*2*
- Wejdźcie do środka. Jestem pewna, że można równie dobrze bawić się przy kawie, we wnętrzu mieszkania. - Zaproponowała dziewczyna.
Przez cały czas nawet nie potrafiła stracić dobrego humoru. Dopiero później uświadomiła sobie, że właśnie tego cały czas potrzebowała.
- Bardzo chętnie. - Odrzekł Awsten, wskazując na starą lampę nad jego głową. - To coś mruga, jakby było nawiedzone. Zaczynałem już się bać.
Po wejściu do mieszkania, od razu przeszli do salonu. Po drodze gospodyni zgarnęła z biurka plik kartek, na których dość dokładnie opisała pomysł, na którym zależało jej gościom. Wskazała im kanapę i pufę, na których mogli usiąść i postanowiła przygotować dla nich gorącą czekoladę.
Stojąc w kuchni i czekając, aż woda w czajniku osiągnie temperaturę zdatną do rozpuszczenia kakaa i cukru, do jej uszu docierały rozmowy przerywane śmiechem. Dziewczyna nie była w stanie zrozumieć większości słów.
Myślała o tym, że mężczyzn musiała łączyć ogromna przyjaźń. Taka, o której ona nawet nie marzyła.
Z zadumy wyrwało ją piszczenie wydawane przez czajnik. Szybko nalała wody do wcześniej przygotowanych czterech kubków, które ustawiła na tacy.
Niosąc ją do pokoju, usłyszała jeszcze jedną wymianę zdań.
- I jak? Tak to sobie wyobrażałeś? - Zapytał jeden głos.
- Bądź cicho, bo usłyszy. - Skomentował drugi, prawdopodobnie należący do Awstena.
- To było skrajnie nieodpowiedzialne, ale nie pozabijajcie się o to. - Skomentował bez wątpienia najcichszy z chłopaków.
- Nie obiecuję! - wykrzyknął ten drugi.
W mieszkaniu rozległ się dźwięk głuchego upadku.
Gdy tylko Holly weszła do salonu, dostrzegła sytuację rodem ze starej komedii.
Awsten leżał na pufie, przygniatając i jednocześnie łaskocząc chichoczącego Otta. Pozostały na kanapie Geoff krztusił się łzami śmiechu. Gdy zobaczył dziewczynę, wyglądał, jakby starał się uspokoić.
Niebieskowłosy chłopak tylko odwrócił się tak, że praktycznie siedział na swoim przyjacielu.
- Wygodnie mi tak, nie wstanę. - Oświadczył.
Holly tylko zaśmiała się przelotnie i postawiła czekolady na stole, opadając na sofę tuż obok najspokojniejszego (i z pewnością najnormalniejszego) z zespołu.
Ten od razu zaczął pić jedno kakao.
Awsten najpierw podał napój swojemu żywemu siedzeniu, a następnie skosztował swojej porcji. Dziewczyna pociągnęła łyk przez słomkę własnego i rozłożyła plany na stole.
- Co do interesów - Zagadnął Otto. - Jaką akcją dokładnie chciałabyś zacząć?
Holly sprawiała wrażenie, jakby cały czas czekała na takie właśnie pytanie.
- Więc, chodziło mi przede wszystkim o koncert charytatywny. Całe pieniądze z biletów poszłyby na konto fundacji spełniającej marzenia. Zainteresowane zespoły mogłyby grać, ale nie tylko. Autografy, panele dyskusyjne i skrzynki, do których ludzie wrzucaliby listy do idoli.
- Świetny pomysł. - Skomentował Awsten, udając wielce poważnego, popijając z kubka na swoim (zapewne bardzo wygodnym) znajomym.
***
Po około dwóch godzinach jakże "profesjonalnej" rozmowy, Holly czuła się jak królowa życia.
Zarówno pomysł fundacji, jak i koncertu spotkał się z ogromną aprobatą zespołu.
Czwórka znajomych wspólnie zaprojektowała ogłoszenia, oraz udostępniła je w internecie.
Napis umieszczony na tle złożonym ze wszystkich kolorów tęczy (poza żółtym, którego obecności chciał jedynie Awsten) opowiadał o czymś, co nigdy przedtem nie powstało.
Koncert, który miał być otwarciem Fundacji Bijących Serc. Organizacji stworzonej by spełniać marzenia wszystkich. Nie tylko chorych i nie tylko dzieci. Czegoś, co samo w sobie reprezentować miało istotę życia.
Koncert (jak i fundacja) wydawały się perfekcyjne. Brakowało im tylko kilku punktów z listy umieszczonej na samym dole cyfrowego plakatu.
Sponsor. Artyści. Miejsce na festiwal. Pokój organizacyjny.
Awsten, Geoff i Holly podziwiali ekran komputera (a ściślej - konta twitterowego zespołu Waterparks) i stale rosnący wskaźnik polubień oraz odpowiedzi.
Otto, jako, że nie bardzo odnajdował się w świecie mediów społecznościowych, po prostu przyglądał się uśmiechniętym twarzom przyjaciół i nowej znajomej, samemu również bardzo się ciesząc.
Ten właśnie spokój i szczęście zakłócił pewien niewidoczny impuls.
Nagle, światła w całym mieszkaniu Holly zgasły, otaczając młodych ciemnością.
- Macie pomysł, co można robić bez elektroniki? - Geoff rozejrzał się po pokoju, który zważywszy na późną porę dnia, rozświetlał jedynie blask ekranu laptopa.
- Nie wiem, czy zauważyłeś, ale komputer i telefony wciąż działają - odparł Otto.
- Ty w ogóle nie czujesz romantyzmu wynikającego z awarii prądu. - Szatyn szybko zamknął i tym samym wyłączył laptop stojący na stole.
- Nie wiem, czy to normalne, że zarywasz do Wood'a, jak woja dziewczyna nagrywa filmy na innym kontynencie. - Wtrącił się zamyślony dotąd Awsten.
Zadziwiające, jak bardzo chłopak zmieniał się, kiedy podejmował ważne decyzje. Jak widać, we wnętrzu rozbawionego, pozytywnego mężczyzny czekał człowiek pożarty przez emocje do takiego stopnia, że jego własna świadomość postanowiła się go pozbyć.
- Według mnie to dobry pomysł. I nie mam na myśli zdrad, tylko romantyzm. Mogłabym przynieść gitary z pokoju. W końcu nie codziennie zdarza się taki klimat. Jeśli oczywiście nie wolicie wrócić do domu. - Holly wpadła na pomysł, który jednocześnie wydawał jej się głupi, jak i genialny.
Geoff zaczął gwałtownie kiwać głową, a Otto znów charakterystycznie się roześmiał.
- Jeśli dasz nam kawałek podłogi na noc, to według mnie moglibyśmy zostać. Nie chciałbym przegapić najlepszego akustycznego występu stulecia. - skomentował niebieskowłosy.
- Mój salon pomieściłby kilka zespołów i dużo alkoholu, jeśli bym chciała.
Po usłyszeniu słowa na "A", Otto natychmiast odwrócił się do dziewczyny.
- Muzyków już masz, więc teraz pora na gitary i napoje.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro