Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

~8~

Po chwili winda zatrzymała się na ostatnim piętrze, a jej drwi otworzyły się. Ruszyliśmy na koniec korytarza. Liam zapukał do drzwi, po czym wszedł do środka.

-Coś się stało? – spytał Harry nie unosząc wzroku znad ekranu komputera.

-Cześć Kochanie. – odezwałam się wchodząc za szatynem. –Zapomniałeś. – uśmiechnęłam się pod nosem unosząc do góry zieloną teczkę. Brunet spojrzał na mnie, a jego twarz w jednej chwili się rozpromieniła.

-Dziękuję Liam, że ich przyprowadziłeś. – powiedział w stronę szatyna, gdy ten ułożył bezpiecznie nosidełko na ziemi. Payne kiwnął głową i wyszedł zamykając za sobą drzwi. –Hej Skarbie. – Harry zbliżył się do mnie i musnął moje usta, dotykając zimną dłonią mojego policzka. –Dziękuję za przyniesienie teczki. Ale już mi się nie przyda. – parsknął śmiechem.

-To po co ja jechałam tutaj? – westchnęłam udając podirytowanie.

-Przyjechałaś tutaj żeby umilić mi dzień pracy. – wyszeptał dając mi buziaka w nos. –Co tam u mojego Blake'a? – spytał kucając przed nosidełkiem. Chłopiec aktualnie smacznie spał, lecz Harry jak to Harry musiał go wybudzić. Wyjął maleństwo z nosidełka i przytulił do piersi. Okryłam naszego syna kocykiem i spojrzałam na tę dwójkę.

-Wyglądacie cudownie. – skomentowałam uroczy widok. Harry zawiesił wzrok na drobnej twarzyczce dziecka i uśmiechał się pod nosem.

-Jak urośniesz to ja i Louis nauczymy cię grać w piłkę nożną. – uśmiechnął się. –Jesteś głodna? – zwrócił się tym razem do mnie.

-Ja nie, ale będę musiała nakarmić Blake'a. – westchnęłam odrzucając włosy do tyłu.

-Oczywiście. Nie krępuj się, nikt tutaj nie wejdzie. – Harry przekazał mi syna, a sam wyszedł na chwilę zamykając za sobą drzwi. Usiadłam wygodnie na małej sofie i odsłoniłam materiał sweterka i koszulki, dając Blake'owi dostęp do pokarmu. Okryłam jego główkę i część piersi materiałową pieluchą na wszelki wypadek, gdyby ktoś wszedł.

-Zamówiłem dla ciebie sałatkę owocową. – oznajmił Harry pojawiając się w gabinecie z plikiem dokumentów.

-Chyba będziemy ci przeszkadzać. Widzę, że masz dużo pracy.

-Nie, spokojnie Kochanie. Muszę tylko podpisać te dokumenty. Zrobię to w kilka minut. – uśmiechnął się układając papiery na biurku. Zdjął czarną marynarkę i usiadł obok mnie na sofie.

Po nakarmieniu Blake'a i gdy mu się odbiło położyłam go ponownie do nosidełka. Usiadłam obok Harry'ego i zaczęłam zajadać sałatkę owocową, którą w międzyczasie przyniósł Liam. Harry usiadł blisko mnie z kubkiem kawy i objął mnie ramieniem.

-Harry. – zaczęłam. – Może panikuję, ale wydaje mi się, że widziałam dzisiaj na parterze firmy kobietę podobną do Cynthii. Może to tylko moje urojenia, ale ona była tak do niej podobna. W sensie z wyglądu, bo z ubrania kompletnie jej nie przypomniała. –brunet słuchał mnie uważnie pocierając dwoma palcami brodę. Po chwili bez słowa wstał i podszedł do biurka. Sięgnął po czarną słuchawkę i po naciśnięciu jakiegoś guzika przyłożył ją do ucha.

-Cześć Niall. Możesz sprawdzić monitoring z ostatniej godziny z parteru? To bardzo ważne. Dzięki. – po krótkiej rozmowie odłożył słuchawkę i jak gdyby nigdy nic wrócił do mnie.

-Nie trzeba było Harry. Teraz dałeś Niall'owi jeszcze więcej pracy. Pewnie mi się coś przywidziało.

-Co nie zmienia faktu, że martwię się o was i chcę żebyście byli bezpieczni. – powiedział z uśmiechem całując mnie w głowę.

Kilka minut później w pomieszczeniu rozbrzmiał dzwonek telefonu. Brunet zerwał się z sofy i szybko odebrał.

-Jesteś pewny? Nie, ona miał długie włosy. Dobrze, dziękuję ci bardzo. Możesz wyjść dzisiaj wcześniej z pracy. – jak ja nienawidzę słuchać rozmowy z jednej strony.

-I co? – spytałam, gdy Harry odłożył słuchawkę.

-Monitoring zarejestrował jedynie blondynkę z krótkimi włosami. W dodatku ubrana była w jakąś żółtą sukienkę.

-To nie ona. – wyszeptałam biorąc głęboki wdech. Skuliłam się na sofie i zawiesiłam wzrok na spokojnej twarzy śpiącego Blake'a.

-Kochanie. – Harry podszedł do mnie i usiadł obok. Jego silne ramiona przyciągnęły mnie do jego torsu. –Nie martw się. Może po prostu ci się przywidziało. Spokojnie. – jego usta spoczęły na chwilę na moich. – Zadbam o wasze bezpieczeństwo. Nic wam nie grozi. – wyszeptał łącząc nasze czoła. Nosem potarł mój, przez co nie mogłam się nie uśmiechnąć. Na jego twarzy również pojawił się lekki uśmiech, a w policzkach uwidoczniły się dołeczki. Ułożyłam dłonie na policzkach Harry'ego i kciukami pogładziłam zagłębienia. –Zbierajmy się. Musimy odebrać Darcy i Louis'a z przedszkola.

*****

-A to można dać? – spytała Darcy unosząc do góry pudełeczko z kolorowymi, jadalnymi perełkami.

-Tak, tylko nie za dużo. – uśmiechnęłam się pomagając Louis'owi dopracować jego babeczkę.

-Ta będzie dla taty. – odezwał się dumny odkładając na bok wypiek ozdobiony niebieskim kremem i toną posypki.

-Mamo, dzisiaj przyszedł do przedszkola nowy chłopczyk! – krzyknęła Darcy prawie spadając z krzesła.

-Tak? To chyba fajnie. – odezwałam się po krótkim skarceniu córki.

-Tak. Nazywa się Nick May. I ma takie śmieszne, proste żółte włosy. – zaśmiał się Louis.

-I duże niebieskie oczy. Mówię ci mama, gigantyczne. – dodała przejęta brunetka. Nick May. May, May. Cynthia May. Ale przecież ona nie miała dzieci. Nie w wieku bliźniaków. Poza tym ona powinna być jeszcze we więzieniu.

-Może kiedyś do nas przyjść? Mamo! – Lou szarpnął mnie za dłoń, czym wybudził mnie z zamyślenia.

-Kto? – spytałam spoglądając na ich dwójkę.

-No Nick. – jęknęła Darcy.

-A Nick. Zobaczymy jeszcze.

****************************

Powiewa trochę grozą 

Jak tam po nowych piosenkach Louis'a i Liam'a, no i oczywiście po płycie Niall'a? Ja zakochałam się w nich <3  

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro