Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Prolog

Chłopak przebudził się. Z bólem uchylił podkrążone oczy i spojrzał przed siebie. Przed nim, w sporym fotelu siedziała dziewczyna o długich, rdzawych włosach, ubrana w biały fartuch laboratoryjny. Wertowała właśnie w głębokim zamyśleniu plik dokumentów. Chłopak, odzyskawszy czucie w kończynach, wychylił się w zamyśleniu z fotela i spojrzał na podłogę. Lekko zadrżał, widząc, że jest szklana, a pod nią rozciąga się kosmiczny pejzaż gwiazd i planet. Znów skupił swą uwagę na rudowłosej, starając się wydobyć dedukcją jakiekolwiek informacje. Hm... W teorii każdy mógłby się przebrać za naukowca, ale sądząc po jej poranionych kwasami, świeżo gojących się dłoniach, to wrażenie jest jak najbardziej właściwe.
- Hm, miło, że wreszcie się obudziłeś, L. - powiedziała, nie unosząc twarzy znad dokumentów.
Co się ostatnio stało? Zostawiając to, gdzie w ogóle się znajdujemy, to jak? Ostatnie co pamiętam, to twarz Kiry. Ten grymas udawanego strachu i błysk dziecinnej euforii w oczach. Czyżbym umarł? Nie wygląda mi to na życie pośmiertne. Więc co?
Dopiero wtedy zauważył kryształową planszę szachową, ustawioną do gry. Obejrzał uważnie misternie rzeźbione figury. Postanowił zaryzykować i rozpocząć rozgrywkę. Dziewczyna uniosła głowę i zwinnym ruchem przesunęła jedną ze swych figur. Mógł wtedy przyjrzeć się dokładniej. Pod długimi pasmami rudawych włosów kryła się lekko blada twarz o oczach w kolorze głębokiej zieleni. Z tego mógł wyczytać teraz o wiele więcej. Widział, mimo podejrzanie młodego wyglądu, oblicze styrane ciężką pracą, pełne jednakże magiczego spokoju i niezrozumiałej dla niego dumy.
- Kim jesteś? - spytał po dłuższej chwili, uprzednio przestawiając kolejną figurę. - Jak się nazywasz? - dodał bardziej rzeczowo.
- Crystal Roseleen-Osborn. -wyrecytowała akcentując każdą sylabę. - Jestem dyrektorką Sztabu badawczego nad czasoprzestrzenią w Nowym Jorku.
- Miło mi poznać. Mam rozumieć, że zna mnie pani? - odrzekł uprzejmie.
- No cóż. Żeby moja praca była wykonana skrupulatnie, muszę prowadzić szczegółowe notkatki na temat, a co za tym idzie, moim zadaniem było zdobycie dokładnych informacji, w tym szczegóły dotyczące bezpośrednio Ciebie.
- Mhm. Rozumiem. A jaki związek ma moja osoba i badania, które prowadzisz? -spytał oficjalnym tonem.
- No cóż, ta konkretna sprawa wykracza poza program badań nad samą czasoprzestrzenią i...
- Rozumiem. - przerwał jej. - Czy to prawda, że umarłem?
- Hm? - mruknęła pod nosem. - Mało kto się od razu zorientuje, że nie żyje. Tak, zmarłeś i nie jest to życie pośmiertne. -odpowiedziała na niezadane pytanie.
- To przestrzeń międzywymiarowa? -zasugerował L, patrząc na lśniącą szachownicę.
- Tak. To jest takie logiczne? Zanim innym to wyjaśniłam, mijały czasami całe godziny! Teraz mi źle, że zwątpiłam w twój geniusz.
L spojrzał jej w oczy. Obdarzyła go niedowierzającym spojrzeniem.
- Więc mówisz, że byli inni... Podsumując fakty, wychodziłoby na to, że wskrzeszasz ludzi. Ale to byłoby za proste...
- A może takie ma być? - odparła z uśmiechem Crystal, przeczesując dłonią włosy.
- Znam się na tym na tyle, że wiem... Gdyby nastąpiło rzeczywiste wskrzeszenie, dany wymiar ucierpiałby przez efekt motyla.
- Tak. - odrzekła przygryzając wargę.
Chyba jej zdaniem wiem więcej niż mi potrzeba.
- A więc, aby nie zniszczyć świata, musiałabyś wskrzeszać ludzi, aby żyli w innych wymiarach. Czy tak jest?
- Nie sądziłam, że ktokolwiek inny mógłby wywnioskować tyle rzeczy podczas doprawdy krótkiej rozmowy.
- Czyli był ktoś inny?
- Dziewczyna, która poprosiła mnie o twój powrót. Prawdę mówiąc, nie słyszałam wcześniej o tobie.
- Siłą rzeczy, jeśli się zgodzę, to będę żył w jej wymiarze. Kim ona jest?
- Detektywem o nieujawnionej tożsamości, podobnie jak ty. Karina Holmes, lat 25, mieszka w Londynie.
- A gdybym się nie zgodził?
- To nadal leżysz w grobie albo wybierasz inny wymiar.
L zawahał się. Decyzja była dosyć ważna.
- Czym się różni ten wymiar?
- Nie spotkasz tam nikogo, kogo znałeś w tamtym życiu. Twojego sierocińca tam nie było... Aha, jeszcze Notatniki i Shinigami nie istnieją.
- Jedno na plus...
Czarnowłosy znów rozejrzał się wokoło. Nowe życie, od zera...
- Jakby nie było, mieszkałbyś u Kariny. - dodała zamyślona, wypełniając dokumenty.
- Tak więc... zgadzam się. I co teraz?
- Chwyć mnie za rękę. - odrzekła.
Gdy tylko lekko złapał dłoń Crystal, poczuł dziwną energię i...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro