Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

3 | Początek

- To niemożliwe! - stwierdził Draco, kiedy wylądowali w ciemnym pomieszczeniu, które na pewno nie było Pokojem Życzeń - w Hogwarcie nie można się teleportować! Tak mi mówił ojciec.
- Cóż, najwyraźniej twój tata nie jest duchem - odrzekł duch, krzyżując ręce na piersiach.
- Już nie rymujesz? - zauważył Harry, chwytając się za bolącą głowę; teleportacja nigdy mu nie służyła.
- Chłopcze, proszę! Czy ja ci wyglądam na wieszcza narodowego?! Ile można rymować? - spytał, zanosząc się śmiechem, a Potter poczuł się dziwnie zawstydzony.
- Gdzie jesteśmy? - zapytał znowu Draco, wyraźnie zirytowany. Chciał jak najszybciej wrócić do zamku.
- W Hogwarcie. - powiedział duch, a Malfoy zmarszczył brwi.
- To nie wygląda jak Hogwart. - rzucił chłodno, rozglądając się po ciemnym pomieszczeniu.
- Ech, coraz gorsze te dzieci. - powiedział duch, przewracając oczami i pstryknął palcami. Pokój w którym znajdowali się rozświetlił się i Harry oraz Draco ujrzeli korytarz prowadzący do Wielkiej Sali. Znowu był pierwszy września, ich pierwszy dzień szkoły. Widzieli tłum zdenerwowanych pierwszoroczniaków stojących pod drzwiami. Potter zobaczył w tłumie rudą czuprynę Rona i bujne włosy Hermiony, która pod nosem powtarzała wszystkie zaklęcia. Uśmiechnął się, przypominając sobie te piękne czasy.
Malfoy patrzył na to wszystko z przymrużeniem oka, jakby nie wierzył, że takie wydarzenie miało miejsce, choć mały blondyn z zaczesanymi do tyłu włosami wyraźnie rzucał się w oczy.
Duch unosił się przez chwilę kilka cali nad podłogą, z ramionami schowanymi za plecami i z uśmiechem przyglądał się uczniom Hogwartu.
- Po co nas tu zabrałeś? - zapytał Draco chłodno, odwracając wzrok - Czy oni nas widzą? - dodał po chwili, z nutą obawy w głosie.
- Jesteś bardzo ciekawski, Chłopcze. - stwierdził duch, po czym posłał mu uśmiech.
- Nie czytałeś Charlesa Dickensa? No tak... takich rzeczy uczą tylko w mugolskich szkołach. - powiedział, delikatnie uderzając się dłonią w czoło- Wiedz więc, że duch nawiedzający głównego bohatera Opowieści Wigilijnej, Ebenezera Scrooge'a to... ja! Tak! Ma się tą pracę na pełny etat, co nie? I nie, nie widzą was.- rzucił rozentuzjazmowany. Harry przysłuchiwał się rozmowie i nie potrzebował wiele czasu aby stwierdzić, że zjawa, z którą teraz byli jest szalona, albo, w najlepszym wypadku po prostu głupia. Nie odważył się jednak powiedzieć na głos tego komentarza - duchy bywają groźne, jeśli urazi się ich dumę.
- No tak, super, gratuluję. Ale po co nas tu ściągnąłeś? - spytał ponownie Draco.
- Żebyście się pogodzili! Poczucie magię świąt i zmieńcie swoje nastawienie! To nie czas na kłótnie i nienawiść! - stwierdził duch, robiąc obrót wokół własnej osi. Malfoy po raz pierwszy zauważył zrozumienie w oczach Harryego. Wymienili skonfundowane spojrzenia i z niepokojem patrzyli na swojego nowego towarzysza, który najwyraźniej nie zamierzał przestawać rodwodzić się nad magią świąt i miłością, która powinni siebie obdarzyć.
- Dobra, dobra. Ja nie zamierzam się tu kochać z Potterem, żeby cię zadowolić. Więc mógłbyś odpuścić i zabrać mnie... nas spowrotem do naszych czasów? - Draco był już wyraźnie zbulwersowany i nie zamierzał dłużej znosić towarzystwa zjawy.
Duch Świąt spojrzał na niego i uśmiechnął się szeroko. Pstryknął palcami, lecz zamiast zabrać ich do domu, przenieśli się o kilka metrów dalej, tuż na schody, na których odbywała się tak dobrze znana chłopakom scena, rozpoczynająca ich nienawiść.
- Cześć. Jestem Malfoy. Draco Malfoy. - powiedział blondyn, wyciągając dłoń w stronę pierwszorocznego Pottera, który raz po raz przenosił wzrok z Rona Weasleya stojącego obok, na blondyna, znajdującego się na przeciwko. W tym momencie scena się zatrzymała, jakby oglądali zacinający się film. Duch stanął przed nimi mierząc ich wzrokiem.
- No i? - spytał - co powinniście zrobić?
Draco oburzony wzruszył ramionami, a Harry beznamiętnie wgapiał się w scenę wciąż nie wierząc, że to wszystko się dzieje. Nie rozumiał, dlaczego duchowi tak bardzo zależało na ich przyjaźni, ale nie zamierzał łatwo ustąpić.
- No? - ponaglił ich duch, chwytając się pod boki.
- Nooo... powinienem odrzucić zaproszenie Malfoya. Jest idiotą. - odparł w końcu Harry, najwyraźniej zadowolony z takiego toku myślenia. Ślizgon posłał mu zabójcze spojrzenie, ale nie wyraził sprzeciwu.
- Nie, nie, nie! - krzyknął jednak duch, zataczając kółko wokół nich. - wczujcie się w klimat! Co powinniście zrobić?!
- Pewne zaprzyjaźnić się? - zapytał zrezygnowany Draco, który miał już dość wszystkiego. Zjawa wskazała na niego przezroczystym palcem i otworzyła szeroko oczy.
- Tak, dokładnie! - skomentowała jego wypowiedź, po czym zwróciła się w stronę Gryfona - widzisz? Blondynek czuje magię świąt! - stwierdził.
Potter zachichotał, słysząc nowe przezwisko Ślizgona, który patrząc na ducha z rządzą mordu, zacisnął pięści.
- Nazywam. Się. Draco. Malfoy. - wycedził przez zęby.
Duch machnął dłonią w jego kierunku, zbywając sprawę.
- Wiem, wiem, blondynku. Ale nie to jest teraz najważniejsze. - powiedział wysokim głosem, a Ślizgon powstrzymywał się całą swoją siłą woli, przed rozerwaniem ducha na strzępy - co prawda był on już nie żywy, ale nie zaszkodziło go trochę potorturowac. Niektóre zaklęcia niewybaczalne działały także na zjawy.
Nagle osoby będące w holu ponownie zaczęły się ruszać- tym razem jednak młody Harry przyjął zaproszenie Malfoya, podając mu dłoń.
- Cześć. Jestem Harry. - odparł, potrząsając ręką. Na twarzy małego Draco pojawił się zwycięski uśmiech.
- Jak myślisz, w jakim będziesz domu? - spytał, a Wybraniec podążył za nim, zostawiając za sobą zmieszanego Rona.
- Nie wiem... - w głosie Pottera łatwo dało się wyczuć wstyd. Cóż jednak miał zrobić, skoro świat magii był dla niego zupełnie nowy.
- Slytherin jest najlepszy. - odparł blondyn, wniosłym tonem. Zdawał się być pewnym tego, co mówi - jest... dla takich ludzi jak my. Ambitnych, władczych, sprytnych. Mam nadzieję, że się tam znajdę... mój ojciec byłby ze mnie dumny. - stwierdził, krzyżując ręce. Na twarzy młodego Harryego pojawiła się radość. Wyobrażał sobie siebie w domu, pośród ludzi tak samo amitnych jak on. Z tego, co opowiadał mu nowy znajomy, dom Węża zapowiadał się naprawdę świetnie - on też chciałby tam trafić.
- Czemu chciałbyś się ze mną przyjaźnić? - spytał mały Harry, w dalszym ciągu nie rozumiejąc zachwytu jego osobą.
- Bo jesteś sławny! I... no i wyglądasz na miłego, oczywiście.  - rzucił Draco, przygładzając włosy.
Zanim jednak Potter zdążył cokolwiek odpowiedzieć, blondyn popchnął go delikatnie do przodu.
- Chodź. Zaczyna się ceremonia przydziału. - stwierdził tajemniczym głosem.

Harry i Draco, którzy byli tylko obserwatorami zmienionej sceny z przeszłości, obserwowali ją z największą uwagą. Ślizgon uniósł brwi, nie ukrywając zdziwienia z takiego obrotu sprawy, a Potter wzdychał z irytacją co jakiś czas, aby zademonstrować duchowi, że tak naprawdę wcale nie chce przyjaźni ze Ślizgonem.
- Mógłbyś odesłać nas do domu? - zapytał w końcu uprzejmie, choć w tonie jego głosu wyraźnie dało się wyczuć nutkę wściekłości.
Duch pokręcił głową.
- To dopiero przeszłość! Jest jeszcze tyle do zmieniania... - odrzekł, wymownie unosząc ręce w górę.
- Słuchaj, nie żywy. Ja nie wiem jaki jest Twój cel w tym całym przedstawieniu, ale mamy go gdzieś. NIE CHCEMY SIĘ PRZYJAŹNIĆ. - rzucił w końcu ostro Ślizgon, nie mogąc wytrzymać wesołości ducha.
- Wy może nie chcecie.  Ale wszyscy inni owszem. - odpowiedział, robiąc dumną minę, jakby miał poczucie, że robi coś dobrego dla świata czarodziejów. Malfoy westchnął i kierując oczy w górę zrobił kilka głębokich wdechów.
W jego głowie kłębiły się miliony nienawistnych myśli, które siłą woli starał się skierować w stronę ducha. Był pewien, że nic nie osiągnie, ale zawsze wolał spróbować. Harry zauważył jego rozpacz i przejął inicjatywę. Podobnie jak jego wróg, bardzo chciał się stąd wydostać.
- Słuchaj, duchu Świąt. Czy jak pokażesz nam przyszłość i teraźniejszość to dasz nam spokój?  - zapytał z nadzieją w głosie.
- Jeśli wypełnicie przepowiednię Świąt.  - odparł bezceremonialnie.
- Jaką przepowiednię? Jak ona brzmi? - zapytał zdziwniony Potter, a duch odpowiedział mu tajemniczym uśmiechem.
- Przekonacie się dopiero po odwiedzeniu wszystkich trzech wymiarów. - stwierdził, zbliżając się do nich. Położył przezroczyste dłonie na ich ramionach i zmierzył ich wzrokiem.
- Gotowi na kolejną podróż? - zapytał energicznie, a chłopcy poczuli przepływające przez jego ciało ciepło.
- Nie. - powiedział Draco lodowato.
- Nie. - potwierdził Harry, marszcząc brwi.
- Super! To lecimy! - odparł duch, a Ślizgon i Gryfon znowu poczuli szarpnięcie w okolicach brzucha, kiedy przed ich oczami powstała ciemność.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro