Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

1 | Prezenty

25 grudnia, dormitorium Gryffindoru

- Harry! Wstawaj! Prezenty! - do uszu Pottera dobiegł rozentuzjazmowany głos jego przyjaciela, Rona Weasleya. Harry przeciągnął się na łóżku i założył okrągłe okulary, po czym szybko zerwał się na równe nogi i pobiegł do pokoju wspólnego. Nie było tam wiele osób, bo większość uczniów spędzała święta w domu - Ron, Harry i Hermiona mieli więc dla siebie dużo wolnego miejsca.
Pod wielką, ozdobioną złotem i czerwienią choinką, leżało kilka ładnie zapakowanych świątecznych prezentów, które aż się prosiły, aby je otworzyć.
Hermiona podeszła do Pottera i wręczyła mu do rąk aż pięć pudełek różnej wielkości.
- Ten jest od Rona. - powiedziała, wskazując na duży prezent zapakowany w szary papier - ten ode mnie. - tym razem pokazała urocze kwadratowe pudełko ownięte w jasno zielony, błyszczący papier i przewiązane wstążką na górze- Ten od rodziny Rona. Ten niebieski od Dursleyów - powiedziała krzywiąc się -a ten... - wskazała na mały podarek, owinięte kruczoczarnym papierem. - ten nie wiem. Ale wygląda dziwnie. - stwierdziła, po czym uśmiechnęła się do Harryego, a potem usiadła na czerwonej sofie przed kominkiem. Potter poczuł miłe ciepło rozchodzące się w jego piersi. Tyle osób chciało, aby poczuł się lepiej podczas tych mroźnych, grudniowych dni.
- Ej, Harry! Chodź tu w końcu! - zawołał Ron z drugiego końca kanapy, zjadając się pierniczkami, nieodzownie kojarzącymi się z tym okresem w roku. - szybciej! - powiedział, machając dłonią w jego stronę. Wybraniec uśmiechnął się szeroko i usiadł na kanapie z przyjaciółmi, którzy, jako para, nie mogli odpuścić sobie uroczych pocałunków i ciepłych słów.  Harry uśmiechnął się widząc ich szczęście, ale jego pierś wypełniło nieznane dotąd uczucie goryczy i pustki- dlaczego nie mógł znaleźć miłości?

Jego rozmyślania przerwał szelest rozrywanego, świątecznego papieru. Potter także wziął przykład z przyjaciół i z uśmiechem na ustach zaczął rozpakowywać prezenty, zaczynając od podarunku od Rona, od którego dostał magiczną tabelę z ciągle aktualizującymi się wynikami meczów Quiddicha, oraz szalik ich ulubionej drużyny - Armat z Chudley. Hermiona, jak można się było po niej spodziewać, dała mu pięknie wydaną książkę o największych czarodziejach wszech czasów, z której okładki niepewnie wyglądał lubiany przez Harryego Albus Dumbledore, obecny dyrektor szkoły.
- Dziękuję wam. - powiedział, posyłając im wdzięczny uśmiech - prezenty są świetne. - stwierdził, od razu ubierając szalik od Rona i kładąc sobie na kolanach książkę.
- Myślę, że powinna ci się spodobać - powiedziała dziewczyna, zakładając wisiorek z pozłacanym serduszkiem, który był prezentem od Weasleya - jest naprawdę ciekawie napisana i szybko się ją czyta.
- na pewno mi się spodoba. - zapewnił Potter, z lekką zazdrością patrząc na zakochanych. Nie chcąc jednak oddawać się negatywnym emocjom w tak piękny, świąteczny dzień, odchrząknął i ponownie zabrał się do otwierania paczek - od rodziny Rona dostał kolejny szkaradny sweter, ale i tak podziękował przyjacielowi; kiedy będzie u niego w domu koniecznie musi podziękować jego mamie. Od Dursleyów dostał więcej niż się spodziewał - pokusili się nawet o kupienie mu zestawu NOWYCH długopisów, co było niesamowicie dobroduszne z ich strony... szkoda tylko, że w Hogwarcie pisali za pomocą piór. Niemniej jednak Harry uśmiechnął się, bo wiedział, że to najlepszy gest na jaki może liczyć z ich strony.
Na stole została już tylko jedna paczka, zapakowana w czarny papier. Potter zmarszczył brwi, sięgając po pakunek.  Trochę niepewnie obrócił go w dłoniach - był podłużny i twardy, wiec możliwe, że było to coś w rodzaju książki lub notesu. Jeszcze raz obejrzał papier w poszukiwaniu nadawcy, ale nic takiego nie znalazł.
Hermiona zobaczyła jego minę i westchnęła.
- Może lepiej tego nie ruszaj, Harry? To wygląda dziwnie. - stwierdziła, siadając na kolanach Rona i obejmując go. Weasley uśmiechnął się i pocałował ją delikatnie w policzek.
Harry jednak wstał z prezentem w dłoni i skierował się w stronę wyjścia z dormitorium.
- Idę to otworzyć a wy... nie przeszkadzajcie sobie. - powiedział i choć bardzo nie chciał, aby w jego głosie było słychać wyrzutu, nie mógł temu zapobiec.

25 grudnia, dormitorium Slytherinu

Draco obudził się trochę wcześniej niż zwykle. Przetarł zaspane oczy, dopiero po chwili zdając sobie sprawę z tego, jaki dziś jest dzień. Uniósł kącik ust i zszedł po schodach prowadzących do pokoju wspólnego, mając nadzieję, że zobaczy wiele osób z prezentami w rękach i uśmiechami na ich twarzach - niestety jednak, był w pokoju całkiem sam, a pod choinką uginającą się pod nadmiarem srebrnych ozdób, stały tylko dwa niewielkie prezenty. Chłopak westchnął i rozejrzał się po pustym pokoju. No tak... reszta Ślizgonów wyjechała na święta do domów. On też byłby jednym z tych szczęśliwców, gdyby nie napięty grafik jego ojca, który ostatnimi czasy przebywał wszędzie, gdzie Czarny Pan, starając się przekonać ludzi, aby do nich dołączyli, a co za tym idzie, nie miał czasu na świętowanie nic nie wnoszących do życia świąt. Chłopak westchnął smutno i podszedł do zielonej choinki, podnosząc dwie leżące pod nią paczuszki. Jedna z nich była owinięta w biały papier w zielone kwiatki - ta z pewnością była od rodziców. Tylko Narcyza Malfoy mogła wymyślić coś tak obciachowego. Opakowanie drugiego prezentu było czarne jak smoła i nie miało na sobie żadnych wzorów czy napisów - nie było też podpisane. Draco zmarszczył brwi i przyglądał się podarunkowi- nie wyglądał jak typowy, świąteczny prezent.
Westchnął i powoli zabrał się do rozrywania papieru. Rodzice jak zwykle udowodnili jak bardzo go nie znają, pakując dla niego książkę pod tytułem "Historia Slytherinu- domu panów", bluzkę z napisem "Keep Calm and Czysta krew" oraz, jedyną fajną rzecz, czyli czekoladowe żaby. Chłopiec dopiero po chwili zauważył leżący w papierze list od rodziców, który łapczywie zaczął czytać mając nadzieję chociaż na kilka ciepłych słów.

Kochany Draco!
Naprawdę żałuję, że nie możemy być z Tobą w ten świąteczny czas. Mam nadzieję jednak, że nam wybaczysz, a nasze prezenty sprawią Ci radość. Twój tata jest obecnie na konferencji dotyczącej Czystości Krwi- oczywiście walczy o to, aby osoby nie posiadające takiego statusu nie mogły uczyć się magii. Nie mogę pisać wszystkiego, co się u nas dzieje, ale opowiem Ci o tym, jak tylko się spotkamy. Mam nadzieję, że będziesz miał cudowne święta.

Mama

Draco westchnął i składając list na pół rzucił go w kąt Pokoju Wspólnego. Jak zwykle. List był tak beznadziejny, tak nieznaczący, że chłopcu aż zrobiło się smutno - Rodzice nigdy nie pisali ciepłych rzeczy, nigdy go nie chwalili ani nie pytali jak sobie radzi. Zawsze liczył się tylko czarny pan i ministerstwo - mógłby przysiąc, że gdyby on do nich nie pisał, nigdy nie dostałby żadnego listu.
W jego oczach zebrały się łzy.
Nienawidził świąt. Dla większości ludzi był to czas radości oraz chwil spędzonych z rodziną, ale on czuł wtedy tylko nieopisaną samotność, która po brzegi wypełniała całe jego ciało. Nie lubił patrzeć na te wszystkie świece, choinki i zakochane pary pod jemiołą, bo to uzmysławiało mu tylko, jak bardzo tęsknił za posiadaniem prawdziwej, kochającej się rodziny.
Tańczące płomyki srebrnych świeczek odbijały się w jego oczach, kiedy chłopak z całej siły starał się powstrzymać zbierające mu się w oczach łzy i pozbyć się okropnego uczucia guli w gardle. Tak bardzo chciał odejść gdzieś daleko i zniknąć z życia wszystkich ludzi.

Harry wyszedł z dormitorium z zapakowaną książką w ręku. Nie wiedział dokąd ma pójść, ale nie chciał przeszkadzać przyjaciołom- poza tym, ten prezent mógł dostać właściwie od każdego, więc nie chciał, aby zadawali pytania. Gryfon ruszył pustym korytarzem, co chwila przewracając książkę w dłoni. W końcu zatrzymał się przy jednym z szerokich parapetów, z którego rozpościerał się widok na zaśnieżone Błonia. Oparł się o mur i szybko rozerwał ciemny papier, rzucając go na podłogę. Jego oczom ukazała się książka - tak jak się spodziewał.
Nie była to jednak ani zwyczajna powieść, ani podręcznik; na jej czarnej okładce znajdowały się srebrne płatki śniegu i napis "Księga Świąt". Potter przejechał palcami po miękkim materiale okładki, a potem otworzył książkę i przeglądnął pożółke już, puste kartki. Nie rozumiał po co ktoś miałby tworzyć "księgę świąt", nie umieszczając w niej jakiejkolwiek treści.
Przekartkował notes jeszcze kilka razy i dopiero po jakimś czasie, zauważył na pierwszej stronie napisane srebrnym atramentem staranne, podłużne litery: "Idź tam, gdzie wszystko jest ukryte".
Harry zmarszczył brwi, podejrzanie przyglądając się wyblakłemu zdaniu.

Draco, chcąc zagłuszyć świąteczny smutek, sięgnął po kolejny prezent opakowany w czarny papier. Nie wiedział, kim był nadawca paczki, ale czuł w sercu przyjemne ciepło na myśl, że ktoś o nim myśli.
Szybko rozerwał opakowanie, rzucając je bezceremonialnie na podłogę. Jego oczom ukazała się oprawiona w czarną okładkę książka, na której przodzie widniał pięknie napisany, srebrny tytuł- Księga Świąt. Wokół liter ktoś namalował płatki śniegu - Draco zauważył, że każda z nich jest inna, co tylko jeszcze bardziej rozbudziło w chłopaku ciekawość. Od kogo dostał tak nadzwyczajny prezent?
Otworzył książkę, mając nadzieję na jakieś wyjaśnienie - pożółkłe już ze starości strony były jednak całkowicie puste, jeśli nie liczyć jednego zdania na stronie tytułowej, zapisanego srebrnym atramentem - "Idź tam, gdzie wszystko jest ukryte"- przeczytał Malfoy, marszcząc brwi.

_______________
W podziękowaniu za - uwaga!- 100 obserwatorów, wrzucam pierwszy rozdział świątecznego Drarry :3
Co prawda, opowiadanie miało być opublikowane dopiero później, w połowie grudnia, ale i tak mam nadzieję, że Wam się spodoba i poczujciecie Świąteczny klimat ^^
Podzielcie się w komentarzu swoimi opiniami i przypuszczeniami, co będzie dalej ;)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro