Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

24. upalny lipiec, ciąg dalszy;

16.07.2015 (czwartek)

Shu po odwiedzinach rodziców Eichiego w ich domu opowiedział im nieco więcej o swoich rodzicach. Wspomniał o tym, że jego ojciec jest znanym na terenie Europy kompozytorem i głownie dzięki jego zasłudze Izumi został muzykiem. Jego mama prowadziła swój biznes z naturalnymi kosmetykami do pielęgnacji, który prosperował bardzo dobrze, zarówno w Europie jak i Azji. Oboje przebywali obecnie w Londynie, gdzie można by powiedzieć, osiedlili się na stałe. Opowiadał im też o swoim czasie spędzonym w tym miejscu, o temperamencie tamtejszych ludzi, kulturze i zwyczajach. Miał naprawdę rozbudowaną wiedzę o Anglii, w końcu po części był to jego drugi dom, a także język. Izumi znał angielski na poziomie zaawansowanym, w końcu uczył się go od maleńkości. Do jego akcentu także nie można było się przyczepić. 

Bliźniaki bardzo chciały, aby starszy przekazał im całą swoją wiedzę o tym języku, zwłaszcza jeżeli pomógłby im w komunikacji na całym świecie. Shu często mówił do siebie w tym języku lub śpiewał piosenki. Zaczął organizować bliźniakom lekcje w domu, aby ich tak jak wcześniej Eichiego, móc podszkolić. Dawał im listy ze słówkami z danej kategorii, tłumaczył pojęcia gramatyczne, składnie, a także w miarę możliwości wymowę. "Japoński" angielski zawsze będzie brzmiał nieco inaczej od oryginału ale najważniejsze było zrozumienie wypowiedzi. Bracia łapali szybciej niż się spodziewał. Oczywiście, zdarzały im się wpadki, czasami bardzo zabawne. Swoje lekcje tak jak większość z ich zajęć przeprowadzał w salonie. Eichi w tym czasie robił coś u siebie w pokoju lub przygotowywał obiad kręcąc się niedaleko nich. 

-Ichiru, dam ci przykładowe zdanie i pytanie, na które musisz odpowiedzieć. Gotowy? -młodszy pokiwał głową wsłuchując się uważnie. -Eichi is angry on you. What did you do? 

-Me? Nothing... -zapomniał przez chwilę, że to był przykład i nieco się zestresował. 

-Exactly, you did nothing since a week, lazy ass. -Issei nieco mu pomógł, jednak zrobił to z cwaniackim uśmiechem.

-No ej, teraz wyszedłem na lenia... -uderzył go lekko w szczepionkę. 

-O to chodziło. 

-Teraz Issei. Musisz wymienić moją jedną dobrą i złą cechę. -Issei rozszerzył nieco oczy. Nieco bał się, że może go urazić. -Spokojnie, nie obrażę się. Po prostu powiedz to, co myślisz. 

-Shu is really nice guy but he's also raw sometimes... -odpowiedział, a Shu cicho się zaśmiał. 

-Prawie dobrze, ale "raw" jako "surowy" używa się w stosunku na przykład do żywności. To tak jakbyś powiedział że jestem surowym jajkiem. -Issei poczuł w tym momencie, że ma totalnie zhackowaną głowę. Nie spodziewał się, że istnieje jeszcze jakieś inne słowo na to tłumaczenie. -Powinieneś użyć "harsh".  

-Zapamiętam... -mruknął. Nie lubił popełniać błędów, ale starał się poprawiać z każdym kolejnym razem. W zeszycie zapisał tę wtopę w swoich notatkach.  

-Teraz Ichiru, możesz skomplementować Eichiego. -blondyn zadał kolejne zadanie dla młodszego. Szatyn akurat przechadzał się po domu, sprzątając. Mógł wiec wszystko słyszeć. 

-Eichi, you're really expensive to me! 

-Don't make a villiage. -odparł Issei na jego zdanie. Izumi tymczasem złapał się za głowę. 

-Skąd wy to bierzecie... -teraz był niemal pewny, że chłopcy znaleźli jakąś stronę, gdzie takich rzeczy była cała masa. Faktycznie, były to żarty, które rozbawiłyby niejedną osobę, jednak nie chciał, aby bracia pobierali z nich wiedzę. -Mam nadzieję, że nie powiecie nic takiego kiedyś na wywiadzie albo konferencji... 

-Nie no Shu, jaja sobie robimy. Znaczy chyba... -Ichiru po około godzinie nauki zaczął się gubić, które mówione przez niego słowa są dobrze tłumaczone, a które są tylko słownym żartem. 

-Dam ci jeszcze jedną szansę. Powiedz o jednej rzeczy, którą lubisz robić z Issei'em. 

-I like eat meat of my brother. -Izumi już cieszył się, że coś mu wyszło, jednak użył złego przyimka. Issei zrozumiał jego zdanie i natychmiastowo się oddalił. -No co? Powiedziałem, że lubię jeść z tobą mięso. 

-Powiedziałeś, że lubisz jeść mięso "ze mnie". -Ichiru zasłonił sobie ręką usta. Po chwili doszło do niego, że zrobił coś nie tak. Cała trójka roześmiała się głośno. 

-Przepraszam... -przygarnął go do siebie powoli. -Nie to chciałem powiedzieć. 

-No, już dobrze... 

-I tak jestem zaskoczony i bardzo dumny ile się już nauczyliście. W tak krótkim czasie... -Shu czuł się niesamowicie szczęśliwy, mając świadomość jak dobrym nauczycielem udało mu się stać. -Faktycznie, angielski jest stosunkowo prosty, ale trzeba do tego trochę przysiąść. 

-Bardzo chcemy dać kiedyś występ poza Japonią. I ostatnio nawet rozmawialiśmy o tym przed snem... -blondyn słysząc ich słowa czuł się niesamowicie wzruszony. Przypominały mu się jego własne występy w londyńskich domach kultury lub placach. 

-To strasznie kochane. Ja też bardzo bym tego chciał. Pamiętajcie, że nic nie jest niemożliwe. -odparł uśmiechając się do nich szeroko. -Kiedyś nam się uda. 

-Obiecujesz? -spytali równocześnie bracia wpatrując się w niego intensywnie. 

-Nie składam obietnic, których nie mogę spełnić. 

-Bardzo ci ufamy, Shu. -przytulili go od dwóch stron. Ostatnio zaczęli to robić coraz częściej, kiedy wyrażali wobec niego wdzięczność lub podobne emocje. 

-Moje dzieciaki. -bracia nadal nie do końca się przyzwyczaili, kiedy starsi nazywali ich "swoimi chłopcami, dziećmi". Czuli się z tym nieco dziwnie, jednak nie byli źli. -Zrobimy sobie przerwę? 

-Tak~ -trójka poszła do stołu przy którym zawsze jedli posiłki. Stały tam zmrożone, naturalne koktajle owocowe. To była rzecz absolutnie niezbędna podczas takich upałów, jakie dawała im lipcowa pogoda. -Jak zwykle jesteś niezastąpiony Eichi~

-To nic wielkiego, bez tego byśmy się rozpuścili. -zaczął przez metalową słomkę sączyć zimny napój. Tym razem przeszedł sam siebie jeśli chodzi o smak. 

-Ale pyszne... -Ichiru uznał to w tym momencie za lepsze niż jakiekolwiek słodycze. 

-Dziękuję. 

-Możecie mi uwierzyć albo nie, ale Eichi jeszcze ani razu w życiu mnie nie zawiódł. A znamy się prawie od dwóch lat. Nawet w najmniejszych drobnostkach. Zawsze dba o szczegóły i samopoczucie wszystkich wokół siebie. -szatyn ostrożnie odłożył swój koktajl na stół. Słysząc te wszystkie komplementy próbował się nie zakrztusić. 

-Bliscy ludzie są dla mnie ważni. Dlatego chcę aby czuli się jak najlepiej. -opuścił nieco głowę i uśmiechał się. -Tak mnie mama wychowała no... 

-To bardzo dobrze o tobie świadczy. -Shu uśmiechnął się. Zakręcił jeden z jego loczków w palcach i założył mu za ucho. Ten podrapał się niezręcznie po karku. 

-Pewnie kiedyś jeszcze cię zawiodę. Znaczy nie chcę specjalnie tego zrobić, ale nikt nie jest idealny... -to była jedna z głównych idei jakimi się kierował. 

-Idealny to jest Shu w garniturze. Nie wiedziałem nic idealniejszego odkąd tu mieszkam. -odparł Ichiru ze śmiechem. 

-Czuję się zaszczycony. -teatralnie skinął głową na jego słowa. Z każdą minutą rozmowy wydawało mu się, że temperatura wzrasta. Nie rozumiał jak chłopcy mogli wytrzymać ze swoimi opuszczonymi na dół grzywkami. -Nie chcecie sobie podpiąć włosów? Będzie wam chłodniej. 

-Moglibyśmy, ale wszystkie spinki zgubiliśmy podczas pakowania się tutaj. 

-Zaczekajcie chwilę. -lider nagle wstał i udał się do swojego pokoju. W swoich drobiazgach znalazł kilka spinek i wsuwek do włosów. Większości z nich pochodzenia nie pamiętał ale zdecydowanie przydawały się podczas obecnej pogody. Wrócił do reszty po kilku chwilach. Położył je na stole, podchodząc najpierw do Ichiru. Odgarnął jego grzywkę do góry i podpiął aby trzymała się na miejscu. -Ale słodko wyglądasz. 

-Czuję się trochę idiotycznie... -mruknął przeglądając się w ekranie telefonu. 

-A nie powinieneś, to dla twojego dobra. -odparł szatyn. Tymczasem po chwili czoło Issei'a również stało się widoczne dla reszty. -Teraz gdybym was nie znał, mógłbym się pomylić który z was to który. 

-Widzisz? Najlepszy kamuflaż. -ich wygląd urzekał starszego z każdą chwilą. Po chwili Shu stanął też przy Eichim, ten nie rozumiał jednak dlaczego. Po chwili blondyn wziął spinkę. 

-Nie... mi nie jest gorąco... -próbował odsunąć się od niego, zasłaniając swoje czoło, którego szerokości czasami się wstydził. I to był jeden z tych momentów. 

-Oj nie przesadzaj już. Nie chcę, żeby było ci gorąco. -zdjął jego ręce. Horimiya nie lubił mu się sprzeciwiać, zwłaszcza kiedy Izumi chciał dla niego dobrze. 

-Matko Eichi, wyglądasz młodziej o trzy lata! -zaśmiał się młodszy z braci. 

-Różowej nie miałeś? -spytał sarkastycznie lidera. 

-Gdzieś pewnie by się znalazła. Specjalnie dla ciebie. -odparł również cicho się śmiejąc. Teraz wszyscy jego chłopcy nie będą cierpieć z powodu upału. 

25.07.2015 (sobota)

Kolejny wakacyjny weekend. Był to pierwszy od bardzo dawna dzień, gdzie temperatura nie przekraczała trzydziestu stopni, a na zewnątrz dało się normalnie wytrzymać i funkcjonować. Tego dnia zespół nie miał żadnych zajęć więc postanowili to wykorzystać. Pojechali wspólnie do dość oddalonego od centrum parku. Mieszkając w stolicy ciężko było o widok większej ilości zieleni, jeśli myśleli o pieszym spacerze. Całe szczęście Eichi był dość obyty w znajdowaniu ciekawych miejsc na odpoczynek, na niektóre nawet trafiał przez przypadek. 

Park był dość duży i miał niesamowitą przestrzeń. Były tu organizowane mniejsze festiwale czy występy. Przede wszystkim służył miejskim przechodniom i turystom do rekreacji. Wiele zadbanych roślin i drzew, ścieżki, ławki a także piękna fontanna w samym jego centrum. Kawałek dalej również uroczy plac zabaw, którego nie mogło zabraknąć w takim miejscu. Dość sporo par, rodziców z dziećmi czy samotników chcących chociażby poczytać książkę. Niektórzy również dokarmiali zwierzęta takie jak wiewiórki czy ptaki. Bliźniaki wreszcie mogły "pooddychać  czymś innym niż betonem" ponieważ ostatnią taką szansę mieli nad morzem. Starsi kupili dla wszystkich lody i przechadzali się kolejnymi krętymi ścieżkami. Mimo, że dla niektórym to miejsce mogło się wydawać zwyczajne, ich zespół bardzo inspirowało do kolejnych piosenek czy chociażby sesji zdjęciowych. 

-Aż szkoda, że nie mamy aparatu... 

-Nie wszędzie musimy robić zdjęcia, Eichi. -odparł Ichiru liżąc swoją truskawkową kulkę w wafelku. 

-Eichi bardzo lubi zdjęcia. I robić i przeglądać. -odpowiedział blondyn. -Nawet nie wiecie ile mamy w domu zapełnionych kart pamięci... 

-Potrafię sobie wyobrazić. -westchnął starszy z braci. -Nigdy nie byłem w tak pięknym parku. Zupełnie inaczej niż w sierocińcu... 

-Tęsknicie czasami? 

-To wiem czy to uczucie to tęsknota. Po prostu czasami przypominam siebie jak siedzieliśmy sami w piaskownicy albo na huśtawkach i rozmawialiśmy. I czasami jak zasypiam to myślę, że mi tego brakuje... 

-Rozumiem. Takie wspomnienia zawsze zapadają w pamięć. -lider starał się jak najlepiej pojąć ich uczucia odnośnie ich starego domu. Wiedział, że kiedyś jeszcze muszą odwiedzić to miejsce i zobaczyć jak się zmieniło od ostatniego razu. 

-Chodźcie, nakarmimy wiewiórki. -skierowali się w kierunku nieco większego skupiska liściastych drzew. Szatyn przy kupowaniu lodów wziął również paczkę orzeszków. Początkowo zwierzaki nie były zbyt chętne do współpracy, jednak to była kwestia czasu. Chłopcy starali się być jak najspokojniejsi aby ich nie przestraszyć. W końcu udało się, kiedy ruda kuleczka zgarnęła orzeszka z ręki Ichiru i szybko odbiegła. Ten bardzo się ucieszył. 

-Udało mi się zrobić zdjecie. -Izumi pokazał im swój telefon. Był to idealnie uchwycony moment. 

-Mnie się chyba boją... -mruknął Issei nieco zasmucony. Spróbował jeszcze raz, dokładając drugi orzeszek. Tym razem wyszło niemal od razu. -A to chciwa cwaniara... 

-Pewnie ma rodzinę do wykarmienia. -zaśmiał się jego brat, który uklęknął obok. -Musimy tu kiedyś zrobić piknik. 

-To dobry plan. Dużo osób tutaj tak robi. -odparł Shu, oddychając głęboko. -Może pójdziemy się schłodzić koło fontanny? Wyszło słońce i robi się ciepło. 

Wszyscy zgodzili się z nim. Fontanna miała wokół siebie murek, na którym można było usiąść, co też zrobili. W fontannie było sporo monet, ludzie wrzucali je najczęściej wierząc, że przynosi to szczęście, jednak Izumi nigdy nie rozumiał tej ideologii. Zimne krople były bardzo przyjemne i kojące. Oczywiście Ichiru nie mógł się powstrzymać od małych psot w stronę swojego brata. Nabrał nieco wody w ręce i oblał go w momencie kiedy jego wzrok był skupiony na czymś innym. Issei niekontrolowanie pisnął i od razu ruszył na niego z podobnym atakiem. Starsi śmiali się widząc jak chłopcy gonią się nawzajem wokół fontanny. Był to naprawdę uroczy widok. Poddali się, kiedy oboje byli wystarczająco mokrzy i uznali, że jest remis. Po chwili znowu odpoczywali siedząc na murku. 

-Zachciało mi się tańczyć... -mruknął Ichiru w stronę reszty.  

-Tutaj? Jest dużo ludzi... 

-Co z tego? Może to właśnie dobrze. -odparł Shu zaskoczony ale i bardzo ucieszony inicjatywą młodszego. W zasadzie to było jego pierwsze publiczne wystąpienie. Nawet starszy brat był zachwycony jego odwagą, a nawet przeszła go myśl czy się nie dołączyć. 

 -Puścisz mi muzykę z telefonu? -spytał ustawiając się nieco dalej od nich, żeby mieć miejsce. Shu pokiwał głową i puścił z jego telefonu jedną z piosenek, do której uczyli się układu. Ichiru wziął głęboki oddech i ruszył w rytm piosenki. Z początku nikt na niego nie patrzył, ale z pierwszą przechodzącą osobą, kolejne zaczęły zwracać na niego uwagę. Ludzie przystawali w miejscu i patrzyli na jego taniec, a on czuł się wręcz niesamowicie. Obcy ludzie poświęcali mu swój czas, a na ich twarzach pojawiał się uśmiech. Po zakończeniu piosenki zaczęli klaskać cichymi brawami. Nastolatek ukłonił im się, po czym spojrzał na swoje nogi. 

-Ała... za mocno walnąłem... -podszedł do reszty, siadając na murku. Całe jego kolana były pozdzierane przez to, że w układzie były momenty kiedy dotykały ziemi. W tym przypadku jednak nie był to gładki parkiet tylko twardy, szorstki beton, a on nie miał ochraniaczy. Rany i lecąca krew były więc uzasadnionym skutkiem. 

-Biedactwo... Daj, opatrzę ci to. -odparł Izumi patrząc na niego ze współczuciem. Z torby wyciągnął wilgotne chusteczki. Delikatnie przeczyścił nimi rany młodszego i nakleił plasterek. Ichiru uśmiechnął się, kiedy Shu dał mu też buzi w to miejsce.  

-Dziękuję. 

-Wiedziałem, że to się tak skończy... -mruknął Issei kompletnie nie pocieszony. 

-Możesz mówić co chcesz, ale ja uważam, że było warto. Czuję się w tym momencie jakbym spełnił marzenie. 

-Więc te rany cię nie zniechęcają? -spytał Eichi, przyglądający się wszystkiemu. 

-W ogóle, mam ochotę na więcej. -spojrzał w stronę Issei'a i złapał go za rękę. -A ty idziesz ze mną. 

-Nie, ja nie chcę... Za dużo ludzi. -próbował wyrwać się spod jego uścisku, jednak bezskutecznie. 

-Chcesz, chcesz tylko jeszcze o tym nie wiesz.  -pociągnął go za sobą w miejsce gdzie stał chwilę temu i tańczył. Izumi na liście znalazł piosenkę, której uczyli się jako pierwszej odkąd tylko weszli na salę. Mieli z jej nauką miłe wspomnienia, w dodatku nie zawierała ruchów od których mogliby sobie zrobić większą krzywdę. Shu bez zastanowienia puścił ją, a starszy z braci wiedział, że nie ma już odwrotu. -Damy radę... 

-No dobra... Spróbuję. -faktycznie wycofanie się w takim momencie byłoby wręcz głupim posunięciem. Miał w głowie to, że kiedyś będzie występował przed znacznie większą publicznością niż ta, która właśnie przez nim stała. Zaczął tańczyć równo z bratem, a przynajmniej miał nadzieję, że mu się to udaje. Wiedział, że ich występ nie będzie idealny, ale może chociaż zdoła kogoś uszczęśliwić. Po minach ludzi malowały się pozytywne reakcje, które bardzo ich motywowały, szczególnie starszego, który bardzo się stresował. Na koniec ukłonili się wszystkim, którzy ich oklaskiwali czując niebywałą dumę. W pewnym momencie podeszła do nich jakaś nastolatka, najpewniej w ich wieku lub nieco starsza. 

-Przepraszam... mogę zająć chwilę? -dziewczyna spojrzała na nich niepewnie. 

-Tak... o co chodzi? -spytał Ichiru zaciekawiony. 

-To wy jesteście Quell, prawda? -bracia rozszerzyli oczy na wiadomość, że ktoś obcy ich rozpoznał. -Obserwuję was od jakiegoś czasu w internecie... Bardzo podoba mi się to, co robicie i jak bardzo się staracie, żeby zadebiutować.  

-Jeju... to bardzo miłe z twojej strony. -starsi też podeszli bliżej. 

-Od razu jak was zobaczyłam to wiedziałam, że taka szansa mogłaby się nie powtórzyć, dlatego podeszłam... 

-Cieszymy się, że wykorzystałaś moment. -Izumi uśmiechnął się do niej ciepło, co nieśmiało odwzajemniła. -My też się cieszymy, mogąc poznać jakiegoś widza w realu. 

-Dobra, dobra. Rzecz najważniejsza, który z nas jest przystojniejszy? -Ichiru przystawił brata do siebie i oboje wpatrywali się w nią intensywnie, ale tylko młodszemu zależało na odpowiedzi. Dziewczyna poczuła się nieco niezręcznie. 

-Emm... wszyscy jesteście niesamowici... Jeżeli poznaję jakiś zespół, nie lubię faworyzować członków. Dla mnie wszyscy mają taką samą wartość. -odparła zgodnie ze swoimi przekonaniami. 

-Rozumiemy, szanujemy takie zdanie. -odparł Eichi. Podobała mu się ta ideologia. 

-Mogłabym prosić o zdjęcie z wami? Jeżeli nie macie nic przeciwko... 

-Oczywiście, że nie mamy. -odparł Eichi, któremu dziewczyna podała swój telefon. Wszyscy ustawili się tak, aby każdego było widać. Uśmiechnęli się i po chwili zostały zrobione dwa zdjęcia. Własność wróciła do nastolatki. -Proszę~ 

-Dziękuję. -ukłoniła im się nisko. -Jestem szczęśliwa, że mogłam was spotkać. 

-My też dziękujemy. I mamy nadzieję, że czekasz na nasz debiut. 

-Oczywiście, będę czekać. Pracujcie ciężko i nie poddawajcie się, jesteście niesamowici. Do zobaczenia. -powiedziała ostatni raz się do nich uśmiechając. Po chwili odeszła, śpiesząc się w inne miejsce i nie chcąc zajmować zbyt dużo ich czasu. Mogła ten dzień uznać za jeden z najszczęśliwszych w jej życiu. 

-Ale to było dziwne... -stwierdził po chwili Ichiru. 

-Możecie się zacząć przyzwyczajać. Im dalej w czas, tym takie sytuacje będą częstsze. 

Wieczorem dowiedzieli się, że dziewczyna z parku wstawiła zdjęcia z nimi na swój profil na Instagramie, oznaczając ich pod postem, w którym napisała: "@quell.official, dziękuję za spotkanie, jestem bardzo wzruszona~". Oczywiście grupa ze swojego wspólnego konta zostawiła pod tym postem serduszko. To był naprawdę emocjonujący dzień dla całego zespołu, wiedzieli swoje postępy, a także obecność ludzi z ich mediów w realnym, codziennym życiu. 

jakiegoś one shota bym se napisała hmmm idk umarło mi się trochę tutaj 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro