14. dzisiaj osobno;
21.04.2015 (wtorek)
Śniadania w domu Quell były z każdym dniem coraz ważniejsze. Wszyscy domownicy z każdym posiłkiem coraz bardziej zbliżali się do siebie, co było obecnie bardzo potrzebne. Był to też czas kiedy planowali kolejne dni, zajęcia i opowiadali sobie różne rzeczy. Dzisiaj jednak młodszemu z bliźniaków wyjątkowo się podczas niego śpieszyło. Wszystko z powodu obiecanego mu przez szatyna wyjścia na siłownię, którego nie mógł się doczekać.
-Ichiru, powoli. Bo się udusisz. -mruknął Shu opiekuńczo, próbując powstrzymać jego wysoki zapał.
-Nie ma czasu do stracenia. Trzeba mięśnie robić!
-Eichi, coś ty mu zrobił? -blondyn spojrzał na niego z prześmiewczą twarzą. Wiedział, że to wszystko jego sprawka.
-Ja nic. To on stwierdził, że mój brzuch jest idealny a on będzie lepszy... -mruknął nie wiedząc do końca jak opisać tę sytuację.
-Nie mogę się nie zgodzić, bo to prawda, ale pamiętajcie, żeby nie przesadzać. -jego ton głosu przybrał w sobie nieco przestrogi. -Też idziesz, Issei?
-Ja chyba podziękuję. Może kiedyś... Ale bardzo wam kibicuję. -uśmiechnął się do reszty, a brat pokazał mu kciuk w górę.
-Jeszcze będziesz mi zazdrościł. -Issei nie miał się ochoty kłócić z nim od samego rana, więc jedynie pokazał mu język. Starsi lekko się zaśmiali na widok tych małych, uroczych doczepek. -Czyli dzisiaj spędzamy dzień osobno?
-Na pewno znaczną jego część. Ale chyba będzie w porządku, nie? -na to pytanie zgodnie pokiwali głowami, tylko u Issei'ego było widać nikłą niepewność, którą starał się ukryć za wygiętymi w górę kącikami ust. -Poznamy się lepiej, skupiając się przez jakiś czas na jednaj osobie.
-Prawda... -mruknął starszy, mrużąc powieki delikatnie.
-Dobra, chyba pora się zwijać, młody. -odparł Eichi, szturchając chłopaka lekko w ramię z motywującym uśmiechem.
-No nareszcie. Już myślałem, że korzenie zapuszczę.
-Lećcie, my posprzątamy i znajdziemy sobie jakieś zajęcie. -odparł Shu, widząc jak odchodzą od stołu. -Miłej zabawy i powodzenia.
Dwójka opuściła mieszkanie w wygodnych ubraniach i ze sportowymi torbami na ramionach. Na twarzy Ichiru było widać dużą ekscytację i determinację. Sam szatyn początkowo myślał, że jego słowa były w połowie żartem, jednak kiedy zauważył jak chłopak do tego podszedł, bardzo go zdziwiło. Jednak postanowił dotrzymać danej obietnicy i pozwolić mu zgłębić ten temat. Sam ćwiczył dosyć często aby utrzymać formę, jednak dotychczas podczas ćwiczeń na siłowni czy w domu towarzyszyła mu tylko muzyka. Był ciekawy jak to wygląda z drugą osobą. W recepcji podał swoje nazwisko, jak i oznajmił, że osoba z którą przyszedł pierwszy raz znajduje się w tym miejscu. Młoda kobieta również postanowiła zapisać nazwisko Kugi, pod opieką Eichiego.
-Stresik jest? -uśmiechnął się do niego lekko na pocieszenie, widząc nieco bardziej strapioną minę.
-No trochę... Dopiero teraz uświadomiłem sobie, że obcy ludzie będą się na mnie gapić. -zawiązał dokładniej but, nie chcąc się potknąć już na samym wejściu.
-Spokojnie, niczym się nie przejmuj. Po prostu róbmy swoje. -podszedł bliżej i pogłaskał go po ramieniu delikatnie. -Idziemy na salkę.
Po przekroczeniu progu głównej sali do ćwiczeń chłopak zaczął się rozglądać wokół siebie, zauważając całkiem różnorodne sprzęty, ale i typy ludzi. Był w stanie dostrzec głównie dość mocno ale i słabo umięśnionych mężczyzn, jak i kobiety wyciskające ciężary. Przełknął dyskretnie ślinę próbując uspokoić nieco drżące ręce i podążał za Eichim, który już wspominał, że muszą zacząć od rozgrzewki na bieżni. Chłopak po chwili marszu mógł dostrzec i usłyszeć, że ktoś do niego coś krzyczy.
-Kurde, jaki suchoklates! -powoli odwrócił głowę w kierunku odgłosu. -Ciekawe ile wyciska, pewnie pięć kilo na dwie łapy! -z przestrachem pociągnął szatyna za rękaw, a ten odwrócił się zmartwiony w kierunku mężczyzny z całkiem pokaźnym bicepsem, ale i mocno wrednym wyrazem twarzy.
-To do mnie, prawda?...
-Ignoruj go, zaraz mu się znudzi i się odczepi.
-Ten obok to jeszcze jakoś wygląda, ale ten dzieciak to lamus! -Eichi ponownie odwrócił się w kierunku mężczyzny, który nie ukrywał swojego egoizmu ani strasznego uśmiechu. -No dawaj, pokaż te żałosne łapska! -szatyn w tym momencie już nie wytrzymał presji i musiał zareagować w jego obronie.
-Eichi, co ty robisz?... -widząc jak starszy podchodzi do niego, najpewniej aby odpyskować, przestraszył się.
-Słuchaj zajmij się sobą, co? Nie masz co robić tylko czepiasz się słabszych?! -zmarszczył brwi i zmienił ton głosu na taki, jakiego nastolatek nigdy by się po nim nie spodziewał.
-Myślisz, że się ciebie boję?! No pokaż jaki twardy jesteś, dawaj! -nieznajomy już miał dłonie mocno zaciśnięte w pięści. Ichiru naprawdę bał się sytuacji, jaka odbywała się przed jego oczami. Był na tyle zdenerwowany i przestraszony, że w pierwszej chwili nie zauważył jak postać z jasnoniebieskimi włosami i nieco straszną twarzą staje w obronie Eichiego.
-Zostaw ich obu gościu, co? -Horimiya dopiero po chwili zrozumiał, że ma do czynienia z członkiem SolidS. Murase Dai. Rozszerzył nieco swoje oczy i wargi w zdumieniu.
-O Jezu, kolejny mądry się znalazł. Co ty, ich kumpel?
-Kumpel może nie, ale oni ci nic nie zrobili, szczególnie ten mały. -odpyskował idol również nieprzyjemnym i w żaden sposób niełagodnym tonem.
-Słuchaj, zrobię to ja coś zaraz tobie, więc zamknij mordę albo dawaj na solo! -rzucił się na niego popychając lekko do tyłu. W tym momencie Eichi chcąc nie chcąc, również się w to wdał. Trójka zaczęła się przepychać, a każdy dostał przynajmniej jedno uderzenie na twarz. Ichiru miał już niemal łzy w oczach, jednak po kilkunastu sekundach zauważył, że obok niego przechodzi ochroniarz z wypisanym tym tytułem na plecach. Wszyscy zostali szybko rozdzieleni.
-Panu już dziękujemy, proszę opuścić obiekt, natychmiast. -powiedział ochroniarz poważnym głosem. Ten tylko spojrzał na niego kpiąco.
-Pfff, masz szczęście. Jakbym chciał, to bym cię tu rozniósł. Zobaczysz jeszcze-... -w tym momencie został siłą wypchnięty z pomieszczenia, a ludzie wokół zwracali na nich coraz większą uwagę.
-Nic wam nie jest? -spytał Murase, podchodząc do chłopaka i szatyna.
-Chyba nie... Dziękuję. Ten gość był jakiś nienormalny. -Eichi podrapał się po głowie, a Ichiru po chwili przyległ do niego i schował twarz w jego tors, mocząc delikatnie koszulkę swoimi łezkami. Przytulił go i pogłaskał jego plecy delikatnie. -No już, już wszystko dobrze.
-Bałem się... bardzo.
-Ja szczerze trochę też. Pierwszy raz zdarzyło mi się coś takiego. -chłopak odwrócił się, jednak nie odstępował starszego ani a krok.
-Dziękuję, panie Murase. -odparł ze skruchą i lekko czerwonymi policzkami. Zapamiętał tę twarz, wiedząc z kim ma do czynienia, jednak sytuacja sprzed chwili całkiem podłamała jego nastrój.
-A już myślałem, że mnie nie znacie... i nie mówcie mi na "pan", jeśli mógłbym prosić.
-Oczywiście. -odparł chłopak, lekko się uśmiechając. -Bardzo lubimy wasz zespół. Ale mamy też zamiar stworzyć własny. Niedawno zaczęliśmy okres trainee!
-Kurcze, pamiętam te czasy... No cóż, życzę powodzenia. -uśmiechnął się delikatnie, odsuwając kilka kroków. -Muszę się już zmywać, ale miło się gadało.
-Do zobaczenia kiedyś! -ust chłopaka brzmiało to niemal jak deklaracja na ponowne spotkanie w przyszłości, może nawet i w tym samym miejscu. Po całym incydencie, kiedy najmłodszy jego świadek już nieco opanował swoje emocje, postanowił przejść ze starszym do ćwiczeń, chcąc pokazać, że mężczyzna, który go wyzywał i obrażał nie ma za grosz racji. Dzięki niemu zyskał dodatkową motywację.
...
W tym samym czasie w mieszkaniu pozostała dwójka kończyła sprzątanie po śniadaniu. Zeszło im na to bardzo mało czasu, w końcu robili to razem. Co chwilę odzywali się do siebie pojedynczymi, krótkimi zadaniami, jednak w pewnym momencie Issei zaczął się stresować ciągiem wydarzeń. Sam nie wiedział dlaczego, ale bał się zostawać z Shu sam na sam, martwiąc się o to, że nie poradzi sobie z rozmową z nim. Lubił ciszę, ale w tym przypadku mogła być ona nieco stresująca. Nie do końca widział, jak ma się zachować wobec niego.
-Więc... może chciałbyś poukładać puzzle? -spojrzał na niego z lekkim uśmiechem, odkładając ostatni umyty talerz na suszarkę.
-Z tobą? -zdziwił się nieco, nie spodziewając takiej propozycji.
-Pewnie. -potwierdził, a nastolatek pokiwał głową mówiąc ciche "okej". -Idź do salonu a ja jakichś poszukam.
Issei posłusznie usiadł na kanapie, zdejmując wcześniej rzeczy ze stolika, aby zrobić na nim miejsce na układankę. Pomyślał, że cały ten czas z Izumim wcale nie musi być taki stresujący, jak mu się na początku wydawało. Blondyn po chwili wrócił z dość dużym pudełkiem mieszczącym tysiąc kawałków, przestawiającym piękny krajobraz japońskiego ogrodu. Położył je na pustej przestrzeni i otworzył po czym usiadł dość blisko chłopaka. Widział w jego twarzy, że absolutnie nie boi się on tak wielkiej ilości elementów.
-Czemu dorosły facet trzyma jakieś puzzle w pokoju? -zaśmiał się, biorąc do rąk pierwsze kawałki.
-Dostałem je od Eichiego. Są dla mnie dość ważne. -odparł z uśmiechem, szukając części, które pasowałyby na ramę prostokąta. -Kiedyś często je razem układaliśmy.
-Zakładam, że on też jest dla ciebie ważny. -mruknięcie tych słów od razu wywołało w blondynie pocieszne myśli.
-To prawda. Ale wy również jesteście. Odkąd jesteście tu z nami, nie ma sekundy, żebym o was nie myślał. -Issei spojrzał na niego dyskretnie, nieco zaskoczony tymi słowami. Nie wiedział jednak jak na nie zareagować czy odpowiedzieć. -Nic nie powiesz?
-To... bardzo trudne dla mnie. -odparł po kilku sekundach. -Nigdy nie sądziłem, że będę miał taki dom i takie osoby koło siebie.
-"Takie" to znaczy?
-Miłe, czułe, delikatne... -ciche westchnięcie opuściło jego usta. -Po prostu takie, które opiekują się nami niczym rodzice. I każdy ich dotyk czy słowo jest takie przyjemne...
-Powiedzieć ci coś? -spytał nagle między jego słowami. Wiedział, że rozmowa ta schodzi na bardzo poważne tematy dla nich obu.
-Tak...?
-Na samym początku bardzo było widać, że nam nie ufasz. A te kilka dni temu kiedy powiedziałeś, żebym cię nie dotykał, myślałem, że mnie uderzysz. -po tych słowach Issei lekko rozchylił swoje usta w zdumieniu.
-Może faktycznie wtedy przesadziłem, ale... Nigdy bym tego nie zrobił. Nie byłbym w stanie. -przełknął gulę w gardle, czując jak jego głos zaczyna się trząść. -Przepraszam za wszystko, co zrobiłem nie tak...
-Nie musisz. Domyślałem się, że może tak być. -Izumi uśmiechnął się lekko, chcąc go pocieszyć. -Więc może... jesteś w stanie pozwolić się przytulić, chociaż na kilka sekund?
-Emm... okej... -pokiwał krótko głową, bojąc się jednak zrobić pierwszy krok w tym kierunku. Nie musiał się tym jednak przejmować, gdyż już po chwili Izumi przejął inicjatywę i objął delikatnie mniejsze ciało, które niepewnie oddało gest. Czuł też lekki drżenie i łaskotanie jego nosa przez miękkie włosy chłopaka.
-I jak się czujesz? -pogładził jego plecy delikatnie, chcąc aby się rozluźnił.
-W porządku... -mruknął cicho, dyskretnie chłonąc zapach jego jasnej koszuli, który był dość charakterystyczny. -Ładnie pachniesz...
-Dziękuję. -krótki chichot wyrwał się z jego ust na usłyszany komplement. -Możesz o to prosić kiedy chcesz.
-Serio?
-Yhym. -potwierdzające mruknięcie blondyna bardzo ucieszyło młodszego. -Czujesz coś jeszcze?
-Jesteś taki ciepły i... większy. Zupełnie inaczej się ciebie przytula niż Ichiru. -mruknął, uśmiechając delikatnie. Przymknął oczy i postanowił po prostu oddać się tej chwili. -Ale czuję się teraz bardzo dobrze.
-Cieszy mnie to. -Izumi stwierdził, że skoro Kuga faktycznie wypowiedział te słowa, muszą być one prawdziwe. Wiedział już, że jeśli coś mu się nie podoba, nie będzie tego ukrywał. W tym momencie zdobył się na subtelne muśnięcie jego skroni swoimi ustami. Po kilku sekundach oddalił się od tego miejsca -A teraz?
-To też było miłe... Ale trochę zawstydzające. -mruknął cicho, czując, jak rumieni się delikatnie.
-Chyba zaczniemy was przyzwyczajać do takich gestów. Myślisz, że to w porządku?
-Nie wiem... W sierocińcu nikt nam takich nie dawał. -odparł nieco smętnie, próbując jednak nie smucić się z tego powodu.
-Więc my z Eichim to nadrobimy. -odparł do niego, kiedy powoli zaczęli się od siebie odsuwać. Izumi nie mógł się pohamować od wtopienia swojej dużej dłoni w jego puszystą grzywkę. -Wracamy do układania?
-Tak. -potwierdził z nikłym uśmiechem, który starał się jak najstaranniej mu przekazać. Zaczął szukać elementów w kolorze budowli, która znajdowała się na pierwszym planie obrazka na górze pudełka.
-Najlepiej jakbyśmy zaczęli układać ramę wokół. To ona jest postawą i nieco ułatwia sprawę. Tak samo jak przy tworzeniu zespołu.
-Tłumaczysz mi działanie zespołu na podstawie puzzli? -zdziwił się chłopak, posłusznie zaczynając szukać kawałków z płaskim jednym brzegiem, które stworzyłyby ramę.
-Jak mówiłem to Eichiemu, to załapał o co mi chodzi.
-Więc... co w naszym zespole jest podstawą?
-Na pewno zaufanie to jedna z tych rzeczy. Po drugie to zaangażowanie i ciężka praca wszystkich członków. No i oczywiście miłość do siebie nawzajem, ale i do ludzi, którzy będą nas kiedyś odbierać. -starszy próbował mu wyjaśnić wszystko w jak najprostszy sposób.
-Chyba rozumiem. Mam nadzieję, że faktycznie wszystko pójdzie dobrze. -odparł, próbując brzmieć jak najbardziej przekonywająco. Izumi przyznał rację tym słowom.
Dwójka rozmawiała przy układance jeszcze całkiem długo. Elementów było dużo, więc poskładanie ich w całość też zajmowało czas. Czuli jednak, jak coraz lepiej się poznają i zaczynają rozumieć swoje temperamenty. Issei obiecał, że postara się nie być taki niedostępny jak dotychczas, natomiast Shu zapewnił, że może mu mówić o swoich problemach, jeśli tylko tego chce i czuje taką potrzebę. W międzyczasie zrobili sobie herbatę oraz szybkie naleśniki. Generalnie bardzo miło spędzili czas we dwójkę, a towarzyszyła im jedynie spokojna, klasyczna muzyka, która bardzo spodobała się chłopakowi.
Eichi i Ichiru wrócili do domu dość późnym popołudniem. Posiłek zjedli na mieście w knajpce, w której jeszcze raz mogli porozmawiać o sytuacji na siłowni, jaka ich dzisiaj spotkała. Szatyn widział w nim nadal lekki strach, jednak starał się odwrócić jego uwagę od tego tematu, chwaląc go jak dobrze poszły mu wszystkie ćwiczenia. Po jakimś czasie jego ponure myśli odeszły w zapomnienie, a na ich miejsce weszła duma. Opowiedzieli pozostałym o całej sytuacji, nie mając zamiaru jej ukrywać, gdyż nie miało to żadnego sensu. Powiedzieli też o przypadkowym spotkaniu członka SolidS, co nadal było dość dużym zaskoczeniem. Shu i starszy brat również starali się pocieszyć chłopaka przez słowa motywacji, które bardzo dużo dla niego znaczyły.
...
Wieczorem Shu pomyślał, że zapewni swoim podopiecznym nieco rozrywki. Chciał aby trochę się pośmiali i rozluźnili, a rzecz którą zauważył ułatwi mu to zadanie. W łazienkowej szafce znalazł to czego potrzebował po czym schował do kieszeni. Następnie zwołał wszystkich domowników w tym pomieszczeniu.
-O co chodzi? -spytał Ichiru, uśmiechając się lekko wraz ze swoim bratem.
-Eichi, zapraszam. -Izumi poklepał wieczko kosza na pranie zachęcając, aby na nim usiadł. Uśmiechnął się lekko.
-A-ale dlaczego ja?... -mruknął szatyn nieco przestraszony.
-Siadaj. Wszystko będzie dobrze, przecież nie zrobiłbym ci krzywdy. I zamknij oczy. -ten tylko przełknął ślinę, jednak postanowił go posłuchać i zajął miejsce. Opuścił również swoje powieki. Następnie poczuł jak nogawka jego spodni zostaje podwinięta oraz zostaje do niej przyklejony rozgrzany już wcześniej w dłoniach wosk do depilacji. W odczuciu jednak było do po prostu "coś ciepłego".
-Shu, co ty wyprawiasz?...
-O chłopie, ile ty się nie goliłeś... ze dwa miesiące.
-Czy ty mi przykleiłeś...!
-Więc dzieci, na pewno oglądaliście te reklamy, na których te wszystkie kobiety uśmiechają się kiedy odrywa im się takie plastry i wyglądają jak najszczęśliwsze w swoim życiu, a ich skóra promienieje... Więc teraz pokażę wam, że to wcale tak nie działa.
-Wykiwałeś mnie, ja nie chce...
-No niestety już za późno, innym sposobem tego nie zdejmiemy. -zaśmiał się, jednak z drugiej strony nieco mu współczując. No ale jak trzeba to trzeba.
-To bardzo boli? -spytał Issei marszcząc brwi. Widząc, że nawet Eichi się tego boi, sam poczuł lekkie ciarki na ciele.
-Otóż teraz wam zademonstruję, jak bardzo wysoki dźwięk Eichi jest w stanie z siebie wydobyć. Gotowy? -złapał końcówkę, gotowy do pozbycia się wosku.
-Nie, poczekaj chwilę! Nie jestem gotowy... -próbował go powstrzymać od zbyt szybkich ruchów, na które nie był przygotowany. Skarcił się w myślach za to, że kolejny raz dał się nabrać Izumiemu. -Nienawidzę cię...
-Oboje wiemy, że to nieprawda. -blondyn zbliżył się do jego pliczka, całując go delikatnie i czule, aby chociaż po części wybaczył mu to, co właśnie się dzieje. -Też cię kocham.
-Ja chyba nie chcę na to patrzeć... -mruknął Ichiru.
-Chodzi ci o ich mizianie, czy odrywanie tego plastra? -spytał Issei, stając za jego plecami, łapiąc się kurczowo jego spiętych ramion. Jego brat właściwie nie wiedział co odpowiedzieć.
-Nie chcę was straszyć, ale was też to czeka. -bracia po tych słowach spojrzeli na siebie przerażeni. -Ale spokojnie, niedługo zapomnicie, że coś takiego w ogóle miało tutaj miejsce.
-Dobra, odrywaj to już...
-No to do trzech. Raz...
-AAAA! -Shu po raz kolejny postanowił go nieco oszukać i nie dokończył liczenia, tylko po pierwszej cyfrze zrobił jeden bardzo szybki, dokładny ruch, którym pozbył się wosku i zarazem włosów z jego nogi. Dźwięk, który wydał Horimiya był naprawdę potężny.
-To było niesamowite. Czegoś takiego nigdy nie słyszałem. -odparł Ichiru będąc w dość dużym szoku, podobnie jak jego brat. Shu z uśmiechem przejechał palcem po gładkim, ogolonym już miejscu.
-No, chyba nie było tak źle, nie? Daj teraz poprawimy drugą. -chwycił jego drugą nogę, chcąc nakleić plaster na lewą łydkę.
-Nie ma mowy! Nie zgadzam się na to!
-Oj przesadzasz. Dla mnie tego nie zrobisz?~ -mruknął blondyn głosem, który zazwyczaj działał na młodszego w sposób niemal hipnotyzujący.
-Tak się składa, że tego akurat dla ciebie nie zrobię... -wstał na nogi, próbując uciec z pomieszczenia, co w prawdzie mu się udało. Izumi przewrócił błękitnymi oczami.
-Dzieci, łapcie go.
Tak oto rozpoczęła się gonitwa, która na nieszczęście Eichiego zakończyła się sukcesem. Shu jednak obiecał mu na ucho, że niedługo wynagrodzi mu wszystko, co musiał w tej chwili przeżywać.
rip dla Eichiego... sorry not sorry.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro