42
Pov Holly
Jak widzę Nialla siedzącego na Louis'ie to od razu wiem, że trzeba zacząć działać. Szybko się do nich zbliżam i zamieram, Niall dusi Louisa. Doskonale zdaję sobie sprawę z tego jakie to jest uczucie, więc zamierzam działać.
- Masz go w tej chwili puścić - rozkazuje niebieskookiemu i klękam obok nich. Dotykam jego ramienia. - Jeśli zaraz nie przestaniesz to go zabijesz, a ja cię wtedy znienawidzę.
Te słowa do niego trafiają, bo odsuwa się od Louisa. Ten drugi nie wygląda za dobrze, ma lekko otwarte oczy i kaszle.
Wolną ręką głaszczę jego ramię. Jest mi go bardzo szkoda, bo zdaję sobie sprawę z tego, że to przeze mnie Niall chciał go zabić. A on chciał mi tylko pomóc.
- Musimy szybko stąd uciekać - mówi do mnie Niall. - Mogę mieć poważne problemy przez tego idiotę, nawet nie wiesz jak żałuję, że przyszłaś tak wcześnie i nie mogłem go dobić.
Wstaje i okrąża pomieszczenie.
- Pospiesz się Holly, bo ktoś może zaraz tu przyjść - pogania mnie, a ja ani myślę się ruszać. Louis powoli się podnosi, a i tak opiera głowę o moją klatkę piersiową. Głaszczę jego dłoń, ze dziwieniem dostrzegam, że z jego głowy sączy się krew.
- Nigdzie nie idę. On był dla mnie taki dobry, a ty chciałeś go za to zabić. Jeśli chcesz to uciekaj, ale sam - może i jeszcze pół godziny temu twierdziłam coś innego, ale teraz nie mogę zostawić Louisa. Nie jestem aż taka podła.
- Holly ja naprawdę nie mam czasu na twoje humory. Musimy się po spieszyć - zbliża się do mnie, ale w tym samym momencie drzwi się otwierają, a przez nie wchodzi jeden z tych mężczyzn, którzy byli u nas w domu. Widząc w jakim stanie jest Louis szybko podchodzi do Nialla, a po krótkiej szarpaninie powala go na podłogę.
- Wezwać lekarza - zadaje to pytanie Louis'owi, ale ten tylko kręci przecząco głową.
- Chodźmy do mojego pokoju - mówi do mnie szatyn słabym głosem. Podnoszę się i pomagam mu wstać.
- Nie idź nigdzie z nim - krzyczy Niall. Ja jednak nawet na niego nie patrzę. Kolejny raz udowodnił jakim to jest złym człowiekiem, najwyraźniej zabicie kogoś nie stanowi dla niego żadnego problemu. To jest straszne.
Do pokoju Louisa nie jest daleko, więc szybko tam docieramy. On od razu kładzie się na łóżku. Widać, że Niall był dla niego dużo okrutniejszy niż Harry dla mnie.
- Postaraj się głęboko oddychać to powinno ci pomóc - radzę mu i siadam na brzegu łóżka.
- Uratowałaś mi życie, nigdy nie zdołam ci się za to odwdzięczyć. Podziwiam cię też, że jesteś tak wytrzymała. Ja nie poradziłem sobie, zabiłby mnie - bierze moją dłoń i ją całuję. - Jeszcze bardziej cię kocham.
Patrzę mu prosto w oczy, panuje między nami cisza, którą przerywa wejście mężczyzny, około piędziesiątki, nie przyglądam mu się jednak za bardzo.
- Czego chcesz tato?
Im więcej waszych konkretnych komentarzy tym szybciej kolejny rozdział.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro