Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

~23~

-Niech spoczywa w pokoju. – głos kapłana wybiegł z mojej głowy tak szybko jak się tam dostał.

Na Niebie świeciło Słońce, gdy poszczególne osoby kładły przed grobem Małej białe oraz różowe goździki *, a także lilie. Silne ramię Harry'ego obejmowało moje rozdygotane ciało. Kątem oka zobaczyłam jak Tomlinson przytula mocno jednym ramieniem swoją żonę, a drugim Anne. Obie kobiety miała czerwone od płaczu oczy, a czarne materiały sukienek delikatnie unosiły się na wietrze. Trochę dalej stał Landon, w którego nogi wtulał się mały Lou. Tuż obok niego w czarnym płaszczu i poważną miną znajdował się Tom, w ramiona którego wtulała się Darcy. Tuż za nimi dostrzegłam Liam'a oraz innych pracowników z firmy Harry'ego.

-Teraz nasza kolej. – usłyszałam szept. Brunet odsunął mnie minimalnie i ruszył w stronę nagrobka. Zgodnie z zasadą dziecięcych pogrzebów, Zielonooki ułożył obok kwiatów małego misia, jednego z tych które były przygotowane dla Katy w jej pokoiku.

Chłodny wiatr owiał moją i tak wyraźnie zmęczoną i zniszczoną twarz. Od kilku dni nie robiłam niczego innego od płaczu. Nie wiem jak odwdzięczę się mojej rodzinie i przyjaciołom za opiekę nad bliźniakami i Blake'iem. Jakie szczęście, że udało mi się znaleźć opiekunkę do Małego, która zajęła się nim na czas trwania pogrzebu.

Harry podniósł się i wyprostował, po czym ponownie wtulił mnie w siebie. Uniosłam lekko wzrok do góry i dostrzegłam pojedyncze łzy, spływające po jego bladych policzkach.

Kapłan wraz z mężczyznami z zakładu pogrzebowego odeszli, uprzednio składając nam kondolencje. Miałam tego już serdecznie dość. Gdybym tylko mogła zamknęłabym się w pokoju i nie wychodziła z niego.

-Lily... - usłyszałam moje imię po lewej stronie. Odwróciłam się w tym kierunku, co również automatycznie uczynił mój mąż. Moim oczom ukazała się nasza sąsiadka, dzięki której nasza malutka córeczka przyszła na świat. Kobieta zbliżyła się do mnie i jakby pod wpływem niewidzialnej siły objęłyśmy się.

-Ja...

-Katy może i nie była z wami długo, ale teraz jest w jeszcze lepszym świecie. – wyszeptała. –Pamiętaj, że na zawsze pozostanie w waszych sercach. – odsunęłyśmy się na długość ramion, a ona posłała mi uśmiech.

-Dziękuję. – szepnęłam i po kolejnym krótkim uścisku kobieta odeszła. Mimo, że szła do mnie plecami to widziałam jak kieruje dłoń w stronę policzka.

-Możemy jechać do domu? – spytał Harry. Odwróciłam się w jego stronę i objęłam wzrokiem.

Czarny garnitur, który okrywał tego samego koloru płaszcz, a do tego sztyblety. Jego włosy, które były w wiecznym nieładzie podburzał wiatr. Skinęłam głową i chwyciłam jego dłoń, wyciągniętą w moją stronę. Automatycznie wtuliłam się w tors mężczyzny, a on objął ramionami moje ciało.

-Mamusiu. – cichy pisk dobiegł do moich uszu i spowodował, że byłam zmuszona odsunąć się lekko od męża. Przed nami stały bliźniaki, które wydawały się bardzo poruszone całym wydarzeniem.

-Czyli Katy nie wraca z nami? – spytał Lou. Zacisnęłam mocno powieki i oparłam czoło na torsie Harry'ego. Nie byłam w stanie im odpowiedzieć. Przeniosłam na chwilę wzrok na tablicę z personaliami naszej Kruszynki. Poruszyłam kilkakrotnie przecząco głową i przygryzłam wargi. Styles wyczuł jak się czuję, przez co ułożył dłoń na mojej głowie.

-Katy musi tutaj zostać. – zaczął łagodnie. Harry, nie mów tego. Proszę... -Katy mieszka teraz tam, na górze. – wskazał palcem na Niebo.

-Ale wróci do nas kiedyś? – spytała z nadzieją Darcy. Harry wziął głęboki wdech.

-Nie wróci. Ale będzie nad nami czuwać i zawsze będzie w waszych serduszkach. Pożegnajcie się z nią i biegnijcie do babci. Potem idźcie do samochodu.

Pociągnęłam nosem i odwróciłam głowę, aby móc spojrzeć na poczynania moich dzieci. Oboje podeszli do nagrobka i kucnęli przed nim.

-Wiesz Katy musimy iść. – zaczęła Darcy. –Ale Lou daje ci swój samochodzik. A ode mnie masz moją ulubioną lalkę. Może nie było do niej dużo ubrań, ale jest moją ulubioną. – powiedziała, wywołując u mnie kolejny napad smutku.

-Papa siostrzyczko. – pożegnali się oboje i wspólnie ruszyli w stronę Anne. Stała wraz z córką i zięciem niedaleko bramy wyjściowej cmentarza. Lou podbiegł do swojego wujka i wymusił wzięcie w ramiona, natomiast Darcy została bez słowa wzięta przez Anne.

-Nie wierzę, że jej już z nami nie ma. – wyszeptałam, gdy zostaliśmy sami z Harry'm.

-Ja też Kochanie. – odpowiedział, wtulając twarz w moje włosy. –Chodźmy już. Dzieci będą się niecierpliwić. Przyjdziemy jutro.

Westchnęłam na jego słowa, lecz ruszyłam w jego ciasnym objęciu w stronę pozostałej części rodziny.

*****

Weszłam do naszej sypialni i rzuciłam czarne szpilki obok łóżka. Jak najszybciej zdjęłam z siebie marynarkę oraz rajstopy, które niemiłosiernie mnie denerwowały. Bez zastanowienia wyszłam na korytarz, a następnie udałam się do pokoju wręcz naprzeciw naszego.

Pokoik Katy.

Nadal wyglądał tak jak przed wyjazdem do Stanów. Przygotowany specjalnie dla niej przez mojego męża oraz przy częściowej pomocy naszych przyjaciół. Wszystko wyglądało tak, jak w dniu wyjazdu. W łóżeczku leżała rozkopana przez dziewczynkę pościel, a na mebelku wisiała tetrowa pielucha. Na komodzie leżała lampka, której najwyraźniej baterie musiały się zużyć, gdyż nie świeciła tak mocno jak wcześniej. Zsunęłam rolety w oknach i podeszłam do białej komody. Odsunęłam pierwszą szufladę, w której znajdowały się kolorowe ubranka. Wszystko było takie drobne i może to i śmieszne, ale pachniało Katy. Na wierzchu znajdowała się jedna z najważniejszych rzeczy jakie pozostały mi po córeczce. Album ze zdjęciami naszymi i Małej. Wzięłam w dłoń przedmiot i nie zawracając sobie głowy zasuwaniem szuflady usiadłam na panelach, tak aby opierać się plecami o niewielką sofę. Otworzyłam album, a pierwszymi zdjęciami były te wykonane tuż po porodzie Katy. Na pierwszym jest Mała ze specjalną bransoletką na rączce. Była taka malutka. Wtedy nic nie zwiastowało tego co miało stać się kilka tygodni później.

Zdjęcie pod spodem przedstawiało mnie. Wyczerpaną porodem, lecz szczęśliwą. W moich ramionach leżała dziewczynka, a na jej ustach widniał grymas, który zawsze porównywaliśmy do uśmiechu. Potem również ja z Harry'm i Katy. Dalej wszystkie zdjęcia szły chronologicznie. Pierwsze spotkanie z babcią, wujkami i ciocią. Z rodzeństwem. Na dobrą sprawę to w ciągu tak niedługiego czasu zrobiliśmy Katy bardzo dużo zdjęć. Jakbyśmy przeczuwali, że niedługo później nam jej zabraknie. Przeglądnęłam cały album, aż natrafiłam na jego koniec. Ostatnie zdjęcie. To, które zrobiliśmy w klinice w Stanach. Łzy same cisnęły mi się do oczu. Chwilę później spłynęły po policzkach w postaci wręcz rzeki.

Tuż po tym jak wybiegłam z sali w kostnicy wyszłam na zewnątrz. Zalewając się łzami, zsunęłam się po ścianie w dół. Taką znalazł mnie Harry. Mimo, że uderzałam pięściami w jego tors i krzyczałam on obejmował mnie mocno i pomógł się uspokoić. Potem wszystko poszło jakoś szybko. Pani Clark i Harry'emu udało się załatwić sprawy z przewiezieniem ciała Małej do Anglii. Najgorszy był jednak moment, kiedy musieliśmy powiadomić naszą rodzinę o śmierci Katy. Oboje z Harry'm wiedzieliśmy, że przekazanie im takiej informacji już tutaj, w Londynie nie będzie dobre. Chcieliśmy żeby od razu o tym wiedzieli i jakoś to do siebie przyswoili. Po przyjeździe do domu okazało się, że kochana Anne rozmawiała trochę z naszymi dziećmi o Katy. Bliźniaki, a tym bardziej Blake są jeszcze mali i nie wiele z tego rozumieli, więc tym bardziej łamało mi się serce.

Moje rozmyślania przerwał szczęk klamki. Nie spojrzałam nawet w tamtą stronę. Charakterystyczne perfumy wystarczyły, abym bez spoglądania wiedziała kto do mnie dołączył. Harry zamknął drzwi, po czym powoli podszedł do mnie. Zajął miejsce obok i wyprostował nogi.

-Mogę? – spytał niepewnie wskazując na album. Skinęłam głową i drżącymi dłońmi podałam mu przedmiot.

Harry zaczął przeglądać zdjęcia, a co jakiś czas na jego bladej i zmęczonej twarzy pojawiał się uśmiech.

-Pamiętasz to? – spytał, wskazując jedną z fotografii. – Louis i Darcy kłócili się z kim będzie spała Katy, więc cała trójka spała w naszym łóżku. – prychnął ze śmiechem, po czym pokręcił na boki głową. -Potem przyszedł do nas jeszcze Blake. Było za mało miejsca dla nas wszystkich, więc tej nocy spałem razem z Małym w jego niewielkim łóżeczku.

Czując jak zaczyna dopadać mnie migrena, oparłam głowę na ramieniu męża. Mężczyzna objął mnie w talii i przyciągnął do siebie. Jego usta musnęły moje czoło, a następnie mokre policzki.

-We keep this love in a photograph / Zachowujemy tę miłość na fotografii
We made these memories for ourselves / Stworzyliśmy te wspomnienia dla siebie
Where our eyes are never closing / Tam, gdzie nasze oczy nigdy się nie zamykają
Hearts are never broken / Nasze serca nigdy się nie łamią
And time's forever frozen still / A czas jest na zawsze zatrzymany.

Loving can heal / Miłość może wyleczyć
Loving can mend your soul / Miłość może naprawić twoją duszę
And it's the only thing / I to jedyna rzecz jaką znam
That I know, know / Jaką znam, znam
I swear it will get easier / Obiecuję, że będzie łatwiej
Remember that with every piece of you / Pamiętaj o tym każdą cząstką siebie
And it's the only thing we take with us when we die / I to jedyna rzecz, którą zabierzemy ze sobą do grobu **

Głos Harry'ego był taki kojący. Delikatny, ale z charakterystyczną chrypką. Ten sam głos, który jeszcze kilka dni temu śpiewał Katy do snu kołysanki.

************

*Białe goździki symbolizują niewinność i miłość, a różowe pamięć o zmarłym.

**Ed Sheeran - ,,Photograph" 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro