Rozdział 11
Kamil
Jest 19.41, jeszcze tylko użyję wody kolońskiej i będę gotowy iść do Kuby. Założyłem koszulę, nie przez przypadek. Lena od zawszę kochała facetów w koszulach, pewnie tak samo jak jakieś 90% innych kobiet, ale to specjalnie dla niej, dzisiaj ją ubrałem. Przed wyjściem przeczesałem włosy palcami, które niezgrabnie opadały mi na czoło.
- Wychodzę. – powiedziałem Mamie.
- Dobrze Synku. A i jeszcze coś. – zwróciła się do mnie.
Odwróciłem się do niej twarzą. Zmierzyła mnie wzrokiem i powiedziała.
- Na pewno jej się spodoba. – powiedziała i puściła oczko.
Czy Matki mają jakiś specjalny zmysł ? Np. Czytania w myślach ?
- Dziękuję Mamo. – powiedziałem i wyszedłem, a raczej wyskoczyłem z domu.
Kiedy wszedłem do domu Kuby, grała głośna muzyka. Ludzi było mnóstwo, nie tylko z naszej klasy . Szukałem wszędzie wzrokiem Leny. W kuchni, na korytarzu, na środku salonu jej nie było. Aż w końcu spojrzałem na sofę. Siedziała odwrócona do mnie plecami. Spojrzałem ostatni raz w lustro, które wisiało w korytarzu i podszedłem do niej. Nachyliłem się, zakrywając jej oczy i szepnąłem jej do ucha.
- Zgadnij kto to. – zesztywniała na dźwięk mojego głosu.
- Nie wiem. Zostaw mnie ! – powiedziała rozłoszczona.
Na te słowa, od razu zabrałem ręce i wyprostowałem się. Nie takiej reakcji się spodziewałem. W duchu już skarciłem się z milion razy. Odwróciła się i kiedy zobaczyła moją postać, na jej policzkach zakwitły delikatne rumieńce. Słodko wyglądała. Mierzyła mnie wzrokiem od głowy, po pas, bo resztę zakrywała kanapa. Jej wzrok. Jeszcze nigdy tak na mnie nie patrzyła. To było miłe uczucie, nawet bardzo. Kiedy się obudziłem z amoku, przeskoczyłem przez oparcie sofy i opadłem obok niej. Nadal patrzyła na mnie. I skłamałbym, jakbym powiedział, że to mi nie schlebiało. Teraz i ja mogłem patrzeć na nią ile tylko zechce. Była ubrana tak jak w szkole. Tak myślałem, że nie będzie chciała się przebierać. Postanowiłem zacząć rozmowę. Przecież nie mogliśmy tak siedzieć i tylko patrzeć na siebie.
- Nie poznałaś mojego głosu ? – zapytałem, ale mój głos przybrał oskarżycielski ton.
- Przepraszam.
Co ona mnie przeprasza ? Jezu, czy chociaż jednej rzeczy dzisiaj mogę nie zrobić źle ? To nie tak miało być. Jak zawszę wszystko zepsułem ! Spojrzałem jeszcze raz na nią i w tej chwili naprawdę musiałem się pilnować, żeby jej nie pocałować. Może jeszcze uratuję sytuację ?
- Ślicznie wyglądasz.
Co ?? Czy ja powiedziałem jej właśnie... O Mamo ! Przecież ja jej nie mówię komplementów ! Jesteśmy tylko przyjaciółmi. A co jeśli Ona się domyśli, że ją kocham ?
- Dzięki, Ty też wyglądasz super. – wydukała.
- Uważasz, że wyglądam super ? – w przypływie odwagi, usiadłem bliżej i nachyliłem się nad nią, tak, że nasze twarze dzieliły centymetry.
- A Ty uważasz, że wyglądam ślicznie ? – zapytała mrużąc oczy.
- Ja zapytałem pierwszy. – odparłem z aroganckim uśmieszkiem.
- Ale to Kobiety mają pierwszeństwo.
Kobiety.
- Nie tym razem Lena. – powiedziałem, i zbliżyłem się jeszcze o parę centymetrów.
Nasze twarze były tak blisko siebie, że czułem jej urywany oddech na swojej twarzy. Spojrzałem na jej usta, raz, no może dwa. Chrzanić to ! Nie wiem ile razy spojrzałem. Nagle Lena odsunęła się ode mnie i nagle wstała.
- Idę do kuchni, idziesz ze mną ? – zapytała, a ja czułem się jak skończony kretyn.
Opadłem ciężko na kanapę, osuwając się delikatnie i pokręciłem głową. Lena zniknęła w tłumie a ja miałem ochotę pobiec za nią i ją przeprosić. Nie wiem co we mnie wstąpiło ! Zamknąłem oczy, próbując znaleźć jakieś stosowne rozwiązanie tej sytuacji.
Z samokrytyki wyrwało mnie uczucie siadającej osoby obok. Wyprostowałem się szybko i spojrzałem w prawą stronę. Miałam nadzieję, że tą osobą okaże się Lena, ale czekało mnie rozczarowanie.
- Hej Kamil, piwka ? Wyglądasz jakby zawaliło Ci się życie. Człowieku co jest ? – zapytał Bartek.
-Hej Bar, widziałeś gdzieś Lenę ? – zapytałem bez ogródek.
Bartek był moim przyjacielem i znaliśmy się praktycznie od zerówki. Byliśmy dla siebie jak bracia. Nie mieliśmy przed sobą tajemnic, a ukryć coś przed nim było niemal niewykonalne. Ten człowiek, nawet z trupa by wyczytał, co mu jest. Zawszę go za to podziwiałem. Nie raz byłem zły na Niego, że nie chce mi odpuścić i za wszelką cenę musi wydusić to ze mnie. Tak było i tym razem. Długo nie musiałem czekać, na moje słowa na twarzy rozlazł mu się ten uśmieszek, który znaczył jedno, póki nie potwierdzę jego domysłów, nie odczepi się ode mnie.
Westchnąłem i schowałem twarz w dłoniach.
- Brachu, na co Ty jeszcze czekasz ? Dlaczego jeszcze za nią nie pobiegłeś ?
- Bartek, naprawdę...- zacząłem, ale przerwał mi.
- Wybiegła na dwór jak poparzona, musiało coś się stać.- widząc moją przestraszoną minę, dodał- spokojnie stoi na schodach, rozmawiała z kimś przez telefon. Jeszcze tu siedzisz ? Już Cię tu dawno nie powinno być.
Wstałem i ruszyłem w kierunku korytarza.
-Ej ! – na głos Bartka odwróciłem się do niego twarzą. – Powodzenia ! – Krzyknął, podnosząc puszkę piwa na znak toastu. Skinąłem głową i ruszyłem do wieszaków gdzie zostawiliśmy kurtki. Wziąłem swoją kurtkę, która była na wierzchu, jeśli Lena stoi na dworze, na pewno już zmarzła. Otworzyłem i zamknąłem drzwi najciszej jak się dało. Nie chciałem jej przeszkadzać. Stała wpatrzona w gwiazdy, co raz jej ciało wstrząsał dreszcz zimna. Przez chwilę patrzyłem na nią jak ona na gwiazdy. Podziwiałem jej piękno, mając ciągle niedosyt. Chciałem więcej, mając na dzieję, że odwzajemni moje uczucia. Postanowiłem postawić wszystko na jedną kartę. Zrobiłem dwa kroki w jej stronę i założyłem swoją kurtkę na jej plecy, oplatając ciasno ją ramionami. Wzdrygnęła się na moment, ale po chwili przylgnęła plecami do mnie jakbym był jej schronieniem. Spojrzałem w niebo. Gwiazdy błyszczały jasno, nie było ani jednej chmurki, która choć na chwilę przysłoniła ich piękno. Oparłem podbródek o czubek głowy Leny.
- Długo tak stoisz ?
- Nie wiem. Są piękne. – odparła, z ujmującą miękkością w głosie.
- Tak jak Ty. – powiedziałem szczerze.
- Przestań. – powiedziała cicho.
- Co mam przestać ? – zapytałem zdziwiony i zszedłem dwa schodki, tak, że stałem z nią twarzą w twarz.
- Kamil, jesteśmy tylko przyjaciółmi, prawda ? – zapytała, ale w jej głosie usłyszałem zawahanie.
Przełknąłem ślinę, a słowa same wypłynęły ze mnie.
- Nie prawda. Obydwoje dobrze wiemy, że nie jesteśmy tylko przyjaciółmi. – spuściła wzrok, zaczynając kręcić butem w ziemi.- Lena spójrz na mnie, proszę. – podniosła wzrok na mnie. – Lena jeśli się pomyliłem powiedz mi to.- powiedziałem, wgłębi serca licząc, że tym wyznaniem nie zniszczyłem wszystkiego.
- Jesteś nieomylnym człowiekiem. – powiedziała szeptem.
Słucham ? Czy Ona właśnie powiedziała, że... Kamil, opanuj się !
- Czy to znaczy, że zakochujesz się we mnie ? – wiedziałem, że jeśli zacytuję Hopeless, jej odpowiedź, będzie szczera.
- Tak, Kamilu Festa zakochuję się w Tobie ! – Powiedziała, ucieszyłem się jak wariat ! W jednej chwili chwyciłem ją w pasie, i zacząłem kręcić się w kółko.
- Zakochuję się w Tobie, Leno Stefańska ! – wykrzyczałem.
Tymi słowami przypieczętowaliśmy nasz związek.
Po chwili, odstawiłem ją na Ziemię, i ująłem jej twarz w dłonie. Policzki miała czerwone, a usta rozciągnięte w uśmiechu. Złączyłem nasze usta w łagodnym i nieśpiesznym pocałunku, czekając na zaproszenie z jej strony. W odpowiedzi zarzuciła mi ręce na szyję i pogłębiła pocałunek. Zatraciłem się w niej, z początku smakowałem jej usta powoli, chcąc zapamiętać najmniejszy szczegół tego pocałunku. Wsunąłem dłoń pod jej bluzkę, powoli gładząc skórę jej pleców, przyciągnąłem ją do siebie i wtedy ona odskoczyła. Byłem zdezorientowany nie wiedziałem co zrobiłem źle. Otarła wargi wierzchem dłoni i spojrzała na mnie z przepraszającą miną.
- Hej, hej ! – ktoś krzyknął z chodnika. – czyżby impreza przeniosła się do ogrodu ? – zapytała rozbawiona Ewa.
- Hej ! Chyba zapomniałaś, że do Ciebie dzwoniłam. – wyrzuciła z siebie Lena.
- Przepraszam Kochana, wiem, że Cię namówiłam na tą imprezę i zostawiłam...- nagle przerwała i spojrzała na mnie- ale widzę, że sobie poradziłaś. – powiedziała mrugając do mnie.
-Hej Ewa. Lena bardzo się o Ciebie martwiła. – nie chciałem, żeby miała wyrzuty sumienia, ale zmiana tematu, była naglącą sprawą.
- Och, wiem,jeszcze raz przepraszam, ale zasiedziałam się z Robertem, który teraz szuka miejsca, żeby zaparkować. Zaraz powinien tu przyjść.
- Idziemy do środka ? – zapytała Lena.
- Idźcie wy ja poczekam tu chwilę jeszcze na Roberta. – rzuciła Ewa i zaczęła szukać czegoś w torebce.
- Znajdziemy Was jak wejdziecie. – powiedziałem i ruszyłem do drzwi za Leną.
Kiedy weszliśmy do środka Lena złapała mnie za rękę i pociągnęła w stronę schodów na górę. Nie wiedziałam co planuje, ale nie opierałem się. Kiedy pociągnęła mnie za sobą do łazienki, zamknęła drzwi na zamek i oparła się o nie.
-Przepraszam. – wymamrotała i spojrzała mi w oczy. – Za to przed domem. Ja... po prostu...
-Cii. – zrobiłem krok w jej stronę i ująłem jej dłoń. – Nie musisz mnie przepraszać. – podniosłem jej dłoń do ust, i złożyłem na niej delikatny pocałunek. - Lenka, nawet nie wiesz jak bardzo jesteś dla mnie ważna. Ja sam jeszcze nie do końca wierzę w to co się wydarzyło.
Lena złapała mnie za kołnierzyk koszuli i przyciągnęła do siebie.
- Skoro twierdzisz, że jeszcze nie doszło do Ciebie, że jesteś. – przygryzła wargę, milcząc przez chwile. – moi chłopakiem, to mogę jeszcze z tego się wycofać. – droczyła się ze mną.
- O nie kochana ! – powiedziałem i przyparłem ją do drzwi. - Z niczego nie będziesz się wycofywać.
- To dobrze. Powiem Ci w sekrecie, że nie mam na to najmniejszej ochoty. – powiedziała szeptem. Jej słowa odbijały się w mojej głowie echem. Nie zdawała sobie sprawy jak ważna jest dla mnie świadomość, tego co do mnie czuje.
Oparłem swoje czoło o jej i spojrzałem jej w oczy. Patrzyły na mnie w taki sposób, jak nigdy wcześniej. Musnąłem jej wargi, teraz ja chciałem się z nią podroczyć. Wplotła swoje palce w moje włosy, przywierając do mnie każdym centymetrem swojego ciała. Zacząłem znaczyć pocałunkami jej policzki, nos, czoło, kąciki ust. Zachichotała krótko. Oderwałem się od niej na chwile i spojrzałem z góry.
- Czyżby Pan zapomniał gdzie mam usta ? Podać mapę ? – jej oczy błyszczały, podniosła dłoń do ust i przejechała po nich palcem. – O tu, tutaj mam usta.
Westchnąłem i pocałowałem ją w usta. Bez mapy.
Kiedy wyszliśmy z łazienki, na każdym kroku na kogoś wpadaliśmy. Miałem wrażenie, że jest tutaj cała szkoła. Przeciskaliśmy się przez tłum roztańczonych ciał. Lena delikatnie szrapnela mnie za rękaw, dając mi znak, żebym się nachylił.
- Możemy iść do domu ? – zapytała przekrzykując muzykę.
- Chodź. – splotłem nasze dłonie i pociągnąłem ją w stronę wyjścia.
Gdy już wyszliśmy na dwór, Lena głęboko odetchnęła. Podałem jej kurtkę i założyłem swoją.
- Która jest godzina ? – zapytała.
- Za dwadzieścia pierwsza.
Jęknęła.
- Daniel na pewno jeszcze nie śpi. Z pewnością będzie mnie wypytywał o imprezę.
- To chodźmy do mnie.
- A co z Twoją mamą ? – zapytała.
- Chyba zapomniałaś, że Cię uwielbia. A po za tym dzisiaj na kolacje zrobiła zapiekankę. Na pewno coś jeszcze zostało.
- Nie mów mi o przysmakach twojej Mamy, bo na samą myśl, leci mi ślinka.
- To postanowione idziemy do mnie ! – powiedziałem i złapałem ją za dłoń.
- Chodź szybko, bo mój żołądek nie wytrzyma długo bez tej przepysznej zapiekanki.
Roześmialiśmy się i ruszyliśmy w kierunku mojego domu.
Hej ! :) zmotywujecie ? Zostawcie po sobie jakimś ślad, jeśli Wam się spodobało. ⭐ ? Miłego weekendu ! 😉
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro