~29~
~trzy miesiące później~
-Harry, odbierz.-poprosiłam, słysząc odgłos wydobywający się z mojego telefonu.
Postanowiłam poprosić o to mojego męża, ponieważ nie miałam wolnej ręki. Szykowałam trójkę moich Skarbów do wyjścia. Lou i Gemma zaprosili nas na obiad, ale byli bardzo tajemniczy. Wydaję mi się, że szykuje się jakaś niespodzianka. Sęk w tym, że nie wiemy czy dobra czy zła.
-Mamo, będę mogła pokazać cioci i wujkowi mój nowy zestaw Lego?-spytała dziewczynka, unosząc wzrok na mnie.
Wszyscy znajdowaliśmy się w sypialni i przygotowywaliśmy się do wyjścia.
-Jasne. Tylko pamiętaj, musisz pilnować małych elementów. Pamiętasz, jak ostatnim razem płakałaś, gdy zgubiła ci się figurka kotka?-westchnęłam, wspominając niedawną sytuację.-Lou, chodź tu jeszcze na chwilę, muszę poprawić Ci koszulę.-zwróciłam się do chłopca.
Rezolutny Louis natychmiast zjawił się obok mnie. Następnie podszedł do mnie również Styles. W ręku trzymał mój telefon, który był cały czas na linii.
-Harry, nie widzisz że szykuję dzieci? Nie możesz tego sam załatwić? A tak w ogóle kto dzwoni?-zasypywałam Zielonookiego pytaniami, jednocześnie usprawniając strój naszego syna.
Uniosłam głowę i spojrzałam w stronę naszego najmłodszego dziecka. Blake leżał na naszym łóżku i wpatrywał się w sufit. Musiałam go czymś zająć, zanim zaśnie z nudów.
-To Tom. Chciał z tobą pogadać.-odparł Harry, po czym podał mi urządzenie.
Poprosiłam Darcy, aby pobawiła się z Blake'iem, a ja za ten czas porozmawiam z naszym przyjacielem i dokończę przygotowywać Lou. Przystawiłam telefon ucha, a drugą ręką poprawiałam mankiety koszuli.
-Halo?-spytałam niepewnie.-Tom?
-Lily! Jak dobrze cię słyszeć. Masz czas? Chciałbym poważnie pogadać.-w głosie mężczyzny słychać było rozbawienie.
-Poważnie? W jakim sensie?-zmarszczyłam brwi, starając się podzielać jego uczucia.
-Widać, że nie jesteś w nastroju...
-Tom, bardzo cię przepraszam, ale zostaliśmy zaproszeni na obiad i przygotowuję bliźniaki w wielkim tłoku. Może odłożymy tą poważną rozmowę na później?- zaproponowałam. -Zadzwonię do ciebie wieczorem. Pa.-dodałam i zakończyłam połączenie.
Schowałam telefon do kieszeni spodni i poprosiłam Lou aby się odwrócił. Wyrównałam jeszcze drobne plisy, które wkradły się na ubranie młodego.
-Lou, dołącz do rodzeństwa. Też muszę się uszykować.-poprosiłam, po czym przeniosłam wzrok na Harry'ego. -Jesteś gotowy?-zwróciłam się do bruneta.
-Tak.-przytaknął.-Idź się przygotuj, a ja zajmę czymś dzieciaki.-odparł cicho, podchodząc do całej trójki. Podeszłam do szafy i wyjęłam wyjściowe ubrania. Przed tym jeszcze sprawdziłam pogodę. Od dłuższego czasu przestaliśmy nosić żałobę, więc ostatecznie postawiłam na sukienkę w kolorze pudrowego różu i szpilki tego samego koloru. Oczywiście wyjęłam również komplet czystej bielizny i tak mogłam udać się do łazienki.
*****
Wsiadaliśmy właśnie całą piątka do złotego Range Rover'a Styles'a. Otworzyłam tylne drzwi samochodu pozwalając dzieciom usadowić się na siedzeniach. Przypięłam Blake'a w foteliku i doglądnęłam jeszcze zabezpieczenie bliźniaków. Kiedy dokładnie się upewniłam, udałam się na miejsce pasażera. Po chwili Harry włożył kluczyki do stacyjki i włączył się do ruchu.
-Harry, ale przecież nie będziemy jechać do Holmes Chapel. Gdzie zaprosili nas Tomlinson'owie?-spytałam, marszcząc brwi.
-Zaprosili nas do restauracji niedaleko centrum.-odpowiedział, a ja kiwnęłam głową, na znak, że zrozumiałam. -A tak swoją drogą, co chciał Tom?
-Twierdził, że chce ze mną odbyć poważną rozmowę. Powiedziałam, że jestem zajęta i żebyśmy odłożyli tą rozmowę na później. Ale chyba nie mam co się martwić, bo w jego głosie słychać było rozbawienie.-odpowiedziałam, wzruszając ramionami. -Blake, jak tam?-spytałam, chcąc upewnić się, że wszystko w porządku. Wczoraj rano Blake'a złapał ból brzucha, ale po paru godzinach mu przeszło. Wolałam zapytać się go o samopoczucie, żeby później nie było jakichś nieprzyjemnych incydentów.
-Dobze.-odpowiedział, a ja ujrzałam w lusterku rząd mlecznych zębów, które ukazał.
-Widzę, że humor ci dopisuje. Jeżeli powtórzyłby się ten ból brzuszka, to powiedz mi o tym od razu.
-Dobze. -powtórzył. -Mamo, kiedy będziemy?-spytał, trochę sepleniąc. Odwróciłam wzrok na mojego męża. W końcu to on zna miejsce docelowe naszej podróży.
-Za około pięć minut. Są korki na drogach, w końcu to piątek.-wyjaśnił brunet, odpowiadając jednocześnie na pytanie naszemu synkowi.
Po minionym czasie naszym oczom ukazał się dość duży budynek, na którym widniał podświetlany napis "Light Bite Restaurant". Raz czy dwa ta nazwa odbiła mi się o uszy i wiem, że w tym lokalu serwują kuchnię polską. Nigdy nie miałam okazji spróbować tradycyjnego jedzenia z tego regionu Europy, więc będzie to dla mnie nowe doświadczenie kulinarne.
Harry zaparkował na wolnym miejscu parkingowym, a następnie wysiadł z pojazdu. Obszedł go dookoła i znalazł się po mojej prawej stronie. Otworzył drzwi, bym mogła wysiąść. Kiedy byłam już na powietrzu, podeszłam do tylnych drzwi. Chwyciłam za klamkę, chcąc wypuścić Darcy, Lou i Blake'a. Odpięłam nasze najmłodsze dziecko i wzięłam w ramiona. Bliźniaki same sobie poradziły i chwilę później zjawiły się obok taty. Ja tymczasem poprawiłam strój Blake'a, który nieco się zrujnował podczas jazdy.
-To co? Gotowi?-spytał Styles, a na jego ustach malował się szeroki uśmiech.
-Tak!-odkrzyknęły zgodnie bliźniaki, wtulając się w rękę bruneta.
-Tak.-odparł Blake, trochę ciszej niż rodzeństwo.-Chodźmy.
-Już idziemy.-posłałam Małemu znaczny uśmiech.-Daj mi rączkę.
Chwilę później wszyscy szliśmy w komplecie. Ja trzymałam Blake'a za rękę, a bliźniaki szły wesoło obok Harry'ego. Drugą rękę splotłam z ręką mojego męża i oparłam się o jego ramię. Po paru krokach stanęliśmy przed dość sporymi, szklanymi drzwiami , które mieniły się w kolorach tęczy. Styles pchnął drzwi i weszliśmy do środka. Na pierwszy rzut całkiem nieźle. Może nie była to restauracja z wyższych sfer, ale prezentowała się nawet dobrze. Wnętrze przypominało bardziej jakąś knajpę. Zlustrowałam wzrokiem lokal, wypatrując Tomlinson'ów i Anne. W rogu pomieszczenia stał duży stolik, przy którym dostrzegłam naszą rodzinę. Z resztą nie tylko ja.
-Babcia! Ciocia! Wujek!-trójka naszych Skarbów wyraźnie ucieszyła się na widok bliskich.
Dzieciaki podbiegły do stołu, a my poszliśmy w ich ślady, tyle że zdecydowanie wolniejszym krokiem. Gemma i Lou uśmiechali się serdecznie w naszą stronę, a Anne prowadziła zawziętą rozmowę z naszymi dziećmi.
-Hej Gemma. Hej Lou. Cześć Anne.-przywitałam się z każdym, standardowo całując każdego z osobna w policzek. To samo zrobił Zielonooki. Kiedy wszyscy z wszystkimi się już przywitali, dosiedliśmy się do stołu. Nieco później podszedł do nas kelner i podał menu. Wzięłam do rąk kartę dań i zaczęłam przeglądać ofertę.
-A co powiesz na bigos?-uniosłam głowę na mojego męża.-Albo kotlet schabowy z ziemniakami i surówką?-wymieniałam po kolei cały spis potraw. -A może pierogi z kaszą a do tego chłodnik z buraków?
-Sam nie wiem. A wy? Co wybraliście?-Harry zwrócił się do Tomlinson'ów i Anne.
-Wybraliśmy kotlet schabowy i kapuśniak. Wydaje nam się to odpowiednie, bo nie chcemy za bardzo eksperymentować z nowymi smakami.-odparła blondynka, uśmiechając się lekko.
-To my chyba weźmiemy to samo. Dla dzieci mniejszą porcję, bo może im nie smakować. A i do tego jeszcze kompoty ze śliwek.-powiedziałam.
Kelner zebrał zamówienie, a nam nie pozostało nic innego jak tylko czekać na jedzenie. W trakcie oczekiwania postanowiłam zacząć rozmowę, co do dzisiejszego spotkania i ewentualnie zahaczyć o ciąże Gemmy.
-Gemma, Lou, przez telefon brzmieliście bardzo tajemniczo. Szykuje się jakaś niespodzianka?-zwróciłam się do małżeństwa, a następnie wtuliłam się w silne ramię mojego męża. Harry musnął mój policzek, a ja oczekiwałam na odpowiedź.
-Tak. Po obiedzie zapraszamy was w fajne miejsce.-odpowiedział Louis, nie chcąc zdradzać szczegółów.
-Lubię fajne miejsca.-skomentowała Darcy.
-Ja też.-przyznał młody Lou.
-Ja też.-skwitował Blake'a. Nie trudno było się uśmiechnąć na tą scenę. Nasze dzieci są czasem zaskakujące.
-W takim razie nie możemy się doczekać tego fajnego miejsca.-Harry parsknął śmiechem.
-Gemma, a jak z twoją ciążą? Który to już miesiąc? Wybacz, ale wszystko mi się już miesza.-spytała Anne.
-To już połowa piątego miesiąca.-blondynka spojrzała na swój uwydatniony brzuch. -Możemy już poznać płeć, ale wolimy żeby to była niespodzianka. Z resztą i tak wyczytaliśmy w książce dla przyszłych rodziców o plemnikach i jesteśmy pewni że to będzie dziewczynka.-wyjaśniła w przekonaniu.
*****
O dziwo, obiad bardzo mi smakował. Harry'emu i naszym synom również. Tylko Darcy była trochę markotna, bo nie smakowała jej zupa. Tomlinson'owie również chwalili kuchnię Polską, a Anne przypominała bardziej naszą córkę. Po posiłku wszyscy wyszliśmy z restauracji i wsiedliśmy do swoich samochodów. Louis poprosił, byśmy jechali za nim. Kiedy przypięłam Blake'a i bliźniaki na tylnych siedzeniach, udałam się na miejsce pasażera.
-Ciekawe gdzie jedziemy.-zastanawiała się dziewczynka, jednocześnie grając z braćmi w różne gry słowne.
-To niespodzianka.-odparłam, wpatrując się w samochód przed nami.-Też nie mogę się doczekać.-przyznałam.
-Mama, chcę siku.-usłyszałam głos Blake'a.
-Chwilkę, pewnie zaraz będziemy. Jeżeli toaleta będzie na miejscu, to pójdziemy. A jeśli nie będzie, to poszukamy gdzieś. Wytrzymasz?-spytałam, odwracając się do tyłu. Mały pokiwał potwierdzająco głową, a ja mogłam trochę odetchnąć, bo obawiałam się, że zastaniemy mokry fotelik.
Parę minut później samochód Tomlinson'ów zatrzymał się przed niedużym domem. Znajdowaliśmy się w dość malowniczej części Londynu, a ten dom prezentował się doskonale na tle krajobrazu. Nie wiedziałam tylko dlaczego akurat tutaj. Harry również zaparkował i wysiedliśmy z pojazdu. Podeszliśmy do małżeństwa i Anne, chcąc dowiedzieć się jak najwięcej.
-Widzicie.-Lou objął ramieniem Gemmę.-To jest to fajne miejsce. Niedawno postanowiliśmy wprowadzić się do Londynu, by być bliżej was. Ta decyzja wiązała się również z powiększeniem naszej rodziny. Kupiliśmy właśnie ten dom. I chcielibyśmy was zaprosić na taką małą parapetówkę.-przemówił mężczyzna.
Następnie odsunął się razem z żoną, byśmy mogli podziwiać tą piękną budowlę. Dom naprawdę bardzo ładnie prezentował się z zewnątrz. Bliźniaki i Blake z uwagą przypatrywali się każdemu szczegółowi. Zauważyli nawet małego ptaszka, który kroczył po ogrodzie.
-Woodlands Street 48. Nie zapomnę tego adresu.*-stwierdziłam rozbawiona.
-Z pewnością.-moja szwagierka podzielała moje emocji.-W takim razie zapraszamy was do środka.-blondynka ruszyła w stronę drzwi.
Razem z Harry'm złapaliśmy nasze dzieci za ręce, aby nigdzie nam nie uciekły ani się nie zgubiły. Kiedy małżeństwo przekręciło klucz w zamku i otworzyło drzwi, ruszyliśmy za nimi razem z Anne. W środku było równie pięknie jak na zewnątrz.
-Mamo, ale tu ładnie. Prawie jak u nas w domu. Ciocia i wujek chyba się nami zainspirowali.-zaśmiała się Darcy, rozglądając się po wnętrzu.
-Racja. To jakby miniatura naszego domu.-humor również mi dopisywał.-Co o tym sądzisz, Harry?
-Moja siostra lubi odgapiać.-stwierdził rozbawiony brunet. -Mój szwagier też.
-Wiesz braciszku, Ty masz zawsze super pomysły.-nie trudno się domyśleć z czyich ust padła ta odpowiedź.-Rozgośćcie się.
Kiedy zmieniliśmy buty, udaliśmy się wszyscy obejrzeć nowy dom Tommo i jego żony. Łącznie znajdowało się w nim sześć pomieszczeń - salon, kuchnia, sypialnia, pokój dla dziecka, łazienka i biuro Louisa. Oprócz tego znajdował się również garaż. Po obejrzeniu "siedliska" udaliśmy się do najbardziej używanego pomieszczenia. Gemma zaserwowała ptysie i różne napoje, bo Anne i Darcy nie były do końca najedzone
*****
Po około dwóch godzinach atmosfera cały czas sprzyjała. Lou i Harry zabrali dzieci na spacer do pobliskiego parku, a nam pozwolili pogadać po 'babsku'. Niestety Anne musiała nas opuścić, z powodu umówionej wcześniej wizyty z jakąś znajomą. Gemma zaczęła temat dotyczący ciąży i dziecka.
-Lily, chciałabym już wybrać wyprawkę dla dziecka, ale nie wiem zbytnio czym się kierować.-Sądzę, że skoro przechodziłaś to już kilka razy, to może mi trochę pomożesz?-spytała trochę niepewnie, a ja posłałam jej ciepły uśmiech.
-Jasne. Nie krępuj się, to nic głupiego pytać o takie rzeczy. Może skorzystamy z nieobecności naszych mężów , bliźniaków i Blake'a i możemy wybrać się do sklepu dziecięcego. Znasz może jakiś fajny w okolicy?-zaproponowałam.
-Znam. Może nie jest blisko, ale można dojechać metrem.-odparła, po czym podniosła się do pozycji stojącej.
-Więc chodźmy.
Również wstałam i podeszłam do blondynki. Włożyłyśmy buty i opuściłyśmy posesję. Udałyśmy się do najbliższej stacji metra i zeszłyśmy schodami na peron. Pociąg akurat stał na stacji, dlatego musiałyśmy się pośpieszyć. Jak to na ten środek transportu przystało, w krótkim czasie byliśmy na miejscu. Wyszłyśmy z podziemnej stacji i po paru minutach wolnego spaceru zatrzymaliśmy się przed sklepem. W witrynie sklepowej znajdowały się różne wózki, nosidełka, akcesoria i dodatki. Pchnęłam drzwi, nie chcąc, aby dziewczyna się przemęczała. Sklep był ogromny, równie jak wybór.
-To od czego zaczynamy?-spytałam, rozglądając się za podstawowymi rzeczami.
-Może najpierw wybierzmy wózek. To jeden z niezbędnych przyborów.-odparła, ruszając za strzałką z napisem "wózki". Podążyłam w tym samym kierunku. W końcu dostrzegłyśmy to, czego szukałyśmy. Zaczęłyśmy rozglądać się za odpowiednim, najlepiej w uniwersalnym kolorze.
*****
Oprócz wózka wybrałyśmy również nosidełko, łóżeczko, krzesełko do karmienia - gdy dziecko podrośnie, ubranka, i akcesoria takie jak między innymi: butelki, smoczki, śliniaki, zabawki. Po udanych zakupach zadzwoniłyśmy po chłopaków, którzy pomogli nam przetransportować wszystko do domu. Kiedy wróciliśmy razem z Gemmą rozpakowałyśmy wszystko w pomieszczeniu, które będzie pełniło funkcję pokoju dla dziecka. Po skończeniu pracy udałyśmy się na parter, gdzie dzieci oglądały bajkę w salonie, a Harry i Lou prowadzili męskie rozmowy.
-Hej. O czym rozmawiacie? -spytałam zaciekawiona, podchodząc do przedstawicieli odmiennej płci.
-O tym, jakie wspaniałe żony mamy. A ja przy okazji dzieci.-wytłumaczył brunet, a następnie rozłożył swoje silne ramiona. Wtuliłam się w niego, a głowę ułożyłam w zagłębieniu jego szyi. Zielonooki musnął ustami moje czoło w geście opiekuńczym.
-Kochanie, będziesz wspaniałą i odpowiedzialną matką.-Louis uśmiechnął się, idąc w ślady Harry'ego. Tym to sposobem dwie wspaniałe żony wtulały się w swoich dwóch wspaniałych mężów. Nic tylko zazdrościć.
-Kocham Cię, Lily.-szepnął Zielonooki, a ja jeszcze bardziej się w niego wtuliłam.
-Kocham Cię, Gemma.-powtórzył Tommo, tyle że używając imienia swojej żony.
-Ja ciebie też.-odpowiedziałyśmy jednocześnie, kierując słowa odpowiednio do swoich ukochanych.
*************
*Nazwa ulicy jest przypadkowa
Julia
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro