Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

27. smutna opowieść w burzową noc;

Po powrocie Shu i jednego z jego podopiecznych ze swojej wycieczki, byli tylko trochę zmęczeni. Mogli jednak ze spokojem przyznać, że taki wyjazd był im potrzebny i cieszyli się, że się na niego zdecydowali. Oboje czuli się spokojniejsi i wyciszeni dzięki medytacji i gorącym źródłom, które sprawdziły się idealnie jako chwila wytchnienia w ciągu zabieganej rzeczywistości. W domu opowiadali reszcie o miejscu w którym byli i pokazywali zdjęcia zabytków oraz pięknych widoków, jakie ich tam otaczały. Pokazali również pojedyncze pamiątki i przysmaki jakie nabyli. Tak samo szatyn i Ichi z entuzjazmem opowiadali o swojej wycieczce do wesołego miasteczka. Młodszy tylko wyrażał swój zachwyt po wszystkich atrakcjach na jakich byli i mówił bratu, ile to on stracił wybierając zwiedzanie jakichś starych świątyń. Issei jednak upierał się, że nie chciałby się z nim zamieniać. 

Przez następne kilka dni kontynuowali wszelakie ćwiczenia związane ze śpiewem, grą o raz tańcem. Radzili sobie coraz lepiej, a starsi oczywiście chwalili ich za wszystkie postępy jakie robili. Nie obawiali się, że chłopcy nagle się znudzą tym, z czym przyszło im żyć, bo w miarę upływu czasu było wręcz odwrotnie. Pałali energią z każdym dniem. 

17.08.2015 (poniedziałek)

Sierpień mijał im niestety bardzo szybko, dni leciały jak szalone w obliczu nadal wakacyjnego klimatu. Pewnego dnia Issei zapytał się, czy mógłby szybciej dostać swoje kieszonkowe. Kiedy Izumi spytał się, skąd taka decyzja, powiedział że chce kupić coś czego już jakiś czas temu chciał spróbować, ale nie miał śmiałości. Jakie było spore zaskoczenie reszty, kiedy wrócił do domu z zestawem kredek i ołówków do rysowania. W sierocińcu chłopak sporadycznie rysował to co mu przyszło do głowy, jednak ilość i jakość rzeczy, które były tam dla nich dostępne pozostawiała wiele do życzenia. Dopiero teraz stać go było na kupienie sobie czegoś nieco lepszego. Wszystko było ładnie poukładane w metalowych, płaskich opakowaniach. Dla jego brata nie było zaskoczeniem to, że zaczął rysować postacie ze swojego ulubionego anime, które dawał naprawdę wiele możliwości, jeśli chodzi o rysunki. Patrzył na zdjęcie w telefonie i starał się przenieść je na kartkę. 

-Kiba nie ma większego nosa? -spytał Ichiru patrząc na jego kartkę. Na twarzy starszego podczas rysowania jednaj z postaci "Naruto" widniało grobowe niemal skupienie. 

-Sam masz wielki nos. -mruknął nawet na niego nie patrząc, nie chciał się rozpraszać. 

-Czym są te kreski obok? Układają się w jakiś kształt, ale nie jestem w stanie do końca stwierdzić co to... -mruknął Shu będący niedaleko nich układający koce i poduszki na kanapie. 

-To pies. Nazywa się Akamaru i jest jego partnerem w walce. -odpowiedział, zaczynając poprawiać kontury na mocniejsze. Rysunek nie był idealny ale były to jego pierwsze "poważne" próby robienia czegoś takiego. -Chyba to był za trudny wybór jak na początek... 

-Dobrze ci idzie, nie poddawaj się. Nawet jeśli nie będziesz zadowolony to masz czas się jeszcze poprawić. -blondyn usiadł obok. Issei poczuł się lekko sfrustrowany. 

-Możecie nie patrzeć mi się na ręce? Stresuje mnie to...

-Jasne, przepraszam. -Izumi odwrócił wzrok w kierunku telewizora, w którym włączył losowy kanał. Trafił akurat na wywiad z dobrze znanym im zespołem. SolidS nie zaprzestawało swoich działań w branży muzycznej ani na chwilę, nie chcąc zwalniać tempa. Prezenterka właśnie miała zadawać kolejne pytanie. 

-"Co jest najważniejsze jeśli chodzi o stworzenie zespołu, który będzie prawdziwy w tym, co robi?" -Shiki po zadanym pytanie zabrał głos. 

-"Myślę, że odpowiednio zgrani członkowie. Jeśli członkowie się ze sobą nie dogadują, a wręcz na każdym kroku chcąc się pozagryzać... nie warto brnąć w to dalej. Niestety, ale mówię to z własnego doświadczenia."

-"A czy teraz ten stan rzeczy się się zmienił? Nie czujesz już tego, co było kiedyś?" 

-"Nie, teraz jest zupełnie inaczej. Znalazłem już w swoim życiu ludzi z którymi chcę działać i nie zamienię ich na nikogo innego"

Shu słysząc jego słowa i patrząc na niego czuł się jak w transie. Wiedział, że Takamura ma teraz w myślach jego obraz lub chociaż jakąś poświatę. Wszystko nagle do niego wróciło, okropne wspomnienia z czasów kiedy miał zaledwie trzynaście lat i nie był jeszcze tak bardzo świadomy, jakie życie potrafi być okropne i niesprawiedliwe wobec człowieka. Coś w sercu jednak podpowiedziało mu, że nie chce być już w tym wszystkim sam. 

-Shu, wszystko dobrze? -spytał Issei, patrząc na niego znad swojego rysunku, który zaczął kolorować. -Shu?

-T-tak, przeprasza, ale się zamyślałem. -odparł uśmiechając się w trochę wymuszony sposób. Podczas oglądania tego wywiadu i słuchania słów swojego dawnego przyjaciela stwierdził, że pewnych faktów nie chce już dłużej ukrywać. -Co wy na wspólne spanie w salonie dzisiaj?

-Wszyscy razem? Ale po co? -spytał Ichiru przeciągając się na kanapie. 

-Chciałbym wam o czymś powiedzieć... o czymś bardzo dla mnie ważnym. Powinniście to o mnie wiedzieć. 

-Okej, zaczynam się bać... 

-Nie, nie musisz. Chce wam tylko opowiedzieć o czymś z mojej przeszłości. Wtedy może zrozumiecie trochę bardziej dlaczego nasz zespół jest dla mnie tak ważny. 

-Jeżeli czujesz, że chcesz nam powiedzieć o czymś istotnym ze swojego życia, to chyba nie mamy co odmawiać... Po za tym chyba ma być burza, a Ichi się boi... -zaznaczył starszy z braci, jednak Ichiru się oburzył. 

-Ej, nieprawda!

Eichi z kuchni słyszał ten dialog, ale nie reagował na niego w jakiś szczególny sposób. Zacisnął tylko delikatnie zęby i ręce. Wiedział dokładnie o czym Izumi będzie mówił. Przypomniało mu się, jak on sam dowiedział się o jego przeszłości i jak bardzo mu współczuł tych wszystkich przeżyć. Jego dzieciństwo nie było proste, od najmłodszych lat był sterowany przez swoich rodziców i kierowany na uporządkowaną, pewną przyszłość. Jednak Shu po osiągnięciu dorosłości stwierdził, że nie chce tak żyć. Chce sam kreować swoje działania i podejmować decyzje w związku z dalszym życiem. Rodzice postanowili zaakceptować taki stan rzeczy, wiedzieli, że wychowali go na dobrego i odpowiedzialnego człowieka. 

... 

Wieczorem nad stolicą zaczęły zbierać się burzowe chmury, więc zobaczenie ładnego zachodu dzisiaj mogli wykreślić ze swojej listy codziennych przyjemności. Rozłożyli za to kanapę w salonie, która okazała się być całkiem duża i w miarę możliwości pomieścić cztery osoby. Rozłożyli na niej pełno poduszek i lekkich kołder. Minimalistyczne, ciepłe światło tylko umilało wszystkim czas. Eichi uprzedził wszystkich o wyłączeniu wszystkich elektrycznych rzeczy w domu, jednak dopóki się nie błyskało, oglądali spokojnie film. Bliźniaki jak zwykle leżeli w środku, mogąc być spokojni o swoje bezpieczeństwo. 

-Pamiętam jak czasami starsze dzieci robiły nocki w sierocińcu po kilka osób. Potem często dostawały ochrzan za hałasy... -odparł Ichi tuląc się do szatyna. 

-Weź nie przypominaj... najgorzej było jak dołączali do nich ci najgłośniejsi, a my nie mogliśmy spać po nocy, bo grali w głupią butelkę... -westchnął Issei na samą myśl o tego typu nocach. 

-Nigdy nie dołączyliście do nich?

-Nie, woleliśmy się trzymać z dala od takich ludzi. Byli nieznośni. 

-Kto wie, może wyniósłbyś z tego jakie fajne wspomnienie. 

-Szczerze wątpię. Mi nie jest potrzebne do szczęścia jakieś duże towarzystwo. -starszy Kuga upierał się przy swoim zdaniu. Shu tylko westchnął. -To... opowiesz nam o tym, o czym chciałeś? -odparł, widząc jak blondyn wyłącza telewizor. Jedyne co zostało zapalone do niewielka lampa dająca ciepłe światło. 

-Tak, zacznę. -wziął wdech i przymknął na chwilę oczy. -Kiedyś... jak miałem 12 lat dostałem się do wytwórni muzycznej. No i los po kilku miesiącach ćwiczeń pozwolił mi się dostać do zespołu.  

-Byłeś już kiedyś w zespole?! -Ichiru ta wiadomość bardzo zaskoczyła. Nie spodziewał się takich informacji z jego ust. To mogło wyjaśniać skąd Shu wie tak dużo o muzyce i jej tworzeniu. -Byleś młodszy niż my teraz... 

-Tak, byłem, ale to nie koniec niespodzianek. Członkiem, który także się tam znajdował był Shiki. Tak, chodzi o obecnego lidera SolidS. -słowa coraz trudniej opuszczały jego usta. -Byliśmy w jednym zespole około 8 lat temu. 

-Więc znacie się już tak długo... 

-Zgadza się. Shiki był wtedy moim przyjacielem ale i jednocześnie osobą, którą bardzo chciałem dogonić jeśli chodzi o umiejętności. Zawsze czułem, że był krok przede mną, nawet jeśli robiłem postępy w jakiejś kwestii. Zawsze, kiedy patrzyłem na to co potrafi, pytałem się samego siebie czy ja kiedykolwiek taki będę. W tamtym okresie niekiedy porozumienie się z nim było bardzo trudne, wręcz niemożliwe. 

-Rządził się? -spytał Issei patrząc na niego z szeroko otwartymi oczami. 

-Poniekąd... Wiele rzeczy w nowo tworzonych przez nas piosenkach mu nie pasowało. Podkład muzyczny, słowa, emocje jakie niosły za sobą... we wszystkim umiał znaleźć problem albo jakąś skazę. Było widać, że bardzo profesjonalnie do tego podchodzi i faktycznie zna się na rzeczy. Ale nie tylko ja na tym cierpiałem. Pozostałej czwórce członków bardzo się to nie podobało.  

-Było was sześciu? 

-Tak, była to całkiem bezpieczna liczba. Jednak teraz, kiedy na to patrzę stwierdzam, że nie odnalazłbym się w licznym zespole. Z takiego powodu, że im więcej członków, tym mniej czasu można poświęcić pojedynczym jednostkom. 

-Co się działo dalej? -Ichiru czuł się coraz bardziej zaintrygowany całą tą historią. Próbował jednocześnie sobie wyobrazić jak to wszystko mogło funkcjonować. 

-Przez około rok tworzyliśmy piosenki i bardzo szybko staliśmy się znani na terenie całej Japonii. Rozpoznawalni byliśmy za młody wiek w jakim zaczęliśmy tworzyć, udawaliśmy zgranych i szczęśliwych, kulisy tego wszystkiego wyglądały jednak zupełnie inaczej. Próbowaliśmy się porozumieć na jakiekolwiek sposoby, ale najczęściej kończyło się kłótniami, sporami a  nieraz też szarpaniną. Zwyczajnie poglądy muzyczne nasze i Shikiego różniły się, co powodowało konflikty. 

-Musiało cię to strasznie boleć... -mruknął Issei spuszczając wzrok. -Ja nie chciałbym się z wami kłócić o muzykę... nigdy w życiu. 

-Nie będziesz musiał, to ci obiecujemy... -Eichi dosięgnął ręką do jego głowy i zmierzwił mu grzywkę. 

-Po tym roku... Shiki stwierdził, że opuszcza grupę. I nic ani nikt nie był stanie go powstrzymać ani zmienić jego decyzji. Próbowałem się z nim dogadać, bo wierzyłem, że wszystko da się odratować. Jednak nie słuchał mnie ani przez chwilę, nie próbował też zrozumieć jak się czuję. A jedyne co mi na koniec powiedział to "Przepraszam". Po jego odejściu... reszta również stwierdziła, że to nie ma sensu... wtedy zostałem całkiem sam. -ostatnie słowa z trudem przeszły mu przez gardło. Były też tymi, których nie chciał wymawiać, jednak były prawdziwe jak cała reszta. 

-Shu... -Issei momentalnie posmutniał przy końcu tej opowieści. Teraz mógł zrozumieć starszego zdecydowanie bardziej. Mógł zobaczyć, dlaczego Shu był wobec nich taki, a nie inny. 

-Teraz rozumiecie, dlaczego tak mi na was zależy. Naprawdę nie chcę stracić kolejnego zespołu. Moja psychika mogłaby tego nie znieść. -mimo wypowiadania tak dosadnych słów, wyglądał na całkiem spokojnego. -Postanowiłem, że jeśli coś takiego wydarzy się ponownie, zrezygnuję z muzyki. 

-Nie zrobisz tego, bo nigdy się to nie wydarzy. -Ichiru był bardzo pewny swoich słów, słychać to było po tonie głosu, jakiego używał. 

-Jestem tego zdania, odkąd poznałem Eichiego. On jako pierwszy mi to obiecał, po tym jak mu opowiedziałem o swoich przejściach. -uśmiechnął się delikatnie w stronę szatyna. 

-I nigdy nie złamię obietnicy. -oddał jego gest. 

-Ja... bardzo się cieszę, że mam was obok siebie. I że razem tworzymy nowy początek, gdzie każdy ma swoje miejsce. Że dobrze się dogadujemy i nawet w razie problemów nie poddajemy się. Dziękuję wam. -po tym szczerym wyznaniu chłopcy rzucili się, żeby go uściskać. Eichi tylko śmiał się, patrząc na tą scenę. -Hej, nie mogę oddychać... -wykrztusił czując jak chłopacy zaraz go uduszą swoimi ramionami. 

-Wybacz... -powoli się odsunęli, przywracając mu możliwość łapania powietrza. -Opowiesz nam kiedyś jak poznałeś się z Eichim? 

-Oj, to jest historia na zupełnie inny wieczór. -zaśmiał się, a zielonooki zakrył twarz dłońmi. Przypomniał sobie, jak bardzo żenujący był to dla niego wtedy dzień. -No i co się chowasz? 

-Nie ważne. Wróćmy do obiecania sobie, że nigdy się nie rozejdziemy jako zespół. 

-To jest oczywiste, nie trzeba tego nawet mówić. To się po prostu nie wydarzy. -młodszy Kuga nie dopuszczał do siebie takiej myśli nawet na chwilę. Jego brat miał podobnie, jednak nie mówił tego głośno. 

-Dziękuję, że mogę na was liczyć. Jesteście cudowni, bez wyjątku. Będę starał się być dobrym liderem, kiedy zadebiutujemy. 

-Już nim jesteś. -odparł Ichiru, zamyślając się na chwilę na temat ich debiutu. Niby nadal była to odległa przyszłość, jednak zbliżali się do niej z każdym dniem. Jego rozmyślania przerwał głośny, burzowy huk za zewnątrz. Momentalnie spiął się i zakrył się kołdrą pod sam nos. -Co to było?... 

-O, chyba burza się zbliża... -Eichi objął go ręką, mogąc poczuć jak jego ciało nieco się trzęsie. -Jesteś bezpieczny, nic się nie dzieje. 

-Ale ja się nie boję... 

-W ogóle... -Issei zaśmiał się. Zawsze to on był tym, który bronił go przed takimi zjawiskami, ale zdawało mu się, że już z tego wyrósł. Okazało się, że nadal ten strach gdzieś z nim tkwił. Starszy przytulił brata od drugiej strony. -No już się nie bój. 

-T-tia... -za oknem słyszeli jak duże krople deszczu stukają o parapet, powodując dość głośny hałas. Za nimi usłyszeli kolejny grzmot. 

-Spokojnie, burze nie trwają długo. Za parę chwil powinno przejść. -Eichi uspokajał chłopaka, który kurczowo się go trzymał. -Spróbuj powoli odliczać między kolejnymi grzmotami. Będziesz wiedział, czy burza się przybliża, czy oddala. 

Ichiru postanowił pójść za jego radą i spróbować. Co każdy grzmot odliczał ile sekund minęło. Podskakiwał jednak z każdym kolejnym, który usłyszał. Spięty chował się w tors Eichiego, którego obecność bardzo mu pomagała, z resztą tak jak pozostałej dwójki. Po kilku razach mógł stwierdzić ze spokojem, że burza zaczyna się od nich oddalać i już nie jest tak intensywna. Westchnął słysząc, że grzmoty są już od nich daleko stąd. 

-Już chyba przeszło... 

-Wiem, że w grupie zawsze raźniej w takich momentach. Więc jak będziesz się czegoś bać to po prostu powiedz. -szatyn znowu się uśmiechnął. 

-To był ciekawy wieczór... Dziękujemy za twoją szczerość Shu. Obiecujemy nie złamać obietnicy i być najlepszym zespołem, jaki możesz mieć.  

-A ja obiecuję zostać najlepszym liderem, jakiego wy możecie mieć. -odparł blondyn w odpowiedzi. 

-Myślisz, że... jeszcze kiedyś będziesz rozmawiać z Shikim tak, jak dawniej? Jemu pewnie też nie było łatwo z odejściem od was... 

-Nie mam pojęcia, ale szczerze... chciałbym tego. Chciałbym porozmawiać z nim o tym, jak udało mu się poukładać własne życie, jak teraz mu się pracuje w zespole, co robi, żeby dawać im przykład... Jestem wiele rzeczy, które chciałbym od niego wiedzieć. Ale na razie nie sądzę, że chętnie by ze mną rozmawiał. Wydaje mi się, że będę musiał liczyć na okazje...

-Rozumiemy, liczymy, że ci się uda. 

Bliźniaki jak i ich opiekunowie rozmawiali jeszcze do późnych godzin nocnych. Po tych wszystkich poważnych tematach starali się zacząć coś zabawniejszego i co nie wymaga myślenia. Padło na historie z dzieciństwa Eichiego. Szatyn z niechęcią przyznawał, że z nich wszystkich dla niego ten okres był prze szczęśliwy. Absolutnie jednak nie czuł się przez to lepszy, nie miałby sumienia, gdyby tak myślał. Ichiru bardzo chętnie słuchał opowieści o jego siostrze, a rozmarzony w końcu zasnął. Niedługo po tym, pozostała trójka poszła w jego ślady, uznając, że to dobry czas na odpoczynek. Razem, w cieple, w szczelnych objęciach. Nieprzerwanych przez nikogo. 

aktualizacja 29 lipiec, shit....

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro