15. krew, ciastka i wino;
29.04.2015 (środa)
Wstając rano bliźniaki miały bardzo dobre humory. Nawet Issei tego dnia miał więcej ochoty do uśmiechania się. Być może był to wynik pogody, gdyż przez ostatni tydzień sporo padało, co przynosiło ponurą aurę i rozleniwiało wszystkich domowników. Tego dnia jasne słońce i bezchmurne niebo wisiało nad nimi. Shu mając w głowie fakt, o którym musi im powiedzieć przy tak pozytywnej atmosferze, nieco się zmartwił. Chciał im o tym powiedzieć nieco wcześniej, jednak nie wiedział, czy jeszcze bardziej nie przestraszy to braci, którzy będą się stresować. Na początek postanowił zahaczyć o luźny, jednak dość istotny temat.
-Rozmawialiśmy wczoraj wieczorem z Eichim i doszliśmy do wniosku, że powinniśmy założyć wam Twittera i Instagrama. -odparł popijając z małej filiżanki kawę.
-A na co to komu obecnie? -spytał niezrozumiale Issei. Przypomniało mu się, że już słyszał te nazwy na spotkaniu z menadżerem i innymi członkami agencji, jednak wydało mu się to trochę zbędne.
-Idole nawet w okresie trainee mają szansę się promować w internecie i publikować swoje dokonania. Im więcej ludzi zacznie was obserwować teraz, tym więcej będzie czekało na nasz debiut. -blondyn właśnie tak w najprostszy sposób mógł im to wyjaśnić.
-Więc to takie bajery... -Ichiru pokiwał głową rozumiejąc aluzję. -To pierwsze jeszcze pamiętam do czego służyło, ale to drugie już nie bardzo...
-Instagram to tak jakby album na zdjęcia, ale w formie elektronicznej. -szatyn uśmiechnął się do nich delikatnie. -Uwierzcie lub nie ale jest to bardzo wygodne.
-I to tak sobie po prostu jest?
-Głupszego pytania chyba nie mogłeś zadać... -Issei mruknął pod nosem, czując jak brat szturcha go łokciem. Shu zaśmiał się cicho.
-Tak. Ludzie mogą was tam poznawać, oglądać wasze postępy u nauce tańca i śpiewu lub po prostu oglądać codzienne życie. -kontynuował Eichi.
-Może być ciekawie...
-Dobrze towarzystwo, pośmialiśmy się ale trochę muszę wam zepsuć zabawę. -odparł nieco poważniej Shu tonem, którego używał stosunkowo rzadko. Wszyscy dziwnie przycichli i wsłuchiwali się w jego kolejne słowa. -Dzisiaj musicie iść na pobieranie krwi. W waszych kartach zdrowia nie ma aktualnych badań. Dlatego musimy to nadrobić.
-I-i to koniecznie dzisiaj? -spytał Ichiru niepewnie, jąkając się ze strachu, który go dopadł.
-Jesteście już zapisani, więc tak. -odparł twierdząco, a oboje braci przełknęło gulę w gardle. -Boicie się krwi?
-Ja aż tak nie... -Issei podrapał się po głowie. -Gorzej z Ichim... -popatrzył na brata, który nagle zastygł w miejscu i pobladł. Wiedział, że to co miało nastąpić pochłonęło jego myśli całkowicie.
-Jak zamkniesz oczy i potrzymasz kogoś za rękę to będzie lepiej? -spytał szatyn, który pogłaskał go czule po ramieniu. Widział jak chłopak delikatnie i niepewnie kiwa głową.
-Dosłownie kilka minut i będzie po sprawie, uwierzcie mi. -blondyn chciał ich uspokoić i przekonać, że wcale nie będzie tak źle a także, że jest to istotna kwestia. -To naprawdę ważne aby się badać, wasze zdrowie to też jeden z naszych priorytetów.
-Rozumiemy. -mruknął Issei cicho i odnalazł rękę brata, po czym ścisnął ją lekko. -Będzie okej.
-Mam taką nadzieję... -popatrzył na starszego i uśmiechnął się słabo.
-Jestem pewien, że nie reagujesz gorzej niż Eichi. -odparł Shu, spoglądając na niego. Widział na jego twarzy wyraz, który wskazywał na to, że przypomniał sobie jak niemal mdlał przy wkuwaniu igły w jego skórę ostatnim razem. Horimiya czuł się wtedy naprawdę słabo.
-Moglibyśmy o tym nie wspominać?... Naprawdę chciałem o tym zapomnieć.
-Byś się chociaż pochwalił, jak cię wtedy wspierałem.
-Przecież pamiętam, dziękuję. -szatyn przywołał myśl o tym, jak Izumi nie odstępował go na krok oraz pomógł zebrać siły po całym zabiegu. -Obiecujemy, że was nagrodzimy za odwagę.
Siedząc w samochodzie bliźniaki nadal miały w myślach nutkę niepokoju. Sierociniec nieczęsto przeprowadzał jakieś poważniejsze badania z udziałem profesjonalnie wykształconych medyków, pielęgniarka musiała im w takim przypadku wystarczyć. Oni jednak nie byli bardzo chorowici, co było ogromnym plusem. Nie lubili sprawiać nikomu problemów swoim stanem zdrowia. Starsi wiedzieli, że muszą zająć ich rozmową, aby chociaż trochę się rozluźnili i nie myśleli o tym, co ma nastąpić. Dlatego podczas jazdy samochodem poza słuchaniem muzyki z radia, próbowali ich także rozśmieszać. Nie było to łatwe, jednak bracia sami przyznali, że czują się nieco lepiej niż od razu po usłyszeniu tej wiadomości.
Wysiadając z samochodu zostali poprowadzeni przez starszych w stronę poczekalni. Z racji bycia u prywatnego lekarze kolejka wcale nie była długa. Kiedy Shu załatwiał powinności w recepcji, bracia razem z Eichim zajęli miejsca na wygodnych krzesłach. Białe ściany i charakterystyczny zapach jednak znów zaczęły ich sterować.
-Kto z was idzie pierwszy? -spytał szatyn, widząc jak oboje wyciągają pięści w swoim kierunku.
-Raz, dwa, trzy... -rozwiązaniem tego problemu nie było nic innego, niż "kamień-papier-nożyce". Papier Ichiru jednak przegrał z nożyczkami jego brata. -Skąd wiedziałeś?
-Zawsze dajesz papier. -zaśmiał się cicho, wzruszając ramionami. W głowie próbował sobie przypomnieć kiedy ostatni raz przegrał z nim w tę grę.
-Słodko... -po chwilowym rozczuleniu się bruneta, Shu do nich wrócił.
-Do gabinetu możemy wejść wszyscy razem, więc nie bójcie się. -odparł łagodnie, kiedy trójka niepewnie wstała na nogi poczłapała z nim pod właściwe drzwi. Bracia ostatni raz westchnęli głęboko, przekraczając próg gabinetu.
-Witam nowych pacjentów. -ciemnowłosa kobieta w białym kilcie uśmiechnęła się do nich serdecznie i lekko ukłoniła. Kiedy podniosła na nich swój wzrok, przez moment miała wrażenie, że dwoi jej się w oczach. -To was dzisiaj przyjmuję, prawda? Ichiru i Issei Kuga.
-Zgadza się. -Shu podał jej odpowiednie dokumenty, które przemierzała oczami.
-Rozumiem. -potaknęła, zajmując swoje miejsce pracy. Bracia wzrokiem mogli dostrzec położone na stole gazy jednorazowe, płyny do dezynfekcji ze skomplikowanymi nazwami oraz rzecz najgorszą, czyli igły. -Naprawdę nie musicie się bać ani mnie, ani tego co tam leży. Kilka sekund i będzie po bólu, obiecuję.
-To kto pierwszy? -Shu stanął za nimi i złapał delikatnie za ramiona. Nie wiedział, że wybór już został dokonany.
-Ja... -mruknął nieśmiało Ichiru.
-Dobrze. Usiądź sobie i podwiń rękaw. -poprosiła z łagodnym tonem głosu, widząc jego strach. Chłopak wykonał jej prośbę i przybliżył do niej swoją rękę. Kobieta założyła rękawiczki, następnie wzięła gazę, nasączoną płynem do dezynfekcji. Przejechała dokładnie przeznaczony do tego obszar.
-Faktycznie skoro Ichiru boi się bardziej, lepiej żeby miał to za sobą. -mruknął Izumi.
-Raczej jest beznadziejny w "kamień-papier-nożyce", ale zgadzam się też z tobą. -Issei zaśmiał się cicho. Blondyn tylko kiwnął głową na znak zrozumienia. W tym samym czasie Eichi podszedł do pacjenta, który chwycił jego rękę i ścisnął dość mocno.
-Nie bój się, nie puszczę cię. -zapewnił, chcąc go rozluźnić. Młodszy zamknął oczy, zaciskając przy tym powieki, ale i zęby.
-Gotowy? -na to pytanie pokiwał delikatnie głową, a kiedy igła wbiła się w jego skórę, z jego ust wydostało się stłumione pisknięcie. Uczucie które towarzyszyło mu przez następne sekundy było niesamowicie dziwne ale i nieprzyjemne. Nie otwierał oczu, dopóki obce narzędzie nie wydostało się z jego ciała. Kolejna gaza została przyłożona do jego skóry.
-Już?...
-Tak, możesz otworzyć. -powiedziała, odkładając próbkę w bezpieczne miejsce. -Skóra może być lekko sina, przykładaj sobie gazę.
-Było tak źle? -spytał Eichi widząc, jak z młodszego schodzą wszystkie emocje.
-Lepiej, niż gdybyś mnie nie trzymał. -mruknął wstydliwie, kiedy został lekko objęty jego ramieniem. Wtulił się w niego na kilka sekund. -Dziękuję.
-Dzielny chłopiec~ -pochwalił go na co się uśmiechnął. Spojrzał w stronę starszego z braci, który podszedł do stanowiska i zajął miejsce na krześle. -Ciebie też mam potrzymać za rękę?
-Bałem się, że nie zapytasz... -mruknął odczuwając niemałą ulgę. To, że bał się mniej od Ichiru nie znaczyło, że nie bał się w ogóle. Po chwili jego wolna ręka znalazła się w objęciach o wiele większej. Lekarka powtórzyła czynność z oczyszczeniem skóry. Po jej pytaniu o gotowość, Issei odpowiedział nieco pewniejszym "Tak". Oddychał spokojnie kiedy jego krew w coraz większej ilości znajdowała się w igle. Spoglądnął tylko na krótką chwilę, próbując zwyczajnie o tym nie myśleć. Po chwili było już po wszystkim.
-Już koniec. No, chyba nie było tak strasznie, prawda chłopcy? -kobieta zdjęła rękawiczki, odkładając drugą próbkę na odpowiednie stanowisko. Następnie podała starszym również opatrunki do założenia za kilka chwil.
-Było w porządku. -odparł Ichiru. -Dziękujemy pani bardzo. -bracia ukłonili się w jej kierunku, nadal przytrzymując w miejscu zgięcia łokcia gazy.
-Ja też wam dziękuję. Wyniki będą do odebrania po południu, można się po nie zgłosić.
-Rozumiem, więc wrócimy później. -odpowiedział Shu, podchodząc do swoich jak sam to określił w głowie "dzielnych chłopców". -Do widzenia.
-Do widzenia.
Po kulturalnym pożegnaniu się z lekarką, opuścili gabinet. Shu w trakcie krótkiej rozmowy w recepcji dowiedział się, że za około dwie godziny będzie mógł odebrać ich karty zdrowia i wyniki. Wiedział dokładnie jednak jak spożytkują ten czas.
-Jesteśmy z was bardzo dumni. Czujecie się dobrze, nie jest wam słabo? -spytał Eichi, opiekuńczym tonem, jak to miał w zwyczaju.
-Chyba wszystko w porządku. Dziękujemy, że z nami byliście.
-Założę wam opatrunki, dobrze? -Shu uśmiechnął się i w niedługim czasie zabezpieczył obie rany, w których była igła. Ich ręce nieco się trzęsły, ale sami chłopcy czuli niesamowitą ulgę. -No, gotowe. A w nagrodę zabieramy was na mały deser.
-Serio?! -Ichiru niemal od razu się rozchmurzył i rozweselił. Starszym o wiele przyjemniej oglądała się go właśnie w takiej odsłonie. Cieszyli się, że jego stan przygaszenia nie trwał aż tak długo i czuł się już dużo lepiej.
-Serio, serio. Trzeba uzupełnić energię.
Kiedy cała czwórka znalazła się już w samochodzie, Shu zaczął jechać do jednej ze swoich ulubionych kawiarni. Kiedy nie chciał męczyć szatyna prośbami o upieczenie czegoś słodkiego, przybywał z nim właśnie tutaj, aby zamówić i skonsumować jakieś ciasto. Wnętrze było bardzo przytulne, tłok nie był duży, a oferta była bardzo okazyjna. Izumi dziwił się, dlaczego to miejsce nie jest aż tak popularne. Po minach braci domyślił się, że im też się tutaj podoba. Zajęli miejsce przy oknie, gdzie od drugiej strony budynku można było podziwiać śliczny ogród z mnóstwem zieleni. Blondyn naprawdę kochał takie widoki.
-Co powiecie na ciasto czekoladowe? Dobre na uzupełnienie żelaza. -zaproponował Horimiya, patrzący w kartę.
-Chyba będzie w pytkę... -mruknął młodszy.
-Nigdy nie słyszałem, żeby ktoś tak mówił... -zaśmiał się krótko. Całkiem podobał mu się ten zwrot.
-No wiesz, my ze wsi. -mruknął Issei, prychając cicho. Przypomniało mu się, że z bratem właściwie dawno nie używali tych słów, a często bawiły one opiekunki w sierocińcu. -To znaczy, że coś jest w porządku. Ja też poproszę.
-Okej, rozumiem. Ja wezmę tiramisu, a ty Shu?
-Znamy się tak długo, a ty nadal nie pamiętasz, że twój najdroższy na świecie przyjaciel zawsze bierze sernik... -oparł głowę na swojej ręce spoglądając na niego z udawanym zawodem w oczach. Czasami jednak młodszy nabierał się na jego subtelne aktorskie zagrania.
-Żartowałem sobie... ale wiem, że tylko bez rodzynek.
-Oczywiście, że bez. -uśmiechnął się. Ten fakt od początku ich znajomości zupełnie się nie zmienił.
Kiedy złożyli swoje zamówienie, pozostało im tylko czekać na gotowe desery. Po braciach było widać, że im dłużej siedzą w tak pięknym miejscu, którego sam zapach bardzo kusi, tym są bardziej spragnieni cukru. Issei postanowił rozładować to uczucie biorąc serwetki znajdujące się na stole i składając je w origami. Złożył w ten sposób łódkę i ptaka.
-W domu też możesz takie zrobić i postawić. -odparł Eichi przyglądając się pracy jego smukłych i chudych rąk.
-W sierocińcu przy obiedzie prawie zawsze tak robiliśmy.
-Opiekunki nie były złe?
-Nie, właśnie przeciwnie. -odparł uśmiechając się delikatnie. Widział jak Izumi po chwili również bierze papierową serwetkę do ręki. W kilkanaście sekund uformował ją w kształt głowy małego króliczka. Młodsi uśmiechnęli się na ten widok. -Ładny.
-Dziękuję. -odwzajemnił gest, podsuwając króliczka bliżej nich. -Twoje też.
Mniej więcej chwilę później przyszła kelnerka, która przyniosła ich zamówienie. Kobieta położyła wszystkie talerze na odpowiednie miejsca. W momencie kiedy miała już odejść, odwróciła się i powiedziała krótkie "Życzę smacznego i miłego popołudnia". W momencie wypowiadania tych słów ewidentnie patrzyła się w stronę blondyna, któremu posłała szeroki, biały uśmiech oraz krótkie mrugnięcie jednym okiem. Izumi odparł "Dla Pani również". Także dał jej jeden ze swoich uśmiechów, które jednak trzymał najczęściej w rezerwie dla Eichiego.
-Shu, nie podrywaj... -Ichiru posłał mu nieco nieufne spojrzenie. -Nie ładnie tak.
-Przecież nic nie zrobiłem. -mruknął próbując się jakoś usprawiedliwić. -Trzeba myć miłym dla kobiet i nie tylko.
-Ale nie można im dawać nadziei.
-Nadziei? Pierwszy raz widziałem ją na oczy. Wygląda na to, że jest tutaj nowa.
-Życie jest nieprzewidywalne, sam nam to powiedziałeś. -wzruszył ramionami obojętnie, po czym wbił się widelczykiem w swój kawałek czekoladowego ciasta koło którego znajdowała się jeszcze gałka lodów. Czuł jak jego podniebienie rozpływa się od tej rozkoszy. -Jakie cudowne...
-Zgadzam się. -odparł jego brat, który nie mógł się skupić na niczym innym.
-Eichi, jak smakuje twoje? Nigdy nie wiedziałem takiego ciasta. -zielonooki spojrzał na niego, po czym nabrał łyżeczką kawałek tiramisu i podsunął bliżej jego twarzy. Ichiru uniósł brew.
-Śmiało. -zachęcił go. Po chwili pochłonął wszystko i przeżuł powoli. -I jak?
-Bleee... kawowe. -mruknął niezadowolony. Już teraz wiedział, że nie jest wielkim fanem tego smaku. -Gorzkie.
-Cóż, może jeszcze nie dorosłeś do kawy... -mruknął, drapiąc się po głowie. Chwilę później mniej więcej taką samą porcję podsunął starszemu bliźniakowi. Ten wahał się jeszcze bardziej i jeszcze dłużej. Po mijającym czasie, który Issei w końcu uznał za krępujący, również spróbował ciasta. Jego reakcja była jednak zupełnie inna.
-Umiesz zrobić coś takiego w domu?
-Oczywiście, smakuje ci? -uśmiechnął się uradowany. Chłopak pokiwał lekko głową twierdząco.
-Ja zostaję przy serniku... -mruknął Ichi pozbywając się ostatków kawowego smaku, który miał w ustach. Poczuł, jak blondyn mierzwi jego włosy delikatnie i najwyraźniej cieszy się z jego słów.
-Powiem wam, że ten kawałek sernika jest nieco większy niż zazwyczaj dostaję.
-Może ta pani chciała być dla ciebie wyjątkowo miła... -mruknął Eichi udając, że wcale nie przyjmuje się takim odwzorowaniem rzeczywistości. Takie zachowanie ze strony kobiety byłoby całkowicie możliwe, zważywszy na to, że Shu przykuł jej uwagę w tym dobrym aspekcie. W końcu tak przystojnych mężczyzn nie widuje się codziennie.
-Nie masz być o co zazdrosny.
-Mhmmm... powiedzmy.
Bliźniaki podsłuchując ich rozmowę cicho się śmiały. Zaczęli dostrzegać coraz więcej szczegółów ich relacji, która wcale do typowych nie należała. Nie umieli jej jednak nigdzie zakwalifikować. Cała czwórka rozmawiała przy deserach jeszcze całkiem długo. Po jakimś czasie domówili również herbatę, która miała przedłużyć ich pobyt w tym miejscu, w końcu na wyniki musieli poczekać około dwóch godzin. Po mniej więcej miniętym czasie Izumi zapłacił za wszystko po czym razem z trójką wyszedł z lokalu. Bracia podziękowali im za wyjście oraz możliwość zjedzenia tak dobrego deseru, jednak dla nich był to drobiazg. Wrócili do kliniki, gdzie Shu już po kilku minutach otrzymał ich wyniki badań krwi. Nie wykazywały one żadnych nieprawidłowości z czego był niesamowicie dumny. Lubił czuć spokój i wiedzieć, że ze zdrowiem chłopców wszystko jest dobrze. Wieczorem pokusili się jeszcze o dwie godziny gry na pianinie i uczenia się nowych melodii. Młodsi zachwycali się głębokim głosem Shu, który nucił grane utwory. Byli naprawdę pełni podziwu dla jego głębi i czystości. Sami po czasie również zaczęli nucić, całkiem nieświadomie.
...
Wieczorem, kiedy chłopcy już poszli spać, on usiadł w salonie, całkowicie po ciemku. Wlał sobie przysłowiową "lampkę wina dla zdrowia", po czym włączył jeden z filmów na DVD z ich kolekcji. Popijał z naczynia co jakiś czas wpatrując się w ekran. W którymś momencie poczuł, jak ktoś kładzie na niego miękki, ciepły koc.
-Relaksujesz się? -spytał szatyn półszeptem. Starał się mówić jak najciszej, biorąc pod uwagę, że drzwi w pokoju chłopców są lekko uchylone.
-Dopóki jeszcze mogę, to korzystam. -odparł, podnosząc nieco materiał do góry. -Przyłączysz się?
-Chciałem już iść spać... -jego argument najwyraźniej go nie przekonał, bo poczuł jak coś pociąga jego rękę w dół. Nim się zorientował, siedział obok blondyna.
-Pięć minut cię nie zbawi. -odparł, naciągając na jego kolana więcej koca. Przybliżył się też trochę, oddając swoje ciepło. Zielonooki nie wiedział, co zrobić z rękami, dlatego trzymał je przy sobie. -Nie jest miło?
-Jasne, że jest... -uśmiechnął się do siebie lekko zestresowany, czując jak starszy go obejmuje. Jego ciepły oddech owiał jego twarz, przez co przeszły go delikatne i przyjemne dreszcze. Postanowił nie psuć tej chwili. -Tak szczerze, ile dzisiaj wypiłeś?
-Tylko jedną. -odparł w stu procentach prawdziwie. Twierdził, że na więcej niż jedną lampkę nie powinien sobie pozwalać. -Eichi...
-Hmmm?
-Naprawdę byłeś zazdrosny o tę kelnerkę w kawiarni? Tylko odpowiedz mi tu szczerze. -spytał, opierając głowę o jego w odczucie wygodne ramię.
-Nie, bo wiem, że nie interesują cię takie kobiety... -odpowiedział nieco niepewnie bojąc się, że Shu zaraz pociągnie ten temat dalej i niestety nie pomylił się.
-A skąd w takim razie wiesz, jakie kobiety mnie interesują? Nigdy ci o tym nie mówiłem.
-No tu mnie zagiąłeś... -mruknął, odwracając od niego swój wzrok.
-Mówiłem tylko, że moją uwagę zwracają dobre, delikatne i urocze duszyczki, które chcą pomagać i wspierać wszystkich, których mogą. -uśmiechnął się i przybliżył swoje usta do jego ucha, aby wypowiedzieć kolejne słowa. -Ty jesteś kimś takim.
-Naprawdę? -spytał po części retorycznie. Wiedział jednak, że toku myślenia Izumiego wcale nie jest tak łatwo zmienić. -Może i jestem delikatny i dobry dla innych, ale na pewno nie uroczy...
-Mojego zdania nie zmienisz. -odparł nieco bardziej stanowczo, obejmując go nieco mocniej w pasie. W jednaj chwili poczuł się już nieco zmęczony, być może był to wynik wypitego alkoholu. Przez kilka minut od jego wypowiedzi szatyn nie wiedział co się dzieje, więc lekko go szturchnął. Nie otrzymał jednak żadnej bardziej konkretnej reakcji co sugerowało, że zasnął. Uśmiechnął się biorąc najbardziej miękką poduszkę z kanapy i delikatnie podłożył mu ją pod głowę. Sam wstał i przykrył go drugim kocem, aby mieć pewność, że tej nocy będzie mu ciepło. Wziął pustą lampkę ze stołu z zamiarem umycia jej i schowania na miejsce. Ostatnią rzeczą od której po prostu nie mógł się powstrzymać ani sobie jej odmówić przy następującej okazji było złożenie na złotych, jedwabistych włosach krótkiego pocałunku. Kosmyki połaskotały jego nos przez co przez chwilę myślał, że kichnie. Na szczęście nic nie zbudziło ani nie zakłócało snu jego księcia.
mam ferie :DD
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro