- LIST -
EBENEZER SCROOGE.
— Więc to siebie widziałem na śmiertelnej pościeli?
Widmo powiodło ręką od grobu do niego i od niego do grobu.
— Nie, duchu! nie! oh, nie! — zawołał, chwytając go za suknię. — Słuchaj — jam już inny człowiek — całkiem inny; nie ten, jakim byłem, nim dostąpiłem szczęścia poznania ciebie i twoich braci. Czyż dla mnie niema ratunku, czyż niema nadziei, czy niema zbawienia?
Po raz pierwszy ręka ducha zadrżała.
— Dobry duchu! — mówił dalej Scrooge, klęcząc u stóp widma, — wstaw się za mną, wybłagaj dla mnie litość. Powiedz mi, że mogę zmienić te wszystkie obrazy, odmieniwszy życie.
— Czcić będę Boże Narodzenie — nie w dzień jeden, lecz przez cały rok Boży. — Żyć będę przeszłością, teraźniejszą i przyszłością. Wszyscy trzej nie odstąpicie mnie na chwilę, a raczej ja ciągle będę z wami, korzystając z waszych nauk.
Tak mówiąc i szamocząc się, uchwycił rękę widma.
Duch chciał ją wyrwać, — lecz Scrooge ścisnął go z niesłychanem wysileniem. — W tem pasowaniu się z widmem uderzył gwałtownie ręką, obrócił się, powstał na nogi i poznał... że jest w swoim pokoju, we własnem mieszkaniu. — Zamiast ręki ducha ściskał w ręku słupek od własnego łóżka; cóż za sny straszliwe!!!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro