Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

5. klawisze i oni naszą przyszłością;

28.03.2015 (sobota)

Słońce następnego dnia wzeszło bardzo szybko, promiennie oświetlając sierociniec i jego mieszkańców, wpuszczając swoje promienie do ich pokoi i budząc co niektórych. Wszyscy wstali wcześnie, aby jak najlepiej przygotować się do swojego występu. Dla jednych było to porządne śniadanie, które dziś smakowało wyjątkowo dobrze, dla niektórych krótka rozgrzewka na świeżym powietrzu, a dla jeszcze innych wyciszenie się pod każdym możliwym względem. Prace dotyczące konkursu odbywały się już kilka dni przed nim. Poza przygotowaniem wszystkich uczestników, musiała zostać również scena w postaci podestu, pokaz miał się odbywać na zewnątrz, gdzie na brak miejsca nie dało się narzekać. Z samego rana zostały rozstawione krzesła dla okolicznych ludzi chcących zobaczyć występ, jak i młodszych dzieci oraz opiekunów chcących obejrzeć poczynania starszych rówieśników. Również miejsce dla komisji musiało być zadbane i prezentować się chociażby przyzwoicie. 

Bliźniaki od samego rana, właściwie od momentu wstania z łóżka były bardzo poddenerwowane wszystkim co się wokół nich działo. Wiedzieli, że nie mają szans aby przećwiczyć swój utwór jeszcze raz a bardzo by im się to przydało zdaniem starszego z braci. Ichiru stale go pocieszał, pomimo iż domyślał się jak Issei musiał się czuć. Przy śniadaniu chłopak praktycznie nic nie zjadł, pomimo, że jego brat bardzo troskliwie go o to prosił. Skończyło się jednak tylko na miętowej, ciepłej herbacie. Następnie przybrali się w ubrania, w których mieli występować wszyscy uczestnicy. Były to błękitne, bardzo ładne sweterki, spod których wystawały śnieżnobiałe kołnierzyki koszul. Czarne spodnie, a także buty tego samego koloru, wypastowane oraz wypolerowane. Wszyscy po kolei musieli też udać się do opiekunki, która rozdawała im numerki uczestników, a także plakietki z imieniem i nazwiskiem, przyczepiane w okolicy serca do materiału sweterka. Bliźniakom trafił się dumny a także ostatni numerek dwanaście. 

Wyszli na zewnątrz, kiedy bardzo powoli zaczynali zbierać się ludzie z okolicy. Na najważniejszych gości należało poczekać jeszcze jakiś czas. Bliźniaki patrzyły przez okno swojego pokoju, skąd mieli wręcz idealny widok. Siedzieli obok siebie na łóżku, po czym Issei odezwał się do brata. 

-Muszę na chwilę do toalety, zaraz wrócę. -po czym zwyczajnie wstał i wyszedł. 

-W porządku. -odparł młodszy. Po kilku sekundach w pokoju zjawiła się po raz kolejny opiekunka. Ichiru uśmiechnął się do niej szeroko. 

-Jak się czujemy przed wielkim występem? -spytała łagodnie i opiekuńczo. 

-Myślę, że damy jakoś radę. 

-Jasne, że dacie. -pogłaskała ułożoną na lewą stronę ciemną grzywkę. Być może robiła to po raz ostatni w swoim życiu, kto wie? No właśnie nikt. Martwiła się o ich przyszłość, jednak wiedziała, że ci chłopcy są naprawdę dzielni i mimo wszystko dadzą sobie radę ze wszystkimi problemami na ich drodze. -Nie chcę was straszyć, ale być może jest to jeden z waszych ostatnich dni tutaj. 

-Nie wiem, co mam o tym myśleć. -odparł Ichiru. -Naprawdę  kochamy to miejsce, ciężko mi z myślą, że po czternastu latach nasza przygoda tutaj ma się zakończyć. 

-Świat jest naprawdę ogromny, Ichiru. Nawet nie zdajesz sobie z tego sprawy. -położyła rękę na jego ramieniu, po czym uklęknęła przed nim. -Macie jeszcze masę rzeczy do zrobienia i zobaczenia w życiu. Wasze marzenia również się spełnią, obiecuję ci to. -popatrzyła przez chwilę w jego niebieskie niczym najpiękniejsze morze oczy, za którymi już strasznie tęskniła. Chłopiec uśmiechnął się do niej. -A właśnie, gdzie jest twój brat? 

-Poszedł do łazienki. 

-Leć po niego, już powinniście schodzić. 

Po chwili Ichiru faktycznie odnalazł brata w owym miejscu. Zaraz po przekroczeniu drzwi bardzo się zaniepokoił, słysząc jego głośny, nieprzyjemny dla ucha kaszel. Jak najszybciej do niego podbiegł. 

-Issei, co się dzieje? Niedobrze ci? -spytał łapiąc jego ramię, a ten odetchnął głęboko, próbując się uspokoić. 

-Zaraz mi przejdzie. -odparł sucho. 

-To dlatego nic nie zjadałeś... -mruknął Ichiru do siebie. Najwidoczniej jego brat przewidział to, że ze stresu może dostać mdłości, ale w ich wypadku, nawet nie miałby czym wymiotować. -Chodź, opiekunka da ci wody, będzie dobrze. Oddychaj powoli. -wziął go po ramię, po czym wyprowadził z łazienki. Otarł jego jedną samotną łezkę.  

-Dziękuję ci, że ze mną jesteś. 

Chwilę później sytuacja została w miarę opanowana. Issei po kilku minutach w dobrym towarzystwie w miarę doszedł do siebie. Był wdzięczny za opiekę jakiej doświadczył i dzięki której mógł się uspokoić. Wyszli w końcu na zewnątrz, gdzie znajdowała się już większość osób. Było tu całkiem sporo kwiatów, pianino wyglądało niemal nieskazitelnie, miejsce komisji czekało na jej uczestników, na każdym miejscu stała szklanka wody oraz ładnie wyglądająca kartka z nazwiskiem.   

-Postarali się. 

-Faktycznie. -mruknął cicho Issei. Dyskretnie chwycił mały palec swojego brata swoim odpowiednikiem, jakby nie chcąc go zgubić. 

-Chodźmy usiąść. I tak jesteśmy ostatni. -powiedział młodszy, po czym oboje udali się w stronę wolnych miejsc. Musiało minąć kilka chwil, aby cała komisja usiadła na swoje miejsca. Przechodząca całkiem niedaleko nich dwójka młodych mężczyzn w garniturach dość mocno zwróciła ich uwagę, od razu połapali się w tym, kim są. Po chwili na scenie pojawiła się opiekunka, w dłoni dzielnie dzierżąca mikrofon. 

-Witam serdecznie wszystkich zgromadzonych. Nie sądziłam, że uda się zebrać tak liczne grono gości, cały sierociniec jest niesamowicie wdzięczny wszystkim, którzy mogą tu dziś z nami być. Konkurs ten jest pierwszym tego typu wydarzeniem w historii istnienia tego miejsca. Zarówno i my, jak i wszystkie występujące dzieci są gotowe zaprezentować swoje niesamowite umiejętności muzyczne, jakie nabyły podczas ciężkiej nauki. -w tym momencie poleciało w jej stronę gromko oklasków. -A teraz chciałbym prosić o zabranie głosu komisję. 

Przekazała mikrofon w stronę pierwszego członka owej grupy. Młody mężczyzna wstał, kłaniając się wszystkim. Podniósł następnie jasny wzrok oraz firankę rzęs, zaczynając mówić swoim niskim tonem.  

-Konichiwa. Nazywam się Shu Izumi i dzisiaj będę wspierał całe wydarzenie. Na co dzień razem z moim przyjacielem współpracuję nad projektami muzycznymi w jednostce pod nazwą Quell. Być może cześć już o nas słyszała, zaś druga nie ma o nas pojęcia. Jestem jednak pewien, że dziś uda nam się lepiej poznać was jak i wasze umiejętności. Liczymy na udaną współpracę. -ukłonił się ponownie, przekazując mikrofon szatynowi. 

-Witam, jestem Eichi Horimiya. Tak jak powiedział mój przyjaciel, dziś towarzyszymy w odkrywaniu nowych talentów, a jestem pewien, że jest ich tu bardzo dużo. Naszym celem jest również zrekrutowanie członków do zespołu, który chcemy powoli zacząć kreować. Jest to nasze wielkie marzenie od bardzo dawna. Po za tym mamy na celu wesprzeć sierociniec finansowo, aby dzieciom żyjącym w tym miejscu, zwyczajnie dorastało i wiodło się lepiej. Chcemy zapewnić im choć odrobinę lepsze warunki. Mam nadzieję, że uda nam się to osiągnąć. 

Po ich przemowie mały tłum znów zaczął bić brawo. Ku zdziwieniu Ichiru, Issei jednak tego nie robił. Widział jego poważną minę, co skłoniło go ponownie do myślenia, że starszy Kuga nie ufa całego przedsięwzięciu. On jednak nie wiedział ku temu powodu. Na scenie ponownie pojawiła się opiekunka. 

-Dziękujemy za przemowę. Muszę przyznać, że powstanie w pełni funkcjonującego zespołu to wielkie wyzwanie. Ale nasi uczestnicy są naprawdę silnymi jednostkami. A za chwilę będą w kolejności wchodzić na scenę i prezentować swoje utwory o naprawdę różnej rozbieżności. Proszę o brawa dla odwagi dla naszych dzieci! -po tej prośbie znowu oklaski rozbrzmiały między wszystkimi. 

Serca bliźniaków zaczęły bić szybciej wraz z pierwszym i każdym kolejnym uczestnikiem. Utwory pochodziły od naprawdę różnych kompozytorów, niektóre były bardziej, inne mniej znane dla komisji i publiczności. Wszystkie jednak były wykonywane w skupieniu, jednak nie obeszło się bez pomyłek, wpadek i zacięć. Do każdego występu był dodawany szczery komentarz od oceniających, nie ukrywanie, że występ nie był idealny, wskazówki dla konkretnej osoby i rady na przyszłość. Nikt jednak nie wyglądał na szczególnie załamanego. W końcu jednak nadszedł ten moment. Zimny pot na skroniach, wzrok wszystkich, oczekiwanie czarnych i białych klawiszy. Być może to one będą naszą przyszłością. 

-Przed państwem ostatni już występ, jednak w wykonaniu kogoś niesamowitego. Są to nasze podobne jak dwie krople wody bliźniaki Ichiru i Issei Kuga. Ich utworem będzie pochodząca z musicalu Hamilton piosenka "Dear Theodosia", zapraszamy! -po tych słowach Eichi spojrzał na Shu z szerokim uśmiechem. 

-To ci się chyba spodoba. -szepnął w jego stronę. 

-Te bliźniaki już na pierwszy rzut oka są totalnie różne od innych dzieci. -ciepły oddech Izumiego owiał jego uszy, a w jasnobłękitnych oczach pojawił się tajemniczy błysk. -Nie sądziłem, że ktoś zagra Hamiltona. 

-Popatrzmy. 

Chłopcy podreptali na scenę dość niepewnym krokiem. Issei o mało się nie potknął na jednym ze schodków. Wziął jednak głęboki oddech i zacisnął ręce w piąstki. Nie bał się. Wiedział, że jego brat z nim jest i jeśli coś pójdzie nie tak, będzie obwiniał tylko i wyłącznie siebie. Chłopcy stanęli na środku sceny, po chwili nisko kłaniając się wszystkim zgromadzonym. Czuli na sobie oczywisty wzrok wszystkich ludzi, a najbardziej Shu i Eichiego. Podeszli wolnym krokiem w stronę pianina, po czym zajęli miejsce na białej ławeczce. Issei zadrżał ponownie, jednak jego brat uspokoił jego drżącą dłoń swoim krótkim, lecz czułym i ciepłym dotykiem. Podał mu jeszcze jeden swój szczery uśmiech. 

-Raz, dwa, trzy... -zaczął szeptać za znak zaczęcia piosenki, kiedy oboje powoli położyli swoje chudziutkie palce na klawiszach. 

Ten moment dla nich, jak i dla obserwujących ich mężczyzn był niesamowicie stresujący. Jednak po chwili piękna melodia zaczęła napływać do uszu słuchaczy. Kolejne dźwięki wydobywały się spod ich palców, tworząc ze sobą spójną, jednolitą całość. Niesamowite skupienie, aby nie popełnić najmniejszego słyszalnego błędu. Ichiru czuł się całkiem dobrze w tej roli. Jednak Issei zaufał swojemu bratu na chwilę aby w pewnym momencie unieść wzrok na Izumiego oraz jego przyjaciela. Spotkał się z ich oczami dosłownie na ułamek sekundy, jakby chcąc sprawdzić, czy ten na pewno na nich patrzy. Cóż, okazało się to głupim błędem. Starszy Kuga zatrzymał swoją rękę, totalnie nie wiedział co miał w tej chwili zrobić. 

-... -zwyczajnie zapomniał dźwięku, jakiego miał teraz użyć. Nacisnął na jeden klawisz, jednak nie był on poprawny. -O nie... -szepnął już całkiem spanikowany. 

-Issei, tu. -Ichiru pokazał palcem na właściwy. Issei nawet nie miał czasu na niego spojrzeć. Wszystko trwało dosłownie krótkie sekundy jednak on czuł jakby czas stanął w miejscu. Momentalnie zrobiło mu się gorąco na myśl tego, że wszyscy dostrzegli ich pomyłkę. A raczej jego. 

no przed travelem se trzeba rozdziala walnąć 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro