Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 16


Kamil

Od kiedy Lena zaczęła pisać w gazetce szkolnej promieniała. Miałem wrażenie, że odnalazła coś czego jej brakowało. Nowe doświadczenie, ludzie, dawanie upustu swojej wenie, nie tylko do zeszytu z szafki nocnej.

Teraz właśnie siedzimy z Leną na kanapie w salonie i przeglądamy albumy ze zdjęciami. Śmieliśmy się ze zdjęć z dzieciństwa, gdzie byliśmy małymi krasnalami. Ja ubrany w garnitur z muszką na gumkę, a Lena w piękną różową sukienkę prawie do ziemi, trzymała w jednej ręce bukiecik kwiatów, a drugą rączkę miała splecioną z moją w dziecięcym uścisku. Wyglądaliśmy jak dziecięca wersja małżonków.

- Kto by pomyślał, że kiedyś naprawdę będzie razem ? - zaśmiała się Lena.

Jejku, jak ja kocham jej śmiech !

- Jeśli kiedyś dojdzie do tego, że będziemy brali ślub, pójdziemy do krawcowej z tym zdjęciem i poprosimy o garnitur i suknie szytą na miarę, identyczne jak te na zdjęciu.

- Co ja słyszę ?! Już planujecie w co ubierzecie się na swój własny ślub ? - w wejściu do salonu stał rozbawiony Daniel.

- Przeglądamy zdjęcia z dzieciństwa. Szukam inspiracji do napisania artykułu do gazetki na temat „Dnia Matki", który się zbliża. - wyjaśniła Lena, z lekkim grymasem na twarzy.

- Siostra, nie mogłaś wybrać innego tematu ? - zapytał stroskany Daniel.

- Nie. O, patrz tutaj jesteście tylko w samych kąpielówkach nad morzem ! Dlaczego Daniel ma całą twarz w piachu ?

Po prostu mistrzyni zmiany tematu. Cała Lena.

- Gdzie ? Pokaż. - podszedł do nas Daniel siadając na wolnym skrawku kanapy.

- Kamil, pamiętasz dlaczego miałem całą twarz w piasku ? - zwrócił się do mnie, mrugając do mnie.

- Oczywiście, że pamiętam ! Wygranego zakładu nigdy się nie zapomina. - Odparłem z udawaną dumą w głosie.

- Jaki zakład ? Opowiedzcie mi, proszę.

- Już siostra, już opowiem Ci. Miałem wtedy tak ok. 11 lat. Oczywiście, już wtedy hormony uderzały mi mocno do głowy. Założyłem się z Kamilem, że podejdę i klepnę w tyłek taką śliczną Blondi. Do dzisiaj pamiętam ten jej zgrabny tyłek ! Jeśli stchórzyłbym, w ramach przegranego zakładu miałem zrobić sobie „maseczkę z piasku" i chodzić tak do końca dnia.

- Serio ?! - pyta rozbawiona Lena, kiedy ja próbowałem zachować powagę.

- Oczywiście, że nie. - wybuchliśmy z Danielem i tak długo powstrzymywanym śmiechem.

- Ej ! Oszukaliście mnie ! Nie było żadnego zakładu.

- Nie było. Po prostu kiedy wybiegliśmy razem z morza, Daniel wywrócił się i upadł cały mokry na piasek. Gdy już wstał zdąrzył tylko otrzepać brzuch i ręce, kiedy przybiegła moja Mama z aparatem cykając nam pamiątkowe zdjęcie.

- Czy Wy zawszę musicie mnie najpierw wkręcić, a później opowiedzieć właściwą historie ?

- Tak. Dobra dzieciaki, ja idę z kolegami na piwo, a Wy macie wolną chatę na całe dwie godziny.- mrugnął do nas i wyszedł z domu.

- To już będzie ostatni. - odparła Lena, sięgając po brązowy album z poprzedniego stulecia.

- Kogo są tu zdjęcia ?

- Chyba moich dziadków.

Przeglądaliśmy czarno białe zdjęcia, na których widniały obce nam osoby, nie wliczając Pana Arka i Pani Agaty. Swoją drogą wyglądali na szczęśliwych na tych zdjęciach. Raczej nie przyglądaliśmy się tym zdjęciom, więc zastanawiało mnie, dlaczego Lenka zatrzymała się przy zdjęciu obejmujących się staruszków, z szczerymi uśmiechami na twarzach, tak, że gdy się na nich patrzyło, samemu się uśmiechało. Dziewczyna wyciągnęła zdjęcie z koszulki i przyglądała się twarzom staruszków tak badawczym wzrokiem, jakby właśnie odkrywała wielką tajemnicę swojego istnienia.

- Ja ich widziałam.

- Przecież to Twoi dziadkowie, co w tym dziwnego, że ich widziałaś ? - zapytałem nie rozumiejąc jej.

-Nie Kamil. - spojrzała mi prosto w oczy, z przejęciem wypisanym na twarzy. - Ja widziałam ich we śnie. Nie pamiętałam ich. Podobno zginęli w wypadku, kiedy miałam 3 latka.

- W tym śnie, o którym mi opowiadałaś z 3 tygodnie temu ? - pytam, mając nadzieję, że zaprzeczy.

- Tak. - powiedziała cicho.

- Co chcesz z tym zrobić ? - zapytałem przytulając ją mocno do siebie.

- Jeszcze nie wiem. Ale jeśli to nie był wymysł mojej wyobraźni. Jeżeli moi dziadkowie również nie pamiętali tak jak ja ? Ale oni nie żyją, to i tak się nie dowiem prawdy. - mówi zamykając album . - Pójdziemy na spacer ?

- Jasne.

- Tylko pochowam te albumy do szafki. Jesteś głodny ?

- Nie. Schowamy te albumy i pójdziemy na spacer, dobrze ?

- Dobrze. - mruknęła jedynie, a ja już wiedziałem, że nie spocznie póki nie znajdzie odpowiedzi, na te wszystkie pytania , które ją tak nurtują.

Chodzimy po parku już dobre pół godziny, trzymając się za ręce. Nie odzywamy się do siebie. Wiem, że potrzebuję teraz czasu, żeby przemyśleć sobie wszystko. Czasami potrzebujemy osoby nie do pogadania, ale właśnie do wspólnego pomilczenia.

- Dziękuję. - mówi do mnie, zatrzymując się.

- Za co Kochanie ? - pytam, gładząc delikatne jej policzek.

- Kamil, dobrze wiesz za co. Kto inny, jak nie ty, umie mi dotrzymać towarzystwa w milczeniu ?

- Od tego jestem. - mówię czule przyciągając Ją do siebie.

- Chodźmy usiąść na ławkę. - mówi przytłumionym głosem przez moją bluzę.

Całuję ją jeszcze w włosy i ciągnę w stronę odosobnionej ławki, gdzie nikt nie chodzi. Siadam na ławce, nadal trzymając jej rękę lekko pociągam do siebie. Doskonale interpretuję mój  gest  i siada na mnie okrakiem. Kiedy jest tak blisko czuję się jakbym był na odwyku, jej bliskość sprawia, że niczego nie chcę więcej jak poczuć smak jej ust. Uśmiecha się do mnie słodko, jakby czytała w moich myślach i wpija się moje usta. Jęk wyrywa się z mojego gardła, na co odrywa się dziewczyna i chichoczę. Nie wytrzymam dłużej ! Przyciągam ją mocno do siebie, tak, że między nami, nie ma ani milimetra wolnej przestrzeni. Drażnię się z nią, całując i skubiąc skórę jej szyi, leniwie i nie śpiesznie zbliżając się do jej ust. Kiedy zbliżam się do jej pełnych i różowych ust, rozlega się dzwonek telefonu. Cholera. Lena otwiera oczy i patrzy na mnie z rozbawionym wyrazem twarzy.

- Odbierz. - klepie mnie w ramie, schodzi z moich kolan siadając obok mnie na ławce.

- Słucham ?- mówię odbierając telefon, nadal wkurzony na tego, kto właśnie przerwał mi tak magiczną chwilę !

- Hej Synu, co tam słychać u Ciebie ? Może byśmy się spotkali ? Co Ty na to ?

Przełykam głośno ślinę. To nie może być prawda ! Skąd On w ogóle ma mój numer ?!

- Przypomniałeś sobie o rodzinie nagle ?! Co życie za granicą, już się znudziło i chcesz wrócić ? - wyrzucam z siebie pytania, nie martwiąc się o ton głosu.

- Synu, to nie tak...

- A jak ?! - przerywam mu, głosem ociekającym jadem.

- Możemy się spotkać i na spokojnie porozmawiać, wszystko Ci wytłumaczę. - mówi tak spokojnym głosem, że aż krew mnie zalewa.

- Myślisz, że zaprosisz mnie na obiad i jakby nigdy nic, będziemy sobie rozmawiać, jakby tych 7 lat nie było ?! Nie dzwoń do mnie więcej. Dla mnie nie istniejesz, rozumiesz ?! Nie istniejesz ! - mówię i rozłączam się, nie czekając na odpowiedź.

Telefon nerwowo wpycham do kieszeni i chowam twarz w dłonie, chcąc ochłonąć, może zrozumieć ? Ktoś delikatnie kładzie jedną dłoń na moim ramieniu, a druga gładzi plecy, chcąc dodać mi otuchy. Odrywam dłonie od twarzy i spoglądam na zmartwioną Lenę. Otwieram usta, ale ona mi przerywa.

- Ciii, opowiesz mi jak wrócimy do domu. - mówi jakby czytała mi w myślach.

Przytakuję jej i wstaję z ławki kurczowo ją obejmując. Ona sięga do mojej twarzy i obciera dwie samotne łzy z policzków, dopiero teraz zorientowałem się, że płakałem. Pociągam nosem, i wtulam twarz w jej włosy.

- Idziemy do mnie. - szepcze, a ona skręca w lewo, prowadząc mnie w stronę mojej posiadłości.

Czuję się jak w bańce nic do mnie nie dociera. Mam mętlik w głowię. Rozglądam się po pokoju z trudem zdając sobie  sprawę, że jestem już u siebie. Po chwili staje przede mną Lena z kubkiem gorącej herbaty. Biorę od niej kubek upijając z niego łyk i odstawiam go na biurko. Wzdycham. Moja dziewczyna siada za mną przytulając się mocno do moich pleców i szepcząc drażni moje ucho. Uspokajam się pod wpływem jej miarowego oddechu na mojej szyi. Sięgam do jej splecionych dłoni na moim torsie rozplatając je, wstałem i położyłem się na boku. Lena zaraz położyła się naprzeciwko mnie, kładąc  jedną dłoń na moim policzku.

- Mój Ojciec zadzwonił. - mówię bez owijania w bawełnę, na co Lena wytrzeszcza oczy. - Po 7 pieprzonych latach On ma czelność do mnie dzwonić jakby nigdy nic i zapraszać na obiad. Jakby tych 7 lat nie było. To co, że z Mamą i Braćmi zamartwialiśmy się, że może coś mu się stało. To nic, że już nauczyliśmy się żyć bez Niego, że poukładaliśmy sobie życie na nowo, znów zaczęliśmy się śmiać, a Mama znalazła sobie Przyjaciela, chodź nie mówi nam tego, ale widać, że ma nadzieję, że wyjdzie coś z tego więcej niż tylko nocne pogawędki przy lampce wina. Pamiętam jak w wieku 11 lat pisałem list do Świętego Mikołaja, prosząc o to, żeby Tatuś wrócił na gwiazdkę do nas i już został, a później już dorosłem i zrozumiałem, że On nas zostawił tak jak stare skarpetki, które leżą na spodzie szuflady i sięgasz po nie tylko wtedy kiedy już nie masz innych. Ja naprawdę nie chcę mieć z nim nic wspólnego ! Dla mnie nie jest już Ojcem. Lena, błagam powiedz, że to wszystko to był jakiś popieprzony sen ?! - mówię wtulając twarz w jej szyję.

-Chciałabym. - szepcze jedynie, bawiąc się moimi włosami i całując mnie w czoło.

Czy zawsze, kiedy wszystko pozornie się wydaje poukładane, musi się zepsuć ?! Jeden telefon. Ile może znaczyć i zamieszać w życiu ? Nienawidzę losu. Jest cholernie nie sprawiedliwym sukinsynem.

Hejka ! :D Dziękuję, za wszystkie komentarze i gwiazdki, umiecie  zmotywować , jak nikt inny !  ❤ Podoba się rozdział ? Co Waszym zdaniem powinien zrobić Kamil ? Dajcie znać w komentarzach. 😉 Nie wiem kiedy będzie następny rozdział. Pozdrawiam ! 😊

Ps. Przepraszam za błędy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro