Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 10 "Jeden wielki sekret"

L oglądał nocne wiadomości, szukając informacji dotyczących morderstw Baśniarza, czyli zabójcy, który ostatnimi czasy zabijał osoby ilustrujące postacie znanych baśni. Usłyszał dzwonek do drzwi, więc wstał, by otworzyć. Kto mógłby o tej porze dzwonić? Na dworze stała Karina, z trudem utrzymująca się ma nogach, oparta o framugę.
- No eloooo... - zawyła, po czym wyminęła chłopaka, zdjęła buty i poszła do kuchni.
L westchnął. Stan brunetki był bardziej niż oczywisty. W powietrzu unosił się mocny zapach alkoholu.
- Luuuuś? - usłyszał jej głos.
Wchodząc do kuchni, zapali światło. Dziewczyna rozwaliła się na kuchennym stole. Szczęście, że zebrałem z niego talerze.
- Ile?
- Trochęęę... - czknęła Karina. - Ze cztery whiskacze.
- Czyli? Szklanki, czy butelki?
- Szklanki... pięć. Pięć szklanek.
L oparł się o blat.
- Po pięciu szklankach 89% ziemskiej populacji umiera z zatrucia. Nawet nie potrafisz myśleć logicznie. Idź do łóżka.
Karina skrzyżowała nogi i wsunęła ramiona pod głowę.
- Mam odporne ciało. Mam góra 9 promili, polski rekord to 14, zwykle jeszcze żyję. Nie takie imprezy się z Ruskimi miało.
- Pierdzielisz.
- Jeśli mogłabym z tobą, to nawet chętnie.
L zmrużył oczy, a dziewczyna kpiąco dmuchnęła w swą grzywkę.
- Chodź coś zaśpiewamyyy!
- Nie.
Karina zignorowała jego prośbę i zaczęła śpiewać.

I wonder how
I wonder why
Yesterday you told me 'bout the blue blue sky
And all that I can see
Is just a yellow lemon tree
I'm turning my head
up and down
I'm turning turning turning turning turning around
And all that I can see
Is just another lemon tree

Głos Kariny rozjeżdżał się od najwyższych po najniższe tony. Na koniec zwrotki zarechotała i przewróciła się na brzuch, aż stół zatrzeszczał.
- To się nie załamie?
- Dzień przed twoim pojawieniem się nie załamał. Będzie dobrze.
Oczy Kariny błyskały wesoło, a ona sama wesoło chichotała. L znał to wystarczająco. Wiedział, że dziewczyna ani nie zaśnie, ani nie da mu zasnąć.
- Zagrajmy w grę!
- Jaką znowu grę?
Karina spojrzała mu w oczy.
- W pytania. Nie istnieje "nie powiem" i "skończ". To ja zaczynam. Masz mnie dosyć?
- Trochę. Skąd wiesz, ile wypiłaś?
- Ćwiczę pamięć nietrzeźwą. Boisz się pijanej mnie?
- Skoro masz świadomość w stanie nietrzeźwym, to raczej się na mnie nie rzucisz. Czemu pytasz?
Karina uśmiechnęła się dziwnie.
- Odpowiedź jest prosta.... GWAŁT!
- Okej. - mamrotnął L zrezygnowany. - Z tobą nie da się komunikować.
- Oczywiście, że się da. Oglądałeś wiadomości?
- Tak. Nic nie znaleźli.
- Wiem. Tak samo jak wiem, że Polska wygrała z Niemcami trzy do jednego. - dziewcyzna pstryknęła. - Chcesz dostać zawału?
- W moim świecie mi starczyło. Ale mów, skoro musisz.
- Wiesz, że w necie są z tobą hentai'e?
- Nie denerwuj mnie. - odrzekł na to, starając się uspokoić.
- Ale za bardzo cię kocham, żeby takie oglądać. - zachichotała.
- To skąd wiesz, że są?
- Moja kumpela chciała mnie namówić. Ale to by głupio było. po takim seansie się z tobą spotkać. Moja wyobraźnia mi wystraczy. Denerwuję cię, komentując jak bardzo mnie podniecasz?
- Trochę. To prawda, że potrafisz być równocześnie introwertykiem i ekstrawertykiem?
- Prawda. Schodzimy na tematy rozmowy z ciotką?
L westchnął ponownie i sięgnął po ciastko.
- Taak. Jak często pijesz?
- Gdy nie ma powodu to raz na dwa tygodnie. Nie mogę wyjść z wprawy. Wierzysz, że jestem psychopatką?
- Bardziej pokręconą wariatką. To prawda, że znasz kilku morderców?
- A znam. Jednego sobie tresuję. Ciekawi cię to?
Chrupiąc ciastka, L popadł w zadumę.
- Odrobinę. Miałaś z nim romans?
- Nie ostry. Nie doszło do niczego. Po prostu nie zamierzałam cię zdradzać. Nieco creepy jak na fankę, nie?
- Po prostu masz przesadną wiarę. To było po tym jak spotkałaś Crystal?
- Nie, znalazła mnie pół roku później. Mam nadzieję, że chociaż jej nie kablujesz wszystkiego co o mnie wiesz, słodziaku.
- Nie mam zamiaru. Pewnie i tak to wszytsko wie. Co się z nim dzieje?
- Jest w Londynie. Aktualnie eksperymentuję na nim. Społecznie. Co jeszcze?
- Yhm. Działa?
- Spod moich sznurków - tak. Z samego siebie - coraz rzadziej.
- Kogo zabijasz?
- Kogo... nieuchwytnych. Tych, którzy przekupią każdego i sprzedadzą każdego, byle nie spaść ze stołków. Nie jestem Kirą.
- Wiem. Widzę. Jesteś pokracznym detektywem.
- Kocham cię.
- To też wiem.
- Taki tekst był chyba w jakimś filmie. Jak myślisz... będziesz kiedyś w stanie...
- Karina - stanął nad nią i spojrzał w jej ślepia - nie mam pojęcia. Nie wiem.
- Ojoj... Ale ja chcę wiedzieć...
- Kiedyś się dowiesz. Na razie trzeba pokonać Literata.
- Niedługo go znajdziemy, mam podejrzenia...
- Że to osoba, której baśnie mogły coś zepsuć? Może nastolatek z urazą do takich opowieści?
- Nie, to ktoś starszy. Czuję, że chodzi o innowacyjnego nauczyciela pokonanego przez starą dobrą tradycję.
- Masz taką pewność?
- Tak. Wielu młodych karierowiczów nie cierpi wracać do korzeni, czyli do baśniowej literatury. Wolą coś w innym typie i... - urwała z głupią miną. - Zgubiłam.
- I chcą wybić młodzieży z głowy staromodną wiarę w happy endy. To chciałaś powiedzieć?
- Taak. Jestem przewidywalna?
- Po prostu wniosek ze sprawy plus twój styl wypowiedzi.
- Ou. Czytasz ze mnie jak z otwartej księgi.
- A ty ze mnie jak z roztwartej mangi. - odparł beznamiętnie.
Karina podniosła się na nogi i podeszła do L, opierając dłonie na ścianie po bokach jego głowy i spojrzała na niego swym aktualnie przyćmionym wzrokiem.
- Będziesz miał mi to za złe do końca świata? L, wiem że głupio poznawać kogoś, kto zasnął nosem w twojej biografii, ale czy musisz to roztrząsać?
- Nie mam tego aż tak za złe, jest wiele innych rzeczy, które mam ci za złe. Jak choćby to, że mimo wszytsko zawsze myślisz po swojemu, a także to, że jesteś jedną wielką tajemnicą.
- Wiem L, ale zawsze coś jest. Zawsze gdzieś kryje się taka tajemnica, której nikt nie odkrył. Mimo wszystko lada dzień będziesz wiedział najwięcej.
Karina usiadła na blacie i westchnęła.
- Ciooteczkoo... ona zawsze się śmiała, że w ciągu dwóch tygodni każdy facet przede mną uciekł. Sądziła, że z tobą będzie identycznie.
L przewrócił oczami.
- A jednak. Kiszę się z tobą od półtora miesiąca. Przyzwyczajam się do twoich niewybrednych i zboczonych tekstów, do twojego nieprzedwidywalnego sposobu bycia, nawet do twego pokręconego zakochania.
Dziewczyna ziewnęła donośnie, po czym wyszła z kuchni i walnęła się na kanapę.
- A ten zabójca?
- Jego nie liczę, wytrzymywaliśmy ze sobą prawie rok, ale ciotka o tym nie wie wszystkiego.
- Rozumiem.
- Luu?
- Co?
- Pokochaj mnie kiedyś.
Czarnowłosy nie odpowiedział, jedynie narzucił koc na zamroczoną Karinę i poszedł do siebie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro