Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rea

   Emriv spuściła wzrok, a Art wręcz przeciwnie -  gapiła się na mnie ogromnymi oczami zupełnie zatkana.

- Tego właśnie się spodziewałam... - mruknęła wyraźnie przygnębiona.

- Ale...jak to się stało? I kiedy? - spytała wreszcie Art.

- Nie ma czasu na wyjaśnienia! - przerwała  jej Alfa. - Trzeba ją zabrać do Baltazara i to jak najszybciej!

- Możemy się teleportować - podsunęłam im pomysł. - Talizman Teleportacji chyba mi nie wypadł - dodałam wskazując na moją torbę bezładnie rzuconą w krzaki, kilka metrów od drzewa pod, którym jeszcze przed chwilą leżałam.

- Nie, lepiej nie marnować talizmanu na takie drobnostki - sprzeciwiała się Em.

- Jak to drobnostki? - oburzyła się Aust - Rea jest ranna i musimy się szybko dostać do centum watahy! To jest według ciebie nic?

- Nie, to nie jest nic, ale czekają nas gorsze rzeczy...

    Takim właśnie sposobem musiałyśmy iść całą drogę do watahy na nogach. Art dała mi coś co nazwała Śniegoniezapadaczami i dzięki czemu nie tonęłam w ogromnych ilościach śniegu. Byłam słaba więc obie wilczyce podtrzymywały mnie, lecz z każdą chwilą i tak traciłam siły.

Kiedy dotarłyśmy na miejsce Baltazar wyszedł nam na przeciw zobaczywszy nas już z groty.

- Co się stało? - spytał zdziwiony.

- W nocy napadł ją wilk z Watahy Cienia - odpowiedziała poważnie Emriv zanim któraś z nas zdążyła chociażby otworzyć pysk. Aust i ja spojrzałyśmy na nią zdezorientowane nie wiedząc czemu nie chce nic powiedzieć Baltazarowi, ale nie chcąc się sprzeczać nic nie powiedziałyśmy. Baltazar najwidoczniej tego nie zauważył bo powiedział.

- Rea, chodź. Zaraz się tobą zajmę . Trzeba ci oczyścić ranę, a następnie przyłożyć okłady.

Wszystkie trzy weszłyśmy za nim do groty i jak powiedział tak zrobił. Później powiedział, że spokojnie mogę wracać do swojej groty.


    - Co teraz? - spytała Aust kiedy siedziałyśmy we trzy w mojej grocie.

- Jak to co? Trzeba za nią iść - odparłam.

- Rea...nie możesz, jesteś za słaba.

- Rachel może wszystko zepsuć! Ale to zależy tylko od nas, bo jeżeli jej nie powstrzymamy Nefara stanie się zagrożeniem dla całego świata! Nie obchodzi mnie, że jestem ranna! I tak z wami pójdę!

- Ona ma rację... - powiedziała Emriv.

- Co? - spytała zdezorientowana Art.

- Musimy ruszać. I to jak najszybciej.

- Dobra, dobra - wtrąciła się Aust - Mamy taki jakby kłopot, bo nie ma naszej szóstej wilczycy.

- Nie mamy na to czasu. W tym momencie najważniejsza jest Rachel. Musimy ją znaleźć, a dopiero później zajmiemy się wilczycą światła.


    - Pod moją nieobecność watahą zajmie się Jacob! - zakończyła Emrv stojąc na niewielkiej skałce. Wokół niej na polanie stały wszystkie wilki z watahy i słuchały z przerażeniem powodów dla, których Emriv, Aust, Daiki i ja musimy wyruszyć w podróż. Mieszkańcy Watahy Wspomnień byli przerażeni złymi wieściami, Daiki stała gdzieś z boku i patrzyła w ziemię nie odzywając się ani słowem. Była zła na Emriv, że ta nie powiedziała jej o Rachel.

Zebranie dobiegło końca, a ja usłyszałam tylko jak Emriv mówi do Jacob'a:

- Pod moją nieobecność przyjmij każdą wilczycę światła, która zechce dołączyć do watahy.

- Jasne, nie martw się, zajmę się wszystkim - odpowiedział Beta i wilczyca ruszyła w moją stronę.

- No to ruszamy? - spytałam, a ona pokiwała głową. Znalazłyśmy Daiki i Aust, a następnie wyruszyłyśmy w drogę. Za nami poszły wszystkie inne wilki. Emriv wydawała się być tym nieprzejęta, ale ja, Aust i Daiki nie rozumiałyśmy o co chodzi. W końcu Daiki spytała Emriv:

- Dlaczego oni za nami idą?

- Chcą nas pożegnać, wiedzą, że możemy zginąć w tej wyprawie.

- Zaraz, co?! Przecież mówiłaś, że idziemy tylko po Rachel, że tu wrócimy! Podobno musimy mieć jeszcze tą jedną wilczycę!

- Wiem, ale różne rzeczy mogą się zdarzyć podczas tej wyprawy. Być może będziemy musiały walczyć z Nefarą nawet w piątkę jak nie w czwórkę. Może nie znajdziemy szóstej wilczycy w porę, a wróg wykorzysta szansę...

    Przy granicy reszta wilków z watahy została, a my poszłyśmy dalej w las. Gęsty, dziki, ośnieżony las...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro