Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Nowe Życie

Alexandra z niepokojem otworzyła oczy. Ktoś dotykał jej głowy. Rozejrzała się po pokoju i zatrzymała wzrok na twarzy wpatrującego się w nią Mikołaja, który bawił się kosmykiem jej włosów.

Odetchnęła z ulgą i przymknęła powieki.

- Dzień dobry "Sunny" - Szepnął Mikołaj i delikatnie przejechał palcem po jej czole odgarniając jasne włosy. Kobieta zadrżała. Nie była w stanie określić czy to z zimna czy przez dotyk męża. Możliwe, że jedno i drugie się do tego przyczyniło.

Cichy pomruk był odpowiedzią na powitanie Mężczyzny.
Przykryła nagie ciało cienką kołdrą i przewróciła się na bok odwracając się placami do męża. Pierwsze promienie słońca wpadały przez wpół zasłonięte okna.

Szorstka ręka Mikołaja, która znalzła się na jej udzie spowrotem otworzyła jej oczy. Alexandra cicho zachichotała i odtrąciła męską dłoń, która chwilę później powróciła jak boomerang na swoje poprzednie miejsce. Dołączyła do niej druga ręka, obejmując jej talię. Kobieta westchnęła, jednak dopiero ciepły oddech na jej ramieniu pozwolił odwrócić się w stronę męża.

Gdy tylko to uczyniła, mężczyzna tak jak poprzedniej nocy zaatakował jej szyję. Zaskoczona Alexandra cicho jęknęła.

- Hej...Nicky...- Powiedziała i delikatne odepchnęła Mikołaja. Spojrzała mu w oczy i zobaczyła tlący się żar.

Mężczyzna przejechał palcem po jej twarzy zatrzymując się na jej ustach. - Po tak długim czasie chcę się w końcu nacieszyć żoną, którą nie mogłem przez tych strażników... - Mikołaj powiedział lekko zirytowanym głosem i zmarszczył brwi jak dziecko, któremu zabrano lizaka.

- Mamy jeszcze sporo czasu Nicki.
- Ze śmiechem odparła Alexandra i przycisnęła palcem na prosty nos mężczyzny. - Ale na co tyle czekać Alix ? - Ponętny głos mężczyzny stworzył dziwną aurę. Mikołaj w jednej chwili obrócił ją w taki sposób, że teraz leżała pod nim. W jego oczach palił się już mały płomień. - Ehh... Nicky ...
- Westchnęła kobieta i przeczesała jego gęstą brodę. - Jesteś taki niecierpliwy...

- Ciepłe usta mężczyzny przylgnęły do jej ust. Mlaszczący pocałunek zagłuszały pojedyńcze wydechy. Mikołaj rozpoczął wędrówkę po ciele swojej żony. Jego dłonie badały już dawno zapomnianą przestrzeń próbując sobie przypomnieć "ukształtowanie terenu".

- Nicky... - Próbowała powiedzieć Alexandra ale ten skutecznie ją uciszał. Kolejna seria namiętnego pocałunku została przerwana pukaniem do drzwi.

- Śpicie jeszcze ?! - Zapytał cienki chłopięcy głosik, który chwilę potem został uciszany przez kilka damskich głosów. Klamka niebezpiecznie opadła w dół.

Małżonkowie odskoczyli do siebie i zakryli po samą szyję kołdrą. Drzwi otwarły się z głośnym skrzypnięciem ukazując piątke dzieci w koszulach nocnych.

- Mówiłem, że już nie śpią...
- Chłopiec wyciągnął język do Tatiany i spojrzał w stronę rodziców. Alexandra nerwowo poprawiała włosy. Tylko Mikołaj spokojnie leżał patrząc się na gromadkę stojącą w drzwiach.

- Dlaczego porozrzucaliście tak ubrania ? Przecież mama zawsze każe je ładnie składać przed spaniem. - Aleksiej patrzył ze zdziwieniem na matkę i ojca.

Alexandra spojrzała na podłogę, na której w prawie każdym możliwym miejscu leżały rzucone ich wczorajsze części garderoby.

Czerwony rumieniec wstąpił na jej twarz. - Yyy kochanie... - Zaczęła.
- Poprostu byliśmy bardzo zmęczeni. Ta wczorajsza sytuacja była dla nas wszystkich bardzo ciężka więc jak kładliśmy się spać nawet nie zdążyliśmy poskładać ubrań. - Dokończył Mikołaj widząc zakłopotanie żony.

- Ale wy nawet nie macie na sobie piżamy ! - Krzyknął zbity z tropu chłopiec.

- Widzisz byliśmy tacy zmęczeni, że nawet piżamy zapomnieliśmy ubrać. - Mężczyzna ze spokojem uśmiechnął się w stronę dzieci i spojrzał na wpatrującą się w niego zaszokowaną i nie mniej zdziwioną od ich syna twarz żony. Alexandra próbowała sobie przetłumaczyć opowiedzianą przez męża wersję zdarzeń.

- Tak na golasa ?! - Aleksiej nie dawał za wygraną.

Twarz Alexandry przybrała odcień buraka. Mikołaj już otwierał usta szykując kolejną odpowiedź jednak przerwał to silny kaszel dwóch najstarszych córek, które również jak ich matka mogły pochwalić się buraczkową cerą. Za to Anastazja i Maria gustowały w barwach białej ściany.

Olga i Tatiana zdawały się konkurować, która ma głośniejszy atak kaszlu. - Wszystko dobrze ?
- Chłopiec odwrócił się w stronę sióstr. - Tak, tak. - Odpowiedziała z lekką paniką Olga.

- Wiecie co... Czas się przebrać w jakieś normalne ubrania i przygotować do śniadania.
- Zdenerwowana Tatiana pchnęła rodzeństwo w stronę korytarza.
- Bardzo dobry pomysł. - Szepnęła Anastazja i zamknęła drzwi od sypialni rodziców. Dzieci zniknęły szybciej niż się pojawiły.

Zza ściany jeszcze docierały pytania Aleksieja dlaczego nie zostali dłużej, bo on chciał porozmawiać z ojcem. I nie wyjaśnione "bo tak" w odpowiedzi starszych sióstr.

Mikołaj wybuchnął śmiechem i spojrzał na czerwoną Alexandrę.
- No już, spokojnie Alix.
- Powiedział nie przerywając śmiechu i zatopił się w jej ustach. Kobieta odskoczyła jak popażona i wstała z łóżka zbierając ubrania z podłogi.

Mężczyzna obserwował zgrabną żonę, która zakrywając się podniesioną przed chwilą sukienką i w kółko powtarzając
"wystarczy tego" otworzyła kufer w poszukiwaniu nowego stroju.

- Hej czy dziś będzie barszcz na obiad ? Bo tak stwierdzam po kolorze twojej twarzy. - Mikołaja nie opuszczało poczucie humoru.

- Alexandra posłała mu "zabójcze" spojrzenie i zaczęła ubierać świeżą sukienkę.

Mężczyzna również podniósł się z łóżka i chwycił świeżą koszulę. Zapinał w ciszy guziki. Gdy skończył podszedł do żony. - Ale nie obrażaj się Sunny...bo będę musiał podjąć odpowiednie środki... - Mikołaj objął kobietę, która z wyrzutem przewróciła oczami.

- No cóż...sama tego chciałaś.
- Lawina pocałunków spadła na dziewczynę. Nie pozwalając jej nic powiedzieć. - Nie przestanę do puki nie zobaczę poprawy humoru. - Śmiał się Mikołaj i zręcznie zatykał jej usta.

- N...Nic..Nicki...- Próbowała dojść do słowa Alexandra. - Starczy, dość. - Ztłumiony śmiech kobiety przerwał natarcie mężczyzny.

- No...i teraz jest dobrze.
- Odpowiedział zadowolony z siebie Mikołaj, ostatni raz pocałował żonę i dokończył proces ubierania się.

____________________________________

Piętnaście minut później obydwoje opuścili swoją sypialnię i udali się do pokoju swoich dzieci. Gdy uchylili drzwi zobaczyli całą piątkę siedzącą na łóżku. Pięć par oczu spojrzało w ich stronę. Gdy chłopiec zobaczył rodziców jego usta otworzyły się by zadać kolejne pytanie. Kiedy chciał powiedzieć pierwsze słowo wszystkie cztery siostry zawołały : - ALEKSIEJ NIE.

- Na twarz Alexandry znów wstąpił lekki rumieniec, a Mikołaj próbował powstrzymać atak śmiechu. Mężczyzna podszedł do syna i zmierzwił mu włosy.

- Za parę lat odpowiem na twoje pytania a teraz czas na śniadanie.
- Mikołaj zręcznie uniknął tematu. Spojrzał po kolei na twarze swoich pięciu kobiet. Każda z nich mieniła się w odcieniach czerwieni i purpuru.

- Zapraszam na jedzenie.
- Mężczyzna przerwał niezręczną ciszę i ruszył do swojej sypialni. Reszta rodziny podążyła za nim.

Na małym szklamym stoliczku stało kilka kromek chleba, masło i wędlina. Wygłodniałe dzieci rzuciły się na jedzenie jak by nie miały nic w ustach co najmniej od paru dni.

- Spokojnie, dla każdego wystarczy. - Alexandra w końcu zdołała coś powiedzieć. - Trzeba podziękować Jakobowi za to, że udało mu się też zorganizować wystarczającą ilość jadła dla tego stada.
- Odpowiedział Mikołaj prawie ksztusząc się kanapką.

Śniadanie minęło w spokojnej rodzinnej atmosferze. Gdy skończyli jeść głośny urywany gwizd zasygnalizował spowolnienie, a w końcu zatrzymanie pociągu.

Ciężka maszyna zatrzymała się z piskiem. Chwilę po tym drzwi do wagonu otwarły się i ich oczom ukazał się Jakob. - Dzień dobry.
- Skłonił się nisko. - Mam nadzieję, że podróż minęła dobrze.

- Wszystko było w jak najlepszym stanie. Dziękujemy za śniadanie.
- Mikołaj podniósł się z krzesła i podszedł do żołnierza.

- Za pięć minut wyruszamy do pałacu. Mimo wszystko nie jesteśmy tu do końca bezpieczni. Trzeba będzie rozważyć dalszą podróż jak najdalej od tych bolszewickich psów. - Jakob splunął przez drzwi. Chwycił postawione kufry i zniósł do czekajacego na nich samochodu.

Mikołaj odwrócił się w stronę rodziny. - Jedziemy do babci ?!
- Zapytał wesoły głos mężczyzny.
- piątka dziecięcych głosików odpowiedziała radośnie "Tak" i ruszyła biegiem w stronę drzwi na zewnątrz zostawiając rodziców samych.

- Gotowa na nowe życie? - Prawa brew mężczyzny uniosła się a na jego twarzy zagościł szelmowski uśmiech.

Alexandra powabnie zamrugała powiekami i zbliżyła się do twarzy męża. - Jak najbardziej...
- uśmiechnęła się i nie dając mężczyźnie satysfakcji wyszła z wagonu, zadowolona, że mogła się odegrać za dzisiejszy poranek.

Zaskoczony Mikołaj wpatrywał się w miejsce gdzie przed chwilą  stała jego żona. Zaśmiał się w duchu z zagrywki kobiety i pomyślał, że tak chce z nim teraz pogrywać.

On weźmie udział w tej dziwnej grze...i ją zdobędzie. Pomyślał i poszedł do czekającego na niego samochodu.

********************************

Podróż przebiegła szybko i spokojnie. Po zaledwie dziesięciu minutach znaleźli się pod drzwiami Krymskiego pałacu. Żołnierze podali ręce cesarzównom i pomogli im wysiąść z samochodu. Mikołaj wziął w ramiona Aleksego i postawił na ziemi obok sióstr. Podał dłoń swojej żonie, która wysiadła z wozu.

Drzwi pałacu otworzyły się i ich oczom ukazała się starsza kobieta. Biła od niej pewność, dostojność, a jednocześnie ciepło. Szła w ich stronę dumnym spokojnym krokiem, otoczona z dwóch stron młodymi strażnikami.

- Babcia ! - Krzyknął Aleksiej i pobiegł w stronę zbliżającej się damy. Nie patrząc na otaczających ją mężczyzn rzucił się w jej ramiona.

Wyraz twarzy kobiety zmienił się z surowego, arystokratycznego spojrzenia na pełen ciepła i miłości oraz troski babciny wzrok.

- Aleksiej...jesteście bezpieczni.
- Wzruszona kobieta tuliła wnuka. - Ale jak ty wyrosłeś...- Pocałowała chłopca w czoło.

- Babcia! - Maria Fiodorowna spojrzała na zbliżające się wnuczki. - Moje kochane. Jakie z was piękne panny wyrosły.
- Powiedziała i objęła dziewczynki.

- Tęskniliśmy za Tobą babciu...
- Anastazja otarła łzę i wtuliła się w kobietę. - Oni chcieli nas zabić.
- Powtórzyła dziewczynka i kolejny raz wytarła twarz rękawem sukienki.

- Ale jak to !? Kiedy ?! - Długa historia mamo. - Do stojących zbliżył się Mikołaj z żoną. - Nicky! Synu! - Zwróciła się do niego była cesarzowa. - Mikołaj chwycił jej dłoń i podniósł do ust. - Wystarczy tych formalności. - Kobieta wyściskała i wycałowała swojego pierworodnego.

- Ale Alexandro coś mizernie wygladasz. - Maria podeszła do synowej i czule przywitała.
- Poprostu za dużo wrażeń w tak krótkim czasie matko.
- Powiedziała i oparła się na ramieniu męża.

- Zapraszam na obiad. Odpoczniecie, zjecie i opowiecie tą całą historię. - Kobieta uśmiechnęła się i wskazała na otwarte wrota pałacu.

Rodzina ruszyła w strone wskazanych drzwi, a za nimi Jakob wraz z żołnierzami niosącymi bagaże.

Pełne jasnego marmuru przestronne wnętrza przypominały rodzinie o opuszczonym przez nich domu w Moskwie. Wracały wspomnienia dawnego życia.

Dzieci szły otaczając babcię i  zadawając jej różne pytania. Mikołaj trzymał pod ręką Alexandrę. - Czujesz ? - Zapytał mężczyzna wciągając zapach jedzenia, wydobywający się z przeciwległego pokoju.

Kobieta cicho się zaśmiała. Reakcja jej męża zniżała się do poziomu ich dzieci. Zapach innych potraw niż kotlety, które codziennie jadali w Jaketerynburgu sprawiały, że zmysły Mikołaja szalały, A jak doskonale wiedziała wygłodniały mężczyzna jest zdolny do wielu rzeczy.

- Nicky spokojnie. - Przytłumiła cichy chichot ręką. Mężczyzna spojrzał na nią łobuzerskim wzrokiem. - Czuje kaczuszkę...
- Mikołaj oblizał się i poklepał po brzuchu. Alexandra westchneła i pokręciła głową, całując męża w policzek.

- Już wiem po kim nasze dzieci to mają. - Szepnęła z uśmiechem.
- Co mają ? - Zapytał zdziwiony mężczyzna przekraczając próg pokoju. Kobieta nie odpowiedziała tylko kiwnęła znacząco głową w stronę suto nakrytego stołu.

Aleksiej nakładał na talerz wielką łyżkę ziemniaków. Dziewczynki nie odstawając od brata kładły wielkie kawały miesa i gotowane warzywa.

- Chodźcie, chodźcie bo wystygnie. - Zawołała Maria siadając na honorowym miejscu.

Teraz Mikołaj dotknął ustami rumiany policzek żony i odsunął krzesło by mogła usiąść dodajac szpetem. - Jaki ojciec taki syn...i jak widać córki też. - Zaśmiał się i sięgnął po pieczoną kaczkę, którą czuł od podnóża schodów.

Obiad przebiegł w milczeniu. Gdy ostatnie kawałki zniknęły z talerzy i srebrne puchary się opróżniły Maria odwróciła się w stronę syna.
Zmierzyła wzrokiem carską parę i zapytała.

- Planowaliśmy wasz przyjazd już od dawna, jednak jak słyszałam nie wszystko przebiegło zgodnie z planem ?

- Mężczyzna wytarł usta białą chusteczką i spojrzał na Alexandrę, która na wspomnienie feralnej nocy zrobiła się blada jak ściana.

- Dzieci idźcie się pobawić. Służba oprowadzi was po pałacu.
- Powiedziała cesarzowa matka widząc diametralną zmianę nastrój syna i synowej. Cała piątka zsuneła się ociężale z krzeseł i dziękując za " najlepszy obiad jaki jedli" przekroczyli próg pokoju.

Upewniwszy się, że wnuki poszły zwiedzać pałac spojrzała spowrotem na Mikołaja i Alexandrę.

- Cóż. Jakob z drużyną zdążyli w ostatniej chwili. - Powiedział poważnie mężczyzna. - Tej samej nocy Jurowsky dostał rozkaz żeby nas rozstrzelać. - Mikołaj zrobił pauzę i delikatnie złapał dłoń żony, wbitą paznokciami w jego ramię. Maria otwarła z zaskoczeniem usta.

- Jak to rozstrzelać ?! Przecież nie godzi się tak traktować cara! Ale całe szczęście, że nic wam nie jest, Mój Boże. - Kobieta złapała się za głowę.

- Matko oni są zdolni do wszystkiego. Kiedy zaczęła się walka o miasto zaprowadzili nas do piwnicy pod pretekstem oczekiwania na transport. Wtedy przeczytali rozkaz i wyciągnęli pistolety. - Mikołaj przerwał i złapał Alexandrę, która prawie spadła z krzesła.

- Kochanie! Wszystko dobrze !?
- Objał kobietę i lekki poklepał po twarzy. Alexandra otworzyła szeroko oczy i chaotycznym wzrokiem zaczęła rozglądać się po pomieszczeniu.

- Nic mi nie jest. - Zaczęła powtarzać. - Tylko muszę się przejść... - Odpowiedziała słabo.

- Po takich przeżyciach spacer dobrze wam zrobi. Idźcie do ogrodu. - Maria ocierała czoło synowej wilgotną szmatką.

- Nicky, później porozmawiamy.
- Kobieta kiwnęła głową i pomogła synowi podnieść żonę.

Mikołaj wziął na ręce Alexandrę i zniósł po marmurowych schodach na parter. Delikatny wietrzyk i ciepłe promienie słońca tchnęły nowe życie w kobietę. Posadził ją na ławce, którą okrywał przyjemny cień wierzby płaczacej.

Kolory zaczęły wracać na zmarnowaną twarz carycy opierającej się na ramieniu męża.
Białe kłębiaste chmury sunęły po błękitnym popołudniowym niebie. Śpiew ptaków i bzyczenie owadów tworzyły wesołą symfonię dla słuchających.

Błogi spokój, za którym tak tęsknili wypełnił ich dusze. - Alix... pamiętasz nasze spacery nad rzekę ?- Mężczyzna obserwował pszczoły latające z kwiatka na kwiatek. - Jak bym mogła o nich zapomnieć. - Odpowiedziała kobieta i spojrzała w oczy mężczyźnie. - Zawsze wracaliśmy z nich cali przemoczeni.
- Obydwoje wybuchnęli śmiechem.

To były jedne z najlepszych chwil ich dawnego życia. Spokojne i beztroskie spacery do późna. To tam najlepiej się poznawali.

Alexandra podniosła się stawiając Mikołaja na nogi. Mężczyzna objął ją w obawie, że się przewróci.
- Ejejejej... napewno to dobry pomysł ? - Mikołaj był wyraźnie zaniepokojony.

- Już wszystko dobrze Nicky.
- Kobieta uśmiechnęła się i wyrwała z objęć męża. Zaczeła biec po ścieżce otoczonej kląbami kolorowych kwiatów. Zaskoczony Mikołaj ruszył w pogoń za żoną.

Bez trudu wyrównał z nią krok i nawet wysunął się na wprowadzenie w tym dziwnym wyścigu. Rumieniece wystąpiły na twarz biegnącej kobiety. Ciężka suknia utrudniała ten maraton.

Zboczyli z kolorowej ścieżki wbigając na pusty trawnik. Upadli turlając się w soczystej zieleni. Czuli się jak by ubyło im kilkanaście lat. Jak by znowu byli beztroskimi nastolatkami, których największym problemem było zadanie do szkoły.

Szczery śmiech i słodka woń kwiatów wypełniła ich płuca. Gdyby ktoś zobaczył teraz carską parę z pewnością stwierdził by, że oboje zwariowali.

Miekki zielony dywan był ringiem, na którym toczyła się walka. Raz na górze znajdował się Mikołaj przyciskając swoją żonę do ziemi i na odwrót.

Po paru minutach tej "szczeniackiej" zabawy opadli zmęczeni na gęstą zieleń nie przedstawiając się śmiać.

Łapali ciężko dysząc powietrze. Zapanowała chwila ciszy. Leżeli tak wpatrując się w przesówające się na niebie białe obłoki. - Patrz ten wygląda jak koń.  - Wskazała na niebo Alexandra z dziecięcą radością. - A ten jak smok.
- Mikołaj pokazał palcem na kłębiastą chmurę. - Widzisz tamtą ? - Dłoń mężczyzny przesunęła się parę centymetrów niżej.

- Serce. - Odpowiedziała kobieta.
- A teraz podaj mi swoją rękę.
- Mikołaj chwycił drobną dłoń kobiety i położył na swojej piersi.

- Czujesz? - Miarowy puls delikatnie ruszał dłonią Alexandry. Kobieta spojrzała na męża.

- To dla Ciebie bije... - Szepnął Mikołaj i objął swoimi rękami jej dłoń przyciśniętą do jego piersi.

Alexandra patrzyła mu w oczy i łzy wzruszenia, tęsknoty i pragnienia spłynęły po jej twarzy.
- Och Nicky... - Zdołała wypowiedzieć i złączyła ich usta namiętnym pocałunkiem.

Całe popołudnie spedzili w pałacowym ogrodzie ciesząc się tą piekną chwilą. Dopiero koło godziny szóstej zmuszeni byli się rozdzielić. Jakob przyszedł i prosił o pilną rozmowę.

_________________________________

Mikołaj wszedł do niewielkiego gabinetu. Na stole rozłożone były mapy z zaznaczonymi drogami i jakimiś punktami.

Wszedł żołnierz i zamknął za sobą drzwi sprawdzając czy nikt im się nie przypatruje. - O co chodzi przyjacielu? - Zapytał Mikołaj.

Jakob podszedł do stołu, na którym leżała największa mapa. - Wasza wysokość. Jak wspominałem nie jesteście tu bezpieczni. Bolszewicy będą chcieli was złapać. Wszycy musimy stąd uciekać z waszą matką włącznie. Czerwone ludziki będą chcieli zgładzić całą rodzinę Romanowów. - Mężczyzna spojrzał na kamienną twarz swojego władcy.

- Musimy opracować plan ucieczki za granicę. - Mikołaj spojrzał na mapy. -  W grę wchodzi Anglia albo Ameryka. - Szepnął.

- Dokładnie. Za dwa dni trzeba stąd wyjechać. - Jakob wskazał na zaznaczone na mapie drogi ucieczki.

Po godzinie planowania uznali, że najbezpieczniej będzie udać się do Angli, a później do Ameryki. - Były car otarł krople potu z czoła i uścisnął dłoń żołnierza.

- Jutro rano przygotuje dokładną rospiske. - Powiedział Jakob i ukłonił się. - Spokojnej nocy życzę.
- Mężczyzna skłonił się jeszcze raz i opuścił gabinet. 

Mikołaj spojrzał na zegar wiszący na ścianie. Wskazówki pokazywały wpół do ósmej. Mężczyzna podrapał się po głowie, ciężko westchnął i ruszył do swojego pokoju.

Wszedł po białych schodach na drugie piętro i dziecięcy śmiech dotarł do jego uszu.
Otworzył drzwi i jego oczom ukazały się jego córki ubrane w koszule nocne.

- Co to? Co świętujemy ? - Zapytał.


- Podszedł do dziewczynek. One wymieniały się kolorowymi kamieniami. Błyszczące diamenty mieniły się wszystkimi kolorami w małych dłoniach. - Spójrz jakie piękne klejnoty. To prezent od babci. - Anastazja podniosła diament prawie wsadzając go ojcu do oka.

- Rzeczywiście bardzo ładne.
- Odpowiedział mężczyzna.
- Księżniczka musi mieć klejnoty, tatku. Tak głosi prawo. - Pewnie powiedziała dziewczynka. - Ach tak... - Zaśmiał się Mikołaj.


Maria i Tatiana opowiadały ojcu o swoich kamieniach. Opisując każdy z nazwy i jego właściwości.

- Każdy lubi niespodzianki Nicky... - Ciepły głos żony zwrócił uwagę mężczyzny. Alexandra stała oparta o ścianę w rogu pokoju. Dopiero teraz Mikołaj ją zauważył.

- Chcesz dostać swoją?
- Powiedziała ponętnie kobieta i uniosła znacząco brew. Mężczyzna odsunął się od córek, które nadal zachwycały się diamentami. Stanął i wpatrywał się z lekkim niedowierzaniem w żonę.

Minęło pare sekund zanim zdecydował się na krok do przodu. Odwrócił się i spojrzał ostatni raz na gromadkę dzieci. Alexandra chwyciła go za rękę i poprowadziła do sypialni.


- Zaczynamy nowe życie...
- Szepnęła i zamknęła za nimi drewniane drzwi.

                         THE END

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro