Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

29. młodzi artyści potrafią wiele;

21.09.2015 (poniedziałek) 

Tego wieczoru zespół postanowił się wybrać na małe obchody i zakupy po w zasadzie randomowych dzielnicach, zwyczajnie z nudów. Wieczór nadal był jednym z tych cieplejszych, gdzie można było wyjść bez kurtki. Bracia coraz lepiej znali aglomerację miasta w jakim przyszło im żyć i odkrywali jego kolejne sekrety i ciekawe miejsca do odwiedzenia. W czasie takich spacerów szli przed starszymi, którzy podpowiadali im drogę. Nagle Issei zatrzymał się przed bardzo ciekawym sklepem, gdzie już kiedyś był. Konkretnie chodzi o sklep plastyczny, którego sama witryna wyglądała bardzo przyjaźnie, była kolorowa a swoimi pięknymi pracami wykonanymi przez nieznanych im twórców przykuwała wzrok.

-Co to za miejsce? -spytał Ichiru patrząc na artykuły widniejące za przeszkloną szybą. 

-Tutaj jakiś miesiąc temu kupowałem kredki i ołówki. -odparł z lekkim uśmiechem. -Jak się wchodzi do takiego miejsca, to nigdy nie wiadomo na co się zdecydować. 

-Chcesz zajrzeć? -spytał lider zainteresowany tematem. 

-Chciałem kupić sobie jakiś lepszy papier... Nie żebym narzekał na ten, który mamy w domu, ale chciałem chociaż kilka grubszych kartek.  

-No to chodźmy, bo za niedługo nam go zamkną. 

Issei nie protestował długo i wszedł ze wszystkimi do środka. Sklep nie był ogromny, ale asortyment, który zawierał spełniał oczekiwania nawet wymagających artystów. Chłopak jeszcze do nich nie należał, ale pomyślał że skoro Eichi chce mieć jego prace na lodówce, to faktycznie nie są tragiczne. Wszystko było starannie poukładane na regałach a starsza pani w zielonym sweterku i z siwymi włosami za ladą uśmiechała się szeroko widząc bliźniaków. Issei sprawnie wybrał papier, który był mu potrzebny, ale widząc jak jego brat popadł w manię oglądania kredek, farb, markerów i innych rzeczy, od razu się do niego przyłączył. 

-Coś ci się spodobało? -spytał wesołym tonem widząc jak jego brat zaczyna się wkręcać w "jego świat". 

-Markery są fajne, często widziałem na youtubie, jak ludzie kolorują nimi obrazki w mangowym stylu. Wydają się łatwe w obsłudze. Ale nie umiem szkicować... -posmutniał patrząc na ścianę z różnymi kolorami i odcieniami sprzedawanymi na sztuki, które bardzo go przyciągały. 

-Możemy zrobić tak... Będę ci robił kolorowanki. Ale będziesz mi czasami pożyczać te markery.  Taka wymiana, hmm? 

-Serio? -na to pytanie Issei pokiwał głową. Ichi przytulił go natychmiastowo bardzo wdzięczny i ucieszony tym pomysłem. -Jesteś najlepszy. 

-Co ty nie powiesz. -zaśmiał się. Wspólnymi siłami wybrali kilka podstawowych kolorów, które przydadzą się w pierwszej kolejności. Było ich około dwunastu, gdyż na mniej więcej tyle pozwalał im ich budżet. -Mamy już wszystko. -podeszli do starszych którzy oglądali jakieś farby. 

-To super. Ichi też będzie artystą w naszym domu? 

-Nie tak dobrym jak Issei ale spróbować zawsze mogę. -położyli wszystkie rzeczy na ladzie, a miła staruszka zaczęła je kasować. Wyglądała na trochę zmęczoną ale wynikało to raczej z późnej pory niż kłopotliwych klientów. -Proszę wybaczyć ciekawość... ale to pani sklep? 

-Tak, prowadzę go już od dawna. Cieszę się, że nadal mogę prosperować tak dobrze. No i że mogłam cię znowu zobaczyć chłopcze. -spojrzała w stronę starszego brata. -Jak ci na imię? 

-Issei... -odparł z zawahaniem, jednak sam nie wiedział z czego ono wynikło. -Jest tu pani sama przez całe dnie? 

-Zazwyczaj tak, ale nie przeszkadza mi to. Cisza, ładne miejsce, radio w tle i zazwyczaj mili ludzie. Nie mam na co narzekać. Lubię tak sobie układać rzeczy na półkach ale dziabać coś ołówkiem w przerwie. -kobieta z każdym kolejnym wypowiadanym zdaniem zdawała się być serdeczniejsza i utwierdzała innych w tym, że lubi ludzi. -A wy? Lubicie rysować? 

-Ja jeszcze nie wiem, bo dawno tego nie robiłem. Ale się przekonamy. -Ichi spakował swoje nowe, kolorowe nabytki do materiałowej torby. 

-Wydajecie się miłymi chłopakami. Może nawet bym was tu zatrudniła jakbyście chcieli. 

-N-naprawdę? -Issei nie mógł uwierzyć, że po tak krótkiej znajomości kobieta zdecydowałaby się na taki krok. Być może dlatego, że on sam był bardzo nieufny do nowych osób. -Nie spodziewałem się. 

-Wyglądacie mi na uczciwych młodych ludzi. No chyba, że się mylę? 

-Nie myli się pani ani trochę. Mogę za nich ręczyć. -Eichi położył każdemu z braci rękę na głowę. -To najgrzeczniejsze aniołki na świecie. 

-Rozumiem. To może przemyślicie sprawę? Chętnie czasami odezwałabym się do kogoś, a schylanie się po te wszystkie rzeczy nie robi dobrze moim plecom...  

-Musimy to dokładnie przemyśleć. Chłopcy nie są jeszcze pełnoletni, więc nie mogę ich tak po prostu puścić do pracy. My też mamy sporo zajęć jako przyszły zespół... Ale na pewno damy pani znać, proszę czekać na naszą odpowiedź. -odparł Shu, a chłopcy zapłacili za swoje rzeczy. 

-Nie ma sprawy. Jeżeli mogłabym prosić o numer telefonu, bardzo by mi to ułatwiło sprawę. Nie bardzo umiem się obsługiwać tym całym internetem... 

-Oczywiście, już podaję. 

Lider podał jej kontakt do siebie, aby po obgadaniu całej sprawy dać kobiecie znać gdyby akurat nie miał czasu przyjść osobiście. Pożegnali się z nią i wrócili do domu z nowo nabytymi rzeczami. Chłopcy szczerze byli bardzo podekscytowani pomysłem pracy w takim miejscu. Taka praca mogłaby im pokazać jak wiele odpowiedzialności będzie ich dotyczyć, ale także nauczyć szacunku do pieniądza. Oczywiście swoich kieszonkowych nie rozwalali na prawo i lewo, tylko starannie myśleli o tym, co jest im potrzebne w danej chwili. Z drugiej strony dochodziły również zajęcia i ćwiczenia związane z ich debiutem i umiejętnościami wokół tego tematu. Wszystko zaczęłoby się ze sobą nawarstwiać, co mogłoby stanowić spory problem. 

Wieczorem usiedli przy stole w salonie, gdzie przed telewizorem  relaksowali się po długim dniu oglądając różne stacje muzyczne. Issei jak obiecał zrobił dla brata pierwszą kolorowankę przedstawiającą drzewo japońskiej wiśni, które jeszcze nie zdążyło do końca zakwitnąć dlatego miało i liście i kwiatki. Młodszy podziękował i zabrał się na naukę obsługi nowych markerów. 

-Naprawdę chcecie iść do pracy? Nikt was przecież nie przymusza. -powiedział lider siedzący na kanapie kątem oka patrzący na nich. 

-Nie możemy cały czas na was pasożytować. Dopóki nie jesteśmy zespołem nie mamy nawet jak zarabiać. A w sierocińcu nauczyli nas że każda praca ma znaczenie. Jakoś tak... ta pani mnie do siebie przekonała, nawet nie wiem czym. -Issei kończył robić drugi szkic, dla siebie. 

-Na pewno nie mogę was puścić na cały dzień. Wiecie ile mamy zajęć. Ale skoro wam zależy to możemy porozmawiać o jakichś krótszych godzinach. 

-Ona jest taka samotna... wydaje mi się, że chciałaby mieć towarzystwo, ale boi się o tym powiedzieć. Poza tym starsza osoba nie powinna dźwigać i tak dużo się schylać. Moglibyśmy ją w tym wyręczyć. Naprawdę chciałbym jej pomóc... -powiedział Ichiru patrząc na Izumiego, który wyglądał na mocno zamyślonego. -Shu?...

-Jutro do niej zadzwonię i zapytam o szczegóły. Może być? 

-Może, dziękujemy. -wyszczerzył białe ząbki. Izumi przysunął się bliżej stolika biorąc jedną kartkę. 

-Mogę? -spytał Issei'a chcąc pożyczyć miękki ołówek. 

-Tak, jasne. -powiedział dość obojętnie zajęty nadal swoja pracą. Lider zaczął rysować ludzką sylwetkę, której daleko było do dobrych proporcji, ale nie o to miało chodzić. -Też rysujesz Shu? 

-Jak byłem młodszy i znajdowałem chwilę to rysowałem, ale nie jestem w tym za dobry. -spod jego ręki zaczęły wychodzić jakieś mniej zidentyfikowane ubrania. Chłopcy nie mieli pojęcia o co mu chodzi. -Myśleliście już o tym, co chcielibyście mieć na sobie podczas debiutu? 

-Nie do końca... Nadal jest to dla nas odległa przyszłość. Ale może faktycznie warto zacząć o tym myśleć. 

-Pewnie jeszcze tego nie wiecie, ale ubrania będziemy projektować my sami. No, z pomocą specjalistów, ale główny projekt należy do nas. -Eichi przyniósł wszystkim ciepłą herbatę i sam rozsiadł się na kanapie. -Chcielibyśmy, żeby wszystko było zachowane w naszej rozpoznawczej kolorystyce czyli głównie biel i różne odcienie błękitu. 

-Nam to pasuje. Dobrze się kojarzy, jak aniołki. -odparł Issei odkładając na chwilę kredki. -W sierocińcu jak byliśmy młodsi to panie zawsze ubierały nas podobnie, ale nie identycznie, żebyśmy im się nie mylili. Teraz też możemy tak zrobić. 

-Zgadza się, chcemy żeby fani nas rozpoznawali. W dodatku fajnie byłoby występować w czymś wygodnym i trochę luźniejszym. 

Shu kodował te informacje i starał się wymyślić jak najbardziej trafne rzeczy. Pragnął aby ubrania, które wspólnie stworzą były czymś, co oddane w pewien sposób ich charakter oraz zespół. Cieszył się, że mogą stworzyć coś oryginalnego, swojego gdyż większość strojów była robiona na wymiar przez szwalnie. Wspólnie mogli totalnie popłynąć z prądem, ale nie chcieli oczywiście przedobrzyć i wyglądać jakby urwali się z jakiegoś targowiska. W czasie rozważań całej czwórki Shu w skrócie narysował dwie górne części dla bliźniaków, przypominające bluzy narzuty przez głowę. Dół w ich obu był lejący, ale były różne zakończone; w jednej dłuższy był tył a w drugiej boczne części materiału. Dodał tam prowizoryczny haft kwiatów i długi naszyjnik.

-Wygląda w porządku. -powiedział Ichi przyglądając się szkicowi. Jego brat też mógł podpisać się pod tym stwierdzeniem. 

-Cieszę się, ale to dopiero wstępny projekt jak miałoby to wyglądać. Nie za bardzo znam się na modzie. 

-A jak sobie wyobrażasz mój strój? -spytał Eichi popijając swoją herbatę. 

-Koniecznie coś z golfem. Ładnie ci w nich, szczególnie w ciemnych. Zabrzmi to dziwnie ale twoja głowa do nich pasuje. 

-Nigdy nie słyszałem czegoś takiego, ale jestem zaintrygowany tą informacją. -zaśmiał się widząc jak lider zaczyna szkicować kolejną sylwetkę. Wszystkie stroje w jego głowie były bardzo asymetryczne, ale lubił ten motyw. 

-Przejdziemy jeszcze przez wiele prób i błędów zanim dojdziemy do ostatecznego efektu. Ale fajna zabawa. 

-Dodałbym coś świecącego. Skoro już mamy być takimi jasnymi aniołkami to jakieś małe kryształki wyglądały fajnie... -odparł Issei niepewnie próbując narysować coś na wzór świecidełek.  

-Widzę, że myślimy podobnie. Czekajcie ile będzie roboty przy wybieraniu materiałów. 

Cały wieczór spędzili na tworzeniu nowych strojów. Zużyli sporo kartek, ale po niedługiej chwili okazało się, że każdy z osobna ma sto pomysłów na minutę. Blondyn cieszył się mogąc poczuć te przyjemne chwile współpracy i pasji w jednej sprawie. Starania członków jego zespołu i jego samego zachęcały do dalszych działań. Kilka z nich postanowił zachować w jakiejś teczce, aby na pewno się nie zgubiły w natłoku zajęć ale i zwykłego, codziennego życia. 

22.09.2015 (wtorek)

Około dziewiątej rano zadzwonił do uroczej staruszki ze sklepu plastycznego. Powiedział, że bliźniaki wykazują ogromne chęci i zaangażowanie w podjęciu pracy u niej. Kobieta wydawała się być przeszczęśliwa z otrzymania pomocy od młodych i miłych ludzi. Obiecała im również sprawiedliwe wynagrodzenie, zależne od ilości godzin, które tam spędzą. Oczywiście w tygodniu mogły być to tylko pojedyncze godziny zależne od ich grafiku zajęć na salkach, za to w sobotę mogli chodzić tam na dłużej. Shu odparł, że bierze za nich pełną odpowiedzialność jako ich opiekun ale obiecał, że chłopcy będą się dobrze sprawować. 

Obowiązki, które ich dotyczyły nie były niczym skomplikowanym. Musieli rozpakowywać nowy towar i układać go na półkach jak i pokazywać lub podawać klientom to, czego potrzebują. Ewentualnie czasami będzie ich prosiła o posprzątanie podłóg. Nic co wymagałoby jakichkolwiek specjalnych umiejętności, a jej bardzo pomoże i przyspieszy pracę. Bracia zgodzili się na wszystkie warunki i obowiązki oraz wyznaczoną im kwotę za godzinę. Powiedziała że kiedy tylko mogą, zaprasza ich do siebie. 

Issei jednak z niewiadomych przyczyn poczuł stres całym tym przedsięwzięciem. Niby coraz bardziej przywykał do poznawania nowych ludzi w swoim środowisku, ale wieczorem przeddzień kiedy mieli się tam wybrać, zaczął źle się czuć. Ichi bardzo się o niego martwił i uznał, ze najrozsądniejszym będzie powiedzieć o tym starszym. Przyszedł do kuchni gdzie Eichi kończył zmywać naczynia. 

-Ojej, co się dzieje? -spytał widząc jak Issei trzyma się za brzuch. Jego twarz była dość blada i niewyraźna.  

 -Boli mnie... -jęknął smutno mrużąc oczy. Szatyn szybko wytarł ręce i zajrzał do szafki po leki. 

-Usiądź sobie, zaraz zrobię herbaty i będzie lepiej. 

-Przepraszam za kłopot... -powiedział siadając przy stole i czekając na coś ciepłego. Eichi uklęknął przy nim i położył mu dłoń na kolanie. 

-Żaden kłopot, stresujesz się pierwszym dniem? 

-Tak... Boję się, że trafię na kogoś niemiłego lub ktoś mi powie, że jestem beznadziejny... -spuścił głowę w dół. Starszy mógł uznać, że w pełni go rozumie, bo sam przed swoim pierwszy dniem w pracy nieco się bał tego, jak mu pójdzie i jak ludzie będą go oceniać. 

-Spokojnie, na pewno nic takiego się nie wydarzy. Wiem, że kontakt z obcymi osobami, których nigdy nie widziałeś jest stresujący, ale nie wszyscy ludzie to potwory. -powiedział wyciągając tabletkę z pudełka. Zalał też herbatę i podał młodszemu. -Możesz mi wierzyć, że wszystko będzie w porządku. Chyba że naprawdę będziesz chciał zrezygnować, zrozumiem. 

-Nie, nie chcę zrezygnować. Ta pani bardzo na nas liczy, a chciałbym zarobić coś własnymi rękami. No i nie chcę zostawiać Ichiego, bo jeszcze coś odwali... -powiedział, pochłaniając tabletkę i z okropnym grymasem na twarzy ją rozgryzając. Od razu popił zieloną herbatą i połknął. 

-Te słowa bardzo mnie ruszają. Mam nadzieję, że na twarzy tej pani pojawi się uśmiech. 

-Tak, też bym tego chciał. Starsze osoby to jedyna grupa, której się nie boję i jestem w stanie uwierzyć na słowo.  

-Rozumiem. -odparł dając mu buziaka w czoło. -Chcesz iść na kanapę i się położyć? To na pewno ci pomoże. -chłopak kiwnął głową. Oboje poszli do salonu gdzie Issei ułożył się wygodnie na kanapie. Szatyn przykrył go kocem i chciał dać spokojnie odpocząć. Ku jego zdziwieniu został jednak złapany za rękaw. -Pośpij sobie chwilę. 

-Ale nie chcę sam... Zostaniesz ze mną?

-Skoro chcesz to zostanę. -uśmiechnął się delikatnie i powoli ułożył koło niego. Issei momentalnie do niego przylgnął czując przyjemne, rozluźniające ból, ciepło. -I jak? 

-Miło, przyjemnie. -powiedział cicho nie chcąc się ruszać z tej pozycji jeszcze przez przynajmniej godzinę. Czuł się bezpieczny w jego ramionach i chociaż na chwilę potrafił zapomnieć o problemach i całym stresie jaki czeka go w jego pierwszej w życiu pracy. 

-Mam cię pomasować? Mama mi tak robiła jak byłem mały i przechodziło od razu. 

-S-skoro tak mówisz... -powiedział zamykając oczy na chwilę. Szatyn położył delikatnie swoją rękę na jego brzuchu, oczywiście nie wyobrażał sobie wsadzić jej pod bluzę. Czułby się obrzydliwe sam ze sobą gdyby zrobił coś takiego, szczególnie bez zgody chłopaka. Przesuwał ją delikatnie w różne strony, mając nadzieję że ból przestanie być odczuwalny czy doskwierający. Nastolatek czuł, że zaraz odpłynie i zaśnie, co się faktycznie stało. Spał spokojnie, a jedyne co było teraz słyszalne to jego miarowy, spokojny oddech. Horimiya zamierzał wstawać dopóki Issei się nie obudzi lub nie powie że wszystko już jest dobrze. Była to miła, spokojna chwila wytchnienia również dla niego. 

ale ten rozdział był przyjemny do pisania...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro