Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Prolog

Smugi deszczu przecinały powietrze z szybkością strzał wypuszczanych przez okrutnych łuczników, którzy polowali na nas - wilki.

    Wiatr wiał z całej siły zginając drzewa i rzucając wilkimi kroplami deszczu na wszystkie strony. Cieszyłam się, że nie jestem Wilkiem Ognia, bo zapewne jeśli nie umarłabym ze strachu to utraciłabym wszystkie siły. Wszędzie w okół mnie widać było tylko szary zamazany świat i ciemniejsze cienie drzew. Żadnej żywej duszy, żadnego zwierzęcia, oprócz sarny upolowanej przeze mnie, którą teraz ciągnęłam. Byłam przemoczona, a całą resztę moich łupów zgubiłam gdzieś po drodze. Nagle usłyszałam długi pomruk dochodzący gdzieś z nieba, a chwilę potem błyskawica rozszarpująca niebo niczym jakaś chciwa, koścista łapa. Kiedy byłam mała bałam się burzy, ale teraz nie robiła ona na mnie takiego wrażenia. Ruszyłam dalej brnąc na oślep w deszczu i wietrze.

    Nagle grzmot, błysk i piorun trafił drzewo znajdujące się jakieś piętnaście, może więcej, metrów ode mnie. Drzewo złamało się niczym zapałka i runęło na ziemię jednocześnie zapalając się. Mimo iż padał deszcze, ogień był na tyle duży, że nie przestawał się palić. Najdziwniejsze było jednak to, że w tej jednej krótkiej chwili gdy błyskawica rozświetliła cały świat, dostrzegłam w deszczu, niedaleko palącego się już drzewa jakiś cień, cień...wilka...


    Wróciłam do groty. Wróciłam, po długich i mozolnych poszukiwaniach drogi w burzy. Nie miałam pojęcia jak długo wędrowałam ale w tej chwili było cicho. Nawet wiatr przestał wiać i ani jedna kropelka deszczu nie spadła w tej chwili z nieba. Dopiero teraz mogłam zobaczyć straty jakie burza po sobie pozostawiła. Drzewa połamane i osmalone, najróżniejsze rzeczy porozrzucane po ziemi, woda wezbrana w rzece i jeziorze.

    Pomyślałam o mojej wizji i wtedy dobiegł mnie czyiś głos.

- Emriv! Emriv! - to Sunshine biegła w kierunku mojej groty.

- Co? - spytałam zaciekawiona wychodząc na zewnątrz.

- Jakiś wilk jest tam, nowy i chce nas zaatakować - mówiła nie mogąc dobrać odpowiednich słów.

- Co?! Kogo was? O co chodzi? - zdziwiłam się, ale to brzmiało poważnie. To mógł być wilk z wrogiej watahy. Musiałam zobaczyć o co chodzi.

Pobiegłam za wilczycą, która zaprowadziła mnie na polanę w lesie znajdującą się dość blisko granicy watahy. Stał tam Bumblebee, Damon i jakaś błękitna wilczyca. Ewidentnie była przestraszona i ewidentnie była Wilczycą Wody. Wodny strumień wił się wokół niej napierając na strumień ognia wystrzeliwany przez Damona. Bumblebee nic akurat nie robił, tylko stał z boku, ale tuż przy nim wirowało małe tornado, które wyczarował i trzymał w pogotowiu by w razie potrzeby pomóc Damonowi.

- Stójcie! Co tu się dzieje!? - wykrzyknęłam, a wtedy Damon przestał atakować. Wodna Wilczyca tylko na to czekała. Wypuściła ostatnią, ale celną kulę wody, która już miała trafić w Damona, kiedy z pod ziemi wystrzelił wielki korzeń, któregoś z drzew i odbił ją. Wszyscy automatycznie spojrzeli na mnie. Dopiero teraz zorientowałam się, że to ja posłałam ten korzeń. Zrobiłam to podświadomie. Ale nie chciałam się teraz nad tym zastanawiać.

- Co tu się dzieje?! - powtórzyłam.

- Ona nas zaatakowała... - zaczął Damon.

- Twój wilk mnie zaatakował... - zaczęła równo z nim obca wilczyca. Nastała krótka chwila ciszy, którą znowu przerwała wodna wilczyca. - Przyszłam tu w nadziei, że znajdę tu jakąś watahę, i że odnajdę moją przyjaciółkę. Wtedy ten wilk wystrzelił na mnie ogień i zaatakował mnie, a ja się broniłam.

- Nie to nie prawda! - przerwał jej Damon. - Przyszła tu i wyczarowała wodę. Zaczęła we mnie rzucać wodnymi kulami. Do Bumblebee tak się nie przyczepiła, ale ja stawałem się słabszy więc odpierałem atak.

- Nie wiem komu mam wierzyć, ale twoja wersja Damon, jest bardziej prawdopodobna - powiedziałam. Nienawidziłam rozstrzygać kłótni, ale to należało do obowiązków Alfy. Wodny strumień, który wił się wokół wilczycy oplótł się wokół jej szyi i ogon i zmienił się w niebieski szalik.

- Też mi cię miło poznać - podeszła do mnie jakby w ogóle mnie nie słyszała. - Rea.

- Taaa - zatkało mnie. - Emriv - Alfa.

- A, to ty. Fajnie, czyli, że mogę dołączyć do tej watahy? Jestem głodna i zmęczona, a w taka burzę trudne się podróżuje. Do tego jeszcze to drzewo... Prawie mnie przygniotło - mówiła jakbyśmy się znały i wtedy coś mi się przypomniało. Ta postać w deszczu... To musiała być ona!

- Zaraz. Rozpoznałaś mnie? - spytałam, a reszta patrzyła ze zdziwieniem na naszą rozmowę.

- Pewnie! Deszcz to woda co nie? Główka pracuje! Wy, Wilki Ziemi macie słabszy wzrok - z początku nie wiedziałam o czym ona mówi, ale zaraz uświadomiłam sobie jaką przydatną moc posiada Rea! To jasne: potrafiła widzieć wyraźnie nawet przez najgęstszy deszcz! A to z palącym się drzewem...i Damonem. Ona była po prostu przerażona ogniem!

- Witaj w watasze! - powiedziałam, a Damonowi dosłownie szczęka opadła. Z resztą nie dziwię mu się. - Później ci wytłumaczę - odezwałam się do niego.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro