Rozdział 8 "Śledztwo i egzekucja"
- A więc, znów zaczynasz mówić, że życie to pasmo niepowodzeń? - mruknął L następnego ranka.
Karina utkwiła wzrok w podłodze.
- Po prostu nie cierpię koszmarów i tyle. - odrzekła, kontynuując śniadanie.
Po dłuższej chwili ciszy włączyła wiadomości poranne w telewizji.
Dziś odnaleziono kolejną ofiarę morderstwa. K. Dunts, 57-letni bezrobotny, zginął nieopodal wschodniego wejścia do chińskiej dzielnicy. Przy jego ciele znaleziono medalik z topazem. To kolejna taka tajemnicza ofiara. Medalik jest nieznanego pochodzenia.
- W którym znaczeniu jest to kolejna ofiara? - spytał L.
- Kolejny bezrobotny facet w tym tygodniu ginie z błyskotką w ręku. Topaz, szafir, rubin, amarant... póki co tylko tyle.
- Tylko?
- Przeczucie mówi mi, że jeszcze będzie kilka takich przypadków.
- Co jeszcze łączy tych facetów?
Leżąca z boku komórka Kariny zawibrowała. Dziewczyna sięgnęła po nią i sprawdziła powiadomienia.
- Każdy z nich był górnikiem. - wymamrotała ze wzrokiem utkwionym w ekranie. - Nic poza tym. Prawdopodobnie się nie znali.
L przeciągnął się, a następnie sięgnął po czekoladki.
- Jaki motyw mógłby kryć się za takim czymś? - burknął w zadumie.
***
Monica wróciła do swego domu z wesołą miną. Po wejściu, włączyła szybko muzykę, cicho chichocząc. Zaczęła tańczyć po świeżo umytym parkiecie, podśpiewując.
- Maja hi! Maja hu! Maja ha, maja haha!
Keila w końcu wynurzyła się spod pierzyny, obdarzając swą przyjaciółkę spojrzeniem, które mogłoby zabić. Jednakże wstała, a wsłuchawszy się w rytm, również zaczęła tańczyć. Gdy piosenka się skończyła, dziewczyny poczęły ogarniać pokój, przy okazji plotkując.
- Słyszałaś o tych zabójstwach jubilerskich? Może to sprawka Jeffa? - zamruczała Monica, ścieląc łóżko.
- Niemożliwe. Jeff nie jest na tyle pomysłowy. Jego udokumentowane zabójstwa są charakterystyczne. Może to jakaś inna creepypasta?
Monica gwizdnęła w zamyśle.
- A kij wie. Na koniec się okaże, że to jubiler pchnięty w działanie przez Makiego!
Keila westchnęła.
- A ty nadal swoje. Makishima nie istnieje. A przynajmniej nie tutaj.
Druga z dziewczyn udała obrażoną minę i odwróciła się tyłem.
- Wiesz dobrze, o co mi chodzi. - wymamrotała.
- Wiem.
Po ułożeniu kołder, pozbieraniu rozsypanych na podłodze mang i ciastek oraz pozamiantaniu, mieszkanie wyglądało należycie. Przyjaciółki znów spojrzały na tamte zdjęcia, wykonane w ciemności. Dwie fotografie, które na nowo obudziły wiarę w przerysowane internetowe horrory.
- Amikara podsunęła Ci okazję, czyż nie?
Keila przytaknęła. Czuła niezmieską mieszankę uczuć. "Gdyby nie Inferno... zapewne straciłabym wiarę. Wiarę w niego. Miłość może nieco trudniej, ale też. Z urojonych uczuć z reguły się wyrasta. Inferno sprawił, że przestałam być taką zwykłą fanką Jeffa. Jestem... "
- Słuchasz mnie, Ke?
- Gomenasai, Onee-chan. - syknęła z kpiącym uśmieszkiem Keila. - Ty mały japoński pornolu.
- Nie oglądam hentaiów! Nie to co ty!
- Ale nakręcasz się na yaoi! Nie wybaczę ci tego obrazka!
- Przepraszałam Cię tyle razy...
- I czemu na moim koncie?
- Bo złamałam hasło tamtej nocki... ale to było chlanie!
- Nie mów mi, bo go sobie przypomnę! - warknęła, trzepiąc towarzyszkę poduszką.
- To nie było nawet mocne! Jack ledwo miał na jego nagim cielsku łapy! Wojna?
- Wojna.
***
Jeff poprawił swą fryzurę. Jego zlecenie dotyczyło pewnego Rosjanina, Siergieja Morozowa. Czarnowłosy odnalazł mieszkanie owego obcokrajowca. Stanął przy oknie na parterze, nasłuchując.
- Tak tak, Matthew. Dziś kręcę ostatni filmik. Mam taką małą. Z 6 latek, nadal świeża i nie nagrana. Taak, za 200 funtów od 5 zdjęć. - zacharczał mężczyzna z rosyjskim akcentem.
Jeff skrzywił się. "Naprawdę? Jak ja nienawidzę pedofili." Chłopak wdrapał się po rynnie na górne piętro i wszedł uchylonym oknem. Zobaczył skrytą pod kołdrą małą dziewczynkę. Podszedł do niej i pogłaskał po głowie. Dziecko pisnęło cicho.
- Nie bój się. Zabiorę Cię do mamy, ale musisz siedzieć cichutko i nie słuchać, co się dzieje na dole. Rozumiesz, mała?
Dziewczynka wysunęła się spod kołdry.
- Jestem Sonia, nie mała. Rozumiem. Ale jak masz na imię? - spytała niewinnie.
Jeff zdziwił się, że nie wystraszyła się jego uśmiechu.
- Jestem Jeff. Zaraz tu wrócę, Sonia. Poczekaj i nie słuchaj. - odrzekł cicho.
"Ciekawe, czy Amikara przewidziała to dziecko." Chłopak westchnął i wyszedł z pokoju. Schodząc w milczeniu po schodach, planował co zrobi.
"Sonia mi odrobinę utrudnia. Jeśli zbytnio się pobrudzę krwią, to zauważy co się stało." Wyciągnął nóż z kieszeni i spojrzał na kompletnie nieświadomego mężczyznę. Podszedł do niego i przystawił ostrze mu do gardła.
- K-Kim jesteś? - wymamrotał wystraszony.
Jeff zachichotał.
- Niektórzy nazywają mnie Aniołem Śmierci, ale rzadko. Tacy jak ty jednak nie lubią mi pochlebiać, więc dla nich jestem Psem.
Mężczyzna zaklął w swym ojczystym języku.
- Ku-kundel Amikary? Ja mogę ją przepłacić! Nawet czterokrotnie!
Jeff zaśmiał się i powoli wbił Siergiejowi nóż w tchawicę, obserwując wytryskującą krew. Następnie szybko zasłonił Rosjaninowi usta, by nie zdążył krzyknąć i przewrócił jego spore cielsko na podłogę. Podniósłszy się, spojrzał na dławiącego się mężczyznę.
- Gdybyś był zwyczajnym mordercą, może darowałbym Ci. Jednakże jesteś kim jesteś i już nic tego nie zmieni. Wyjątkowo takich jak ty nie cierpię.
The Killer wyciągnął z kieszeni kopertę opatrzoną ozdobnym, gotyckim A i położył na stoliku. Następnie poszedł do kuchni, gdzie umył ręce, po czym wrócił do Siergieja i przykrył zakrwawione ciało kocem. "To teraz trzeba iść po tą Sonię. Będę musiał zadzwonić do Amikary." Jeff spokojnym krokiem wszedł po schodach i skierował się do pokoju.
-
Sonia, możesz już wyjść. - mruknął po schowaniu noża.
- Jeff? - wyjrzała nieśmiało, po czym wyskoczyła i przytuliła się do jego nóg. - Pójdziemy do mamy?
- Taak. Chodź tu. - podniósł sześciolatkę, a ta wtuliła swą twarzyczkę w względnie czystą bluzę.
The Killer wyszedł z domu, zręcznie wymijając zapełnione ludźmi uliczki. Czuł się dziwnie, niosąc ją przez miasto. "Oczywiście, wynoszenie prostytutek i ofiar pedofili to z pewnością moje powołanie. Doprawdy, niech się stanie wreszcie coś ciekawszego." Wyciągnął komórkę i spostrzegł nowego sms-a.
Numer nieznany
15:12 Wiedziałeś że 17 godzin temu zaginęła sześcioletnia Sonia Flanka? Pewnie, że nie. Gdybyś jakimś cudem ją odnalazł, to podrzuć ją nieopodal muzeum madame Tussaud.
Jeff podszedł do stojącej nieopodal taksówki i wszedł do niej, każąc kierowcy jechać we wskazane przez Amikarę miejsce. "Czemu ona musi mi czytać w myślach?"
- Jesteśmy. - mruknął taksówkarz.
- Jeff, widzę moją mamę! - krzyknęła Sonia.
The Killer uchylił drzwi.
- Idź do niej, ale ani mru mru o tym, że mnie spotkałaś. Jesteś już duża, sama znalazłaś drogę do domu.
- Dobrze Jeffu. - odrzekła i pobiegła w stronę swej rodzicielki.
Czarnowłosy mruknął do kierowcy, gdzie ma jechać dalej, po czym obserwował szczęśliwą matkę z dzieckiem, odjeżdżając.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro