Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rachel

    Wraz z moim bojowym okrzykiem fala  wiatru pchnęła naszą burzę  prosto na burzę Nefary. Żeby wygrać z tą wilczycą musiałyśmy stworzyć  coś co jej dorówna. A więc nie pojedynczych sześć elementów tylko  składająca się z nich burzę. Nefara bezradnie kuliła po sobie uszy  widząc naszą przewagę, a jej chmura przy naszej wydawała się mała. W  odróżnieniu od jej zwykłej chmury nasza była zupełnie inna. O wiele  trudniej było mi ją pchać falami wiatru. Stworzona była bowiem nie z  pary wodnej lecz z czystej ciemności. Najciemniejszej czerni, która  pochłaniała wszystko. Każdy wystrzelony przez Nefarę piorun jeśli trafił  w naszą chmurę znikał w niej bezpowrotnie.

Całe niebo  zasnuła czerń i ciemność. Tylko raz na jakiś czas kiedy błysnął naprawdę  jasny piorun gdzieś po prawej pojawiał się cień w kształcie wulkanu  Nefary. Walcząc mentalnie rozkazując burzy nie widziałam nic, a  jednocześnie widziałam wszystko. Wokół mnie panowały egipskie ciemności  więc za nic nie mogłam zobaczyć czubka własnego nosa. Jednak z drugiej  strony co chwilę z nieba strzelały pioruny tak jasne, że mogłam  spokojnie zobaczyć pozostałe pięć wilczyc oraz Nefarę stojącą przed nami  w wirze skręcających się chmur. Przez chwilę myślałam, że wiedźma chce  stworzyć tornado ale zaraz uświadomiłam sobie, że to przecież nie  możliwe. Może i ma władze nad burzą ale nie nad samym wiatrem...a  tornado to wiatr. No przecież!

    Skupiłam się. Pomyślałam o tym  jak bardzo nienawidzę Nefary, o tym, że bez względu na to z jakimi  durniami współpracuję chcę się zemścić. Wyobraziłam sobie jak ciało  demonicy rozpada się na kawałki miotane huraganem. Skoncentrowałam się  na nienawiści jaką czułam do Nefary po czym przełożyłam ją na wiatr.  Wyobraziłam sobie jak wyglądałyby teraz moje uczucia gdyby były moim  żywiołem. I wtedy nasza ciemna jak smoła, ciężka burzowa chmura zaczęła  się kłębić powoli zmieniając kształt. Aust stojąca po mojej lewej  spojrzała na mnie ze zdziwieniem i krzyknęła.

- Rachel! Co... -  dalej już nie słyszałam gdyż jej głos zagłuszył przenikliwy trzask  grzmotu wdzierający się nieprzyjemnie do moich uszy. Na niebie znów  pojawiła się łuna jasności, a w niej kształt wulkanu. Mimo to mogłam się  domyślić o co chodziło wilczycy. Spojrzałam w górę mrużąc oczy by nie  wpadły do nich krople deszczu tak gęstego jak szara niekończąca się  ściana. Ujrzałam nad sobą chmurę ciemności w kształcie długiego leju  łączącego niebo i ziemię. Prawda, nie było to prawdziwe tornado lecz  tylko chmura w jego kształcie. Ale na mój rozkaz wiatry z czterech stron  świata zaczęły wiać naraz obracając chmurę w coraz szybciej i szybciej  aż wreszcie czarne tornado z zawrotną prędkością popędziło na Nefarę.

-  Nieeeeeeee! - wrzask szczerego przerażenia przeszył powietrze jak  grzmot. Przez moje przemoczone ciało przebiegł dreszcz. Ale nie był to  dreszcz strachu tylko przyjemny dreszcz zemsty. W tym momencie czułam  się lepiej niż wtedy gdy jako Beta Watahy Mglistych Lasów po raz  pierwszy prowadziłam wilki na wojnę. Co prawda stałam wtedy u boku  znienawidzonej Alfy, którą teraz miałam przyjemność wykańczać.

- I  co? Jak się teraz czujesz?! - ryknęłam, a mój wiatr rozniósł mój głos  jakbym mówiła przez mikrofon. Nie wiedziałam jak to zrobiłam ale  uśmiechnęłam się mile zaskoczona bo nie liczyłam, że w tym huku Nefara  mnie usłyszy. Tym czasem demonicę porwał już wir sterowanej przez nas  wszystkie burzy i powoli unosił ją w górę.

- Jak skończona  oszustka, prawda?! - krzyknęłam - Twój plan zawiódł, a ty zaraz przez  niego zginiesz! Co to za czarny charakter, który przegrywa przez własny  plan?! Co?! Przepowiednia się spełni, nie musisz się o to martwić!

- Może - zagrzmiała szarpana przez wiatr Nefara - Ale przepowiednia nie mówiła nic o stratach!

Demonica  ostatkiem sił nakazała niewielkiej już burzowej chmurze wystrzelić  ostatni piorun. Następnie wiatr porwał ją w górę i rozszarpał we wnętrzu  czarnej chmury. Niestety błyskawica wystrzelona prosto we mnie,  rozgałęziona jak drzewo, nie chybiła. Stało się to tak szybko, że nie  zdążyłam nawet ruszyć łapą. Oczy rozszerzyły mi się nawet nie ze strachu  lecz po prostu ze zwykłego zaskoczenia. Nie bałam się. Nie czułam nic.  Byłam pusta, nic nie słyszałam i nie widziałam nic poza jasnością.  Jasność oślepiła mnie, a grzmot rozlegający się tuż obok mnie ogłuszył.  Piorun uderzył we mnie z siłą, która odrzuciła mnie parę metrów do tyłu.  Zamroczona, nic nie widząc i nie słysząc, nie świadoma tego co dzieje  się wokół mnie upadłam na ziemię. Nie słyszałam co prawda trzasku  własnych kości ale czułam, że się łamią. A potem całe moje ciało ogarnęło ciepło. Najpierw było to tylko zwykłe ciepło ale zaraz zmieniło się w palący gorąc zżerający moje ciało do kości. Tak jak kiedyś Nefara trafiła we mnie piorunem odrywając mi skrzydła tak i teraz trafiła  rozrywając moją dusze na strzępy. Ból stał się tak straszny, że wprost  nie do opisania. Zwijałam się z bólu ale nie poniżyłam się do tego  stopnia by wydać z siebie jakikolwiek dźwięk. Za to modliłam się w myślach żeby to cierpienie wreszcie się skończyło. I skończyło się. Nagle ciemność, o ile to możliwe,  stała się jeszcze ciemniejsza i głębsza, a wszelki ból ustał. Ja sama  rozluźniłam się czując się jakby bezkształtna, pozbawiona ciała.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro