1 | Prezenty
25 grudnia, dormitorium Gryffindoru
- Harry! Wstawaj! Prezenty! - do uszu Pottera dobiegł rozentuzjazmowany głos jego przyjaciela, Rona Weasleya. Harry przeciągnął się na łóżku i założył okrągłe okulary, po czym szybko zerwał się na równe nogi i pobiegł do pokoju wspólnego. Nie było tam wiele osób, bo większość uczniów spędzała święta w domu - Ron, Harry i Hermiona mieli więc dla siebie dużo wolnego miejsca.
Pod wielką, ozdobioną złotem i czerwienią choinką, leżało kilka ładnie zapakowanych świątecznych prezentów, które aż się prosiły, aby je otworzyć.
Hermiona podeszła do Pottera i wręczyła mu do rąk aż pięć pudełek różnej wielkości.
- Ten jest od Rona. - powiedziała, wskazując na duży prezent zapakowany w szary papier - ten ode mnie. - tym razem pokazała urocze kwadratowe pudełko ownięte w jasno zielony, błyszczący papier i przewiązane wstążką na górze- Ten od rodziny Rona. Ten niebieski od Dursleyów - powiedziała krzywiąc się -a ten... - wskazała na mały podarek, owinięte kruczoczarnym papierem. - ten nie wiem. Ale wygląda dziwnie. - stwierdziła, po czym uśmiechnęła się do Harryego, a potem usiadła na czerwonej sofie przed kominkiem. Potter poczuł miłe ciepło rozchodzące się w jego piersi. Tyle osób chciało, aby poczuł się lepiej podczas tych mroźnych, grudniowych dni.
- Ej, Harry! Chodź tu w końcu! - zawołał Ron z drugiego końca kanapy, zjadając się pierniczkami, nieodzownie kojarzącymi się z tym okresem w roku. - szybciej! - powiedział, machając dłonią w jego stronę. Wybraniec uśmiechnął się szeroko i usiadł na kanapie z przyjaciółmi, którzy, jako para, nie mogli odpuścić sobie uroczych pocałunków i ciepłych słów. Harry uśmiechnął się widząc ich szczęście, ale jego pierś wypełniło nieznane dotąd uczucie goryczy i pustki- dlaczego nie mógł znaleźć miłości?
Jego rozmyślania przerwał szelest rozrywanego, świątecznego papieru. Potter także wziął przykład z przyjaciół i z uśmiechem na ustach zaczął rozpakowywać prezenty, zaczynając od podarunku od Rona, od którego dostał magiczną tabelę z ciągle aktualizującymi się wynikami meczów Quiddicha, oraz szalik ich ulubionej drużyny - Armat z Chudley. Hermiona, jak można się było po niej spodziewać, dała mu pięknie wydaną książkę o największych czarodziejach wszech czasów, z której okładki niepewnie wyglądał lubiany przez Harryego Albus Dumbledore, obecny dyrektor szkoły.
- Dziękuję wam. - powiedział, posyłając im wdzięczny uśmiech - prezenty są świetne. - stwierdził, od razu ubierając szalik od Rona i kładąc sobie na kolanach książkę.
- Myślę, że powinna ci się spodobać - powiedziała dziewczyna, zakładając wisiorek z pozłacanym serduszkiem, który był prezentem od Weasleya - jest naprawdę ciekawie napisana i szybko się ją czyta.
- na pewno mi się spodoba. - zapewnił Potter, z lekką zazdrością patrząc na zakochanych. Nie chcąc jednak oddawać się negatywnym emocjom w tak piękny, świąteczny dzień, odchrząknął i ponownie zabrał się do otwierania paczek - od rodziny Rona dostał kolejny szkaradny sweter, ale i tak podziękował przyjacielowi; kiedy będzie u niego w domu koniecznie musi podziękować jego mamie. Od Dursleyów dostał więcej niż się spodziewał - pokusili się nawet o kupienie mu zestawu NOWYCH długopisów, co było niesamowicie dobroduszne z ich strony... szkoda tylko, że w Hogwarcie pisali za pomocą piór. Niemniej jednak Harry uśmiechnął się, bo wiedział, że to najlepszy gest na jaki może liczyć z ich strony.
Na stole została już tylko jedna paczka, zapakowana w czarny papier. Potter zmarszczył brwi, sięgając po pakunek. Trochę niepewnie obrócił go w dłoniach - był podłużny i twardy, wiec możliwe, że było to coś w rodzaju książki lub notesu. Jeszcze raz obejrzał papier w poszukiwaniu nadawcy, ale nic takiego nie znalazł.
Hermiona zobaczyła jego minę i westchnęła.
- Może lepiej tego nie ruszaj, Harry? To wygląda dziwnie. - stwierdziła, siadając na kolanach Rona i obejmując go. Weasley uśmiechnął się i pocałował ją delikatnie w policzek.
Harry jednak wstał z prezentem w dłoni i skierował się w stronę wyjścia z dormitorium.
- Idę to otworzyć a wy... nie przeszkadzajcie sobie. - powiedział i choć bardzo nie chciał, aby w jego głosie było słychać wyrzutu, nie mógł temu zapobiec.
25 grudnia, dormitorium Slytherinu
Draco obudził się trochę wcześniej niż zwykle. Przetarł zaspane oczy, dopiero po chwili zdając sobie sprawę z tego, jaki dziś jest dzień. Uniósł kącik ust i zszedł po schodach prowadzących do pokoju wspólnego, mając nadzieję, że zobaczy wiele osób z prezentami w rękach i uśmiechami na ich twarzach - niestety jednak, był w pokoju całkiem sam, a pod choinką uginającą się pod nadmiarem srebrnych ozdób, stały tylko dwa niewielkie prezenty. Chłopak westchnął i rozejrzał się po pustym pokoju. No tak... reszta Ślizgonów wyjechała na święta do domów. On też byłby jednym z tych szczęśliwców, gdyby nie napięty grafik jego ojca, który ostatnimi czasy przebywał wszędzie, gdzie Czarny Pan, starając się przekonać ludzi, aby do nich dołączyli, a co za tym idzie, nie miał czasu na świętowanie nic nie wnoszących do życia świąt. Chłopak westchnął smutno i podszedł do zielonej choinki, podnosząc dwie leżące pod nią paczuszki. Jedna z nich była owinięta w biały papier w zielone kwiatki - ta z pewnością była od rodziców. Tylko Narcyza Malfoy mogła wymyślić coś tak obciachowego. Opakowanie drugiego prezentu było czarne jak smoła i nie miało na sobie żadnych wzorów czy napisów - nie było też podpisane. Draco zmarszczył brwi i przyglądał się podarunkowi- nie wyglądał jak typowy, świąteczny prezent.
Westchnął i powoli zabrał się do rozrywania papieru. Rodzice jak zwykle udowodnili jak bardzo go nie znają, pakując dla niego książkę pod tytułem "Historia Slytherinu- domu panów", bluzkę z napisem "Keep Calm and Czysta krew" oraz, jedyną fajną rzecz, czyli czekoladowe żaby. Chłopiec dopiero po chwili zauważył leżący w papierze list od rodziców, który łapczywie zaczął czytać mając nadzieję chociaż na kilka ciepłych słów.
Kochany Draco!
Naprawdę żałuję, że nie możemy być z Tobą w ten świąteczny czas. Mam nadzieję jednak, że nam wybaczysz, a nasze prezenty sprawią Ci radość. Twój tata jest obecnie na konferencji dotyczącej Czystości Krwi- oczywiście walczy o to, aby osoby nie posiadające takiego statusu nie mogły uczyć się magii. Nie mogę pisać wszystkiego, co się u nas dzieje, ale opowiem Ci o tym, jak tylko się spotkamy. Mam nadzieję, że będziesz miał cudowne święta.
Mama
Draco westchnął i składając list na pół rzucił go w kąt Pokoju Wspólnego. Jak zwykle. List był tak beznadziejny, tak nieznaczący, że chłopcu aż zrobiło się smutno - Rodzice nigdy nie pisali ciepłych rzeczy, nigdy go nie chwalili ani nie pytali jak sobie radzi. Zawsze liczył się tylko czarny pan i ministerstwo - mógłby przysiąc, że gdyby on do nich nie pisał, nigdy nie dostałby żadnego listu.
W jego oczach zebrały się łzy.
Nienawidził świąt. Dla większości ludzi był to czas radości oraz chwil spędzonych z rodziną, ale on czuł wtedy tylko nieopisaną samotność, która po brzegi wypełniała całe jego ciało. Nie lubił patrzeć na te wszystkie świece, choinki i zakochane pary pod jemiołą, bo to uzmysławiało mu tylko, jak bardzo tęsknił za posiadaniem prawdziwej, kochającej się rodziny.
Tańczące płomyki srebrnych świeczek odbijały się w jego oczach, kiedy chłopak z całej siły starał się powstrzymać zbierające mu się w oczach łzy i pozbyć się okropnego uczucia guli w gardle. Tak bardzo chciał odejść gdzieś daleko i zniknąć z życia wszystkich ludzi.
♢
Harry wyszedł z dormitorium z zapakowaną książką w ręku. Nie wiedział dokąd ma pójść, ale nie chciał przeszkadzać przyjaciołom- poza tym, ten prezent mógł dostać właściwie od każdego, więc nie chciał, aby zadawali pytania. Gryfon ruszył pustym korytarzem, co chwila przewracając książkę w dłoni. W końcu zatrzymał się przy jednym z szerokich parapetów, z którego rozpościerał się widok na zaśnieżone Błonia. Oparł się o mur i szybko rozerwał ciemny papier, rzucając go na podłogę. Jego oczom ukazała się książka - tak jak się spodziewał.
Nie była to jednak ani zwyczajna powieść, ani podręcznik; na jej czarnej okładce znajdowały się srebrne płatki śniegu i napis "Księga Świąt". Potter przejechał palcami po miękkim materiale okładki, a potem otworzył książkę i przeglądnął pożółke już, puste kartki. Nie rozumiał po co ktoś miałby tworzyć "księgę świąt", nie umieszczając w niej jakiejkolwiek treści.
Przekartkował notes jeszcze kilka razy i dopiero po jakimś czasie, zauważył na pierwszej stronie napisane srebrnym atramentem staranne, podłużne litery: "Idź tam, gdzie wszystko jest ukryte".
Harry zmarszczył brwi, podejrzanie przyglądając się wyblakłemu zdaniu.
♢
Draco, chcąc zagłuszyć świąteczny smutek, sięgnął po kolejny prezent opakowany w czarny papier. Nie wiedział, kim był nadawca paczki, ale czuł w sercu przyjemne ciepło na myśl, że ktoś o nim myśli.
Szybko rozerwał opakowanie, rzucając je bezceremonialnie na podłogę. Jego oczom ukazała się oprawiona w czarną okładkę książka, na której przodzie widniał pięknie napisany, srebrny tytuł- Księga Świąt. Wokół liter ktoś namalował płatki śniegu - Draco zauważył, że każda z nich jest inna, co tylko jeszcze bardziej rozbudziło w chłopaku ciekawość. Od kogo dostał tak nadzwyczajny prezent?
Otworzył książkę, mając nadzieję na jakieś wyjaśnienie - pożółkłe już ze starości strony były jednak całkowicie puste, jeśli nie liczyć jednego zdania na stronie tytułowej, zapisanego srebrnym atramentem - "Idź tam, gdzie wszystko jest ukryte"- przeczytał Malfoy, marszcząc brwi.
_______________
W podziękowaniu za - uwaga!- 100 obserwatorów, wrzucam pierwszy rozdział świątecznego Drarry :3
Co prawda, opowiadanie miało być opublikowane dopiero później, w połowie grudnia, ale i tak mam nadzieję, że Wam się spodoba i poczujciecie Świąteczny klimat ^^
Podzielcie się w komentarzu swoimi opiniami i przypuszczeniami, co będzie dalej ;)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro