Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

21. spacery pod księżycem;

W czasie spędzonym na plaży żaden z członków Quell nie mógł zostać suchy i tak się też nie stało. Nawet Shu, który bardzo się wzbraniał przed całkowitym zanurzeniem w morzu był praktycznie cały mokry. W międzyczasie wymieniali się między sobą aparatem, którym robili wspólne zdjęcia i krótkie nagrania, by być może kiedyś skleić je w coś w stylu vloga. Wokół nich ludzi zaczęło się robić coraz mniej ze względu na coraz późniejszą porę. Na plaży zostali do momentu kiedy słońce nie zaczęło się zniżać i zostawiać na niebie coraz więcej różnokolorowych smug. Zdążyli wówczas wyschnąć i pozbierać swoje rzeczy. Następnie zaczęli iść wzdłuż deptaka, mijając innych turystów. 

-Jak się bawiliście? -spytał Eichi z uśmiechem na twarzy. 

-Kozacko! Jutro też chce tu przyjść~ -młodszy z entuzjazmem podskoczył i "wyrzucił" ręce do góry. 

-Używasz coraz dziwniejszych słów... Po prostu było fajnie. -odparł jego brat. -Co teraz będziemy robić? 

-Wiecie, z podróży zawsze miło mieć jakieś pamiątki. -odparł Shu, wprowadzając ich w bardzo urozmaicone zbiorowisko zakupowe. -Idziemy się obkupić. 

Im więcej kroków i metrów było za nimi, tym robiło się wokół nich ciekawiej. Wzdłuż murku, na lub przy którym zwykli ludzie prezentowali swoje rzemiosła w postaci rzeźb, malowideł różną techniką, ręcznie robionej biżuterii, zdobnictwa lub innych form twórczość, bracia zatrzymywali się na chwilę przy każdym, podziwiając. Były też osoby grające muzykę na różnych instrumentach, takich jak gitara lub skrzypce. Obok nich najczęściej leżał kapelusz, do którego ludzie wrzucali drobne pieniądze, co Izumi postanowił również podzielić, wrzucając trochę banknotów jako oznakę szacunku i wsparcia dla nich. Lubił pomagać osobom, które pokazywały publicznie swoją muzykę. 

Kiedy bliźniaki zobaczyły starszego pana rysującego karykatury, podeszły do niego. On natomiast poprosił ich o zajęcie miejsc na krzesłach. Starsi również byli ciekawi co z tego wyjdzie. W dwadzieścia minut staruszek namalował ich dwójkę z mocno zdeformowanymi twarzami i największymi mięśniami na jakie go było stać. Wyglądali niczym kulturyści, wracający z zawodów z medalami. 

-Nie wiem jak Panu dziękować... -Ichiru wytarł teatralnie łzę, nie mogąc się napatrzeć na to "dzieło". -Spełnił pan moje marzenie! 

-Muszę przyznać, że jestem w szoku. -odparł Issei, poklepując brata po ramieniu. -No, może będziesz tak wyglądać za dziesięć lat.   

-Weź w ogóle... -po chwili razem z bratem ukłonił się starszemu panu nisko. -Dziękujemy za poświęcany czas. Kiedyś jeszcze tu wrócimy. 

-Ja też wam dziękuję. Liczę, że wrócicie. -odeszli od niego w kierunku Shu i Eichiego, stojących do tej pory z boku. 

-Taka karykatura to świetna pamiątka, możemy ją gdzieś powiesić. -mruknął Eichi z uśmiechem patrząc na obrazek. -Niesamowity człowiek. 

-To prawda. -odpowiedział Shu. -Chodźmy dalej. 

Kolejne stragany tyczyły się już typowych pamiątek, takich jak magnesy, kubki, pocztówki czy zabawki. Izumi stwierdził, że warto nabyć coś, co wisząc na lodówce będzie przypominać o miłym wyjeździe, więc nabył jeden magnes oraz dwie pocztówki z zamiarem wysłania jednej do swoich rodziców obecnie przebywających daleko stąd. Bliźniaki znacznie bardziej zainteresowały się maskotkami, które też występowały w szerokiej "maści gatunkowej". Ichiru zwrócił uwagę na szarą, mięciutką w dotyku fokę z marynarskim kapeluszem. 

-Chciałbyś taką? -spytał Eichi, czochrając jego główkę delikatnie. 

-Chciałbym, ale wiem, że Isseiowi też by się przydała. Od urodzenia to ja robię za jego przytulankę, a czasami trzyma mnie dość mocno... 

-Mówisz, masz. 

-Ej, wcale cię nie duszę... -wyparł się starszy, krzyżując ręce na torsie. 

-Tak ty myślisz. -słysząc ich rozmowę, szatyn ściągnął z wieszaka drugą pluszową fokę, tym razem białą. 

-Równe traktowanie dzieci to podstawa. -zaśmiał się a następnie udał się do kasy, aby zapłacić za obie maskotki. Następnie wręczył je braciom do rąk, widząc tym samym jak na ich twarzach buduje się radość.

-To Shu powinien dostawać dzisiaj prezenty. -szepnął do niego Ichiru, podczas kiedy blondyn był zajęty oglądaniem innych rzeczy. 

-Csiii... Niedługo wracamy do domu. 

-Co tam mamroczecie? -odwrócił się w ich stronę. Wydawało mu się, że usłyszał swoje imię, a w takich przypadkach nie bardzo lubił sekrety. Nie ukrywał, że bardzo zaintrygowała go ta rozmowa. W tym momencie podszedł do niego Eichi, który wyszeptał mu coś na ucho. Usłyszawszy informację którą mu przekazał, nieco się zdziwił, jednak go ona bardzo ucieszyła. Chłopcy patrzyli na niech totalnie nie rozumiejąc o co chodzi. Wszystko jednak miało wyjaśnić się w domu. 

Kiedy wrócili, odłożyli wszystkie nabyte dzisiaj rzeczy na miejsce, a Eichi ze swojej walizki wyciągnął prezenty dla jubilata. Zwołał chłopców, aby wszyscy mogli być przy ich otwarciu i reakcji Shu, której nie mogli się wręcz doczekać. Izumi siedział pośród ładnie zapakowanych pudełek i najbliższych mu, kochanych osób. Wziął pierwsze z nich w ręce; małe, granatowe, zawiązane wstążką. 

-Zanim je otworzę, chcę, żebyście wiedzieli, że nie ma lepszego prezentu od czasu spędzonego z wami. Rzeczy nigdy nie zastąpią osób, nie ważne ile by ich było. -odparł szczerze. 

-Oooo... To słodkie. 

-Gdybym mógł, to bym w ogóle ich nie otwierał. 

-Prezentów się nie oddaje. -odparł szatyn, który podsunął mu pudełko jeszcze bliżej, chcąc zachęcić. Blondyn powoli i ostrożnie pozbył się wstążki i zdjął nakrycie. Kryształkowe kolczyki kształtem przypominające łezki oraz łańcuszek z tym samym motywem sprawiły, że jego oczy stały się wilgotne. Popatrzył na biżuterię przez chwilę i nawet nie wyjmując jej z pudełka, przyciągnął Eichiego bliżej siebie po czym mocno przytulił. Schował twarz w jego ramię, delikatnie mocząc je swoimi łzami. 

-Emm... Podoba ci się? -spytał niepewnie widząc jego reakcję, którą można było odebrać dwojako. 

-Dziękuję Ci. Nigdy nie czułem się tak szczęśliwy. -słysząc jego słowa, szatyn powoli odwzajemnił jego uścisk i pogłaskał go wzdłuż kręgosłupa. -Naprawdę...

-Nie płacz, no już~ -odsunął go delikatnie od siebie, po czym nieco śmielszym już ruchem wytarł jego policzek. -Otworzysz resztę? Są jeszcze prezenty od chłopców. 

-Oczywiście. 

Po otwarciu całej reszty, czyli między innymi książek i płyt o których myślał już od dłuższego czasu, wzruszył się ponownie. Niesamowitym dla niego było, jak reszta zespołu dobrze go zna i nie musi go o nic pytać odnośnie wyboru prezentu. Dla niego takie rzeczy były dość istotne. Podziękował wszystkim przynajmniej po kilka razy, a żeby okazać im swoją wdzięczność, każdego z osobna mocno przytulił i dał czułego buziaka w czoło. Wszyscy wiedzieli, że ten dzień szybkimi krokami zbliża się ku końcowi, jednak nadal to nie był jego finisz. Shu po uspokojeniu swoich emocji stwierdził, że pójdzie wziąć prysznic. To zagranie było jednak zupełnie celowe. Eichi został w ich sypialnie razem z chłopcami. 

-Dobrze, teraz mam do was małą prośbę. -zaczął, a bracia przysłuchiwali się mu uważnie. 

-Co to takiego? 

-Ten dzień z pewnością jest dla Shu czymś bardzo wyjątkowym i dawno nie widziałem aby był tak szczęśliwy. Ale... chciałbym z nim wyjść na spacer i porozmawiać sam na sam. Chociaż na godzinkę. -odpowiedział nieco wstydliwie, drapiąc się zakłopotany po karku. -Dacie nam taką możliwość? 

-Okej, ale... co mamy ze sobą zrobić przez ten czas? -spytał Ichiru wpatrując się w niego. 

-Zostawiam wam swojego laptopa, przenośny internet i jedzenie w lodówce. -słysząc odpowiedź przybił "żółwika" ze swoim bratem. Taki układ jak najbardziej mu pasował. 

-Możecie wrócić rano~ 

-Nie, nie. Jutro czeka nas mała wycieczka a do tego musicie być wyspani. A jeżeli wyjdziemy na całą noc, możemy mieć pewność, że nie pójdziecie spać. -uśmiechnął się i poczochrał ich główki. -Jak wrócimy macie spać, dobrze? 

-Tak... -mruknęli mało przekonująco, jednak szatyn wierzył, że młodsi zastosują się do jego zaleceń. 

-Można na was polegać~

Przekazał im swojego laptopa już po chwili, a bracia zamknęli się z nim w swoim pokoju. Nie mogli włączyć nic innego, jak kolejne odcinki "Naruto" lub urocze filmiki z kotami. Eichi wierzył, że dadzą sobie radę podczas ich krótkiej nieobecności. Po chwili wyszedł z Shu, zmierzając w kierunku plaży, która o tej godzinie była już niemal całkowicie opustoszała. Słychać było tylko uspokajający szum fal i wiatru. Żadnych ludzi, żadnych niepotrzebnych dźwięków, żadnych przeszkód. Ciemność z wiszącym nad nimi jasnym księżycem, stanowiącym jedyne źródło światła. Horimiya z tyłu głowy miał jedną myśl, jednak blondyn najwyraźniej też na nią wpadł i wyprzedził jego chęci. Chwycił nieco większą od swojej rękę młodszego i splótł ich palce razem. Następnie poczuł na sobie jego wzrok. 

-Chciałeś to zrobić, prawda? 

-Być może... -szatyn spuścił wzrok na swoje bose stopy i buty trzymane w drugiej ręce. -Jak się czujesz, Shu? 

-Mam małe wyrzuty, że zostawiliśmy chłopców samych. Ale chyba nic im się nie stanie, prawda? -widział, jak na swoje pytanie dostaje lekkie kiwnięcie głową. -To takie kochane, że chciałeś pobyć ze mną sam i poświęcić mi czas. 

-Tak, tylko... kiedy ten moment już nastąpił, nie wiem o czym powinienem mówić...  Przepraszam. -ku jego zaskoczeniu blondyn nagle zatrzymał swoje kroki i stanął przed nim. Owinął jego kark szczelnie ramionami i oparł swoje czoło o jego. 

-Mów o czym chcesz, wysłucham wszystkiego. -uśmiechnął się delikatnie, a Eichi musiał wziąć oddech dla uspokojenia po zobaczeniu jak blisko siebie się znajdują. 

-No to... mam nadzieję, że podobały ci się urodziny i prezenty... i jesteś z nami szczęśliwy. 

-Ty jesteś moim najwspanialszym prezentem za który będę wdzięczny do końca życia. -zamknął oczy z rozkoszą. -To ty nauczyłeś mnie jak być szczęśliwym i byłeś pierwszą osobą, przy której tak się poczułem. 

-Przesadzasz... 

-Wcale nie. -odparł stanowczo. -Możesz mi obiecać jedną rzecz? Chciałbym... zawsze mieć do kogo wracać. Wiedzieć, że ty i bliźniaki będziecie na mnie czekać i mam swoje miejsce wśród was jako lider, przyjaciel, ale też członek rodziny jaka się między nami tworzy. Możesz... mi to obiecać? -odsunął się i popatrzył mu w oczy, które wyglądały niemal jak zahipnotyzowane. Eichi pokiwał głową. 

-Oczywiście Shu, zawsze będziemy czekać, gdziekolwiek byś nie był. -odpowiedział słowami, które stanowiły kolejną obietnicę między nimi. 

-Dziękuję ci. -na chwilę zapadła przyjemna cisza, przerywana przez szum morza, które podmywało ich stopy. -Odkąd chłopcy z nami są, nie pamiętam kiedy ostatnio rozmawialiśmy ze sobą tak szczerze. Jakoś nie było okazji. 

-To prawda. Zajęli totalnie nasze głowy, ale dzięki nim mamy się o kogo martwić i troszczyć. Nasze relacje bardzo się zmieniają i jest coraz lepiej. -szatyn rozmarzył się na chwilę myśląc o przyszłości. Impulsywnie zadał mu następne pytanie. -Kochasz ich, Shu? 

-Tak. I kiedyś powiem im to wprost. -odparł, zaczynając kołysać się z młodszym w powolnym tempie. -Ale tutaj jest też inna osoba, której się należą te słowa. 

-Przecież tutaj jestem tylko ja... -na jego słowa Shu roześmiał się dość głośno. Momentami naprawdę w niego nie wierzył. 

-Głupek z ciebie czasami, wiesz? -Eichi został "zgaszony" przez jego słowa i nie wiedział, co powinien teraz powiedzieć.  -Ale i tak nie zamieniłbym cię na nikogo innego. Ani mi się śni. 

-Trochę się pogubiłem... 

-Nic nie szkodzi, pomogę ci się odnaleźć w tej sytuacji. -palcami delikatnie uniósł jego podbródek i ponowie spojrzał a głęboko zielone oczy, odczekując chwilę. Nie mógł uwierzyć, że na gest jaki chciał mu w tej chwili dać musiał czekać tak długo. Z drugiej strony wiedział, że aby zasłużyć na taką chwilę jak ta, czekanie będzie zadaniem, które musi wypełnić. Biorąc pod uwagę wszelkie okoliczności chciał również, aby był to jego kolejny prezent, w związku z czym nie mógł wybrać innego dnia. Domyślał się, że Eichi nie był do końca gotowy jednak żadna krzywda mu się nie działa. Izumi dosięgnął jego ust i pocałował je ku ogromnemu zdziwieniu Eichiego, który nawet nie zdążył wziąć oddechu czy powiedzieć czegokolwiek. Jego serce momentalnie przyspieszyło, na skroniach pojawiły się kropelki potu, a całe jego ciało przeszła fala gorąca. Po kilku sekundach zamknął oczy i niepewnie oddał gest. Nie mógł się nadziwić, jak Shu potrafi być wobec niego delikatny, a jednak stanowczy w tym co robi. On natomiast bał się, że zrobi coś źle, dlatego pozwolił jubilatowi prowadzić ten "taniec". Po wcale nie tak krótkim pocałunku ich twarz rozdzieliły się na niewielką odległość. -Już się znalazłeś?  

-Shu, ja... -próbował z siebie coś wykrztusić, ale za nic nie mógł nic wymyślić. Domyślał się, że to jest ta bardziej krępująca strona pierwszego pocałunku-moment "po". -Czy to był pocałunek, po którym chciałbyś usłyszeć "Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin"? 

-Nie do końca, ale dobre i to. -uśmiechnął się szeroko, zawieszając mu swoje ramiona wokół szyi. Młodszy dyskretnie objął go w pasie. -Jesteś kimś niesamowitym i chciałbym, żebyś właśnie to zapamiętał z dzisiejszego dnia.  

-Bardzo dziękuję. -odparł, po czym poczuł na swoim czole ciepłe usta Shu. Nie było to to samo uczucie co chwilę temu, ale i tak było bardzo przyjemne. -A ty masz zapamiętać, że zawsze będziemy z tobą i będziemy na ciebie czekać. 

-Rozumiemy się. -odparł, oddając gest uśmiechu. Jego myśli i serce wypełniało teraz niesamowite szczęście. 

-Chcesz powiedzieć chłopakom, co tu się... 

-Nie sądzę, że mają ochotę o tym słuchać. -przerwał mu. Nie uważał, aby powiedzenie braciom o zaistniałej między nimi pieszczocie było aż tak koniecznie. Było na to jeszcze mnóstwo czasu. -Powiemy im jak staną się dojrzalsi. 

-To ma sens. -szatyn pokiwał głową na znak zrozumienia. -Mam cichą nadzieję, że nie chcesz jeszcze wracać...? -blondyn w tym pytaniu mógł usłyszeć coś na wzór cichej prośby. Oczywiście on sam też jeszcze nie miał ochoty na powrót do domu. 

-Czytasz mi w myślach. -złapał jego rękę ponownie, ruszając się z miejsca. 

Zgodnie kontynuowali spacer, wymieniając między sobą kolejne dialogi. Rozmawiali nieco o przyszłości i o tym, jak chcą zapewnić sobie jak i chłopcom jak najwięcej szczęścia. Wiedzieli, że będzie ich to kosztowało dużo pracy, wysiłku czy pieniędzy ale byli gotowi zrobić naprawdę wiele, aby życie całej ich czwórki stało się czymś wyjątkowym. Niestety po jakimś czasie zeszli na temat zespołu, w którym kiedyś był Shu. Jubilat powtarzał jedynie słowa o tym, że nie chciałby doświadczyć w swoim życiu takiej grupy i będzie dążył do zostania liderem który godnie reprezentuje zespół który za nim podąża. W pewnym momencie zrobiło się trochę smętnie, dlatego Eichi zaproponował grę w berka. Gonienie się po piasku w ciemności nie było najłatwiejsze ale i tak sprawiało im dużo radości i zabawy. Mogli poczuć się jak mali chłopcy uczestniczący w szkolnej zabawie. Atmosfera jednak dawała zupełnie inne odczucia. Po kilku rundach oboje padli na piasek ze zmęczenia. Dla Izumiego ponownie był to dobry pretekst, aby objąć młodszego i trzymać blisko siebie niczym skarb, którego nie pozwoli sobie odebrać. Pozwolił chwili po prostu trwać, on już miał to, czego na tamten moment najbardziej potrzebował. 

Bliźniaki około pierwszej w nocy zgodnie uznały, że to dobra pora, aby odpocząć. Dzień ten był bardzo długi i kosztował ich niesamowicie wiele energii. Byli jednak szczęśliwi jak jeszcze nigdy, spełniając jedno ze swoich marzeń, które miało być kontynuowane przez najbliższe dni. Każdy chwycił swoją pluszową fokę, jednak nie oznaczało to spania daleko na samych krańcach łóżka.  Zwinięci w kulki zasnęli blisko siebie, nieświadomi nawet tego, że starsi wrócili do mieszkania. Nieświadomi byli również tego, że Shu dał im po buziaku w czoło, czego nie mógł sobie odmówić. Wrócił do ich sypialni, widząc jak Horimiya ścieli ich wspólne łóżko. 

-Śpią już? -spytał, układając poduszki. 

-Jak aniołki. Trzeba się jakoś powstrzymać, żeby nie robić im zdjęć... -mruknął, siadając na swojej połowie. Eichi w tym momencie wstał i ze swoimi rzeczami kierował się do wyjścia z pokoju. -A ty dokąd? 

-Muszę się umyć. Jakby to ładnie ująć, za bardzo pachnę morzem. -mruknął, znikając za drzwiami. Izumi położył głowę na poduszce, po czym chwycił jedną z książek, które dzisiaj otrzymał. Zanim Eichi wrócił ze swojej kąpieli, zdążył przewertować kilka stron. Historia zapowiadała się interesująco, a szum wody dodatkowo go odstresował. Po kilku minutach znowu dane mu było zobaczyć młodszego bez koszulki, który wrócił do pokoju. 

-Szybko poszło. -Izumi odłożył swoją lekturę niedaleko siebie. 

-Jak książka? -spytał cicho. 

-Całkiem ciekawie. -odpowiedział. Szatyn w tym czasie chciał założyć luźną koszulkę do spania, jednak został momentalnie powstrzymany. -Chwila, chwila, stop. 

-O co chodzi?... 

-Odłóż to... -wskazał palcem na koszulkę, a jej właściciel zmarszczył brwi. Po chwili jednak odłożył koszulkę na fotel obok niego. -Dobrze. A teraz chodź do mnie~ 

-Ale... 

-Nie ma żadnych "ale". No już~ -po chwili namysłu młodszy niepewnie położył się obok Shu, który znacznie się do niego zbliżył. Jedną rękę wsunął w jego miękkie i lekko mokre włosy, a drugą jechał wzdłuż żeber, "licząc je". -Naprawdę myślałeś, że będziesz spać całkiem ubrany? Żadna koszulka nie będzie mi ciebie ograniczać. 

-W sumie to tak... nie jest wcale tak ciepło. -próbował się jakoś wybronić, aby jednak ubrać się też na górze. Średnio liczył jednak na to, że mu się uda. 

-Ze mną nie wygrasz. -mruknął z uśmiechem, patrząc na jego twarz, która lekko się rumieniła. Był to z pewnością miły widok przed snem. Koił i uspokajał. 

-To niesprawiedliwe, powinno być równouprawnienie. Ty jesteś ubrany. -odparł nieco pretensjonalnie, przymykając coraz bardziej zmęczone oczy. Wolną ręką objął starszego. 

-Ja się nie mam czym pochwalić. No i ze mnie nie ma dobrego kaloryfera. -zaśmiał się cicho, czując narastające ciepło między ich ciałami. 

-Możemy po prostu iść spać?... -po tym pytaniu światło nocnej lampki zostało zgaszone i pokoju zapadła całkowita ciemność. Izumi delikatnym ruchem naciągnął na nich kołdrę i wtulił się w swój skarb, chłonąc jego obecność niemal wszystkimi zmysłami. Widząc, że jest ledwo przytomny, dał mu ostatni pocałunek w kącik ust mający symbolizować dobre sny.  

-Dobranoc królewno~ -mruknął układając się wygodnie. Mógł usłyszeć cichy śmiech szatyna, którego najwyraźniej rozbawiło jego przezwisko. 

-Dobranoc książę, miłych snów. -postanowił mu odpowiedzieć w podobnym tonie. 

-Ale tylko o tobie~

Jakby to powiedzieć, zeby powiedzieć ale nie powiedzieć... romansów częsc pierwsza za nami :DD

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro