Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 2

Kamil

    Idę szybko przed siebie, nie zważając na nic ani na nikogo. Mam mętlik w głowie. Naglę czuję mocne szarpnięcie to tyłu, czując, że ktoś wyrwał rękę z uścisku, zatrzymuję się.
- O co Ci chodzi ? Co Ty robisz ? Ciągniesz mnie nie wiadomo gdzie. Nie dam rady cały czas biec za Tobą !- po tych słowach odwracam się i widzę Lenę. Całkowicie o niej zapomniałem !
-Jeszcze brakuję, żebyś otworzył buzię.- Mówi i pokazuję moją minę. Nawet nie wiedziałem, że mam taki wyraz twarzy. Biorę głęboki wdech i w akcie desperacji pocieram dłonią kark, jakby miało to mi pomóc.
-Lena bo...- zaczynam- chodźmy usiądźmy, wszystko Ci wytłumaczę.-mówię, miejąc nadzieję, że zaraz się nie odwróci i nie ucieknie. Ale ona tylko kiwa głową na zgodę. Siadamy na pierwszej ławce. Odwracam się twarzą do niej i zaczynam swój monolog.
-Lena bo kiedyś przed Twoim wypadkiem byliśmy przyjaciółmi, kochałem Cię jak siostrę. Wszystko robiliśmy razem. Pamiętam ten dzień jakby to było wczoraj. Zachorowałem i zostałem w domu. Rano zadzwoniła do mnie Ewa opowiedziała mi wszystko co Ci się stało. Była roztrzęsiona,więc nie za dużo zrozumiałem. Tego dnia cały czas myślałem o Tobie. Martwiłem się o Ciebie i byłem zły na siebie, że nie mogę być przy Tobie.- Bierzę moje dłonie składa razem i trzyma je w swoich dłoniach, chcą mi dodać otuchy ,co mi bardzo pomaga.- Tej nocy nie mogłem zasnąć, ale kiedy już zasnąłem przyśnił mi się sen. Widziałem tylko zarys sylwetki, i słyszałem co do mnie mówił, ale nie widziałem kto to. – Na te słowa wzdryga się, już mam przerwać, kiedy spogląda na mnie i daje mi znak, żebym kontynuował.- Powiedział „ Od teraz nic..."
-„ nie będzie takie same."- przerywa mi dokończając zdanie. Przez chwilę wpatrujemy się w siebie.
-Tak. Tobie też to się śniło ? – pytam cicho.
-Tak, co powiedział Ci później ?
-„Nie pytaj o to jej, po prostu bądź przy niej." Wtedy zapytałem „ Kogo „jej" ?", odpowiedział mi tylko „Siostra", i już chciałem powiedzieć,że nie mam siostry ale zanim zdążyłem to powiedzieć postać znikła, a mnie zbudziła mama, mówiąc, że bardzo drżałem i mówiłem „Kim ona jest ?".
-Chodźmy do mnie.- powiedziała, po czym wstała.
-Lena...
-Kamil, proszę chodźmy teraz do mnie.- już widziałem, że chce sobie to przemyśleć. W milczeniu szliśmy obok siebie, aż do wejścia jej domu.
Już mieliśmy iść na górę, kiedy Mama Leny wyszła z kuchni na powitanie.
-Cześć Kamil, jak dawno Cię nie widziałam.
-Dzień dobry Pani, owszem długo już mnie tu nie było.
-Mamo czy nie jesteś przypadkiem już zajęta swoim kochankiem, tak jak rano ?- Mówi z goryczą w głosie Lena. Od kiedy ona jest taka zła ?
-Lenuś...- zaczyna Pani Stefańska, ale Lena jej przerywa.
-Nic nie mów.- po czym łapię mnie za rękę i ciągnie na schody. Wpada do swojego pokoju, zamykając z trzaskiem drzwi za mną. Puszcza moją dłoń po czym opierając się o ścianę osuwa się na podłogę, chowając twarz w dłoniach. Siadam naprzeciwko niej i gładzę ją po włosach. Po chwili, słyszę jak daję upust emocjom- płacze.
-Lenka...- mówię czule, nie chcę, żeby znów dzisiaj płakała.
-Kamil, proszę nic nie mów.- mówi dławiąc się łzami.
     Więc, nie zostaje mi nic innego jak tylko usiąść obok niej i objąć ją ramieniem i czekać. Siedzę tak dobre 15 minut, póki Lena nie uspokaja się. Prostuję się, po czym ociera łzy i wstaje. Podchodzi do jednej z szafek, otwiera ją i wyjmuje z niej jakiś zeszyt. Kartkuję go wściekle, jakby właśnie tam była odpowiedź na jej wszystkie pytania. Po czym zatrzymuję się na jednej z kartek i patrzy na nią ze skupieniem. Już mam coś powiedzieć, kiedy ona wstaje siada z powrotem obok mnie i pokazuję mi fragment w pamiętniku.

 „ 16 Marzec 2013r.
[...] Wtedy Kamil powiedział:
-Niech zgadnę. Hm...- udaję, że się zastanawia- chcesz uciec od tych tłumów ? – mówi rozglądając się po ludziach zgromadzonych w galerii handlowej. Kocham go za to, że mnie tak rozumie. Wtedy przychodzi mi do głowy pomysł.
-Wiesz co ? Może skoczymy do kiosku, kupimy i wybierzesz cyferki w lotto, może wygramy miliony.- mówię wyrzucając ręce do góry.
-Jesteś prześmieszna, wiesz o tym Lena."

 - To dlatego się tak zachowałeś pod szkołą ? – pyta, jakby już wszystko zaczęło się jej układać w jedna całość.
-Lena, kiedy słyszysz te same słowa od tej samej osoby w ten sam dzień czujesz cały wachlarz emocji.- mówię próbując się usprawiedliwić.
-Rozumiem.- mówi krótko,po czym oddaje jej pamiętnik, który rzuca w drugi koniec pokoju.
- Lenka..
-Słucham ?
- Możesz mi powiedzieć, dlaczego tam na dole, byłaś taka nie miła dla swojej Mamy ? Zawsze...-
Przerywa mi, patrząc na mnie wzrokiem pełnym żalu.
-Kamil, Ty nic nie rozumiesz. Nie wiesz jak to jest zejść rano do kuchni, żeby zjeść śniadanie, a zastajesz widok własnej Matki z obcym mężczyzną obściskujących się. Wtedy nie wiedziała, że ma kochanka. Myślałam,że nadal jest z moim Tatą. Dopiero jak szłam do szkoły i sprawdziłam komórkę znalazłam w notatkach informacje, że to co zdawało mi się niczym sceną z filmu widzę codziennie.
-Nie pamiętasz, tego...- nie daje mi dokończyć.
- Pamiętam z poprzedniego dnia jedynie ostatnie zdarzenie. Np. Wyjście do sklepu, czy czytanie książki przed snem. Nic co działo się przez cały dzień nie pamiętam. Dlatego robie sobie notatki, żeby nikt nie zorientował się, że nie pamiętam. Że coś jest, ze mną nie tak, mimo świetnych wyników w szpitalu. Widocznie dobrze mi to idzie skoro, nikt się nie skapną przez 3 lata.- mówi ostanie zdanie z śmiechem.
-Jedna osoba zauważyła, ze coś jest nie tak.- mówię przytulając ją.
-To i tak o jedną osobę za dużo. Miałam, nikomu tego nie mówić, wiesz ? Ta postać wtedy zakazała mi to robić.- mówi krzywiąc się na samo wspomnienie.
- Jak Ty wytrzymałaś z tym wszystkim sama przez 3 lata ? – nie spodziewanie mówię to na głos, mimo, że tylko tak pomyślałem.
-Kwestia dobrej organizacji.- mówi to jakby to była zupełnie normalna rzecz tak jak mycie zębów.
-Czyli, że jak teraz pójdę do siebie, Ty zamiast gnić przed telewizorem jak połowa nastolatków w naszym wieku, będziesz spisywać wszystko co dzisiaj się zdarzyło, włącznie z naszą rozmową ?
Śmieje się, i opiera głowę o moje ramię.
-Dokładnie tak. Ale już połowę dnia mam za sobą.
-Cieszę się, że zdecydowałaś mi się o tym powiedzieć.- mówię z wdzięcznością w głosie.
-Nawet nie wiesz jak mi ulżyło, że wkońcu mogę to z siebie wyrzucić. Ale jutro nie będę tego pamiętać.- mówi z smutkiem.
- Ale teraz masz mnie, będę Cię o wszystkim informował codziennie rano przy szafce.- mówię z uśmiechem.
-Będziesz mnie informował czy straszył ? – pyta z śmiechem.
-To zależy od Ciebie, czy się wystraszysz czy nie.
-To nie jest śmieszne, wiesz, że nie będę pamiętać. – mówi z powagą.
-Przepraszam- mówię skruszony, a co w zamian dostaje ? Wybuch śmiechu. Czuję się zdezorientowany.
-Po prostu.- mówi przez śmiech- Chyba jestem dobrą aktorką, skoro tak długo utrzymywałam powagę..- bierze wdech- Jakbyś nie powiedział takim skruszonym głosem „przepraszam", nie wiedziałabym, że wziąłeś to na poważnie.-Patrzy na mnie tymi swoimi zielonymi oczami, które już nie pamiętam kiedy były takie radosne.
- Masz oficjalny zakaz robienia mi takich rzeczy.- mówię grożąc jej palcem.
-Tak jest.- mówi nadal rozbawiona.
-Muszę się zbierać, jest już 19, zaraz moja Mama wróci do domu i jak zobaczy, że nie ma mnie w domu zacznie panikować.- mówię przepraszającym tonem.
-Odprowadzę Cię.- mówi. Uwalnia się z moich objęć i wstaję. Krzywię się na brak uczucia przytulonej jej do mnie.
- Coś się stało? Za długo leżałam na Tobie, teraz Cię boli ? – pyta z miną winowajcy.
-Nie, nie o to chodzi.- mówię i wstaję.- Idziemy ? – pytam chwytając za klamkę.
-Nie. – mówi stając między mną a drzwiami, z założonymi rękami na piersiach.- Wyjdziemy dopiero jak odpowiesz mi na pytanie, które Ci zadałam. – Nadal jest uparta, jak przed wypadkiem, uśmiecham się na te spostrzeżenie. Unosi jedną brew nie rozumiejąc, skąd u mnie ten uśmiech na twarzy.
- Nic się nie zmieniłaś, jesteś nadal takim uparciuchem jak kiedyś. Ciekawo czy to też nadal na Ciebie działa ?- mówię i zaczynam ją gilgotać. Szybko rozplątuję ręce i próbuję mnie zatrzymać, śmiejąc się przy tym głośno.
-Przestań...- mówi kuląc się ze śmiechu.
-Co mówisz ? – pytam nadal ją gilgocząc.
-Kamil, przestań ! – mówi tym razem głośno.
-No dobrze, już przestaję.- mówię przestając poruszać palcami, ale trzymam dłonie na jej tali, wiedząc, że ma w zwyczaju osuwać się na podłogę.
- Dobra, idziemy.- mówi odwracając się do mnie plecami i chwytając za klamkę.
   Dochodzimy do drzwi na zewnątrz, ubrałem się, już chciałem się z nią pożegnać, ale moim oczom pojawia się widok ubranej już Leny, czekającej na mnie. Widząc moje zdziwienie, mówi.
-No co ? Przecież powiedziałam, że Cię odprowadzę. A tak po za tym to długo się ubierasz.
-Yyy..- nie wiem, co powiedzieć.
-Chodźmy już.- mówi mrugając do mnie.
   Wychodzimy na dwór, zimne marcowe powietrze owiewa nam twarze. Lena telepie się z zimna ale nie chce się do tego przyznać. Nienawidzę tej jej upartości, ale za razem ją za to kocham. Odwiązuję swój szalik, po czym nadal idąc obwiązuję ją po same oczy, żeby chociaż trochę miała cieplej. I nie mogłem sobie odpuścić, nałożenia jej kaptura na głowę ciągnąc ją przy tym w dół, jak za dziecięcych lat.
-Kamil ! – mówi z złością- Nic się nie zmieniłeś.- mówi prostując się.
- Uznam to za komplement.- mówię z uśmiechem na twarzy.- Mam Tobie też dobrą wiadomość.
- Tak, jaką ?- mówi przerywając mi.
-Ty też się nie zmieniłaś.
-Dziękuję za szalik, będę już wracać.- mówi kiedy dochodzimy do końca jej ulicy. Nawet nie zauważyłem, że już tyle przeszliśmy. Odwiązuję szalik, chcą mi go oddać. Łapię ją za ręce, wyciągam szalik z jej dłoni i zawiązuje jeszcze raz.
-Ale Kamil, to Twój szalik, muszę Ci go oddać, jeszcze masz kawałem do domu. Przez ze mnie zmarzniesz.
- Na pewno mniej niż Ty. A teraz proszę wróć z tym szalikiem do domu, a jutro rano w szkole mi go oddasz. – mówię, chcąc, żeby przestała się tak upierać.
-A jak zapomnę ? – mówi głosem pełnym smutku.
-Od czego masz swoje notatki ? A teraz wyjmij swój telefon i sprawdź kontakty. Masz mnie zapisanego najprawdopodobniej. Hmm..-zastanawiam się chwilę.
- Kamil ? Mam Cię zapisanego pewnie jako Kamil.
-W takim razie sprawdź.- mówię pewny siebie. Wiem, jak ma mnie zapisanego.
Przegląda wszystkie nazwy kontaktów, i nie znajduje ani jednego numeru zapisanego pod imieniem Kamil.
-Jak mogłam Cię zapisać, skoro nie Kamil ?- mówi zdziwiona.
-Sprawdź „Maruda"- mówię, przypominając, sobie jak 3 lata temu specjalnie zmieniała nazwę w kontaktach, kiedy stwierdziła, że za dużo narzekam. Nie powiem, od tamtej pory o wiele mniej marudzę. Z zamyślenia wyrywa mnie jej głos.
-508....
-Tak to mój. A teraz proszę odebrać telefon.- wybieram jej numer i dzwonię do niej. Odbiera.
- Słucham Marudo.- mówi.
-Witaj Sky. Teraz pożegnaj się z swoim marudą i do końca swojej drogi, aż wejdziesz do domu, będziesz rozmawiać, albo po prostu milczeć, jak wolisz. Dopóki nie będę miał pewności, ze jesteś bezpieczna.
-Dlaczego nazywam się Sky ?- pyta, nie rozumiejąc skąd te imię.
-Najpierw miałaś się pożegnać.
- Pa Marudo.- Żegna się po czym podchodzi do mnie i się przytula.
- Pa Sky. – mówię i każde rusza w swoją stronę.
Idziemy przez chwilę w ciszy. W końcu Lena ponawia swoje pytanie.
-Powiesz mi dlaczego nazywasz mnie Sky ?
-Może dlatego, że jesteś całą sobą, fanką książki „Hopeless".
- Dlaczego nie zostałeś moim Holderem ?
-Dlaczego jeszcze nie zemdlałaś, a ja jak na mężczyznę przystało nie wniosłem Cię do domu ?
-Może dlatego, że razem nie biegamy ?
-Skąd wiesz, ze nigdy razem nie biegaliśmy ?- mówię, po czym żałuję swoich słów. Po drugiej stronie nastaje złowroga cisza.
   Mija kilka sekund, które trwają całą wieczność. Jedno jej słowo, może zmienić wszystko. Palant, Palant, Palant ! Przeklinam się w myślach. Boję się cokolwiek powiedzieć. Już wiem, że od tej pory będę bardziej ważył słowa.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro