo powinny zacząć wypadać.
-Musimy jeszcze porozmawiać z Darcy. Ciekawe, co ona o tym wszystkim sądzi.-zadecydował mój mąż, po czym złożył na moim karku parę delikatnych pocałunków.
-A gdzie dokładnie byśmy się wybrali?-spytałam, oczekując dokładnej odpowiedzi. Wolałam się upewnić, by być przygotowanym odpowiednio do warunków, które będą panować u celu naszej podróży.
-Niemcy, a dokładniej Berlin.-odparł, kolejny raz zaskakując wszystkich swoimi słowami.-Zarezerwowałem bilety na pojutrze. O ósmej rano mamy samolot, więc radziłbym zacząć się już jutro rano pakować. W Berlinie zostajemy przez pięć dni. Mam nadzieję, że wam się spodoba.-dodał, wymieniając szczegóły.
Byłam zadowolona z tego pomysłu. Kiedy byłam nieco starsza od naszych bliźniaków, bardzo chciałam odwiedzić Niemcy. Dużo słyszałam o Berlinie i o jego wspaniałych zabytkach. Zawsze chciałam zobaczyć na żywo Bramę Brandenburską, o której mówi się tak dużo. Liczyłam również na kreatywność ze strony Harry'ego, by dzieci się tam nie nudziły.
-Tatusiu, a co będziemy robić w Berlinie?-wszyscy usłyszeliśmy głos Darcy. Obróciliśmy głowy w prawą stronę i ujrzeliśmy Małą brunetkę, która chowała się za filarem oddzielającym kuchnię od salonu. Dziewczynka miała na sobie swoją słodką piżamę jednorożca, która idealnie się na niej prezentowała.
-Jejku, Darcy, dlaczego kryjesz się za tym filarem? Chodź tu do nas.-rozłożyłam szeroko ramiona, w które brunetka natychmiast się wtuliła.
-Uznałam, że nieładnie jest podsłuchiwać. Kiedy wykąpałam się, usłyszałam rozmowy. Podeszłam bliżej i słyszałam jak tata opowiada o zarezerwowanych biletach.-opowiedziała, lekko zawstydzona.
-Kochanie, niczym nie zawiniłaś. To nawet lepiej że zadajesz pytania, bo kto pyta, nie błądzi.-posłałam jej ciepły uśmiech i zmierzwiłam delikatnie jej kręcone loczki. -W takim razie znam odpowiedź na twoje pytanie. W Berlinie będziemy zwiedzać różne zabytki, oglądać tajemnicze, a zarazem ciekawe miejsca, a na koniec pobytu mam zaplanowaną dla was niespodziankę. Na pewno nie będziecie żałować, że tam przyjechaliście.-oznajmił tajemniczo, wiadomo kto. Następnie nastała chwilowa cisza, którą przerwało ziewnięcie Blake'a. Chłopiec był ewidentnie zmęczony, bo prawie zasypiał Styles'owi w ramionach.
-Lou, może najpierw ja umyję waszego braciszka, bo widać, że jest zmęczony. Później wykąpiesz się ty i wszyscy pójdziecie do łóżek, okey?-wszyscy przystanęli na moją opcję.
Nie czekając dłużej, przejęłam synka i ułożyłam go dokładnie tak jak Harry. Oparłam jego głowę na moich ramionach, aby było mu wygodniej. Następnie udaliśmy się do łazienki na piętrze, ale przed tym zgarnęłam z pokoiku piżamkę Blake'a. Była to koszulka oraz spodenki w motywie z bajki, najprawdopodobniej z Myszki Mickey. Strój prezentował się w kolorze czerwonym, tak samo, jak spodenki tej oto bajkowej postaci. Kiedy byliśmy już w łazience, pomogłam Małemu wejść do wanny i przygotowałam mu do kąpieli letnią wodę. Następnie podałam mu wszelkie jego zabawki, których używał w kąpieli i mogłam chwilę odpocząć, po tym dość męczącym dniu.
*****
Po kąpieli Blake'a ułożyłam go w jego łóżku i poczytałam mu jedną z jego książek na dobranoc. Nie było większego problemu z zasypianiem, bo Mały był dosłownie wyczerpany. Następnie wykąpał się również nasz starszy syn i dopilnowaliśmy, aby bliźniaki poszły do łóżek i przygotowały się do snu. Następnie sami odświeżyliśmy się i skierowaliśmy się do sypialni. Kiedy leżeliśmy już w łóżku, postanowiłam poruszyć temat naszej wycieczki.
-Kochanie, zaskoczyłeś mnie. I w sumie nie tylko mnie, bo dzieci również podzielały moje emocje.-zagadnęłam, wtulając się w zagłębienie jego szyi. Mężczyzna w geście opiekuńczym złożył kilka drobnych pocałunków na mojej dłoni, po czym objął mnie lekko za głowę.
-Lily, postanowiłem nadrobić swoje zaległości. Wiem, że dwa incydenty sprzed paru lat odcisnęły na nas wielkie piętno i nie chcę do tego wracać... Ale uwierz, brakowało mi was wtedy, czułem się jak gnój. Dokładnie, jak gnój.-powrócił do sytuacji, gdy zostawił mnie samą z nowo narodzonymi bliźniakami i gdy miał nas gdzieś.
Wspomniał zapewne również o czasie, gdy kolejny raz nas zostawił i wyjechał z pieprzoną Cynthia'ą by pomóc jej w sprawie jej syna. Na sam koniec myślami byłam wokół Katy, co jeszcze bardziej mnie zasmuciło. Czułam łzy, które zbierały się pod moimi powiekami. Naprawdę ciężko było mi powracać do tej trudnej przeszłości, wszystko, co wtedy przeżyłam, było dla mnie wielką traumą.
-Lily, nie płacz.-powiedział, z troską w głosie. Przytulił mnie mocniej, składając pocałunki na moim karku. Otarł kciukiem moje słone łzy, które nierównomiernie spływały po moich policzkach. -Przepraszam, nie powinienem powracać do tamtych wydarzeń. To było parę lat mojego życia, które zupełnie nie miały sensu. Ale teraz nie płacz, trzeba się cieszyć tym co mamy.
Harry posłał mi ciepły uśmiech, a ja trochę się uspokoiłam.Po paru sekundach podniosłam się i sięgnęłam po paczkę chusteczek, leżącą na szafce nocnej. Wyjęłam jedną, a resztę odłożyłam na poprzednie miejsce. Doprowadziłam się do porządku i położyłam się z powrotem.
-Chyba czas spać. Jutro musimy się pakować.-stwierdziłam, ponownie wtulając się w bruneta.-Dobranoc.
-Dobranoc.
Przymknęłam powieki, a ostatnie co czułam tego dnia, to delikatny pocałunek złożony na moim karku.
*****
-Mama...-cichy szept wdarł się do mojego snu.
Od razu rozpoznałam głos naszego najmłodszego Szkraba. Otworzyłam oczy i przetarłam je. Ujrzałam Blake'a, który błąkał się po naszej sypialni. Skierowałam głowę w prawo, ale nie było śladu Harry'ego. Podniosłam się do pozycji siedzącej i podeszłam szybko do chłopczyka. Po jego wyrazie twarzy mogłam stwierdzić, że jest czymś zestresowany. Postanowiłam go o to zapytać, miałam nadzieję, że chociaż trochę będzie umiał mi to wytłumaczyć.
-Co się stało?-spytałam, chwytając go za rączkę. Kucnęłam, zniżając się wzrostem do niego. Jego szmaragdowe tęczówki były przepełnione smutkiem.
-Ała. Kuku.-oznajmił, a po chwili wybuchnął płaczem. Na szczęście rozumiałam język "dziecięcy", dlatego bez obaw mogłam stwierdzić, że Mały się skaleczył. Zaczęłam błądzić wzrokiem po jego ciele, chcąc dostrzec ranę. Miałam nadzieję, że to nic poważnego, tylko zwykłe zadrapanie albo stłuczenie. -Noga mnie boli.-łkał, a ja starałam się go uspokoić.
Zlustrowałam część ciała, którą twierdził za bolącą. Podciągnęłam spodenki od piżamki chłopca, odsłaniając jego ranę. Na łydce Małego widoczne było małe zadrapanie, które wyglądało na świeże.
-Jak to się stało?-spytałam, marszcząc brwi. Najbardziej zastanawiało mnie to, gdzie był Harry i bliźniaki w tym czasie. Postanowiłam to sprawdzić. -A gdzie tatuś? A Darcy i Lou?
Mały najwyraźniej nie wiedział, co jeszcze bardziej mnie zaniepokoiło.
-Kiedy się obudziłeś?-zmarszczyłam brwi po raz kolejny.
-Przed chwilą...-odpowiedział niepewnie.
Wstałam i biorąc synka w ramiona, podeszłam do szafki nocnej. Chwyciłam telefon i odblokowałam go. Weszłam w kontakty i wybrałam numer do Harry'ego. Jednak bezskutecznie, bo po czterech sygnałach usłyszałam monotonny głos: "Tu Harry Styles. Nie mogę teraz odebrać telefonu. Po sygnale nagraj wiadomość." Zrezygnowana zakończyłam połączenie i westchnęłam głęboko. Co ten Harry kombinuje?
Razem z Blake'em wyszliśmy z sypialni i za drzwiami ujrzeliśmy Harry'ego i bliźniaki wraz z tacą z jedzeniem!
-Harry, gdzie byliście? Blake się skaleczył, jak mogliście go zostawić samego? -zapytałam, prawie oburzona. Styles uśmiechał się ale po moich słowach zmienił wyraz twarzy. Podał Darcy tacę i ruszył do mnie. Przejął ode mnie chłopca i przytulił go mocno. W końcu znalazł jego zadrapanie i musnął ustami jego pulchny policzek.
-Przepraszam, synku. Przepraszam, Lily. Blake spał, a ja i bliźniaki obudziliśmy się wcześnie rano. Nie chcieliśmy go budzić. Zrobiliśmy ci śniadanie do łóżka, ale jak widać nie wyszło. -przyznał, patrząc na mnie przepraszającym wzrokiem.
-No dobrze, rozumiem. Ale przestraszyłam się, a na dodatek nie odbierałeś. Może zejdziemy do kuchni i tam zjemy. Tylko najpierw zakleję plasterkiem ranę Blake'a. Po wczorajszym wypadku Darcy muszę mieć oczy dookoła głowy.-skwitowałam i wszyscy udaliśmy się na dół.
Na schodach Zielonooki oddał mi naszego synka a sam przejął od bliźniaków tacę, w obawie, że po drodze Darcy i Lou, który jej pomagał mogliby ją upuścić. Kiedy byliśmy już w kuchni, zajęliśmy miejsca na stołku barowym, a ja wzięłam na kolana Małego, by ustrzec go przed kolejnym wypadkiem.
*****
Po skończonym śniadaniu mój mąż zaproponował przechadzkę do parku, a przy okazji aby wymienić nasze Funty Szterlingi na Euro.
-Tato, a czym pojedziemy?-dopytywała Darcy, biegając zniecierpliwiona wokół swojego ojca, który starał się znaleźć swoje klucze do domu.
-Możemy dojechać jakimś środkiem transportu, którym rzadko jeździmy.-zaproponował brunet, a ten pomysł wszystkim odpowiadał. -Zastanówcie się.
Spojrzałam na nasze dzieci, które, widać było, zastanawiały się nad odpowiedzią. Pierwszy odezwał się Lou, z bardzo fajnym pomysłem.
-Pociąg.-na to słowo od razu przypomniała mi się wycieczka do Dover.
-Autobus.-dziewczynka wyjawiła swoją propozycję.
-A ty, Blake? Co proponujesz?-posłałam chłopcu uśmiech i poprawiłam jego bluzeczkę. Mały widocznie nie wiedział co odpowiedzieć, więc postanowiłam podsunąć mu pewien pomysł.
-A może tramwaj? Co o tym myślisz? - Blake pokiwał potwierdzająco głową i zaskoczył nas swoim kolejnym rozbudowanym zdaniem.
-Tak. Lubię tramwaj. Chodźmy. -skomentował, rwąc się do wyjścia z domu.
-Dobra. W takim razie zagrajcie w marynarzyka. Ten kto wygra, skorzystamy z jego pomysłu.-zadecydowałam, chcąc, żeby było sprawiedliwie.
-Papier, kamień, nożyce.-wypowiedzieli równocześnie, przeciągając słowa.
Wszyscy troje spojrzeli na swoje dłonie. Blake pokazywał kamień, Darcy nożyce a Lou to samo co młodszy brat. Oznajmiłam dogrywkę chłopców. Powtórzyli słowa i wypadła jednoznaczna decyzja. Wygrał pociąg. Tym to sposobem ubraliśmy się i opuściliśmy posesję, ruszając w kierunku najbliższej stacji kolejowej.
**********
Hej!
Rozdział należy do Julii oczywiście, ale czuję obowiązek powiadomić Was o mojej nowej książce ,,Voice".
Zapraszam Was na prolog i pierwszy rozdział, który pojawi się prawdopodobnie jeszcze dziś
Julia i Alien xx
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro