Prolog
Chłopak przebudził się. Z bólem uchylił podkrążone oczy i spojrzał przed siebie. Przed nim, w sporym fotelu siedziała dziewczyna o długich, rdzawych włosach, ubrana w biały fartuch laboratoryjny. Wertowała właśnie w głębokim zamyśleniu plik dokumentów. Chłopak, odzyskawszy czucie w kończynach, wychylił się w zamyśleniu z fotela i spojrzał na podłogę. Lekko zadrżał, widząc, że jest szklana, a pod nią rozciąga się kosmiczny pejzaż gwiazd i planet. Znów skupił swą uwagę na rudowłosej, starając się wydobyć dedukcją jakiekolwiek informacje. Hm... W teorii każdy mógłby się przebrać za naukowca, ale sądząc po jej poranionych kwasami, świeżo gojących się dłoniach, to wrażenie jest jak najbardziej właściwe.
- Hm, miło, że wreszcie się obudziłeś, L. - powiedziała, nie unosząc twarzy znad dokumentów.
Co się ostatnio stało? Zostawiając to, gdzie w ogóle się znajdujemy, to jak? Ostatnie co pamiętam, to twarz Kiry. Ten grymas udawanego strachu i błysk dziecinnej euforii w oczach. Czyżbym umarł? Nie wygląda mi to na życie pośmiertne. Więc co?
Dopiero wtedy zauważył kryształową planszę szachową, ustawioną do gry. Obejrzał uważnie misternie rzeźbione figury. Postanowił zaryzykować i rozpocząć rozgrywkę. Dziewczyna uniosła głowę i zwinnym ruchem przesunęła jedną ze swych figur. Mógł wtedy przyjrzeć się dokładniej. Pod długimi pasmami rudawych włosów kryła się lekko blada twarz o oczach w kolorze głębokiej zieleni. Z tego mógł wyczytać teraz o wiele więcej. Widział, mimo podejrzanie młodego wyglądu, oblicze styrane ciężką pracą, pełne jednakże magiczego spokoju i niezrozumiałej dla niego dumy.
- Kim jesteś? - spytał po dłuższej chwili, uprzednio przestawiając kolejną figurę. - Jak się nazywasz? - dodał bardziej rzeczowo.
- Crystal Roseleen-Osborn. -wyrecytowała akcentując każdą sylabę. - Jestem dyrektorką Sztabu badawczego nad czasoprzestrzenią w Nowym Jorku.
- Miło mi poznać. Mam rozumieć, że zna mnie pani? - odrzekł uprzejmie.
- No cóż. Żeby moja praca była wykonana skrupulatnie, muszę prowadzić szczegółowe notkatki na temat, a co za tym idzie, moim zadaniem było zdobycie dokładnych informacji, w tym szczegóły dotyczące bezpośrednio Ciebie.
- Mhm. Rozumiem. A jaki związek ma moja osoba i badania, które prowadzisz? -spytał oficjalnym tonem.
- No cóż, ta konkretna sprawa wykracza poza program badań nad samą czasoprzestrzenią i...
- Rozumiem. - przerwał jej. - Czy to prawda, że umarłem?
- Hm? - mruknęła pod nosem. - Mało kto się od razu zorientuje, że nie żyje. Tak, zmarłeś i nie jest to życie pośmiertne. -odpowiedziała na niezadane pytanie.
- To przestrzeń międzywymiarowa? -zasugerował L, patrząc na lśniącą szachownicę.
- Tak. To jest takie logiczne? Zanim innym to wyjaśniłam, mijały czasami całe godziny! Teraz mi źle, że zwątpiłam w twój geniusz.
L spojrzał jej w oczy. Obdarzyła go niedowierzającym spojrzeniem.
- Więc mówisz, że byli inni... Podsumując fakty, wychodziłoby na to, że wskrzeszasz ludzi. Ale to byłoby za proste...
- A może takie ma być? - odparła z uśmiechem Crystal, przeczesując dłonią włosy.
- Znam się na tym na tyle, że wiem... Gdyby nastąpiło rzeczywiste wskrzeszenie, dany wymiar ucierpiałby przez efekt motyla.
- Tak. - odrzekła przygryzając wargę.
Chyba jej zdaniem wiem więcej niż mi potrzeba.
- A więc, aby nie zniszczyć świata, musiałabyś wskrzeszać ludzi, aby żyli w innych wymiarach. Czy tak jest?
- Nie sądziłam, że ktokolwiek inny mógłby wywnioskować tyle rzeczy podczas doprawdy krótkiej rozmowy.
- Czyli był ktoś inny?
- Dziewczyna, która poprosiła mnie o twój powrót. Prawdę mówiąc, nie słyszałam wcześniej o tobie.
- Siłą rzeczy, jeśli się zgodzę, to będę żył w jej wymiarze. Kim ona jest?
- Detektywem o nieujawnionej tożsamości, podobnie jak ty. Karina Holmes, lat 25, mieszka w Londynie.
- A gdybym się nie zgodził?
- To nadal leżysz w grobie albo wybierasz inny wymiar.
L zawahał się. Decyzja była dosyć ważna.
- Czym się różni ten wymiar?
- Nie spotkasz tam nikogo, kogo znałeś w tamtym życiu. Twojego sierocińca tam nie było... Aha, jeszcze Notatniki i Shinigami nie istnieją.
- Jedno na plus...
Czarnowłosy znów rozejrzał się wokoło. Nowe życie, od zera...
- Jakby nie było, mieszkałbyś u Kariny. - dodała zamyślona, wypełniając dokumenty.
- Tak więc... zgadzam się. I co teraz?
- Chwyć mnie za rękę. - odrzekła.
Gdy tylko lekko złapał dłoń Crystal, poczuł dziwną energię i...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro