46
Pov Holly
W drogę ruszyliśmy z samego rana, Louis nie dał się namówić swojemu ojcu nawet na śniadanie. Po godzinie czasu jesteśmy już na miejscu, Tomlinson przywiózł mnie do domu w którym mieszkaliśmy po tym jak uciekam od Nialla. Najwyraźniej woli zachować od niebieskookiego odległość. Dla mnie to i lepiej, bo nie będę czuła pokusy.
- I co teraz będę robić? Nie muszę się ukrywać, mogę wychodzić wszędzie gdzie tylko będę chciała jednak nie mam pojęcia co z tym zrobić.
- A co robiłaś jak jeszcze twoi rodzice żyli?
- Przeważnie do moich koleżanek i razem z nimi na zakupy albo do kina. Zawsze jakoś to było.
- No to ze mną możesz chodzić do kina. Wszystko możesz ze mną robić, ale od razu cię uprzedzam, że nie jestem za bardzo rozrywkowy. Jednak obiecuję, że postaram się być dla ciebie dobrym towarzystwem - siada obok mnie. - Mam nadzieję, że szybko mnie do siebie dopuścisz. Teraz już nie musisz się niczego bać możemy się całkowicie na sobie skupić.
Wiem co obiecałam ojcu Louisa, ale ja nie jestem pewna czy uda mi się pokochać szatyna. On jest miły i bardzo dobry w stosunku dla mnie, ale ja nie umiem go obdarzyć takim uczuciem jakby tego chciał.
- Nie wiem czy potrafię. Nigdy nie miałam chłopaka poza Niall'em, a on i tak wtedy zdecydował za mnie.
- Ja za to nie mam zamiaru cię do niczego zmuszać. Pewnie już zdążyłaś zauważyć, że nie jestem do niego podobny. Moja cierpliwość jest naprawdę wielka - usta Nialla lądują na moich, całuję mnie powoli, a jego ręką wędruje na moją talię.
Staram się odwzajemiać jego pocałunek chociaż nie czuję tego czego powinnam. Nie chcę jednak go rozczarować, więc nie przerywam i czekam aż on sam się ode mnie odsunie.
- Jeśli coś ci się nie spodoba to śmiało mi o tym powiedz. Nigdy nie chciałem i nie chcę by stała ci się jakaś krzywda. Jesteś dla mnie całym światem - jego słowa mnie przerażają. Wolałbym żeby nie żywił do mnie aż tak gorącego uczucia.
- Nie mów mi takich rzeczy, bo dziwnie się czuję. Potrzebuję na wszystko czasu.
- Oczywiście ja to rozumiem. Zależy mi na tobie i chcę byś była szczęśliwa. Po tym co cię spotkało przez tego wyrodnialca zasługujesz na to - przytula mnie do siebie. To mi akurat nie przeszkadza, bo jego bliskość do tej pory mnie uspokojała.
Widzę, że znowu chce mnie pocałować, ale na szczęście rozbrzmiewa pukanie do drzwi.
- Czy zawsze ktoś musi mi przeszkadzać - mówi Louis, ale ja podnoszę się do pozycji stojącej.
- To ja pójdę otworzyć - informuje go i idę do drzwi, a jak je otwieram to przeżywam szok.
Co on tu robi?
Im więcej waszych konkretnych komentarzy tym szybciej kolejny rozdział.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro