Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

#4

P.O.V Nieznajomy

- Jest silniejsza niż myśleliśmy, Królu. Jak się do niej zbliżyłem poczułem od niej wielką siłę. Na dodatek ci z tej całej Akademii już ją znaleźli. Jest pilnowana.

- A więc trzeba zaatakować jak tylko będzie to możliwe.

P.O.V Maxine

Dzisiaj po szkole zaraz po obiedzie pojechałam z Taylor na zakupy. Ona potrzebowała nowych koszulek i spodni, a ja chciałam jakąś biżuterię, spódnice i tak jak Taylor parę koszulek.

- A jak tam między tobą i Eidanem? Wczoraj razem przyjechaliście, spędziliście razem dwie przerwy i razem wracaliście. - spytała mnie Taylor, kiedy przymierzała kolejną parę spodni.

- Nic. Przyjaźnimy się tylko. Też byś mogła z nami czasem pogadać, a nie, że kiedy on do nas podejdzie, ty odchodzisz z tym swoim dziwnym błyskiem w oku. - odpowiedziałam. Oczywiście była to prawda no, bo zawsze jak rozmawiamy na przerwie i podchodzi do nas Eidan, żeby się przywitać czy o coś zapytać, Taylor od razu mówi, że ma coś do załatwienia albo udaje, że ktoś ją woła.

- I jak? - spytała kiedy tylko wyszła z przymierzalni. -  Podobają się? Czy może wyglądam w nich za grubo.

- Jak dla mnie są świetne. - stwierdziłam. - Trzymają się twojej talii tak, że wydajesz się jeszcze drobniejsza niż jesteś. I nie mówię ci tego tylko dlatego, że jestem twoją przyjaciółką. - zaśmiałam się.

- Tak uważasz? No to biorę. Pomóż mi wyliczyć ile wzięłam.

- Okey. Wzięłaś 5 crop-topów, cztery pary jeansów, gdzie dwie pary są z dziurami. Jeszcze jakieś perfumy i dwa o różnych odcieniach fioletu lakiery do paznokci. Mniej więcej zapłacisz za to wszystko jakieś - zaczęłam sobie obliczać ile co kosztuje - 150 dolarów.

- No to mam szczęście, że wzięłam 200. Chodźmy już. - powiedziała i ruszyłyśmy prosto do kas. Po wyjściu że sklepu postanowiłyśmy pójść coś zjeść.

Weszłyśmy do restauracji, która była oddalona jakieś trzydzieści metrów od sklepu z którego wyszłyśmy.

Usiadłyśmy przy jednym ze stolików. Zamówiliśmy sobie po sałatce warzywnej i herbacie.

- Powiedz mi - zaczęłam. - Jak podchodził do nas Eidan i mówiłaś, że "masz coś ważnego do zrobienia" to tak naprawdę gdzie szłaś? - Podniosłam brwi.

- Nie ważne - Zbyła mnie wzrokiem - Po prostu...czaiłam się gdzieś za rogiem, nic ciekawego.

Posłała mi słaby uśmiech z którego niestety wyszedł jej grymas.
- Ty kłamczucho! - Krzyknęłam rozbawiona przy okazji zwracając uwagę innych ludzi.
- Mów jak było naprawdę! -
Taylor tylko zakryła twarz włosami, zapewne z zażenowania.
- Przeklinam dzień w którym się urodziłaś, ty wstrętna babo! Że też mnie tak dobrze znasz - dziewczyna udała obrażoną, zakładając ręce na piersi.
- Oj Taylor, Taylor do mojego poziomu wiedzy niestety jeszcze ci daleko.

Spędziłam z nią jeszcze jakąś godzinę po czym zebraliśmy się do domu. Ona poszła w swoim kierunku, a ja w swoim.

Idąc do domu zaczęło się ściemniać. Z jakieś pół godziny temu poszłam do babci Miriam poprosić ją, żeby mi wzięła moje dzisiejsze zakupy jak narazie do siebie, bo dobrze wiedziała, co mnie czeka wtedy w domu. Zawsze jak przychodzę z takich zakupów, to mama na mnie wtedy naskakuje co kupiłam i nie daje mi spokoju dopóki jej tego nie pokaże. A dzisiaj i tak już byłam wystarczająco zmęczona, żeby jej to wszystko pokazywać.

Przechodząc nie daleko parku poczułam czyjś wzrok na moich plecach. Nie odwracając się przyspieszyłam kroku. Jednak ta osoba była szybsza i przewidując moje czyny, po chwili leżałam na plecach na zimnym chodniku. Oszołomiona tym co właśnie się stało i oszołomiona tym całym bólem, który został spowodowany upadkiem, a raczej popchnięciem że strony nieznanej mi osoby nie zauważyłam chłopaka, który rzucił się na nieznaną mi osobie.

To co tam zauważyłam było nie do pomyślenia. Chłopakiem nie ochraniającym był Eidan. A na dodatek zamiast walczyć z tym gostkiem na pięści z jego rąk wystrzeliwał ogień. Za to z rąk nieznajomego raz po raz takie jakby oszczepy z cienia.

Jednak po chwili nieznajomy uciekł, a Eidan szybko do mnie podszedł i pomógł mi wstać.

- Nic ci się nie stało? - zapytał.

- Ch-chyba nic. A-ale co to było? - zapytałam jąkając się trochę. - J-jak to możliwe. Przecież...

- Wszystko ci opowiem ale najpierw musimy się stąd wynosić. Ten gostek w każdej chwili może tu wrócić. - powiedział, po czym zaprowadził mnie do swojego auta, które stało z jakieś pięć metrów od miejsca bójki między Eidanem, a Nieznajomym.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro