Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

~10~


-Harry błagam cię. Proszę pomóż mi. – jęknęła błagalnie blondynka. Harry był wyraźnie zmieszany. Dłonią potarł kark i rozglądnął się dookoła.

-Lily mnie zabije. Wchodź. – powiedział otwierając szerzej drzwi. Zgadza się Harry. Zabiję cię, albo nie. Odetnę ci pewną część ciała.

Cynthia schyliła się i zdjęła botki, po czym odłożyła je na bok. Brunet przejął od niej kurtkę i odwiesił na wieszak. Czas się dowiedzieć o co chodzi.

-Co ty tutaj robisz? – spytałam oschle podchodząc do mojego męża. Kobieta spojrzała na mnie zaskoczona. – Wydaje mi się, że twój wyrok jeszcze nie minął.

-Lily, daj spokój. –zaczął Harry. Jeszcze tego brakuje.

-Nie broń jej. – odwarknęłam.

-Pamiętasz gdzie jest mój gabinet? – Harry skierował pytanie w stronę blondynki, na co ona w odpowiedzi skinęła głową. –Idź tam. Zaraz przyjdę. – wyszeptał i wskazał jej korytarz po lewej. Gdy Cynthia zniknęła za drzwiami gabinetu nie wytrzymałam.

-Co ona tutaj robi?!

-Sam nie wiem. Dowiem się, a ty lepiej się uspokój i zachowuj. Należy jej się trochę szacunku.

-Ona porwała nasze dzieci do cholery! Oblała mnie kwasem i uwiodła naszego przyjaciela! Jestem pewna, że jej wizyta nie wróży niczego dobrego. – odpowiedziałam wkurzona. Harry westchnął przeczesując włosy.

-Zajmij się dziećmi. – rzucił tak po prostu i sobie poszedł. Nie podoba mi się jego zachowanie. Jeśli ta suka znowu coś kombinuje to osobiście dostanie w mordę. Wzięłam kilka głębokich wdechów i po usłyszeniu szczęku klamki gabinetu wróciłam do salonu. Nie będę przecież stała pod drzwiami i podsłuchiwała. To nic nie da.

-Mamo, gdzie tata? Nie skończył rysunku. – odezwał się Louis, gdy tylko wróciłam do salonu.

-Ma gościa. Przyjdzie za niedługo. – mam taką nadzieję. – Rysujcie sami. Jesteście głodni? – spytałam, a w ramach odpowiedzi otrzymałam dwa zaprzeczenia głową. Obdarowałam Maluchy buziakami w czoła i zbliżyłam się do kołyski, w której leżał Blake. Jak zwykle oglądał karuzelę przyczepioną do stelaża mebelka. Poprawiłam kocyk chłopca i udałam się do kuchni. Otworzyłam jedną z szafek, gdzie znalazłam leki na ból głowy. Zażyłam jedną tabletkę, popijając ją wodą. Wzięłam kilka głębokich wdechów i dopiero wtedy mogłam wrócić do salonu. Usiadłam niedaleko dzieciaków na sofie i przełączyłam bajkę na jakiś program kulinarny. Wciągnął mnie tak bardzo, że nie zauważyłam kiedy Harry pojawił się w salonie. Nie miałam ochoty na rozmowy z nim w tej chwili, zwłaszcza gdy na zegarze zauważyłam, że jest kilka minut przed dwudziestą.

-Darcy idziemy się kąpać. Jutro idziecie przecież do przedszkola, a jest już późno. – powiedziałam, czym wywołałam jęki niezadowolenia bliźniaków. Spojrzałam na nich ostrym wzrokiem, dzięki czemu dziewczynka bez słowa posprzątała po sobie i grzecznie ruszyła do łazienki. –Ty jesteś kolejny urwisie. – poczochrałam małego bruneta po włosach i wyszłam za dziewczynką.

Po przygotowaniu bliźniaków do snu zaprowadziłam ich do kuchni. Jak co wieczór Harry przygotowywał kolację. Darcy i Lou usiedli przy stole i zaczęli wesoło rozmawiać. Zajęłam swoje stałe miejsce, by bez słowa zjeść kolację. Harry podobnie jak ja nie szukał tematu do rozmowy. Po posiłku włożyłam naczynia do zmywarki i dokończyłam pić herbatę. Bliźniaki bardzo chciały aby Harry poczytał im bajkę, lecz zważając na to że śpią w osobnych pokojach, brunetowi chwilę to zajmie.

Ja natomiast udałam się do salonu i zajęłam naszym Maluszkiem. Wzięłam chłopca w ramiona i przeszłam do sypialni, gdzie go nakarmiłam i przebrałam. Przez chwilę pobawiłam się z nim, o ile machanie moim kciukiem można do tego zaliczyć, a następnie udało mi się szybko uśpić Malca. Gdy byłam pewna, że zasnął na dobre zabrałam piżamę i poszłam do łazienki.

Gorąca woda oraz zapach ulubionego żelu pod prysznic zdecydowanie pomogły mi się odprężyć. Wyszłam z kabiny i założyłam czystą bieliznę oraz piżamę. Mokre włosy rozczesałam i wysuszyłam, a na twarz nałożyłam krem. Gotowa wyszłam z łazienki i zajrzałam do pokojów bliźniaków. Oboje smacznie spali, a brak w pomieszczeniach Harry'ego w jakiś sposób przyprawił mnie o mdłości. Był pewnie w sypialni, a to oznacza naszą rozmowę na temat niezapowiedzianego gościa.

Weszłam do sypialni i tak jak podejrzewałam, znajdował się w niej mój mąż. Stał oparty o łóżeczko Blake'a i wpatrywał się w niego. Jego sylwetkę oświetlała smuga światła małej lampki, dzięki czemu wyglądał jeszcze lepiej. Czarne dresy i koszulka oraz włosy w artystycznym nieładzie potrafiły wywołać motyle w brzuchu.

-Harry. – zaczęłam chcąc mieć już to za sobą. Brunet odwrócił się w moją stronę, a na jego ustach pojawił się uśmiech, który jednak szybko znikł.

-Wiem o czym chcesz porozmawiać. – wyszeptał. Wziął głęboki wdech i usiadł na łóżku. Zdenerwowanie biło od niego na kilometr. Usiadłam obok niego i mimo, że byłam trochę zła to chciałam dodać mu otuchy. Chwyciłam jego dłoń i splotłam nasze palce, po czym ułożyłam je na jego udzie. –Nie myśl, że to było ukartowane. Nie wiedziałem, że ona tutaj przyjdzie. Nie wiedziałem nawet, że wyszła z więzienia. –westchnął przymykając oczy. –Cynthia przyszła prosić mnie o pomoc. Powiedziała mi tylko, że potrzebuje prawnika i że chciałaby się z nami spotkać. Chce wytłumaczyć nam to wszystko i przeprosić za to, co nam wyrządziła. Umówiliśmy się, że spotkamy się jutro o szesnastej w tej kawiarni niedaleko mojej firmy. - powiedział, po czym spojrzał na mnie. – Nie mam pojęcia o co jej chodzi i jakiej dokładnie pomocy potrzebuje, ale widzę że się zmieniła. Wydaje się całkiem inna. Przede wszystkim spokojniejsza. Nie potrafię tego do końca określić. Zobaczysz na jutrzejszym spotkaniu.

-Harry, nie wiem czy to dobry pomysł. Za każdym razem jej obecność w naszym życiu przynosiła same nieszczęścia. A jeśli będzie tak i tym razem? – spytałam. Może i się zmieniła, może i potrzebuje pomocy. Ale co jeśli to tylko gra pozorów? Co jeśli ona znowu chce rozbić to, co udało nam się zbudować.

-Spotkajmy się z nią i wysłuchajmy co ma nam do powiedzenia. Potem zdecydujemy co dalej.

-Dobrze. Poproszę Landon'a żeby zaopiekował się dzieciakami.

-Louis pewnie przyjdzie razem z nim. –dodał Harry rozplątując nasze dłonie. Przeniósł mnie na swoje kolana i objął mocno.

-Papużki nierozłączki. – mruknęłam wtulając twarz w szyję bruneta.

*****

Było kilka minut przed szesnastą, gdy wraz z Harry'm weszliśmy do kawiarni. Od razu w oczy rzuciła mi się Cynthia. Siedziała w rogu pomieszczenia ubrana w ubrania bardzo odległe od tych, które nosiła kiedyś. Z lekką niepewnością podeszliśmy do jej stolika.

-Dziękuję wam, że przyszliście. – odezwała się wstając z lekkim uśmiechem. Z pomocą Harry'ego zdjęłam płaszcz i powiesiłam na oparciu krzesła. Brunet uczynił podobnie i zajął miejsce obok mnie.

Po zamówieniu czegoś do picia nadeszła pora na rozmowę.

-Więc wytłumacz wszystko od początku do końca. Chcemy wiedzieć na czym stoisz. – zaczął spokojnie Harry. Upiłam łyk herbaty i spojrzałam na Cynthię. Wydawała się być smutna i obarczona wieloma problemami.

-Więc może zacznę od tego, że mam synka. Ma na imię Nick.

**********

Cóż ta Cynthia wymyśliła?

Mam do Was prośbę. Chciałabym aby każda z Was napisała w komentarzu co myśli o Our Family. Bardzo mi na tym zależy, gdyż jestem ciekawa czy podoba Wam się druga część.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro