Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

~28~

-Ta kobieta jest chora! – krzyknął Louis, gdy Harry skończył opowiadać o dzisiejszym spotkaniu z Cynthią .

-Musimy chyba powiadomić przedszkole dzieci, żeby zadzwoniły na policję, gdyby Cynthia się tam kręciła. – odezwałam się wtulając mocniej w męża. Jego usta musnęły moje czoło, a ręka gładziła uspakajająco plecy.

-Zajmę się tym później. – kiwnęłam głową twierdząco i upiłam łyk herbaty.

-To jest takie popieprzone. Trzeba było za pierwszym razem wsadzić ją do psychiatryka, było by mniej problemów. – odezwał się Lou, po czym włożył do ust garść chipsów.

-To chyba nie jest takie proste. Potrzeba skierowania od lekarza. – mruknął Harry pocierając dwoma palcami brodę.

-Phy – szatyn prychnął. – Sam bym jej to wypisał. Byłbym bohaterem społeczeństwa.

-Jaki bohater? – głosik Darcy przerwał nam rozmowy. Wbiegła roześmiana do salonu, a dół jej czerwonej sukienki owinął jej nogi. Podeszła do Harry'ego i usiadła na jego kolanach, po czym wtuliła się w jego drugie ramię.

-Wujek Louis chce zostać bohaterem. – powiedziałam w stronę uśmiechniętej córki. Dziewczynka spoglądnęła na mężczyznę i skrzywiła się lekko.

-Jesteś za zabawowy na bohatera wujku. – stwierdziła wyrzucając dłonie do góry. –Bohater musi być poważny i odważny, a ty wolisz się bawić.

-Oj tam, oj tam. – mruknął mój przyjaciel przewracając oczyma. –Gdzie masz brata? –spytał nie widząc nigdzie chłopca. Zazwyczaj bliźniaki nie rozdzielały się.

-Siedzi na górze. – odpowiedziała trochę zdenerwowana. –Trochę się pokłóciliśmy. – mruknęła łącząc swoje drobne dłonie.

-O co poszło? – Harry był bardzo ciekawy konfliktu zawsze zgodnych bliźniąt.

-Bawiliśmy się u niego w pokoju. Chcieliśmy zrobić wyścig. I jak zwykle Lou wziął to niebieskie autko, a ja musiałam wziąć zielone. A zielone ma zepsute koło i nie jeździ tak szybko. Chciałam wziąć inne ale on powiedział, że tak nie może być i że jestem głupia. On naprawdę mnie nie lubi? – spytała tak smutno, że moje serce zadrżało.

-Louis powiedział to z pewnością pod wpływem emocji. Na pewno tak nie myśli. – Harry jako dobry ojciec wkroczył do akcji. –Mam z nim porozmawiać? – Darcy potwierdziła skinięciem głowy. Mój mąż odsunął nas od siebie i wstał wzdychając. –To będzie ciężka misja. – wyszeptał pod nosem, po czym wyszedł z salonu. Darcy w trybie natychmiastowym przysunęła się do mnie i wtuliła w mój brzuch.

-Kiedy przyjdzie Gemma? – spytałam ponownie upijając trochę gorącej herbaty. Tommo sięgnął po komórkę leżącą na blacie stolika i odblokował ekran.

-Powinna być za jakieś piętnaście minut. Myślisz, że Harry da nam...no wiesz...- szatyn wydawał się być wyraźnie zestresowany i przerażony.

-Mówiłam ci już, że tak. – odpowiedziałam rozbawiona. –Nie masz się czego obawiać. A jeśli już to trochę pomruczy i mu przejdzie. – pocałowałam w czoło Darcy, która starała się przyciągnąć moją uwagę.

-Jestem Darcy i trochę brakuje mi ciepła. – powiedziała czule wtulając twarz w zagłębienie mojej szyi. Trzymając Małą za plecy pochyliłam się i odłożyłam kubek w bezpieczne miejsce. Teraz mogłam bez przeszkód przytulić dziewczynkę.

-Chyba za dużo Krainy Lodu. – uśmiechnęłam się pod nosem na myśl o animacji. Ostatnio była to ulubiona bajka mojej córki.

-Nie! – krzyknęła szybko. –Krainy Lodu nigdy za wiele. – stwierdziła ostro i ponownie się we mnie wtuliła. Pokręciłam głową z rozbawieniem i mocniej objęłam dziewczynkę. Aby nie siedzieć w ciszy Tomlinson sięgnął po pilot i włączył telewizję. Jak to jest możliwe, że mając tysiąc kanałów nie ma nic do oglądania? Nie no, dobra. Jest co oglądać, tylko my jesteśmy wybredni. Ostatecznie szatyn pozostawił na programie o gotowaniu, który wkręcił nas oboje. Prowadząca program przygotowywała ciekawy deser z użyciem ciekłego azotu. Muszę przyznać, że wyglądało to imponująco.

-Darcy. – program przerwał głos Harry'ego dobiegający z prawej strony. Wszyscy spojrzeliśmy na mężczyznę opierającego się o ścianę. –Lou chce ci coś powiedzieć. – zza nóg bruneta wyłonił się mały chłopiec. Mój syn zbliżył się do mnie, a następnie usiadł tak aby mógł widzieć swoją siostrę.

-Przepraszam. – odezwał się wystawiając dłoń w jej stronę. –Już więcej tak nie będę. – dodał po chwili. Dziewczynka przyglądnęła się najpierw jemu, a potem jego wyciągniętej kończynie. Ostatecznie rzuciła się na niego z uściskiem w akompaniamencie głośnego śmiechu.

-Kocham cię Lou. – powiedziała rozbawiona przytulając brata.

-Też cię kocham Darcy. – odpowiedział jej chłopiec, po czym oboje popędzili na piętro. Harry miał właśnie siadać obok mnie, gdy rozległ się dzwonek do drzwi. Brunet spojrzał na mnie niezrozumiale.

-No idź. – ponagliłam mężczyznę. Brunet wyszedł szybko do holu, a ja spojrzałam na przyjaciela. –Wszystko będzie dobrze, pamiętaj tylko o oddechu. – słysząc kroki blisko salonu oparłam się wygodnie i zwróciłam swój wzrok w tamtym kierunku. Po chwili ujrzałam zdziwionego męża i również zestresowaną Gemmę. Lecz gdy jej wzrok spotkał się z oczami Louis'a, jakby cały stres odszedł w niepamięć. Przywitałam się z kobietą uściskiem i całusem w policzek.

-A teraz mów po co przyjechałaś tutaj aż z Holmes Chapel. – Harry zaczął ostrym tonem. Pociągnęłam go za ramię, prosząc aby się uspokoił. Oboje usiedliśmy na sofie, a naprzeciwko nas na dwóch fotelach Gemma i Tommo, którzy co chwila posyłali sobie porozumiewawcze spojrzenia.

-A więc...- zaczęła siostra Styles'a. Nie szło jej jednak za dobrze, więc Louis wziął się na odwagę i przejął pałeczkę.

-Ja i Gemma jesteśmy razem. – powiedział na jednym wdechu, a na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Para splotła swoje dłonie i spojrzeli na siebie czule. Spojrzałam na mojego męża. Wpatrywał się w szatyna pustym wzrokiem.

-Powiesz coś? – Gemma zwróciła się do bruneta, przywracając go z zamyślenia.

-Macie moje błogosławieństwo, jeśli o to wam chodzi. – powiedział obejmując mnie. Nasz przyjaciel spojrzał na swoja ukochaną i nie mogąc wytrzymać wstał, a następnie połączył ich usta. –Ej, ej, ej! To, że macie moje błogosławieństwo nie znaczy, że macie się lizać na moich oczach. – parsknął Harry udając poważnego. Znałam go nie od dziś, więc nie trudno było mi odczytać z jego twarzy, że długo tak nie wytrzyma. Moje przypuszczenia się potwierdziły, gdyż po chwili Styles parsknął śmiechem. Gemma i Louis spojrzeli na niego zdziwieni.

-Nie przejmujcie się nim. On tak ma. – wytłumaczyłam energicznie gestykulując dłońmi. Para posłuchała moich słów, Louis usiadł na poprzednim miejscu i posadził sobie na kolanach Gemmę. Kobieta objęła ramionami mężczyznę i z uśmiechem ułożyła głowę na jego ramieniu.

*****

-Dużo ci jeszcze zostało? – spytałam. Zaczynało mi się już trochę nudzić. Louis wydobrzał już i rano wraz z Darcy poszedł do przedszkola. Korzystając z tego, że Landon mógł przypilnować przez chwilę Blake'a chcieliśmy zrobić jakieś większe zakupy z Harry'm. Uprzednio jednak, brunet musiał zrobić coś w swojej firmie. Tym oto sposobem siedziałam od godziny w gabinecie męża, czekając aż skończy przeglądać jakieś dokumenty. Nie wspomnę ile herbat zdążyłam już wypić.

-Jeszcze chwila. Trzy umowy. – spojrzał na mnie błagalnie. Przewróciłam oczami i sięgnęłam ponownie po magazyn leżący na stoliku. Co z tego, że przeglądnęłam go już kilka razy. Oparłam się wygodnie na fotelu i zagłębiłam w artykule, który jak się okazało przeoczyłam.

W pomieszczeniu słychać było jedynie charakterystyczny dźwięk pisania po papierze, przewracania kartek i stukania w klawiaturę komputera. Nowością okazał się dzwonek telefonu Harry'ego. Przewróciłam kolejną kartkę, a moim oczom ukazał się najnowszy model Audi. Po raz kolejny.

-Co?! – podniesiony głos zielonookiego zwrócił moją uwagę. –O mój Boże. Tak, tak, zaraz będziemy. – energicznie podniósł się z krzesła i jednym ruchem zamknął klapę laptopa. Odsunął komórkę od ucha i po wyłączeniu ekranu wsunął ją do kieszeni czarnych jeansów.

-Co się stało? – spytałam przestraszona. Harry spojrzał na mnie dziwnym wzrokiem. Szybko podszedł do mnie i pokręcił głową.

-Wiem, że to zabrzmi dość abstrakcyjnie, ale w przedszkolu bliźniaków ktoś podłożył ogień. Oboje wiemy, kto doprowadził do tej katastrofy. Ale....są dwie ofiary...śmiertelne. – powiedział, a moje serce stanęło. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro