Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

30. słonecznik;

23.09.2015 (środa)

Rano bliźniaki przygotowywały się, aby iść do swojej pierwszej w życiu pracy. Issei czuł się zdecydowanie lepiej niż wieczorem dnia poprzedniego. Pogodził się już z myślą, że będzie miał kontakt w kompletnie nowymi osobami, których nie zna i które być może będą go z góry oceniać. Ichi natomiast był bardzo pod ekscytowany nowym doświadczeniem. 

-Może weźmiesz ze sobą kilka rysunków żeby pokazać tej pani? Na pewno jej się spodobają. -powiedział do starszego, który trochę się skrzywił. 

-No nie wiem... Niby to nic takiego, ale jakoś mnie to stresuje. 

-Oj no weź, warto posłuchać czasami opinii innych. Może ci doradzi coś przydatnego. -uśmiechnął się. Ten argument przekonał jego brata, który spakował ze sobą kilka swoich ostatnich prac. 

-Ty też coś weź w takim razie. 

-W porządku. -powiedział Ichi. Znalazł kolorowanki, które zrobił dla niego brat i również wziął ze sobą w torbę.

Pożegnali się ze starszymi i ruszyli do sklepu plastycznego. Po drodze kupili też jedzenie na później oraz coś słodkiego w postaci donatów dla właścicielki. W końcu chcieli zrobić na niej jak najlepsze wrażenie. Lubili mieć dobrą opinię u innych ludzi, szczególnie Issei był na tyle poukładany i bardzo się tym przejmował. Wchodząc do środka rozbrzmiał dźwięk złotego dzwoneczka powieszonego na drzwiach. W środku nie było jeszcze nikogo poza uroczą panią imieniem Fumio, jak zdążyli dowiedzieć się wczoraj. Dzisiaj miała bordowy sweter, a w ręce dzierżyła poranną kawę. 

-Dzień dobry! My już jesteśmy. -powiedział radośnie Ichiru. Issei zamknął drzwi, po czym oboje podeszli do lady i ukłonili jej się.  

-Miło was widzieć, jesteście w samą porę. -wzięła solidny łyk i wstała ze swojego krzesełka. -Rozgośćcie się, pół godziny temu przyszła dostawa, więc jest co robić. Chodźcie za mną. 

Odłożyli swoje rzeczy gdzieś na uboczu i udali się na zaplecze, gdzie czekały na nich kartony pełne rzeczy do rozpakowania. W środku znajdowały się najróżniejsze rzeczy, które akurat kończyły się na półkach. Razem poprzenosili je koło regałów, by poukładać poszczególne rzeczy na swoje miejsce. Kobieta tłumaczyła im wszystko po kolei, ciesząc się, że ma tak poczciwych pracowników. Ichi po czasie zajął się pierwszymi klientami, wiedząc, że Issei nadal trochę wstydzi się do nich podejść. Z resztą mieli przed sobą jeszcze kilka godzin. Ichiru trochę gubił się co jest czym oraz co jest gdzie, ale kobieta pokazywała mu wszystko palcem. Jeśli nie mógł czegoś dosięgnąć wchodził na drabinę, przeklinając swój nadal nierozwinięty w pełni wzrost. Niektóre rzeczy, które podawał innym, miały nawet niezrozumiałą dla niego nazwę. Ciekawiło go też momentami, do czego można użyć niektórych z nich. W końcu nastąpił moment przerwy, gdzie mogli razem zjeść i porozmawiać ze starszą panią. Zrobili herbatę i usiedli spokojnie. 

-Kupiliśmy pączki. Ale nie wiedzieliśmy, na które będzie pani miała ochotę, więc wzięliśmy kilka. -zaśmiał się Ichiru, otwierając pudełko. Widok ten zachwyciłby nie jedno dziecko spragnione cukru i słodyczy. -Proszę się nie krępować. 

-Nie trzeba było, ale bardzo miło z waszej strony. -uśmiechnęła się biorąc pączka z kawową polewą i wiórkami czekoladowymi. Zdecydowanie te lubiła najbardziej. 

-Pokaże nam pani później jakieś ze swoich prac? My też przynieśliśmy swoje. 

-Powinnam coś znaleźć. Bardzo chętnie zobaczę jak rysujecie chłopcy. -powiedziała z radością. 

-Jak pani zaczęła tu pracować? -Issei w końcu postanowił się odezwać, co bardzo wszystkich cieszyło. 

-Zawsze lubiłam tworzyć nowe rzeczy. Zawsze też uważałam, że kolory to coś niesamowitego, czego ludzie na co dzień nie doceniają. Kiedyś robiłam obrazy na zamówienie, ale teraz nie jest to już aż tak popularne. Dlatego po namowach mojej wnuczki postanowiłam założyć i otworzyć ten sklep. Aby ludzie z lokalnej społeczności mieli dostęp do wszelkich artykułów, które czasami są ciężko dostępne. To historia tylko w skrócie. 

-Jaka jest pani wnuczka? -starszego bardzo zaciekawiła ta historia. 

-Wolna z tego co mi wiadomo. -zażartowała. 

-N-nie o to mi chodzi... Z resztą nie szukam dziewczyny. 

-Wiem, wiem. Yumi jest trochę starsza od was, ma osiemnaście lat. Jak skończy liceum to chce studiować grafikę komputerową. Ona też lubi sztukę, ale nieco nowocześniejszą niż ja. Mnie wystarczy kartka, kilka kredek albo ołówek i mogę się wyżyć. Możecie dzisiaj przyjdzie nas odwiedzić po szkole i ją poznacie. 

-Będzie nam bardzo miło. 

-Pokażecie mi teraz swoje prace? -po tym pytaniu kiwnęli głowami i poszli po swoje plecaki. Wrócili po chwili. 

-Issei, zacznij. -powiedział brat, ale straszy nie protestował. Wziął te rysunki, które jego zdaniem były najlepsze. Kilka postaci z "Naruto", widok z okna na piękne miasto, a także próba narysowania małego króliczka. Pani Fumio przyglądała się im dość uważnie. 

-Bardzo ładne. Długo już rysujesz? 

-Kilka tygodni... Stwierdziłem, że chciałbym się zająć czymś w wolnym czasie między tańcem i śpiewem. A to mnie wycisza i odpręża. -powiedział z uśmiechem. 

-Naprawdę jestem dumna, pracuj dalej, a zajdziesz naprawdę daleko. -stwierdziła oddając mu jego prace. Pomyślała, że chętnie powiesiłaby je gdzieś u siebie. -Ichiru? 

-Nie są idealne, ale... głównie zajmuje się kolorowaniem. Nie umiem za bardzo szkicować. Dlatego Issei robi dla mnie kolorowanki. A markery, które u pani kupiłem sprawują się super. 

-Ładnie kolorujesz. Masz kontrolę nad tym gdzie mają być cienie. Ale jeśli boisz się szkicować zacznij od rzeczy, które nie muszą wyglądać idealnie. Najlepsze do tego będą rośliny. -podpowiedziała mu. 

-Mogę spróbować w domu. Jakie rośliny pani lubi? 

-Hmm... słoneczniki. Chętnie zobaczyłabym słonecznika w twoim wykonaniu. Przy kolorowaniu też możesz się popisać. 

-Rozumiem. Postaram się, żeby wyszło jak najlepiej. 

Po kilku kolejnych minutach rozmowy usłyszeli dźwięk dzwoneczka co zapowiadało kolejnego klienta w sklepie. Do środka weszła dziewczyna w około licealnym wieku, miała na sobie szkolny mundurek i torbę listonoszkę. Ichiru podszedł do niej uśmiechnięty. 

-Witam, w czym mogę Pani pomóc? -spytał grzecznie. 

-O nie... tylko nie "Pani", nie jestem jeszcze stara... -machnęła ręką. Ichiru poczuł się zdezorientowany jej zachowaniem. Dopiero następne pytanie z jej strony go oświeciło. -Jest tu moja babcia? 

-Aaa... Ty musisz być Yumi. -powiedział pstrykając palcami. -Ja jestem Ichiru, a twoja babcia pije herbatkę z moim bratem na zapleczu. 

-Ah, to wy jesteście tu dzisiaj do pomocy. Fajnie poznać nowe osoby. 

Po chwili cała czwórka zaczęła się poznawać i ze sobą rozmawiać. Wnuczka Pani Fumio była bardzo miła, nie wykazując oznak niechęci do braci. Nie był to jednak typ osoby, w której któryś z nich mógłby się zakochać, nawet jeśli byliby starsi. Dziewczyna wpadła do sklepu między innymi, że kupić sobie nowe pióro. Braciom zasugerowało to, że jest raczej dobrą uczennicą. 

-Dziękuję, że opiekujecie się moją babcią. Pomoc jej się przyda. 

-Nie ma problemu. Chcielibyśmy tu przychodzić może nawet do okresu świątecznego. Nie możemy niestety codziennie, ale będziemy starać się jak najczęściej. 

-Miło was tu gościć, nawet jeśli to dopiero pierwszy dzień to już się do was przywiązałam. -uśmiechnęła się kobieta. -Chciałabym jeszcze usłyszeć jak śpiewacie. 

-Może kiedy indziej... Nadal się tego uczymy. -powiedział Ichiru drapiąc się po głowie. Być może kiedyś zaśpiewają u niej w sklepie, ale nie stanie się to w najbliższym czasie. -Jak już przy nauce jesteśmy... mamy za godzinę pianino.  

-Wiem, Shu mówił mi o tym. Skoro musicie już uciekać, nie zatrzymuję was. -powiedziała, kiedy chłopcy zabrali swoje rzeczy. Z kasy wyciągnęła należytą dla nich zapłatę za dzisiejszy dzień. -To dla was. 

-Dziękujemy. -ukłonili się jej nisko. Byli dumni z tego, że pierwszy raz trzymali w rękach zarobione własnymi rękami pieniądze. Czuli, ze razem zrobili coś dobrego. -Niedługo wrócimy. 

-Będę na was czekać. Pamiętaj o słoneczniku, Ichiru.

-Tak, nie zapomnę. -powiedział pewnym tonem głosu chłopak.

Po chwili pożegnali się i opuścili sklep, spiesząc się do domu. Wnuczka kobiety została z nią, aby do zamknięcia dotrzymać jej towarzystwa. Musiała przyznać, że chłopcy zrobili na niej dobre wrażenie, biorąc pod uwagę ich wiek. Myślała, że będą bardziej dziecinni i roztrzepani, ale okazało się, że sporo rzeczy ogarniają we własnym zakresie. Była też niemal pewna, ze mignęli jej gdzieś na Instagramie albo Youtubie, dlatego po powrocie do domu postanowiła się o nich dowiedzieć czegoś więcej. 

 ... 

Po lekcji pianina znowu cała czwórka usiadła razem w salonie. Był już wieczór, więc to idealny czas na oglądanie występów zespołów lub solowych artystów, herbatę, przekąski i rysowanie. Ichiru zgodnie z obietnicą zaczął szkicować swojego słonecznika, którego zamierzał pokazać pani Fumio następnym razem. Shu podjadający bakalie zagadał do chłopców. 

-Jak było dzisiaj? -bracia chwilę zastanawiali się, co odpowiedzieć. 

-Lepiej niż myślałem. Nie było tak strasznie, jak przypuszczałem. -mruknął Issei. 

-No widzicie, nie wszyscy ludzie są tacy okropni i mają złe zamiary. Byli dla was wyrozumiali. 

-Tak, a pani Fumio to najmilsza kobieta jaką poznałem. No, może jeszcze pani z sierocińca, ale wiecie, o co mi chodzi. -zaśmiał się Ichi. 

-Dowiedzieliście się czegoś o niej? 

-Kiedyś robiła prace na zamówienie, wnuczka namówiła ją do założenia sklepu i bardzo lubi pączki kawowe. Tak z grubsza. 

-Pić kawę, rozumiem. Ale rzeczy o smaku kawy? Obrzydlistwo... Wziąć pysznego pączka i tak go skrzywdzić... -po ciele młodszego przeszły dreszcze. Napój ten nadal stanowił dla niego swego rodzaju zagadkę nie do rozwiązania. 

-Nadal nie dorosłeś do tego smaku, co? -zaśmiał się Shu. Całkiem rozumiał to podejście. Wiedział, że nastolatkowe w ich wieku dopiero zaczynając się przekonywać do takich rzeczy. -Może jeszcze nikt nie zrobił dla ciebie idealnej kawy. 

-Mieszkamy z Eichim, więc nie wiem jak to możliwe. -mruknął kończąc kolorować brązowy środek słonecznika. Robił to nieco niedbale, ale czytał kiedyś, że w takiej technice czasami tkwi sekret. -Jakoś to nie wygląda zachęcająco. 

-Zrób płatki i liście. Nie poddawaj się przy początku. -Izumi próbował go bardziej zachęcić do dalszego działania. Mina chłopaka nagle stała się wyjątkowo bardziej zdeterminowana. 

-Shu... mam pytanie, ale nie zdziwię się jak odmówisz. -powiedział Issei niepewnie. 

-Nie mów tak, kiedy nawet nie wiem o co chodzi. Co takiego? 

-Pojedziemy na grób rodziców? Dawno nas tam nie było... 

-Teraz? -dopytał po chwili. 

-Nigdy nie byliśmy na cmentarzu po ciemku. Chcielibyśmy zobaczyć jak po zmroku palą się znicze i przeprowadzić wieczorną rozmowę z rodzicami. Jeśli nie chcecie jechać to zamówimy taksówkę... 

-Ubierajcie się. Rodzice na pewno nie chcą na was dłużej czekać. -powiedział po chwili ciepłym głosem. 

Po argumentach Issei'a lider nie musiał się długo zastanawiać. Wiedzieli, że jeśli chodzi o odwiedziny na cmentarzu, nie powinien odmawiać bliźniakom pojechania tam, nawet jeśli obudziliby go z tego powodu w środku nocy. Była to jedna z nadrzędnych rzeczy dla nich. Cała czwórka po kilku minutach siedziała w samochodzie zmierzając do swojego celu. Bracia wzięli pamiątki po rodzicach, które trzymane w rękach sprawiały wrażenie utrzymania silnej więzi z nimi podczas tego "spotkania". Kupili jak zwykle znicze oraz zapałki do nich. Po ich odpaleniu stanęli nad nagrobkiem i zaczęli się modlić o ich spokojne, szczęśliwe życie po drugiej stronie. Bracia wierzyli, że takowa istnieje i można w niej zaznać radości, której nie dane im było spędzić na ziemi. Srebrny zegarek na łańcuszku i szklana butelka ze statkiem w środku odbijały światełko zniczy. Klimat był bardzo specyficzny, ale wszyscy starali się napawać spokojem. 

-Mamo, tato... Dzisiaj pierwszy raz poszliśmy do pracy. Nie było źle... w zasadzie było bardzo fajnie. Wrócimy tam jeszcze nie raz. -zaczął Issei. Shu i Eichi starali się im nie przeszkadzać i zwyczajnie słuchali. 

-Tak, pani, która tam pracuje jest niezwykle miła i chyba nam ufa. I robi bardzo dobrą herbatę. Może dzięki niej podszkolę swoje rysowanie. -westchnął głośno młodszy. 

-Ostatnio... w ogóle się nie kłócimy. Mamy dobry czas... Shu i Eichi dbają o nas, więc o to też się nie bójcie. 

-Robią wszystko, żeby było nam dobrze. Niczego nam nie brakuje, no może większej ilości czasu... Ale średnio możemy coś z tym zrobić. Jest tyle rzeczy, których chciałbym spróbować... ale na wszystko przyjdzie momen, prawda? -złapał brata za rękę. Pomimo, że był chłodny wieczór, jego dłoń była ciepła i od razu poczuł jego uścisk. 

Po całym mogłoby się wydawać jednostronnym dialogu, zespół pomodlił się po raz drugi. Chłopcy czuli, że ani jedna minuta spędzona w tym miejscu nie jest stracona ani zmarnowana. Po każdych takich odwiedzinach czuli się smutni, ale zostawiali to uczucie w środku, nie bardzo dając mu ujście na zewnątrz. Na chwilę zatrzymali wzrok na palących się zniczach również na sąsiednich grobach. Zapalili kilka tych knotów, które przez mocniejszy podmuch wiatru najzwyczajniej zgasły. Opuścili cmentarz w ciszy i udali się do domu. W samochodzie byli cicho, rozmyślając. Shu poczuł, że chciałby ich w końcu zapytać o jedną rzecz, która bardzo nurtuje jego oraz szatyna, ale do tej pory bali się ją poruszyć ze względu na jej powagę. 

-Chłopcy, mogę mieć do was pytanie? To nie będzie coś wygodnego, więc jeżeli nie chcecie odpowiadać. nie zmuszajcie się. 

-Chcesz wiedzieć co się stało z naszymi rodzicami? -powiedział Ichiru łatwo domyślając się, co lider ma na myśli. -Faktycznie, nigdy o tym nie mówiliśmy... 

-Przepraszam, że tak bezpośrednio, ale już trochę się znamy i miałem nadzieję, że jesteście gotowi... 

-Możemy powiedzieć. -Issei spojrzał na brata, który kontynuował. -Urodziliśmy się w Sapporo, na Hokkaido. Tam nasi rodzice przebywali tymczasowo ze względu na to, że tata miał tam swoją pracę, a mama nie chciała być daleko od niego. Ale gdy już się urodziliśmy, postanowili się przenieść bliżej stolicy. Tam zadomowili się na nowo w domku jednorodzinnym... Jednak niedługo potem był nieszczęśliwy wypadek, w którym oboje... -nastolatkowi zaczął łamać się głos. Ścisnął mocniej trzymaną butelkę, aby na czymś rozładować swoje emocje. 

-Rozumiem, nie musisz kończyć. -powiedział blondyn ze stoickim spokojem. Issei postanowił kontynuować zamiast brata, który nie mógł wykrztusić nic więcej.  

-Potem trafiliśmy do sierocińca, w którym nas poznaliście. Jak byliśmy już trochę starsi, powiedziano nam dlaczego właściwie się tam znajdujemy i co się stało oraz przekazali nam te pamiątki. Bardzo to nami wstrząsnęło... 

-Nie umiem sobie nawet wyobrazić, jak się poczuliście w tamtej chwili. -powiedział Eichi nadal skupiony na drodze. Jego usta też zacisnęły się w wąską kreskę. 

-Odcięliśmy się od życia pozostałych dzieci i przestaliśmy się z nimi zadawać, no chyba, że już naprawdę musieliśmy. Byliśmy też przygotowani na to, że do osiągnięcia dorosłości nikt po nas już nie przyjdzie, bo kto chciałby mieć aż dwójkę nastolatków na głowie... Ale któregoś dnia usłyszeliśmy o was. Nie mieliśmy jakichś nadziei, że akurat nam uda się stamtąd wydostać. A jednak... 

-Cieszycie się, że tak się stało? 

-Głupszego pytania nie mogłeś nam zadać. Wszystko, co dobrego o was mówiliśmy przy grobie to prawda i nie okłamalibyśmy was. -powiedział Ichi już trochę mniej przygnębiony niż chwilę temu. 

-Gdyby nie Ichi, nie byłoby nas teraz tutaj... -mruknął Issei, uśmiechając się pod nosem. 

-Ja?   

-Tak, to ty mnie namówiłeś, żeby wystąpić w konkursie. Gdyby nie ty, nadal tkwilibyśmy w tamtym miejscu... Nie miałem jeszcze do tego okazji, ale dziękuję ci. Dziękuję ci, że mnie nakłoniłeś i teraz możemy uczyć się nowych rzeczy. 

Ichiru już nic nie odpowiedział tylko zarumienił się delikatnie. Jego bratu ciężko było go zawstydzić, ale swoimi podziękowaniami za całe dobro jakie ich spotkało pół roku temu, trafił w sedno. Issei w środku był na siebie trochę zły, że dopiero teraz znalazł moment, aby wyrazić w stronę brata takie słowa, ale lepiej późno niż wcale. Wrócili do domu szczęśliwi ponieważ mogli swoim rodzicom przedstawić to jak się czują i jak dalej toczy się ich życie w nadal nowym, niezbadanym miejscu na świecie.  

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro