~3~
Ze słodkiego snu wybudził mnie dźwięk budzika. Sięgnęłam po omacku po telefon i wyłączyłam alarm, a na ekranie pojawiło się zdjęcie Harry'ego z naszymi dziećmi. Uśmiechnęłam się pod nosem i odłożyłam komórkę na jej poprzednie miejsce.
Jeszcze pięć minut.
Przymknęłam oczy i wzięłam głęboki wdech. Przed zaśnięciem powstrzymał mnie jednak szczęk klamki i ciche skrzypnięcie drzwi. Podniosłam się i spojrzałam na lewo. Drzwi otworzyły się, a ja zobaczyłam Louis'a. Chłopiec spoglądnął na łóżko i gdy nasze spojrzenia się spotkały po cichu podszedł do mnie i mocno przytulił. Ucałowałam jego czoło i pomogłam mu wejść na wysokie łóżko.
-Czemu już nie śpisz? – spytałam przytulając małego bruneta. Chłopczyk przetarł piąstkami oczka i ziewnął.
-Już długo nie śpię. Miałem zły sen. – wyszeptał. – Był taki wielki czerwony potwor.
-Potwór kochanie. – poprawiłam go.
-I on chciał mnie zjeść. – dokończył swoją historię wtulając się we mnie jak małpka.
-Pamiętaj, że to był tylko zły sen. Potwory nie istnieją. – wyszeptałam gładząc go po główce pełnej ciemnych loków. –Dlaczego nie przyszedłeś do nas, gdy ci się to przyśniło? – spytałam pamiętając o słowach Lou, że ,,już długo nie spał".
-Tata powiedział, że nie mogę z wami spać. – odpowiedział smutno, na co uniosłam brwi do góry. Co Harry znowu wymyślił?
-Dlaczego niby?
-Bo masz w brzuszku dzidziusia, a ja się bardzo wiercę jak śpię. I mógłbym go uderzyć. – odpowiedział kładąc drobną rączkę na moim brzuchu.
-Nie słuchaj taty w tej kwestii. Pamiętaj, że ty i Darcy możecie przyjść do nas zawsze. A nawet jeśli bardzo się wiercisz w czasie snu mógłbyś spać od strony taty. – uśmiechnęłam się dając mu buziaka w policzki. Harry i ta jego nadmierna troska.
-Dobze. – wyseplenił, co ostatnio praktycznie się nie zdarzało. Było to jednak na tyle słodkie, że nie skomentowałam tego.
-Tata, jeszcze śpi, a zanim pójdziecie do przedszkola jest jeszcze dużo czasu. Może zrobimy coś dobrego na śniadanie? Co powiesz na tosty? – spytałam.
-Tak! – krzyknął, na co szybko zakryłam mu usta dłonią. –Aaaa, tata śpi. Ciiiii. – wyszeptał przykładając palec do ust. Pokręciłam głową z uśmiechem i wstałam z Lou. Podeszłam do fotela, na którym wisiał mój ciepły szlafrok. Nigdy za nimi nie przepadałam, ale ostatnio je pokochałam.
-Patrz mama. – Louis pociągnął materiał szlafroku zwracając na siebie uwagę. –Tata jest kulką. – stwierdził uradowany wskazując palcem na łóżko. Harry wtulił się w moją poduszkę i zwinął w kulkę. Jego brązowe loki opadały mu na czoło, a odsunięty kawałek kołdry ukazywał wytatuowane lewe ramię.
-Widzę skarbie. – pogładziłam chłopca po główce, po czym cicho wyszliśmy z sypialni. Mając na uwadze dwa śpiące w domu potworki starając się nie być głośno zeszliśmy na parter, a następnie do kuchni. Posadziłam Louis'a na krześle przy wyspie kuchennej i zaczęłam wyciągać produkty na tosty.
-Mamo. – jęknął chłopiec, gdy włączyłam czajnik z wodą. – Ja nie chcę tostów. – mruknął opierając łokcie na blacie, a na nich brodę.
-A więc co chcesz?
-Naleśniki! – krzyknął podskakując na krześle, przez co prawie z niego spadł.
-Louis uspokój się. – warknęłam chowając wcześniejsze produkty do szafek. –Naleśniki zrobimy na obiad, ale może zjesz teraz omleta?
-Tak! – krzyknął za co go skarciłam. –Ale z szynką.
-Oczywiście. Ale proszę siedź spokojnie i nie wierć się, bo tata przyniesie to krzesełko z garażu i będziesz musiał w nim siedzieć.
-No dobrze. – wyszeptał i zaczął przyglądać się moim poczynaniom.
-Może pójdziesz sprawdzić czy Darcy się obudziła? – zagadnęłam, widząc jak nudzi się chłopcu.
-Yhm. – odparł i zszedł ostrożnie z wysokiego krzesła.
-Tylko jeśli śpi to jej nie budź.
-Dobrze, dobrze. – odpowiedział, po czym wyszedł z kuchni.
*****
-Jesteś pewna? – Harry spytał chyba po raz dziesiąty.
-Tak, idźcie już bo się spóźnicie. – uśmiechnęłam się lekko.
-No dobrze. Ale gdyby coś się działo masz dzwonić, jasne? Jeśli ja nie odbiorę to dzwonisz do Landon'a, albo do Louis'a. A najlepiej do obu.
-Spokojnie, Harry. Poradzę sobie, nie zostaję pierwszy raz sama. – zaśmiałam się poprawiając jego krawat.
-Idziemy tato? – jęknęła Darcy wstając z dywanu.
-Idziemy, idziemy. – odpowiedział jej z uśmiechem. –Kocham cię. – wyszeptał w moją stronę i złączył nasze usta w pocałunku.
-Ja też cię kocham. –odpowiedziałam chwilę później odsuwając się od bruneta. Bliźniaki po obdarowaniu buziakami wyszły z domu pod czujnym okiem Styles'a. I znowu zostałam sama.
*****
Postanowiłam trochę posprzątać w domu. Zrobiłam pranie, wyprasowałam trochę ubrań i przeglądnęłam szafy Darcy i Lou. Będę musiała wybrać się na jakieś większe zakupy. Ostatnio oboje bardzo podrośli. Około południa rozłożyłam się na sofie w salonie z pilotem w dłoni. Nigdy nie mogę się przestać śmiać z tego, że jest ponad trzysta kanałów, a i tak na żadnym nie ma niczego ciekawego. Ostatecznie zostawiłam na powtórce jakiegoś serialu i sięgnęłam po kubek z herbatą. Upiłam łyk gorącej cieczy i ułożyłam dłoń na brzuchu. Było to takim moim nawykiem.
Po godzinie nudzenia się nie wytrzymałam i chwyciłam komórkę. Włączyłam spis kontaktów i odszukałam numer Landon'a. Nacisnęłam zieloną słuchawkę i po kilku minutach oczekiwałam na mojego wybawcę od samotności.
Mój przyjaciel przyjechał jak zwykle z różnymi owocami, jakąś czekoladą i sokiem. Oboje usiedliśmy na sofie i jak zwykle w akompaniamencie muzyki z MTV wesoło rozmawialiśmy. Po jakimś czasie Landon zrobił się okropnie głodny, więc odesłałam go do kuchni. Usiadłam wygodnie z poduszką za plecami. W pewnym momencie poczułam dość silny skurcz. Nie chciałam jednak panikować. W ostatnim czasie zdarzały się one często. Jak podejrzewałam po chwili przeszedł. Lecz ku mojemu zdziwieniu nadszedł kolejny i kolejny.
-Nie teraz, nie teraz. – zaczęłam mówić pod nosem przewidując jeden ze scenariuszy. Mój oddech przyspieszył, gdy poczułam, że moje getry robią się mokre. –Landon! To już! – krzyknęłam czując jak ból rozchodzi się po każdej mojej części ciała.
********************
Hej
Zapraszam na książkę ,,Imagify // One Direction" na moim profilu :D
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro